Oniryczne wojaże - Komentarze Witam szanownych graczy
Zaczynamy nasze wspólne oniryczne wojaże.
Warszawa 1954 rok, późny wrzesień. Początek złotej polskiej jesieni, która jak na razie jest dość kapryśna i deszczowa.
Post otwierający naszą opowieść mówi o pierwszym, całkowicie przypadkowym, choć na pewno nie ostatnim, spotkaniu waszych bohaterów.
Każdy pewnie przeżył tego typu spotkanie, gdy jego wzrok skrzyżował się ze wzrokiem drugiej osoby. Obcej, nieznanej, a jednak w jakiś tajemniczy sposób bliskiej. Trwa to zazwyczaj ułamek sekundy, gdy nawiązuje się nić porozumienia, tajemnicza i niezrozumiała więź. Osobliwa, bliska, mniej trwała niż średnia długość życia miona.
Tego typu spotkania zazwyczaj kończą się nim się jeszcze zaczną, a jednak przeważnie zostawiają w naszych duszach zadrę która kłuje przez wiele dni. No chyba, że jest się nieczułym bydlakiem o sercu z żelbetonu, ale to nie jest przypadek waszych bohaterów, więc…
No właśnie, więc co?
Na to pytanie odpowiedzieć musicie już wy.
Junior - Twój Jakub otrzymał list informujący o całkowicie niespodziewanym otrzymaniu spadku od nieznanego krewnego. Wszelkie formalności dotyczące wyjazdu zagranicę ma on już za sobą. Pozostaje tylko się spakować i wsiąść do pociągu. Zamieść proszę w poście, co znajdzie się walizie podróżnej Jakuba.
Kanna - Twoja Barbara, wiodła życie szarej myszki na Politechnice Warszawskiej, gdy jak grom z jasnego nieba spada na nią wiadomość, że została wytypowana do reprezentowania uczelni na światowej konferencji w Bostonie. Wszelkie formalności załatwia uczelnia. Barbara musi się tylko spakować i godnie reprezentować ludową ojczyznę w samym sercu imperialnego wroga.
Barbara może odrzucić propozycję i dalej żyć swoim życiem szarej myszki. Przygoda się dla niej nie skończy. Także decyduje.
Gdybyście mieli jakieś wątpliwości, to śmiało pytajcie.
Z rzeczy organizacyjnych:
- gramy tylko na forum;
- posty 1-2 na tydzień zależnie od okoliczności życiowych i fabularnych;
- staramy się trzymać realiów historycznych, ale bez przesady, to nie jest referat z historii, a opowieść w świecie paralovecraftowskim. Chodzi tylko o to, żeby nie było baboli w stylu, że po Bostonie śmigają elektryczne samochody, mieszkańcy USA wysyłają sobie listę zakupów na przyczepione do pasków spodni pagery, itp.
- zakładamy dużą swobodę światotworzenia. Zastrzegam sobie jednak prawo szlacheckiego veta, gdyby jakiś element kłócił się z moją wizją świata gry. Wtedy będę prosił o zmianę. Raczej tego nie przewiduje, ale gdyby coś, to żeby nie było, że nie mówiłem.
Na razie tyle ode mnie.
Weny życzę i nieziemskich wrażeń w czasie tej naszej liryczno-onirycznej podróży.
__________________ I never sleep, cause sleep is the cousin of death |