Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2021, 22:08   #4
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Liczni nieumarli pokazali się ze wszystkich stron. Potwory jakimi straszy się dzieci, nieumarli o jakich czasem można gdzieś przeczytać lub usłyszeć mroczną opowieść.

Było ich więcej niż obrońców, Klaus trzymał się instynktownie blisko Wuja. Stał za nim jak najdalej od walki w pierwszej linii. To nie była jego robota. Tripov uważał, że priorytetem będzie zabić nekromantę czy kim właściwie był ten dziwaczny i niewątpliwie potężny przybysz. Choć nie on był tu od dowodzenia. To Dimitri będzie wydawał komendy. Tripov chciał jak najbardziej pomóc, rozumiał naturę czarów i magii najbardziej zapewne spośród uczestników tej awantury. Co wcale nie wróżyło dobrze jego grupie... wciąż był początkujący w porównaniu czarodziejem w porównaniu z ich oponentem. Musiał działać szybko wymamrotał do Wuja:
- Najważniejszy jest czarodziej. - sam przygotowywał się do pokrzyżowania mu szyków. Może był wyraźnie słabszym czaromiotem, może to władca nieumarłych miał liczebną przewagę nad ich grupą. Nie zamierzał jednak tanio sprzedawać skóry. Spróbuje zapracować na uznanie w tej konfrontacji. Tripov zamierzał przywołać chmarę pająków w momencie gdy oponent rozpocznie inkantację. Plugawy mag nie przyszedł tu podziwiać widoków a Tripov od razu wiedział co musi robić... nie zmitrężył czasu. Dawało mu to szansę rozproszyć czar przeciwnika przez ból. Cierpienie było przeciwnikiem koncentracji a tego właśnie potrzebował każdy inkantujący zaklęcie - skupienia. Przy odrobinie szczęścia chmara pająków obejmie też jakiś nieumarłych którzy znajdują się przy czarodzieju. Reszta początkowych wydarzeń i tak była poza jego wpływem.

Walka się rozpoczęła… ghule rzuciły się niczym wściekłe psy na drużynę Dimitriego. Atakując pazurami i szponami. Ekipa nie była gotowa na walkę z nieumarłymi. Nie spodziewała się nich. Sam lider ghuli zmierzał pewnym krokiem ku krasnoludzkiemu grobowcu. I nikt na razie nie mógł go powstrzymać. Goran i Dimitri zajęci byli koordynacją obrony… zwłaszcza Goran przejął zadanie rozkazywania swoim ludziom, bo widział w ciemności. Puszkin osłaniał Gorana strzelając ze swojej krasnoludzkiej śrutówki w ghule. Jean Baptiste ochraniał samego Dimitriego od atakujących nieumarłych. A Ystana… gdzieś znikła. Siedząca w koronie drzewa Tatiana miała to samo podejście co Tripov i wybrała na cel przywódcę stworów. Pocisk za pociskiem posyłała w jego kierunku, a te rozpryskiwały się o jakąś magiczną barierę. Nic dziwnego że czarownik nie przejmując się toczącym dookoła chaosem, ni obrońcami spieszył ku grobowcowi nie racząc nawet zmarnować na nikogo czaru. Plan Klausa zawiódł pod tym względem. Zresztą sam młodzian zaczął mieć własne problemy. Bo z nie ghuli wyskoczył zza nagrobka obok i rzucił się do ataku. Jego pazury chybiły… tym razem.

Klaus przez chwilę myślał, czy nie zniknąć z pierwszej linii. Szybko doszedł jednak do wniosku, że czarodziej do grobowca będzie jeszcze chwilę szedł. W tym czasie Tripov skupił uwagę na nieumarłym oponencie. Skorzystał ze swojego daru by “przenieść się” w tył. Poza zasięgiem szponów będzie mógł wykonać zaklęcie bez obaw o jego rozproszenie w walce. Swoje ograniczone teleporty nazywał roboczo “skokami” były bardzo ograniczone, jeśli chodzi o odległości. Miały jednak mocno praktyczne zastosowania jeśli mądrze się z nich korzystało. Następnie Tripov przywołał do swych rąk pocisk z lodu i śniegu. Kula pomknęła w stronę najbliższego Ghula. Potwór trafiony warknął wściekle, ale nie powstrzymało go to przed atakami na młodzieńca stojącego, który blokował mu dostęp do Tripova. Dookoła młodego czarodzieja toczyły się walki. Gdzieniegdzie najemnicy staczali wyrównane pojedynki z ghulami… w innych miejscach te bestie rozszarpały już i pożywiały się świeżo zabitymi ludźmi.

