| post drużynowy - Myślisz, że zabłądziliśmy, czy chciałabyś wrócić do Edenu? - Jess spojrzała na małą z zaciekawieniem. Nadal nie miała pojęcia na czym polegało przeszkolenie tej dziewczynki i na ile pomocne mogło być przy błądzeniu po kanałach.
- Przepraszam - skłonił głowę na znak pokoju zakonnicy prosząc o wybaczenie. Pod nosem nie omieszkał dodać jednak kilku słów, co sądzi o kapelanach w wojsku… A właściwie skąd ona zna rosyjski!? - Dowódco, czemu mamy wracać? - zwrócił się do dziewczynki.
- Słuchajcie. Za nami jest armagedon. Pewnie tunel się zawalił, ale kto wie jak długo to potrwa? A może oni potrafią przenikać przez kamienie? Cholera ich wie. To co wiemy że nasz cel jest przed nami. Był jeden tunel, a są dwa? Ok. Zakładałbym wariant pesymistyczny czyli że mamy halucynacje lub jakiś psionik nami manipuluje. - Xavras wzruszył ramionami. Wyraźnie dobrze się czuł w podobnych dywagacjach. - Możliwe nawet że droga powrotna jest w rzeczywistości drogą przed siebie. Musimy wyeliminować część wątpliwości. Więc sugeruje skupienie i pośpiech. Chodźmy to sprawdzić.
- A może po prostu coś przegapiliśmy po drodze, co nam teraz Ceres sugeruje? - Powiedziała zakonnica.
Xavras uniósł brew zdziwiony, po czym uśmiechnął się i łagodnym iście akademickim tonem odparł:
- Myślę że to także nie wyczerpuje spektrum możliwości, które to jest zdecydowanie poza naszą percepcją. I o tę się rozchodzi. Musimy zawęzić pulę możliwości, a nie generować kolejne hipotezy. Bo jedyne co jest pewnie to to że jeśli tu pozostaniemy dłużej to to się źle skończy.
- Jeśli chcecie iść dalej, musicie zamknąć oczy. I nie otwierać ich. Wtedy on was nie zobaczy. I nie powie temu drugiemu. - Odezwała się Ceres. - Albo poszukajcie innej drogi.
Ziggie drgnął. Od jakiegoś czasu sprawiał wrażenie jakby zaczynał się niecierpliwić. Zwyczajnie jak nastolatek. Na początku dyskusji zaczął nerwowo przestępować z nogi na nogę, bawił się celownikiem karabinu, w końcu, gdy się na tym przyłapał, skupił się na wartowaniu na zmianę przy wylotach obu odnóg tunelu na wypadek, jakby coś stamtąd chciało wykorzystać chwilę ich nieuwagi i przypuścić niespodziewany atak. Słowa dziewczynki, chyba pierwsze, które usłyszał w ogóle, natychmiast wyrwały go z tego stanu. I absolutnie przeraziły.
- N..nie pamiętam innej drogi, Ceres. Były tylko te stacje.. Kogo masz na myśli? - głos zadrżał mu mimo, że próbował to ukryć.
- Kto? Kto powie komu? Ilu widzisz? Gdzie się chowają? - zapytał prostolinijnie dryblas, siadając po turecku przy dziewczynce. - Możemy ich wyeliminować? - drążył Strien, a napięcie jego rozrośniętych pleców zdradzało stan jego ducha. Był zirytowany, a to dziecko usilnie chciało doprowadzić do jednego z niesamowicie rzadkich wybuchów tego idealnie spokojnego człowieka.
Co jak co ale Rosjanin nie miał podejścia do dzieci. Dziewczynka wycofała się i schowała tym razem za Siostrą Isabelle… przez twarz której przemknął cień. Zrozumiała. W końcu zrozumiała.
- Wracamy. Natychmiast. Znajdziemy inne wyjście - Szepnęła, bacznie spoglądając w kierunku obu odnóg przed nimi - Wstawaj Strien, musimy stąd wiać.
