Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2021, 10:14   #2
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
8:00 PM

Chłopacy w ciszy oczekiwali powrotu swojej koleżanki. Ich telefon pozostawał głuchy, a czas mijał. Nim się obejrzeli, była już dwudziesta, a na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Connor pozostał opanowany. Coś się stało, ale wiedział, że należało po prostu podjąć jakąś decyzję i zadziałać. Soichiro nabrał złego przeczucia. Cokolwiek tu się działo, nie był w stanie wyobrazić sobie nieszkodliwego scenariusza.

Cytat:
Connor Walsh, test motywacji = sukces.
Soichiro, test motywacji = porażka.
Soichiro stres +
- Dobra, dość już tego czekania - warknął zniecierpliwiony Japończyk i nie czekając na reakcję Connora ruszył stąpając ciężko w stronę wrót rezydencji. - Jeśli siedzą tam jakieś ćpuny, to po prostu wypłoszę ich i skopię im wszystkim dupy. Jeśli będzie trzeba to spalę całą tą chałupę. Może właśnie gwałcą naszą koleżankę.
Connor przewrócił oczami, jednak nie zamierzał powstrzymywać Soichiro. Znudziło mu się czekanie, może faktycznie warto przejść do działania. - Leć rozwalać, ja jestem krok za tobą! - odkrzyknął w stronę swojego kumpla.
Soichiro podbiegł szybko do auta i zabrał z niego ekwipunek do samoobrony przed potencjalnymi bezdomnymi. Przede wszystkim zabrał swój sprzęt sportowy: drewniany miecz oraz łuk i strzały. Zaraz po tym stanął naprzeciw posiadłości i otworzył drzwi rezydencji na oścież agresywnym szarpnięciem. Przed mężczyznami ukazał się obszerny hol rezydencji. Kwadratowe pomieszczenie posiadało wyjścia prowadzące na wschód, zachód i północ. Znajdujące się przed Japończykiem drzwi północne były otoczone przez parę drewnianych schodów. Te znajdujące się po prawej miały w sobie dziurę. Kilka środkowych stopni zapadło się, prowadząc w otchłań pod posiadłość. Przyglądając się schodom, mężczyźni zauważyli prowadzące do nich ślady butów. Odciski w kurzącym się dywanie niosły ze sobą błoto, przez co wyglądały na stosunkowo świeże.

- HALO!! - Soichiro ryknął nagle na całe gardło. - Jesteś tu, Miho!!? Wyłaź, bo czekamy już na ciebie całe wieki!! Jak ktoś inny tu jest, to ostrzegam, że jesteśmy uzbrojeni i gotowi wpierdolić każdemu, kto dotknie naszej koleżanki!!
Connor trzymał się dwa metry za swoim kompanem, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Przy okazji starał się w miarę możliwości zerknąć do środka rezydencji przez otwarte drzwi wejściowe.
Dźwięk rozszedł się po pomieszczeniu, nic się jednak nie stało.
Serce Japończyka zaczynało bić coraz szybciej. W rezydencji i otaczającym ją lesie było tak cicho, że Miho i ktokolwiek inny wewnątrz budynku z pewnością by go usłyszał. A to musiało oznaczać, że albo dziewczyna próbowała sprawić im jakiś bardzo wredny żart, albo…
- Może coś spadło jej na głowę i straciła przytomność, albo noga utknęła jej w spróchniałej desce - próbował racjonalizować, ze wzrokiem wciąż wbitym w ślady na schodach. - Ale skoro przeczytała wiadomość, to znaczy, że jest przytomna. A jeśli jest przytomna, to powinna być w stanie nam odkrzyknąć…
Soichiro przeniósł w końcu wzrok na Connora. Chłopak widział u niego tak poważne spojrzenie tylko, gdy banda chuliganów wyśmiała jego fryzurę i Japończyk obiecał, że wyśle ich wszystkich do szpitala.
- Connor, słuchaj uważnie. Zostań tutaj i pilnuj, żeby nikt nie zamknął drzwi. Ja pobiegnę na górę, złapię Miho, i natychmiast ją przyprowadzę. Jeśli nie wrócę w ciągu dziesięciu minut albo zobaczysz czy usłyszysz coś podejrzanego, to natychmiast uciekaj do samochodu i dzwoń na policję. Zrozumiałeś? - to powiedziawszy, stanowczym ruchem wyciągnął w stronę kolegi otwartą dłoń. - Jeśli tak, to pożycz mi swoją latarkę.

Connor kiwnął głową i podał japończykowi latarkę. Następnie dodał - Masz, ale uspokój się trochę, pewnie nic jej nie jest. Ta posiadłość ma pewnie kilkadziesiąt pokoi, Miho może nie słyszeć, jeśli jest w którymś z nich. Ale mniejsza, leć jej poszukać, ja tu będę na was czekał. - mówiąc to, oparł się o drzwi i spoglądając raz do środka rezydencji, raz na zewnątrz, przygotował się na kolejne dziesięć minut czekania.
- Włamywacze mają zasadę pięciu minut. Jeśli oni mogą przejrzeć dom i ukraść najbardziej wartościowe rzeczy w takim czasie, to w dziesięć minut spokojnie ją znajdę, jeśli się gdzieś nie ukrywa. - wyjaśnił Soichiro. - Nie martw się. Po prostu wolę to załatwić szybko, żeby nie ryzykować bawienia się godzinami w takim miejscu.
To powiedziawszy, wkroczył do posiadłości, z zamiarem wbiegnięcia po schodach. Wypatrywał też dalszych śladów dziewczyny, co jakiś czas nawołując jej imię.

