Wątek: Alien
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2007, 12:59   #6
K.D.
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
-Nessie...- Neas odwrócił się szybko, zdziwiony, że przez panująca wrzawę dosłyszał cichy szept. Leżał w okopie bez ruchu dopiero kilkanaście sekund, wydawało mu się jednak, że minęło wiele godzin. Wokół śmigały pociski, gdzieś na prawo powietrze rozerwały odłamki granatu. Rennoc przeturlał się na bok, gdy obok niego ktoś upadł, i podczołgał się do źródła szeptu, jakby był on oazą na gorącej pustyni. -Nessie...- Powtórzył głos, tym razem dziwnie zniekształcony. Neas poprawił opadający mu na oczy hełm.
Przed nim wykrwawiał się Andreas. Rennoc nie spostrzegł dziur po kulach, jednak zbroja na torsie żołnierza przesączona była jasną, czerwoną posoką. Ciało Andreasa kończyło się w pasie, dalej zastąpione przez zmasakrowane resztki kości i tkanek. Ranny utkwił spojrzenie w Neasie i chyba znów chciał coś powiedzieć, jednak zamiast słów wydał z siebie paskudny bulgot i w jego sinych ustach pojawił się krwawy bąbel, który pękł ułamek sekundy później, kapiąc bladą twarz Andreasa w czerwieni. Neas chwycił dłoń przyjaciela i ścisnął ją mocno, nie wiedząc jednak, czy chcąc dodać tym otuchy koledze, czy sobie. Dał się słyszeć potężniejący świst. Rennoc przylgnął do ziemi i przytrzymał hełm wolną dłonią, puszczając swój karabin. Łupnęło. Gdy mechanik wreszcie otworzył oczy, tam, gdzie leżał Andreas, kilkadziesiąt centymetrów obok niego, ziała sczerniała dziura. Mężczyzna wyparował i tylko jego dłoń wciąż tkwiąca w uścisku Rennoca, ocalała. Znów rozległ się krzyk, tym razem nie bólu ani złości, tylko mocny, donośny głos dowódcy wydającego rozkaz.
-Rennoc!- Zagrzmiał kapitan ich oddziału, podczołgując się do tkwiącego w szoku Neasa. -Rennoc, do kutwy nędzy! Nalot robią! Zabieraj sie stąd! Rusz się!...

-...Neas, ruszcie się do diabła z tego wygodnego łóżeczka!- Neas otworzył szeroko oczy i wciągnął gwałtownie powietrze. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, rozpoznał jednak krzyczącą osobę. Selina. Rennoc uśmiechnął sie pod wąsem. Witaj wśród żywych, Neas. Powoli podniósł się i skupił wzrok na klęczącej przy nim postaci. Jerkov. Majstrował coś przy swoich medykamentach. Przez chwilę Neas miał ochotę podziękować mu za lekarstwo, poczuł jednak nagle mocne pulsowanie w skroniach i zesztywniały kark, pozwolił więc zaaplikować sobie dawkę Antikryo. Pokiwał głową w niemej podzięce, wiedząc, że i tak nie przekrzyczy alarmu, i stanął na nogi. Wycie nagle ustało. Wszędzie było pełno dwojącej się i trojącej Seliny, złorzeczącej, wydającej rozkazy czy wyliczającej uszkodzenia. Neas z ulgą przyjął fakt, że kazała im sprawdzić stan statku, oddelegowując ich daleko od jej piskliwego głosu.
-I sprawdźcie te cholerne zasłony! Jak nic już powinny być w górze!- Rzuciła im na odchodne. Po drodze Neas porwał z ziemi Boba, swoją skrzynkę z narzędziami, i podzwaniając nim podczas marszu, podążył za Galvinem, przygładzając wąsy nerwowym ruchem.
 
K.D. jest offline