Tatiana zignorowała czarownika uznając, że szkoda marnować bełtów i zaczęła posyłać pociski śmierci w kierunku innych ghuli. Goran i Michaił zatrzymani zostali przez dwa Ghule, krasnolud upadł nagle trafiony pazurami i ranny poważnie… ale strzeliwszy ze swojej śrutówki odrzucając ghula do tyłu. Tajemniczy władca nieumarłych szedł zaś spokojnie, zupełnie ignorując toczący się wokół chaos zmierzając ku celowi. Klaus zyskał chwilę wytchnienia. Widząc kłopoty Michaiła skierował kolejny mroźny pocisk w ghula którego trafił krasnolud. Taki ruch był ryzykiem, dawał jednak szanse na przetrwanie poważnie rannego krasnoluda. Pewnie też skazywał na śmierć młodzika za którym schronił się Klaus ale nie myślał o tym przesadnie. Liczył się trzon gangu a nie przypadkowi najemnicy. Tripov zmienił też pozycję na bliżej maszerującego nekromanty. Tak by mieć go w zasięgu przywołania roju fantomowych kłów. Gdyby po trasie blokował mu dostęp jakiś ghul zamierzał wykonać kolejny “skok”. Sprawy przybierały zły obrót. Cokolwiek planował przybysz, zapewne zawierało w sobie czar jaki wypowie bliżej grobowca. Upatrywał w tym swojej szansy lub zguby. Postanowił jednak spróbować pierwotnego planu i skierować na niego czar w odpowiedniej chwili.

Za sobą usłyszał krzyk bólu konającej osoby. To jednak nie miało znaczenia Klaus był bliżej czarownika i obecnie poza zasięgiem ghuli. Jego cel zbliżał się coraz bardziej do grobowca, ale na jego drodze stanął sam Goran. Mężczyzna zaatakował dwa razy, pierwszy cios był celny i z pewnością ranił czarownika, choć ten wykazał olbrzymią wytrzymałość. Drugi… chybił. Niewątpliwie rozwścieczył tym przeciwnika, którego kostur zapłonął ogniem. I który odpowiedział furią ciosów, trafiając raz przeciwnika. Do dwójki walczących z jednej strony podążały ghule, z drugiej Puszkin ładując śrutówkę.

Tymczasem jęk bólu dobiegł z okolicy grobowca. Jeden z ghuli, a może nawet ghast, ominął Jean Baptiste’a i dopadł Dimitriego raniąc go zdradziecko w plecy. Wuj i Jean Baptiste musieli sobie radzić. Liczył, że Dimitri który tyle lat przetrwał i tym razem wyjdzie z opresji. On sam chciał pomóc Goranowi w walce z czarownikiem. To było najważniejsze. Wciąż nie zużył ostatniego pocisku z lodu i śniegu. Wystrzelił go w czarownika toczącego bój z Goranem. Obawiał się efektów gdyby przebiwszy się przez Gorana tajemniczy nekromanta dopadł do grobowca. Odwagi “Wielebnemu” nie brakowało. Stąd i Tripov starał się mu pomóc z całych sił. Zabolało to czarownika, lecz nie odstraszyło. Za to przy następnym zamachu Gorana zamiast kostura użył.. dłoni i pazurami rozorał udo mężczyzny. Rana była płytka, lekko krwawiła… ale Goran zbladł bardzo na twarzy pocąc się przy tym obficie. A Puszkin zamiast atakować czarownika skupił się na ghulach ruszających ku walczącemu wojownikowi. Bo słudzy ruszyli na pomoc swojemu panu.
Dimitri był w kiepskiej sytuacji, ale jeszcze walczył. Jean Baptiste skoczył zaś ku starcowi na pomoc ryzykując swoje zdrowie i życie. Ranny dopadł ghula który atakował starca. A i sam Klaus czuł niemal dosłownie śmierdzący oddech ghula za plecami.

Klaus musiał wiać od czarownika, żeby zgubić Ghula. Nim jednak to zrobił przywołał Lemure z drugiej strony plugawego czaromiota. Tak by zapewnić flankowanie Goranowi. Tyle mógł zrobić… nim się oddalił wykonując skok. Widział, że Wielebnego trawiła trucizna. Był świadom, że Puszkin stawi zaraz czoła sporej grupie ghuli. Był wkurwiony zniknięciem Ystany na samym początku tego gówna. Był jednak sam, miał ograniczoną moc, a sytuacja zaczynała ich przerastać. Stwór uratował Gorana o tyle, że odciągnął uwagę czarownika od niego samego. Bo sam Goran upadł na ziemię bez ducha. Lemure zaś zginął od ciosów tajemniczego osobnika chwilę później. Padali następni. Dimitri już leżał na ziemi, a Jean Baptiste bronił jego ciała. Puszkin ostrzeliwał ghule próbujące dobrać się do Gorana. Niemniej druga strona też miała swoje straty… sporo Ghuli leżało już martwych, część było naszpikowanych bełtami Tatiany. Klaus przywołał rój fantomowych kłów i skierował go na ghuli widział rozpaczliwą sytuację jednak walczył do końca. Nie zamierzał uciekać zostawiając towarzyszy. Te rozszarpywane przez rój walczyły dalej, starając się wyrwać z obszaru zaklęcia, a na tropie Klausa był już nie zwykły ghul, a ghast. Bo Ghula ubiła kuszą Tatiana.