Schody skrzeczały pod nogami Japończyka, grożąc zawaleniem podobnie do swoich braci. Wytrzymały jednak i Soichiro szybko znalazł się na drugim piętrze, naprzeciw serii drzwi. Po jego prawej i lewej znajdowały się kolejne drzwi, te prawdopodobnie wiodące na korytarze.
Soichiro przeszedł na drugę stronę balustrady, wypatrując dalej śladów w kurzu. Po drodze przeleciał również światłem latarki po klamkach czterech drzwi znajdujących się naprzeciw schodów, by być może zauważyć, które były niedawno otwierane.
Mężczyzna nie znalazł żadnych śladów ludzkiej obecności na górze. Ślady w dywanie dążyły do zapadniętych schodów, jeżeli Miho faktycznie z nich skorzystała, mogła nie mieć okazji wspiąć się na sam szczyt. Z tą obawą w myślach Japończyk pochylił się nad wyrwą w schodach, kierując światło latarki w dół. Dziura prowadziła aż do piwnicy, gdzie znajdowało się kilka złamanych desek. Gdy Soichiro zakrzyczał ponownie - MIHO! - dziewczyna niezgrabnie weszła w pole światła latarki, nie będąc mu do końca ufna.
- Soichiro?! - spytała z dołu. Jej krótkie czarne włosy i stara skórzana kamizelka były pokryte kurzem. - Całe szczęście. Wpadłam tu na dno i nie miałam zasięgu w komórce. Możecie mnie stąd wyciągnąć? Albo zadzwońcie po straż pożarną. - poprosiła.
- Goddammit, woman! - ryknął dryblas z góry, wyraźnie zirytowanym, acz również ucieszonym głosem. - Po co tu w ogóle właziłaś!? Nigdzie nie jesteś ranna!? - to krzyknąwszy, zwrócił na moment światło latarki w kierunku Connora. - Chodź tutaj i przynieś apteczkę! Miho jest na dole i trzeba ją wyciągnąć!
Po tych słowach Japończyk zszedł z powrotem na dół, by zbliżyć się do dziury od strony wejścia do posiadłości i wyciągnął z torby na ramieniu linę, którą zaczął przywiązywać do balustrady schodów. Zdecydowanie nie mógł ufać staremu drewnu, więc postarał się przywiązać ją w taki sposób, by opleść ją dookoła kilku słupków jednocześnie.
- Poczekaj chwilę! - krzyknął jeszcze raz do dziewczyny. - Mamy linę, więc zaraz cię stamtąd wyciągniemy! Może jej nie starczyć, więc poszukaj czegoś, na co mogłabyś się wspiąć, żeby dosięgnąć! Może zająć dobrą godzinę, zanim straż pożarna dojedzie do takiego miejsca!

Słysząc swojego kolegę, Connor zaczął się rozglądać za czymś, czym mógłby zablokować drzwi wejściowe, aby te nie zamknęły się od wiatru. Jednocześnie sprawdził kieszenie, aby upewnić się, że na pewno ma przy sobie apteczkę.
Miho zaśmiała się, po czym odpowiedziała Soichiro - ... Opierdoliłeś mnie za włażenie do fajnej chaty, a chcesz, żebym się wspinała jakieś dziesięć metrów po linie ze skręconą kostką? - Odpowiedziała bez przekonania w głosie. - Mi się nigdzie nie śpieszy, mogę godzinę poczekać. Albo pomóż mi znaleźć jakieś zejście do tej piwnicy. Raczej nie rąbali schodów, za każdym razem, jak chcieli zejść po ogórki. - zaśmiała się. - Tylko nie skończ tak jak ja.

Tymczasem Connor dwa razy sprawdził, czy faktycznie ma w tylnej kieszeni spodni swoją małą apteczkę. Były w niej bandaże, plastry, nici i tabletki przeciwbólowe. Tego typu zabezpieczenie przyda się na wypadek awarii. Nie chcąc tracić resztek światła, które wpadało do posiadłości z dworu przez otwarte drzwi, młodzieniec zaklinował je w miejscu starą deską. Nie trzymała się one najlepiej, powinna jednak zatrzymać drzwi w miejscu na wypadek powiewu wiatru.
Po zabezpieczeniu drzwi, Connor ruszył biegiem w stronę Soichiro.
- Nie chcę łazić po tej… fajnej(?) chałupie więcej niż to koniecznie - wyjaśnił Japończyk, po czym z ciężkim westchnieniem ściągnął swoją nową kurtkę i przywiązał na koniec liny. - wystarczy, że się obwiążesz i ja już cię stamtąd wyciągnę. Może wyślę ci tam Connora do pomocy, żeby przysunął jakieś meble pod dziurę i potem wyciągnę was po kolei? - zaproponował.
- Fuck it, nie widziałam schodów na górę, więc jestem na twojej łasce. Rób, coś tam wymyślił. - Zgodziła się żartobliwie Miho.
- Hmm - zastanowił się Japończyk, po czym odwiązał linę i przyjrzał się schodom u podstawy. - Wymyśliłem coś jeszcze. Odsuń się, Miho, bo może coś jeszcze polecieć! - to powiedziawszy uniósł nogę z ciężkim butem i stąpnął z całą siłą na spróchniałe schody, by zrobić następną dziurę bliżej ich “wejścia” do piwnicy.
Walenie Soichiro w deski zaczęło rozchodzić się echem po całej posiadłości. Po kilku uderzeniach złamała się pierwsza deska, a kilka stąpnięć później następna.
- No. To trochę przedłuży nam linę - zawtórował odgłosom pękających desek. Następnie zaczął przywiązywać linę w podobny sposób jak poprzednio, ale tym razem u dołu schodów.


