Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2021, 20:13   #4
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

Krew, ból, chaos. Trudno opisać czym jest umieranie miasta. Śmierć wylewa się z każdej ulicy, okna, podwórza. Z każdej komórki, uderzenia serca. Śmierć. Rzeź. Pożoga. Agonia. Krzyki o pomstę do nieba…

Xavras mógł li tylko to sobie wyobrazić. Prawdę powiedziawszy żaden odgłos do nich nie docierał. Także charakterystyczne zapachy rozwleczonych ludzkich wnętrzności - tak dobrze mu znane – nie korespondowały z zapachem starego metra. Trwał w swoistym zawieszeniu groteskowo ignorując to co działo się ledwie nad ich głowami. Los Edenu było jedynie obrazem jego wyobraźni. Problem w tym, że Xavras miał wyjątkowo bujną wyobraźnie. Brakowało mu tchu.

Starał się kontrolować oddech i szalejące myśli. Ostatnie wydarzenia podkopały jego wiarę w samoopanowanie oraz niesioną boską opatrznością (w którą zresztą nie wierzył) przeznaczenie. Jakiś ślepy los, który miał mu coś do zaoferowania. Gdzie na końcu coś jest. Cokolwiek. A teraz? Niemal czuł agonię Edenu. Bo czy kiedy umiera ludzkość można nadal żyć i pozostać człowiekiem? Może lepiej umrzeć w akcie solidarności z rodzajem ludzki? Lub uzurpując sobie pewność, że do tego rodzaju się należy. A jednak był tutaj. Cały. Zdrów. Może nawet bezpieczny. Tak więc kim był? Czym był?

Szli we względnym szyku. Nie analizował tego szerzej. Kiedy umysł głośno każe spierdalać nie zastanawiasz się nad tym jakie buty zakładać. Albo czy wyłączyłeś żelazko. Po prostu uciekasz.

Ostatnie dni miały wręcz szaleńcze tempo. Wyrwany z rutyny. Postawiony przed pytaniami czy na pewno jest synem profesora. I czy to oznacza, że jest się jego młodszym klonem? Geniuszem, bo wie pan - W takich chwilach warto mieć ze sobą geniusza. Groteska. Jakieś spotkanie, aby upewnić się, że potrafi strzelać, biegać. Testy, idiotyzmy. I na co to wszystko? W końcu Schultz.

Xavras poklepał karabin. Osobiste narzędzie do zatrzymywania szarżującego Tyranozaura – Xavras uśmiechnął się na wspomnienie słów Schultza. Znał go ledwo z widzenia. Odwiedzał Gino w laboratorium, kiedy ten prowadził pracę nad amunicją przeznaczoną do walki z mutantami. Pieśń miniona. Schultz wyposażył Xavrasa w karabin Sajga 12. Jak dobry wujek poklepał po ramieniu mówiąc „z nią będzie tobie dobrze synu”. Błogosławieństwo na dalszą drogę. Istotne perspektywa podobała się Xavrasowi. Strzelba więc przeznaczona do walki w bliskiej odległości. Wszystko co będzie dalej wyeliminują specjaliści. Do tego samopowtarzalna. Czyli po ludzku automatyczna.

Prócz tego dźwigał pokaźną apteczkę. W duchu dziwił się temu. Każda rana uniemożliwiająca dalszą szybką podróż eliminowała z misji. Czy inni o tym wiedzieli? Ich największym zagrożeniem nie był wielki mutant kryjący się za rogiem, ale czas.

Spojrzał w prawo. Jessica poruszała się jak robot. Niemal biegła w miejscu. Jej ciało, mięśnie, kondycja. Była szalenie seksowna w swej utopijnej niekobiecości. Intrygowała i imponowała. Musiał przerwać potok szalonych myśli. Wrócić do pieczołowicie chowanego w głębi okruru człowieczeństwa który wciąż mu pozostał.
- Pewnie nie mieli wielu problemów z rekrutacją, hm? Byłbym skłonny nawet podrobić CV - na jego twarzy wymalował się szeroki, zawadiacki uśmiech. Ten szybko zmazał maska przerażenia i niedowierzania jaka ostatnio mu towarzyszyła.
- Było jakieś Cv? - Jess odpowiedziała z typowym dla siebie spokojem, rozglądając się przy tym po okolicy.
- Naturalmente - Xavier przytaknął bez cienia wątpliwości.
- Mi po prostu wydano rozkaz. - Wright szła spokojnym krokiem jedynie na sekundę spoglądając na idącego obok mężczyznę. – Polecam nieco oswoić się z sytuacją. Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale i tak lepsza niż tych co zostali w Edenie.
- Zdajesz sobie sprawę z tego że ci którzy wydali tobie rozkaz pewnie już są martwi? - w pytaniu wyraźnie czuć było troskę. Spojrzeli po sobie. Ułamek sekundy wystarczył. Znów zapadło milczenie.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.

Ostatnio edytowane przez Junior : 07-05-2021 o 20:15.
Junior jest offline