Łom uderzył o posadzkę z brzękiem. Kawałek dalej i plusnąłby w toni wody.
Powiedzieć, że Kaladin był zdenerwowany, to nic nie powiedzieć. Chwilę temu składał do grobu ciała rodziców tego chłopca. Żałował ich losu. Niemal uronił łzy nad potworami. Nad potworami…
Pozwolili założyć własne dziecko w ofierze…
Pozwolili pozostałej dwójce umrzeć z głodu…
A teraz stał przed Walterem.
Odrzucił tarczę i wskazał dłonią na ogromny kształt.
- Przeklinam cię istoto. Przeklinam w imieniu pustki i ciemności, by ta cielesna forma cię zawiodła, byś ugiął się pod własnym ciężarem.
Przez moment cień oplótł ciało bestii, ale Kaladin był niemal pewny, że w półmroku jego towarzysze nie zauważyli klątwy.
Wyciągnął przed siebie pusta dłoń, wokół której zaczęły wić się cienie.
- Biegnijcie do krat. Zwiążemy go walką w przejściu.
Cienie uformowały w dłoni Kaladina długą na dziesieć stóp glewię. Idealną broń do trzymania wroga na dystans. Archeolog powolnym truchtem trzymając oburącz glewię wbiegł do wody stając w niej po kolana.
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.
”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.