Cytat:
Soichiro test siły(5) z przewagą = 5, 6, sukces
Connor przyglądał się z bezpiecznej odległości jak Soichiro rozwalał schody, "nadzorując" jego pracę. Kiedy nowa dziura już powstała, zwrócił się do niego - Dobra robota, to na pewno nam pomoże. Aczkolwiek wciąż nie jestem przekonany do zeskakiwania pięciu metrów w dół i wciągania obitej koleżanki na górę jakąś liną. - to powiedziawszy, wziął na chwilę swoją latarkę od japończyka i rozświetlił pomieszczenie w którym znajdowała się Miho, aby lepiej się jemu przyjrzeć.
Miho znajdowała się w korytarzu z kamiennymi ścianami. - Hmm? Jest tu pokój, chyba pracowników i nawet mała kuchnia. Tak to tylko zamknięte drzwi. - wyjawiła z tego, co zdążyła zobaczyć.
-Od której strony są te drzwi? - odkrzyknął do koleżanki.
Miho wskazała ręką na wschód. - Tam jest kilka wejść, których nie mogę otworzyć. - po czym skierowała się na zachód - Tam mam miejsca dla służby i jakąś zamkniętą kratę. Chyba do dalszej części piwnicy. - wyjaśniła.
- Ok, w takim razie idę sprawdzić, czy nie da się do ciebie dostać od zewnątrz którymiś z tych drzwi - odpowiedział Miho, po czym skierował się do wschodnich drzwi na parterze.
- Serio chcesz łazić po tej nawiedzonej chacie? - zdziwił się Soichiro. - Właśnie powiedziała, że jest tam zamknięta krata! Jacy normalni ludzie mają kratę w piwnicy??
Pokręcił głową i zrzucił szybko przywiązaną linę na dół, by upewnić się, czy dosięga już do dziewczyny.
- Zostawmy to więc jako plan awaryjny. Jeśli zobaczysz tam kogoś niebezpiecznego, to spróbuj się wspiąć, Miho! - krzyknął ostatnie słowa do koleżanki, po czym ruszył za Connorem.

Za wschodnimi drzwiami, dwójka znalazła podłużny korytarz. Będąc wewnątrz budynku, okna wydawały się wyżej zamontowane, niż to było potrzebne. Connor zauważył, że na dworze zaczęło padać i to całkiem mocno. Brakowało tylko piorunów, aby nazwać to pełnoprawną burzą.
Podłużny korytarz był pozbawiony ozdób, pełnił czysto praktyczną funkcję, łącząc przedsionek z jadalnią. Drzwi do niej były otwarte na oścież. Stanowiła bardzo szeroki pokój, ze ścianami, na których znajdowały się zakurzone obrazy i ozdoby jak trofea upolowanych zwierząt. Zniszczony, drewniany pokój z masywnym stołem kontrastował z ułożoną na nim kolekcją dań.
Wszystkie posiłki były w pięknych ceramicznych misach, a wiele z nich wciąż dymiło od ciepła. Wyglądało to absurdalnie nie tylko dlatego, że ktoś poukładał na stole wykwintne dania, ale też z faktu, że była ich zatrważająca ilość. Półmiski z daniami leżały jeden na drugim, po całej długości stołu, zawierając dość jedzenia na kilka biesiad.
Jadalnia miała dwa wyjścia. Jedno prowadziło do korytarza w głąb posiadłości, drugie z kolei dalej na wschód. Tylko wschodnie drzwi były zamknięte. Dochodziły zza nich niepokojące dźwięki trzasków i uderzeń, których para mężczyzn nie mogła zidentyfikować.
Connor otworzył szeroko oczy, ogarniając wzrokiem stół pełen wykwintnych dań. Nie będąc w stanie znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia na to, dlaczego ktoś urządzał królewską ucztę w opuszczonej posiadłości, postanowił jak najszybciej wydostać się z tego dziwnego miejsca. - Myślę, że widziałem już wystarczająco. Wracajmy wyciągnąć Miho i zabierajmy się stąd jak najprędzej. - powiedziawszy to, obrócił się i pobiegł w stronę uwięzionej koleżanki.
- A nie mówiłem? - wzruszył ramionami Japończyk. - Miałem przeczucie, że ktoś tu jest i spuści nam wpierdol za tresspassing. - to powiedziawszy, chwycił pod pachę dwa krzesła z jadalni, by zablokować nimi dwie pary drzwi w drodze powrotnej do holu, a następnie kontynuować przerwany przed chwilą plan.
Gdy Connor wpadł do holu, zauważył, że szalejąca na dworze burza przyprowadziła ze sobą silny wiatr, który trzaskał otwartymi drzwiami budynku o wbitą przed nimi deskę. Widząc, że drzwi zaraz zamkną się same, mężczyzna dopadł do nich co sił w nogach, prowadzony przez złe przeczucia. Chwilę po nim do przedsionka dobiegł Soichiro, który zastawił krzesłami drzwi na korytarz, przez które niedawno przechodzili.

Cytat:
Connor test siły(3) z przewagą = 2, sukces
- O, dobry refleks - pochwalił chłopaka Japończyk. - Jednak przydał się na coś ten twój klub joggingowy. Hmm, ale przytrzymaj jeszcze chwilę te drzwi, bo mam jeszcze jeden pomysł. Poświeć mi latarką w stronę motoru. Przytargam go tutaj.
Po tym krótkim wyjaśnieniu Soichiro ściągnął koszulkę (odsłaniając przy okazji dobrze umięśnioną klatę) i rzucił ją na stołek przy wejściu do rezydencji. Skoro już miał przemoknąć, to dobrze było mieć chociaż suchą koszulę do wytarcia się po powrocie. Następnie zaś ruszył truchtem w kierunku motoru Miho. Przeciągnął go przez plac prosto na taras, tak aby oparł się o drzwi i trzymał je rozwarte.