- Ech, i znowu biec… - zaczął narzekać żołnierz. Wstając, otrzepał się z kurzu zalegającego na spodniach i zarzucając odłożone karabiny na plecy, wysunął się na “tyły” eskapady. - To co, idziemy? - zapytał, teraz już rzucając te słowa w przestrzeń. Co za rozpieprzona drabinka dowodzenia, to karygodne…
- Wracamy? I co? Będziemy ryli w zawale aż dokopiemy się do tych którzy pożerają trupa Edenu? To może już lepiej tu popełnić samobójstwo!? - Xavras był zirytowany i wściekły. Wypluwał z siebie słowa nie przestając gestykulować w charakterystyczny sposób- Umieramy! Rozumiecie? Nasza cywilizacja dobiega końca! Dosyć mazgajów i płaczu. Ta misja to nie opryski wiosenne. Tu będzie pot, łzy i cierpienie. Może część z nas nie przeżyje. Ceres mówi że możemy przejść. Wystarczy zamknąć oczy. A jak się nie uda? To mam nadzieję że poza pierdoleniem i robieniem głupich min część z was może do czegoś się jednak przydać i potrafi szybciej zabijać niż oni zabiją nas. Kimkolwiek oni są!
Jess w milczeniu przyglądała się rozwidleniu drogi znajdującym się tuż przed nimi. Próbowała sobie przypomnieć czy widziała po drodze jakieś wyłazy. Jeśli rzeczywiście coś czaiło się w tunelu… może daliby radę obejść to górą.
- Niektórzy z nas potrafią zabijać.. inni nie. Tak długo jak możemy uniknąć bezpośredniej konfrontacji wolałabym z tego skorzystać. - WRight rozejrzała się po okolicy. - Ceres.. myślisz, że damy radę obejść to coś górą?
- Dołem. Możecie zamknąć oczy, albo iść dołem... - powiedziała cicho dziewczynka, wciąż tuląc się do zakonnicy.
Ziggie teraz już praktycznie nie odrywał wzroku od tuneli przed nimi, lufa wędrowała od jednego do drugiego w równym, automatycznym tempie.
- Słuchajcie, sam nie wierzę, że to mówię ale.. chodźmy w to gówno. Zamkniemy oczy, przejdziemy. - chłopak sprawiał wrażenie, jakby przerażała go treść słów które wypowiadał. - Cała ta sytuacja jest popieprzona, ale skoro dowództwo powierzyło jej dowodzenie…mimo że jest...w sensie na pewno zna się na stworach i psiniczym gównie.. to co próbuję powiedzieć, to.. - przełknął ślinę. - Chyba musimy jej zaufać. Jeśli ta wycieczka w ogóle ma mieć jakiś sens. Taka próba, spacer w legowisku potwora z zamkniętymi oczami. Wiecie, “skok wiary”, jak na filmach.
Na słowa o skoku wiary, Zakonnica uniosła jedną brew. Spokojnie, i czule pogładziła Ceres dłonią po głowie.
- To nie jest wcale takie łatwe. Pokusa jest zbyt duża… niczym żona Lota, uciekając z Gomory, ulegniesz pokusie, otwierając na moment oko… co prawda ona się odwróciła, ale mniejsza z tym… zerkniesz, i co dalej? Śmierć. Ja tu widzę tylko śmierć. I wcale nie taką natychmiastową, i wcale nie taką szybką. Zasłonić czymś oczy, jakąś przepaską? Przecież się nie zgodzicie… - Siostra Isabelle smutno się uśmiechnęła, wciąż spokojnie gładząc głowę Ceres - To zbyt… nielogiczne? Pozbawione sensu? To… brak wiary. Brak wiary w małą. Oddać życie w jej ręce. W jej… słowa?
- Wybaczy siostra, ale zgubiłem się na żonie i soli. Zdaje się siostra wiedzieć coś więcej niż reszta klasy... - Ziggi spojrzał na zakonnicę ze szczerą konfuzją na twarzy. - Opaski na oczy to myślę jest spoko pomysł, przydałby się też jakiś kawałek linki, której wszyscy będą się trzymali.
- I broń w pogotowiu… - Jess spojrzała niepewnie na małą. - A co miałaś na myśli dołem? Zejść jeszcze niżej?
Ceres potwierdziła skinieniem głowy.
- Spróbujmy przejść dołem. - Wright rozejrzała się po pozostałych. - Widzicie jakiś wyłaz? |