Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2007, 19:47   #1
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
ZÅ‚o kroczy ulicami

22 Nachgeheim 2522r. Droga przed Middenheim, wieczór.

DzieÅ„ zmierzaÅ‚ ku koÅ„cowi niewielka karawana skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ w głównej mierze z krasnoludzkich rzemieÅ›lników głównie kamieniarzy zbliżaÅ‚a siÄ™ do zachodniej bramy Middenheim. Wraz z niÄ… podróżowaÅ‚a mieszana trupa cyrkowców, dwa wozy kupca z Nuln. Na niewielkim wózku podróżowaÅ‚ wesolutki rozmowny nizioÅ‚ek, chwalÄ…cy siÄ™ wszystkim, iż ma zamiar otworzyć w Middenheim najlepszÄ… gospodÄ™ „restauracjÄ™, jakiej to miasto nie widziaÅ‚o” w pobliżu zawsze plÄ…taÅ‚o siÄ™ olbrzymie kudÅ‚ate psisko Rudol. Porównywanie wielkoÅ›ci psa i jego pan sprawiaÅ‚o wielkÄ… radość zwÅ‚aszcza krasnoludzkiej eskorcie „Borger ty i twój pies to caÅ‚y szlachetny rycerz, wsadzić ciÄ™ na niego i kopie do rÄ™ki wÅ‚ożyć i już możesz na smoki szarżować”. WesoÅ‚e te przekomarzania trwaÅ‚y już prawie od samego Altdorfu i podnosiÅ‚y morale podróżnych a miaÅ‚y, co podnosić.
W karawanie dla bezpieczeństwa podróżowali dwaj młodzieńcy wyróżniający wśród podróżnych jeden z nich wyglądał na weterana szukającego zajęcia a drugi na obieżyświata, który to z niejednego pieca chleb jadł. Do dziwnej tej kompani na ostatnim przedostatnim popasie przed miastem dołączył elf dźwigający pięknie wykonany łuk z towarzyszącym mu sokołem. Cała trójka odstawała zachowaniem od podróżnych tak bardzo, iż po krótkim czasie nawiązała się pomiędzy nim jakaś nić porozumienia.
Czasy byÅ‚y niespokojne najazd siÅ‚ Archaona, który po spustoszeniu Kisleva uderzyÅ‚ na Imperium spowodowaÅ‚ wielkie szkody we wschodnich jego prowincjach. Ledwo kilkanaÅ›cie dni wczeÅ›niej udaÅ‚o siÄ™ przerwać oblężenie „Grodu Urlyka”. PrzemierzajÄ…c ziemie Nordlandu, czÅ‚onkowie karawany nÄ™kani byli atakami band chaosu, zielonoskórych i nielicznych banitów z przeszÅ‚o pięćdziesiÄ™ciu czÅ‚onków eskorty przy życiu pozostaÅ‚o trzydziestu, wóz rzemieÅ›lników i trzy wozy kupieckie wraz z ich wÅ‚aÅ›cicielami pozostaÅ‚y spalone na trakcie. Co rusz byli Å›wiatkami okrucieÅ„stwa wojny, spalone sioÅ‚a, heretycy, kultyÅ›ci i przypadkowe niewinne ofiary ozdabiaÅ‚y przydrożne drzewa. Trupy ludzi i nie tylko gnijÄ…ce w pobliżu traktów. Nawet podjeżdżajÄ…c rampÄ… do miasta widzieli stosy spalonych ciaÅ‚ należących do czÅ‚onków oddziałów Archaona, smużki dymu roznosiÅ‚y smród gnijÄ…cego miÄ™sa w promieniu kilometrów od grodu.
- Hola panie krasnoludzie, a gdzie to jedziecie - z zadumy Lilawandera, Wolfganga, Otta, wyrwał ostry głos dowódcy skierowany do przywódcy karawany starego siwego krasnoluda. Znajdowali się przed wschodnią rogatką miasta, drogę zaś karawanie zagradzał szlaban i trójka strażników miejskich doskonale wyposażonych jak to bywa w czasie wojny.
- Droga jest jedna, więc do miasta - odpowiedział opierając się o bojowy młot.
- Zamknięta musicie podjechać pod południowy wiadukt i wejść bramą południową.
- A dlaczego mam drogi nadkÅ‚adać wjedziemy jak ludzie wschodnia bramÄ… – rzekÅ‚szy to mocniej chwyciÅ‚ swój mÅ‚ot.
- Nie byÅ‚o moim zamiarem obrazić przedstawiciel naszych sprzymierzeÅ„ców, ale wschodni wiadukt jest w naprawie i caÅ‚kowicie jest zamkniÄ™ty dla ruchu tylko wozy dowożące materiaÅ‚y do naprawy mogÄ… nim podążać, a najbliższÄ… bramÄ… jest brama poÅ‚udniowa – powiedziaÅ‚ strażnik, uÅ›miechajÄ…c siÄ™, zdejmujÄ…c heÅ‚m i ocierajÄ…c spocone czoÅ‚o- duchota wielka bije od tych stosów i wszyscy zdenerwowani jakoÅ› sÄ… wybacz panie, wiÄ™c moje być może zbyt grube sÅ‚owa.
- Wdzięczny jestem za tak miłe powitanie, ale macie rację ten smród jest okropny, zatem wybaczam, niepamięć i wy moje zachowanie puśćcie w niepamięć.
Dojechawszy do południowej rampy Lilawander, Wolfgang, Otto, postanowili opuścić karawanę wiedząc, iż szybciej podejdą na nogach niż podjadą wozami.
W kilka godzin później zbliżyli się do bramy. Zniszczenia murów były spore część z nich zawaliła się pod ogniem machin albo magii. Na resztkach murów wisiały ciała wczepione w nie metalowymi hakami zastępującymi ręce.
- Witamy mieście, kopytkowe dwie sztuki złota od nogi wiem, że dużo, ale jak widzicie miasto to grodem jest warownym i na naprawę szkód przeznaczone będzie - powiedział strażnik nadstawiając rękę, potem szybko chowając w okutej szkatułce specjalnie przygotowanej na myto.
Wkroczyli wreszcie do Middenheim, w raz z ostatnimi promieniami słońca. W pobliżu bramy późnej pory kręciło się kilka osób zarabiających na życie oprowadzeniem po mieście.
- Panowie, nie potrzebujecie może przewodniczki znam cale miasto – okoÅ‚o dwunastoletnia dziewczynka ubrana w czyste, lecz znoszone ubranie nieÅ›miaÅ‚o zbliżyÅ‚a siÄ™ do nich.


22 Nachgeheim 2522r. Wieczór ulice Middenheim.

Chloe Maddenryk i Celahir Ringĕril powracali wÅ‚aÅ›nie po mile spÄ™dzonym w „PÅ‚onÄ…cym kominku” obiedzie. Poznali siÄ™ w czasie oblężenia Middenheim gdy to mÅ‚oda medyczka zwróciÅ‚a uwagÄ™ na jednego z najemników peÅ‚niÄ…cych rolÄ™ polowych sanitariuszy. Wiele razy to Celahir dostarczaÅ‚ na wÅ‚asnych plecach rannych, którzy trafiali na stół do Chloe. Nagle z pobliskiej uliczki daÅ‚o siÄ™ sÅ‚yszeć zduszone okrzyki.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 29-08-2007 o 00:41.
Cedryk jest offline