Kiedy drzwi były już umocowane, Connor podbiegł do dziury w której uwięziona była Miho - Zaraz postaramy się ciebie stąd wyciągnąć. Dałabyś radę stanąć na jakichś deskach, żeby mieć chociaż pół metra bliżej do liny? - spytał się dziewczyny, starając się nie dać po sobie poznać przerażenia aktualną sytuacją. - Moglibyśmy w sumie użyć krzesła które przed chwilą przyniosłeś - dodał w stronę Soichiro.
- Tu są krzesła. Przytargam sobie jedno. - Zgodziła się Miho i odeszła do pomieszczeń w głębi korytarza. Zaledwie moment później, Connor zobaczył ją ponownie. Ustawiła do dziurą drewniane krzesło i stanęła na nim. Była teraz w stanie z łatwością złapać się liny, nawet jeśli nie była w stanie się nią obwiązać.
- Musiałaby stanąć na jakiejś dużej szafie, żeby móc się obwiązać - zauważył Soichiro, wycierający się suchą koszulką, którą chwilę później ubrał z powrotem. - Ale tego sama nie przysunie. Ewentualnie mogę cię tam spuścić i możesz ją podsadzić stojąc na krześle żeby mogła się obwiązać. Potem ciebie wyciągnę, jeśli tylko złapiesz się mocno liny. Chyba że chcesz ryzykować, karząc jej się trzymać. Tak czy siak, chyba musisz tam zejść, jeśli nie chcesz się rozebrać i przedłużyć liny swoją koszulą i spodniami.
To powiedziawszy, przyłożył dłoń do ust i skierował twarz w stronę dziury, by zwrócić się do Miho.
- Przy okazji, to nie jest opuszczony dom! Na prawo od holu jest jadalnia ze świeżo zastawioną kolacją! - przekazał koleżance. - Więc czekanie na straż pożarną wychodzi z rachuby, jeśli nie chcesz potem czekać na policję która na pewno zaaresztuje nas za tresspassing i niszczenie mienia. A czekając tu przez godzinę, nie mamy pojęcia co właściciele z nami zrobią, a z tego co mówisz, ich piwnica też wygląda podejrzanie.

- Eh, pewnie już blisko godzinę tu ze mną siedzicie - zauważyła Miho. Rąbanie schodów, zbieranie pomieszczeń i wielokrotne narady jednak trochę trwały. - To w ogóle legalne mieszkać w domu w tym stanie?
- Nie wiem, ale jeśli nie, to tym gorzej dla nas - odparł Japończyk. - Jeśli właściciele to jakaś tutejsza wersja rednecków, to pewnie właśnie przygotowują na nas spluwy, zamiast dzwonić na policję - kontynuował, drapiąc się po bródce. - Ale i tak dziwne, że kolacja wyglądała na jeszcze ciepłą. To znaczy, że przygotowywali ją, kiedy my tutaj rozrabialiśmy. Może są głusi i jeszcze nas nie zauważyli - zakończył, wzruszając ramionami.
-O nie, ja tam nie wchodzę. - wzdrygnął się Connor. - Jedna osoba w zapadniętych schodach w zupełności wystarczy. Nie wspominając już o tym, że właściciel może tu wejść w każdej chwili. - powiedziawszy to, niechętnie ściągnął swoją kurtkę i zaczął przywiązywać ją do liny.
Z podwójnie przedłużoną liną, Miho zdołała obwiązać się pod pachami. - No, przekręty. Pokażcie, jaki to wasz plan. - dziewczyna uśmiechnęła się do kolegów na górze.
- No dobra - wruszył ramionami Japończyk. - W takim razie, skoro tu jesteś, to pomóż mi ciągnąć.

Cytat:
Test siły Soichiro (DC5) = 2, zaliczony.
Soichiro zebrał się w sobie i zaczął wyciągać przywiązaną za linę Miho, gdy Connor trzymał go za pas, aby nie stracił równowagi. Dziewczyna była niepewna, starała się jednak pomóc, podciągając się po ścianie i chwytając podłogę parteru, gdy tylko znalazła się w zasięgu jej rąk. Parę minut później wszyscy dyszeli na podłodze przed schodami, cali i zdrowi. Dziewczyna była podekscytowana całym zajściem. Z charakteru zawsze szukała problemów i spodziewała się tego typu wydarzeń, gdy wpierw postanowiła spędzić tu noc. Biorąc jednak pod uwagę konkrety wydarzenia, po byciu wciągniętą liną miała już dość wrażeń.
- Mam skręconą kostkę więc zmiana planów. Soi, bierzesz mój motocykl, ja klapnę z tyłu waszego samochodu. - zadecydowała, podciągając się na nogi wsparta o Connora. Wiedząc o obecności potencjalnie niebezpiecznych osób wewnątrz posiadłości, cała trójka chciała zakończyć swój postój jak najprędzej. Nie dając sobie czasu na złapanie powietrza po wysiłku fizycznym, zadyszani mężczyźni chwytali swoje rzeczy, aby co prędzej ewakuować się ze sceny wydarzeń.
- Uh… - wydało się z ust Miho, a gdy Soichiro i Connor odwrócili się w jej stronę, zobaczyli przez drzwi posiadłości, jak samochód wjeżdża na jej plac. Kierowca miał ich prosto przed sobą, więc nie było mowy o pozostaniu niezauważonym. Z wnętrza wyszedł siwiejący mężczyzna w garniturze oraz mops w kamizelce psa policyjnego.