Wydawało się, że czarownik zaś dotrze do grobowca bezpieczny, gdy nagle ziemia dosłownie eksplodowała mu pod nogami odrzucając poważnie poranionego do tyłu. Po tej eksplozji, która na moment zatrzymała walczących słychać było złośliwy chichot gnomki. Ystana pod osłoną niewidzialności, przygotowała pułapkę na ścieżce i zdetonowała ją w odpowiednim momencie. Klaus wypowiedział zaklęcie niewidzialności by móc na chwile pozbyć się stwora który chciał go rozszarpać. Jednocześnie skierował rój wściekłych fantomicznych kłów wprost na czarownika. Uważał jednak by nie sięgnęły one Gorana, który leżał w pobliżu pozbawiony przytomności.

Zaatakowany przez pazury czarownik zawył wściekle, ale nie wydawały się być dla niego aż takim problemem. Co innego rękawica gnomki, z tej wystrzeliły zielone błyskawice trafiając go i raniąc dziwną energią. Nikt nie wiedział co to dokładnie było… nikt nie chciał wiedzieć. Ystana rzadko używała rękawicy… przedmiot nie był do końca bezpieczny. Ale technologia gnomów rzadko bywała bezpieczna. Nawet rękach samych gnomów. Energia poparzyła jego twarz i ciało. Zwinął się z bólu, odskoczył… rozłożył błoniaste skrzydła i wbił się w niebo. Bez swojego pana ghule poczęły się wycofywać. Parę jeszcze toczyło walkę pochłoniete jej ferworem, ale reszta wolała nie ginąć bez powodu. Kilka odciągało trupy, by zabrać jakąś przekąskę na drogę. Goran i Dimitri byli wyłączeni z walki. Ystana pospiesznie gmerała przy rękawicy, by ją wyłączyć.


Michaił zakuty w stal i z dymiącą śrutówką przejął dowodzenie nawołując niedobitki do kontrataku. Tatiana do niego dołączyła z nożami… bo skończyła jej się amunicja do kuszy.

Klaus najpierw krzyknął w stronę Ystany.
- Szef oberwał potrzebuje pomocy. - starał się zachować hierarchię nawet w takiej sytuacji. Nie Wuj, nie Dimitri tylko szef. - Upewnił się, że zajmie pozycję z dala od bezpośredniego towarzystwa ghuli i ghastów. Swoje widmowe szczęki ponownie skierował na najbliższych przeciwników którzy nie opuścili pola walki. Gnomka udała się tam i zabrała za leczenie z pewną satysfakcją… sadystyczną niemal. Ystana nie uznawała bowiem czegoś takiego jak znieczulenie pacjenta ale nic nie można było poradzić na to. Nie mieli innego medyka podorędziu. Ghule ginęły bądź uciekały. Albo ginęły uciekając. Niewiele z nich wymknęło się z tego pola bitwy. Niewielu nowych przeżyło. Jaromir nie zaliczał się do tych szczęściarzy.

Klaus znalazł jego martwe ciało, pomiędzy dwoma zabitymi Ghulami. Goran zdołał się otrząsnąć z trucizny… ale Dimitri, cóż… jego stare ciało, źle ją zniosło. A choć daleko mu było do zgonu, to jednak przytomności nie odzyskał. Goran kazał go zabrać stąd Tatianie, wraz z rannymi podwładnymi. Oni mieli go zanieść do kamienicy w której oficjalnie mieszkał. On sam musiał zostać… ktoś musiał pilnować grobu. Inaczej nie wypełniliby zadania. Jeszcze bowiem nie świtało.

Klaus podszedł do Gorana by chwilę z nim porozmawiać.
- Władowałem wszystko co miałem w czarodzieja i ożywieńców. Mogę zostać i strzelać, wskazał na pistolet u pasa. - Tripov czekał na polecenia bezpośrednio dla niego. Nie zamierzał też bez wyraźnego rozkazu opuszczać terenu ich działań. Może nie miał już czarów nie brakowało mu jednak determinacji.
- No dobrze… więc zostań. - odparł Goran.
 
Icarius jest offline