Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2021, 12:27   #3
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Diablica. Rogata. Czarci pomiot. Deidre słyszała te przydomki niezliczoną ilość razy, a należały one do nielicznej grupy tych łagodniejszych. Czy przywykła? Czy w ogóle można przyzwyczaić się do wiecznej niechęci, spojrzeń pełnych przerażenia i pogardy, ogólnie pojętej stygmatyzacji? Nie, ale można przewrócić wymownie oczami, zacisnąć zęby i zrobić coś, by zmienić spojrzenie innych na siebie. Oczywiście, o ile kogoś w ogóle obchodzi opinia innych. Bo jeśli komuś nie zależało specjalnie na nieposzlakowanej reputacji, można było dodać wzruszenie ramionami i odejść w swoim kierunku, nucąc wesołą melodię.

Deidre wpatrywała się długą chwilę, jak nie wieczność, w wiszące nad barem trofeum. Naga wyglądała jak żywa, z wyjątkiem tego, że taka nie była. Było w tym coś ujmującego, w jej groźnym, martwym spojrzeniu.
- Szkaradztwo - skwitowała w końcu, ni to do siebie, ni to do swoich towarzyszy. Słowo pofrunęło w przestrzeń. Być może pozostało bez odpowiedzi. Nie dbała o to, bo już odwróciła wzrok w inną stronę.

Deidre była Diabelstwem. Stworzeniem, w którym płynie krew demonów. Widać to było już na pierwszy rzut oka. Soczyście czerwona skóra, długie i lekko zawijające się rogi, ogon i spojrzenie żółtych oczu, w których niemalże dało się dostrzec płonące ogniki. Jakkolwiek starałaby się ukrywać swoją tożsamość, nie było większego sensu. Rogi zawsze wystawały spod kaptura, a ogon uwierał, jeśli był schowany zbyt długo. Przestała więc się ukrywać na długo przed przybyciem do Scornubel, wiedząc, że i tak nie przyniosłoby to satysfakcjonujących rezultatów. Nigdy też nie dbała o to, by opanować zaklęcie przemiany.

Jej żółte oczy wpatrywały się z nieukrywanym zaciekawieniem w Bharriga, a na jej twarzy malowała się ekscytacja.
- Co tam smok, co tam jakieś lasy! Jestem ciekawa co się stanie z naszym niedźwiedziowatym brodaczem po wypiciu tego świństwa! - niemalże zakrzyknęła, szczerząc zęby w uśmiechu. Oparła łokcie o blat stołu, przy którym siedzieli, brodę wsparła na dłoniach i nie odrywała wzroku od druida, wyczekując.

Polubiła tę grupę, z którą dzieliła swoją ostatnią przygodę. Polubiła na tyle, że chciała z nimi zostać na dłużej, a niejaka Lady Ambermantle uczyniła to życzenie dużo prostszym do spełnienia. Kto wie, może dzięki nim uda jej się w końcu odegrać na swoim przeklętym ojcu? Może czekały ich przygody pełne wyzwań i walki ze złem? Jakież to było ekscytujące!

Gdyby jednak dowiedzieli się o tym, czyja krew płynie w jej żyłach, czy byliby dalej skorzy do podróżowania z nią? To pytanie czasami ją nawiedzało, najczęściej wtedy, kiedy już zaczynała czuć się komfortowo w czyimś towarzystwie.

Odgarnęła jednak kosmyk purpurowo-czarnych włosów, szybko otrząsając się z chwilowego zamyślenia. Nie chciała przecież przegapić widowiska!
 
Pan Elf jest offline