- O cholera. - wycedził Connor przez zaciśnięte zęby - Mamy kolejny problem. Chociaż gość nie wygląda jak zwykły policjant, może to jakiś specjalny agent wysłany, aby zbadać to opuszczone miejsce? W takim wypadku może dałoby się z nim dogadać. -
- No, to już wasza broszka - odetchnął Japończyk, zakładając ręce za szyję. - Ja nie mam dobrego doświadczenia z psiarzami. Parę razy mnie już spisali i prawie wylądowałem w areszcie. Dajcie znać, jeśli chcecie uciekać, to cię poniosę, Miho - zakończył, puszczając oczko dziewczynie.
Nieznajomy zatrzymał się w wejściu do posiadłości, obserwują trójkę młodych ludzi. Położył dłoń na kierownicy motoru Miho Park, na co dziewczyna zareagowała krzycząc - Hej!
Mężczyzna odparł ze spokojem. - Proszę zostać tam, gdzie jesteście. Wyjmijcie swoje dowody i rzućcie je w moją stronę po podłodze. - polecił, odsłaniając kaburę pistoletu skrytą pod garniturem.
Connor podniósł lekko ręce do góry, po czym powoli opuścił jedną, aby za jej pomocą wyjąć swój dowód z portfela. - Panie władzo, myślę że zaszło tu spore nieporozumienie. Trafiliśmy do tej posiadłości przez przypadek, kiedy musieliśmy przerwać naszą podróż z powodu burzy. - wyjaśnił Connor, starając się brzmieć na zakłopotanego. Powiedziawszy to, rzucił swój dowód po podłodze w stronę mężczyzny w garniturze.
Nie będąc pewnym jak się zachować w takiej sytuacji, aby nie przysporzyć sobie dodatkowych problemów, Soichiro wziął przykład z Connora i również wyjął swój dowód, rzucając go na ziemię i kopiąc w stronę nieznajomego. Widząc, że jej koledzy zgodnie postanowili słuchać się siwego mężczyzny, postąpiła tak samo.
Nieznajomy zebrał dokumenty z ziemi, przejrzał się im z obu strony, po czym położył je przed swoim psem. Mops niemal wyglądał, jakby czytał przedstawione dokumenty, przy okazji je obwąchując.
- Wszystko wygląda w porządku. Niestety, macie pecha. Obecnie trwa tu dochodzenie, więc nie mogę was puścić wolno. - wyjaśnił, ponosząc motocykl Miho, aby odsunąć go z progu. - Będziecie czekali tutaj, pod okiem mojego psa. Za jakąś godzinę do was wrócę, odpowiecie mi na parę pytań i puszczę was wolno. - obiecał im nieznajomy.
Connor wysłuchał dokładnie detektywa, po czym przytaknął głową, sygnalizując, że wszystko jest dla niego jasne i zrozumiałe. - W pełni rozumiem sytuację, jednak obawiam się, że czekanie tutaj może być dla nas niebezpieczne z powodu zaistniałych komplikacji - zaczął wyjaśniać student prawa, rzucając mężczyźnie zmartwione spojrzenie - rezydencja jest na tyle stara i zaniedbana, że dosłownie rozpada się pod stopami. Nasza koleżanka przypłaciła już wejście tutaj skręconą kostką. - tu wskazał na kulejącą Miho. - Do tego podejrzewamy, że ktoś przebywa w tej chwili w domu. W kuchni stoi świeżo przygotowana kolacja i słychać jakieś dziwne odgłosy. Czy jest szansa, że ma to związek z pańskim dochodzeniem? Bo w takim wypadku czekanie tu przez godzinę będzie wiązało się z dużym ryzykiem - Connor skończył swój wywód, spoglądając w stronę drzwi do kuchni. Sprawiał wrażenie coraz bardziej niespokojnego i spanikowanego.
- Dlatego chcę, żebyście siedzieli tutaj pod drzwiami i nigdzie się nie ruszali. - odparł im nieznajomy, zamykając za sobą drzwi do posiadłości. - Zamknąłbym was w swoim samochodzie, ale skoro pana koleżanka ma zwichniętą kostkę, wolę jej nie ściskać między fotelami. Pies da mi znać, jeśli coś się stanie. Którędy do kuchni?
- Te drzwi. - wskazał palcem Connor - Tylko niech pan uważa, to muszą być jacyś dziwni ludzie, nikt normalny nie urządza uczty w rozpadającym się budynku - dodał, spoglądając niewinnie na mężczyznę.
- Trochę się wystraszyliśmy, więc zablokowałem drzwi do kuchni krzesłami - wyjaśnił Japończyk, z lekko niepewną miną. - Skoro pan tam wejdzie, to możemy wziąć to krzesło spod drzwi i dać koleżance usiąść? - zaproponował, zaniepokojonym głosem.
- Nie ma problemu. - przytaknął mężczyzna, odstawiając na bok krzesło, po czym zniknął w korytarzu. Trójka została sama z psem siedzącym pod drzwiami. Miho usiadła na krześle z westchnięciem. - W sumie przy jednym psie to moglibyśmy po prostu wyjść, ale widział nasze dowody, to pewnie nas potem znajdzie. - dziewczyna spojrzała na chłopaków - poda mi ktoś mój? - poprosiła.
- Pewnie. - Connor schylił się, żeby zgarnąć dowody całej trójki i rzucić je właścicielom. Następnie podszedł do drzwi do jadalni, przyłożył do nich ucho i zaczął nasłuchiwać, co robi detektyw.
- No właśnie to miałem zamiar zrobić - przyznał Soichiro, drapiąc się za głową. - Skoro zostawił nam krzesło, to możemy zablokować jeszcze raz drzwi do kuchni i spokojnie dojść do samochodu, zanim znajdzie drogę naokoło, nawet jakby pies zaczął szczekać. - kontynuował, przyglądając się zachowaniu zwierzaka. - Ja nie studiuję prawa, ale nie zaaresztował nas, ani nie powiedział, że jesteśmy podejrzani, tak? Sam się nie wylegitymował, nie przedstawił, ani nie powiedział nawet, że jest z policji. Każdy może założyć kamizelkę policyjną mopsowi. Przebranie psa chyba nawet nie podpada pod podszywanie się pod policjanta. - spojrzał wymownie na Connora i Miho. - Nie mamy żadnego powodu wierzyć w to, co mówi. A zachowuje się bardzo podejrzanie. Czemu nie zadzwonił po wsparcie ani na pogotowie skoro są tu potencjalni przestępcy i ranna kobieta? Takich akcji nie urządza się w pojedynkę. Powinni wysłać przynajmniej dwójkę, żeby się nawzajem osłaniali. - wzruszył ramionami. - Tak czy siak, skoro nas nie zaaresztował, to znaczy, że jesteśmy wolni robić, co chcemy. A to nielogiczne, że kazał nam zostać w potencjalnie niebezpiecznym miejscu. Nikt nas nie oskarży za to, że uciekliśmy ze strachu. I nie mamy obowiązku słuchać się gościa który nawet nie potwierdził, że jest z policji.
- No, chciałam zadzwonić na Policję spytać, czy wysłali tutaj kogoś, ale znowu nie ma zasięgu. - skomentowała Miho bawiąc się telefonem. - Popieram pomysł, żebyśmy się zwijali.
Jej wypowiedź zaakcentował dźwięk strzału z pistoletu gdzieś w głębi kuchni, który najlepiej usłyszał Connor.
Soichiro wyraźnie wzdrygnął się na ten odgłos, a jego twarz spoważniała jeszcze bardziej.
- Dobra, jebać blokowanie drzwi. Nie chcemy mu odciąć drogi ucieczki skoro właściciele to jacyś uzbrojeni i agresywni redneckowie. A to jest zdecydowanie dostateczna wymówka, jeśli ktoś nas zapyta czemu uciekliśmy - to powiedziawszy, bez czekania na jej decyzję podniósł dziewczynę z krzesła i przerzucił przez ramię jej rękę od strony skręconej kostki. - Connor, ja lepiej prowadzę niż ty, więc weź motor, jeśli umiesz nim jeździć. Ciężej jechać samochodem po ciemku, w deszczu, i przez wąskie leśne drogi. A nie chcemy się wpierdolić w jakieś w drzewo albo rów. A jak nie umiesz, to jebać motor i jedziemy razem.

Connor bez wahania podbiegł do drzwi wyjściowych, żeby otworzyć je Japończykowi.
Ku jego zdziwieniu drzwi nie drgnęły. Było to niepokojące uczucie. Connor miał wrażenie, że drzwi są otwarte, jednak jakaś siła odpycha je, nie pozwalając im się otworzyć.
- Kurwa, drzwi się zatrzasnęły - zaklął Connor - biegnę sprawdzić co u detektywa, on jedyny może nas stąd wyciągnąć - powiedziawszy to, popędził w stronę kuchni, wyciągając z kieszeni dezodorant i zapalniczkę.

- Czekaj! - wrzasnął Soichiro. - Przecież to on musiał zamknąć te drzwi, skoro się nie otwierają. Lepiej ty popilnuj Miho, a ja go skonfrontuję i nastraszę, żeby oddał nam klucze.
Gdy Connor zignorował Soichiro i wkroczył na korytarz w stronę jadalni, Mops podniósł się na nogi i również krzyknął. - Czekaj młody! Macie tu ze mną zostać! Diabli go wiedzą, co tam jest! - ostrzegł studenta prawa.
Connor stanął jak wryty, wpatrując się w psa, szeroko otwierając oczy.
- Okej, czy tylko ja to słyszałem, czy wy też? - Japończyk przemówił pierwszy, spoglądając niepewnie na Miho i Connora. - Przysięgam, że dzisiaj nie jarałem trawki, jeśli nie słyszeliście właśnie gadającego psa.
Miho podrapała się po głowie. - Może w budynku jest jakiś wyciek gazu? Tylko nie wiem, czy mielibyśmy tę samą halucynację.
- Po prostu świat jest trochę inny, niż wam się wydaje. - zaczął wyjaśniać Mops - Większy. Ludzie zwykle nie mogą wejść do miejsc takich jak to. Macie nietypowy talent albo niepełnosprawność, zależnie jak na to spojrzeć. Nie mamy jednak pewności, że wszyscy jesteście ludźmi, więc poczekajcie. Mój partner zamknie tę domenę, to ci, co do niej należą, znikną razem z nią. - obiecał. - zaufajcie mu.
- Dalej to słyszycie? - rzucił pytanie w stronę przyjaciół, po czym odwrócił się z powrotem w stronę mopsa, nie czekając na ich odpowiedź - Nie słyszałeś strzału? Twój partner może być w niebezpieczeństwie! - spytał się nerwowo, chwilowo nie zastanawiając się nad logicznym wyjaśnieniem aktualnej sytuacji.
- Wszyscy jesteśmy. Tylko on jest profesjonalistą. A ty jesteś młodym siurem. Nawet nie wiem, czy człowiekiem. Siedź.
Miho spojrzała to na Soichiro, to na Connora. - Co masz na myśli, że nie człowiekiem?
- Ktoś z was może wyglądać ludzko, ale być...inną kreaturą, która szuka dostępu do naszej części świata. - ostrzegł.
- A ty czym jesteś? - zwrócił się do psa Connor - Jakimś niesamowicie realistycznym robotem? Genetycznie zmodyfikowanym zwierzęciem? - dopytywał się.
- Dalej ciężko mi to wszystko ogarnąć… - pokręcił głową Japończyk, sadzając z powrotem Miho na krześle, gdy poczuł, jak nogi mu słabną. - Więc to nie żart, heh? Nie wiem, czy demony to samo co Oni, ale młodsze rodzeństwo rzucało we mnie fasolkami na Mamemaki, gdy ojciec był zajęty w pracy, i nic specjalnego nie czułem.
- Jestem psem. Takim co wlazł, gdzie nie powinien. Trochę jak wy. - odpowiedział Mops.
- Czyli co, mamy tu siedzieć i czekać z założeniem, że wszystko się dobrze ułoży? - dopytał z niedowierzaniem Connor, niecierpliwie przestępując z nogi na nogę.
- To powiedz nam, chociaż do czego on tam teraz strzela - wtrącił się Soichiro, wskazując palcem na drzwi prowadzące do kuchni. - Mówisz, że to są demony? Jak niebezpieczne one są? Jak możemy się przed nimi ochronić? Niestety nie wziąłem ze sobą fasolek na Mamemaki...
- Nie mam pojęcia, co tam jest. - przyznał pies. - Najbezpieczniej będzie wam trzymać się z dala od czegokolwiek. - dodał później. - Jeżeli was to uspokoi, dam wam dłuższe wytłumaczenie. Wiecie, jak świat ma trzy wymiary? Możecie iść w górę, w dół, na boki. No, to wam się udało ruszyć na skos w przód-tył. - Mops omal wyglądał, jak gdyby się zaśmiał. - nie myślcie o tym, jak inna rzeczywistość, czy alternatywna linia czasowa. Dalej jesteśmy na ziemi. Po prostu w miejscu, które ludzie w normalnych warunkach podświadomie ignorują. Ziemia jest znacznie większa, niż się wydaje, więc ciężko przewidzieć co w sobie skrywa. Mieliśmy ten budynek pod obserwacją przez długi czas, to jednak nasza pierwsza wyprawa w głąb.
Miho zamrugała, patrząc się na psa. - Nam w ogóle wolno o tym wiedzieć?
- Najwyżej dostaniecie tabletki na amnezję. - obiecał Mops.
- No dobrze, w takim razie czekamy. - westchnął Connor, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Odsunął się o krok od drzwi do jadalni, jednak ani na chwilę nie spuszczał ich z oczu.
- Aha, aha - pokiwał głową Soichiro, udając, że rozumie, o co chodzi. - Tak, to rozumiem, że jeśli twój… partner dostanie wpierdol to my będziemy następni - wróżył ponuro, jednak zaraz wziął się do akcji. - Connor, skoro masz apteczkę, to spróbuj opatrzyć nogę Miho. Ja przygotuję jakąś broń, żebyście mieli coś z lepszym stopping power niż scyzoryki. W stresującej sytuacji dobrze znaleźć sobie jakieś zajęcie. -
Japończyk chwycił za stołek stojący przy drzwiach wejściowych i podszedł do schodów które wcześniej rozwalił. Wybrał dwa około 40-centymetrowe kawałki desek i rzucił je w kierunku Connora.
- Są spróchniałe, ale to może nawet lepiej, bo będą mniej uwierać w nogę. - zauważył, po czym wziął się do pracy. Najpierw chciał odłamać nogi od stołka, a następnie użyć jednej z nich jako młotka, żeby wyciągnąć gwoździe z połamanych schodów i wbić je w pozostałe trzy nogi, tworząc tym samym prowizoryczne maczugi z kolcami.

Bez większego zastanowienia, Connor podszedł do Miho i zaczął opatrywać jej nogę. Co jakiś czas jednak zerkał nerwowo w stronę drzwi do jadalni.
Soichiro zabrał stolik, pozwalając jego zawartości spaść na podłogę. Japończyk pracował w dużym skupieniu, starając się rozmontować do reszty dziurawe schody, przy okazji nie wywołując za dużo hałasu i nie spadając na dół.
Connor w tym czasie opatrzył Miho, która uśmiechnęła się do niego. - Dzięki. - Connor kiwnął głową, po czym wrócił do miejsca, gdzie był stołek i zaczął czytać rozrzucone na podłodze papiery, gdy Miho odpoczywała.

Notatki wydawały się należeć do służby posiadłości. Były mocno zniszczone i częściowo zgniłe, Connor zauważył jednak zapiski numerów telefonów i tabelki, które wyglądały jak plany pracy albo godziny wizyt. Nowsze, czytelne notatki wspominały o tym, że pan Freud jednak nie odwiedzi ponownie posiadłości, że pan Hall musi załatwić sprawy na uniwersytecie i przez chwilę go nie będzie, oraz żeby nie sprzątać pokoju pana Nyquist. Najnowsza kartka instruowała, aby nie wypuszczać córy z posiadłości, oraz że instrukcje jej karmienia są w kuchni.

***
9:35 PM

- A więc bóg nie istnieje? - pytała Miho.
- Nie no, istnieje. Tylko chrześcijaństwo to konspiracja od czasów Rzymu. Bogowie są tak groźni i nieobliczalni, że nie chcesz zwracać na siebie ich uwagi. Połowa katastrof Grecji to boskie kaprysy. - tłumaczył jej Mops. - Więc spopularyzowaliśmy wiarę w nieistniejące bóstwo, żeby ludzie przestali wykrzykiwać imiona faktycznych bogów, gdy kopną małym palcem w nogę od stołu.
- Hmm, czyli bogowie greccy naprawdę istnieją? - zainteresował się Connor.

- Tak. Nie spotkałem, podobno nie są do końca tacy, jak ludzie myślą. Kilku nawet powtarza się w różnych religiach pod innymi imionami. - Gdy Mops odpowiadał Connorowi, szum zaczął wydostawać się z jego obroży.
- Fritz? Dr. Fritz?! - zgromadzeni rozpoznali głos jako siwego mężczyznę, z który wszedł do budynku z psem. Mops szczeknął.
- Słuchaj Fritz. - kontynuował głos. - host domeny jest prawdopodobnie w szklarni na tyłach ogrodu. Ma obrońcę. Przerośnięty ogrodnik. Dostałem w kość. Ukrywam się w bibliotece na tyłach budynku. - raportował mężczyzna. - Spróbuj wyprowadzić stąd zwyczajnych. Jeżeli są pośród nich nietypowi, biorę odpowiedzialność. Są nietypowi ludzie w budynku. Zwierzęta też. Bądźcie ostrożni. - Mops spojrzał na Soichiro, który zdołał przygotować obite gwoździami pałki z nogi od stołu, oraz na Connora, który organizował poszlaki pośród dokumentów. - Poradzą sobie. - obiecał. - Bez odbioru.
- Czy on nazwał psa doktorem? Dobra to ja jestem Dr. Dolittle. Właściwie to wszyscy jesteśmy - zaśmiał się Japończyk, podając dwie z gotowych pałek Connorowi i Miho. Sobie zaś zostawił trzecią oraz zwykłą nogę od stołu, którą zatknął za pas. Mogła się jeszcze przydać do jakiejś robótki. - No to jak chcesz nas stąd wyprowadzić, skoro drzwi wejściowe są zamknięte jakąś magią? Nie myślisz, że wszystkie wyjścia są zablokowane w ten sam sposób? A może musimy rozwalić ich magiczny generator, żeby zdjąć tę magiczną barierę?
Pies przeszedł się wokoło po dywanie, wyraźnie myśląc, po czym usiadł, patrząc na wszystkich zgromadzonych.
- To działa tak: jesteśmy w przestrzeni której rzeczywistość nagina jakaś silna istota. Nazywamy takie miejsce domeną, a jej właściciela hostem. Niektóre domeny działają jak pułapki, toteż mają wejście, ale nie mają wyjścia. Ta przestrzeń jest jednak bardzo mała i operuje bardzo podobnie do realnego świata, więc pewnie nie jest zbyt silna. Prawdopodobnie gdzieś może być przejście, które przywróci nas z powrotem na ziemię. - obiecał. - Możemy zbadać to mieszkanie, szukając innych drzwi wyjściowych, okien, przez które widać normalny świat zewnętrzny. Jestem jednak tylko psem, więc tak naprawdę mogę wam pomóc wyłącznie swoją wiedzą. I światłem. Mam latarkę na plecach, niech ktoś ją pstryknie.
- Taa, tą część o naginaniu świata chyba przespałem na fizyce - pokręcił głową Soichiro, któremu natłok informacji powoli zaczynał już wychodzić uszami. - Czyli mamy szukać innego wyjścia, które wygląda jak wyjście. Ale twój partner powiedział, że prowadzi tu “dochodzenie”, więc znasz może blueprinty tego domu, czy coś? Gdzie sugerowałbyś zacząć? Z jednej strony parter wydaje się najlogiczniejszy na szukanie wyjścia. Ale gdybym był tym hostem i chciał nam utrudnić wyjście, to umieściłbym je gdzieś najdalej na strychu, albo w piwnicy. Piwnica pewnie lepsza, bo najbardziej odstrasza, i nie wiadomo jaka jest głęboka. Miho mówiła, że są tam pokoje służby i krata prowadząca wgłąb. Ta krata sugerowałaby mi albo wyjście, albo coś, co host chce ukryć najgłębiej, jak się da.
- Tak, znam plany tego miejsca z czasów, gdy był to normalny dom, choć niekoniecznie będą w pełni zgodne z tą jego wersją. To, czego szukamy, to wyjście przypadkowe, więc nie musi być nigdzie celowo ukryte. Najczęściej takie wnęki pojawiają się w przejściach, więc warto będzie otwierać wszystkie możliwe drzwi. - wyjaśnił pies. - Na początek...w piwnicy powinna być kotłownia. Możemy uruchomić prąd, aby mieć dostęp do światła.
- Mhm - przytaknął z namysłem Soi. - W takim razie najlepiej będzie się rozdzielić, żeby jak najszybciej pootwierać wszystkie drzwi, i znaleźć to wyjście - zasugerował, przyglądając się wszystkim z poważną miną. Po chwili wybuchł jednak krótkim śmiechem. - Nie no, żart. Nie jestem durnym amerykańskim studentem z horrorów - to powiedziawszy, przeniósł wzrok na psiego doktora. - No więc z tego, co pamiętasz, lepiej zejść do piwnicy tym tutaj wejściem awaryjnym które otworzyła nam Miho, czy znaleźć drzwi które do niej prowadzą? Skoro nic więcej nie wiemy o tym, co nas tu czeka, to chyba lepiej wybrać najkrótszą drogę.
- Schody do piwnicy powinny być w kuchni. Z tego, co słyszeliśmy, tam powinno już być bezpiecznie.
Connor spojrzał w stronę Japończyka, podnosząc jedną brew. - Doceniam chęć rozluźnienia atmosfery, ale wydaję mi się, że na to teraz nie pora. Aczkolwiek zgadzam się, że powinniśmy przeszukać piwnicę. - tu zwrócił się w stronę Miho. - wspominałaś, że widziałaś jakieś zakratowane przejście, myślę, że warto sprawdzić je w pierwszej kolejności. Jakby co mamy linę, więc jak nic nie znajdziemy, to nie powinno być problemów z wyjściem. -
- Za mało tej liny i nie ma nic stabilnego, żeby ją przywiązać. - zauważyła Miho. - jak wszyscy zejdziemy na dół, to dziurą nie wrócimy.
- W takim razie niech pan doktor zaprowadzi nas do schodów, skoro zna plany budynku - zaproponował Soichiro. - Jeśli drzwi będą zamknięte, to wrócimy się i pokombinujemy, co można zrobić z tą dziurą. Może w międzyczasie znajdziemy więcej liny albo inne surowce które nam pomogą.

- No przecież nie chodziło mi o to, żebyśmy wszyscy tam wchodzili, raczej, żeby jedna osoba zeszła i sprawdziła - dopowiedział Connor, robiąc klasyczny facepalm. - Aczkolwiek jeśli wie pan, gdzie są schody, to faktycznie możemy sobie to odpuścić. -
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline