Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2021, 00:48   #6
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Endymion był… swoisty. Patrząc na jego pysk nie wątpiło się, że ma się do czynienia z czystej krwi orkiem. Jego szczęki wyposażone były w aż trzy zestawy potężnych kłów. Dwa z tego w żuchwie. W jednym z nich zęby wielkie były na męski kciuk. W drugi na palec wskazujący. Nie trudno było sobie wyobrazić co potrafiły one zrobić z nieosłoniętym ciałem.

Gęsta czarna grzywa jak u lwa przetykana jest srebrzystą siwizną. Potężne ciało i orcze kły kontrastowały z łagodnością na jego twarzy. Głos miał głęboki i wyjątkowo przyjemny. Nie “przyjemny jak na orka”, ale naprawdę… niejedna niewiasta mogła by się w tym głosie zakochać, gdyby nie reszta.

Nie pachniał też jak ork. Pachniał różami i jemiołą, a włosy miał czyste i zadbane. Wyrażał się pełnymi zdaniami, poprawnie odmieniał przypadki, a ubrany był prawie po szlachecki w kolorach bieli, żółci i błękitu z szalem luźno opierającym się na ramionach, którym zawsze był gotów zasłonić sobie kły, jeśli miałoby to pomóc uniknąć niechcianej konfrontacji poprzez wmieszanie się w tło.


Zastawił na barze zapłatę i odwrócił się biorąc kufle do stolika gdy nagle nastąpiło zderzenie… ktoś na niego wpadł. Gdy Endymion odzyskał równowagę wszystkie cztery jego kufle leżały rozbite na ziemi, a on zalany był nie tylko swoimi trunkami. Spojrzenie człowieka… i czwórka jego kolegów czekających za jego plecami nie zostawiały wątpliwości, że to nie był przypadek.
- I co twoja pożalcie-się-bogowie morda narobiła?!
Endymion rzucił szybkie spojrzenie do swoich towarzyszy przy stoliku i gestem polecił im się nie mieszać “spokojnie”, po czym wrócił do człowieka. Miał wielki, haczykowaty nos, zrośniętą brew i śmierdział obornikiem, ale poza tym był rosłym i silnym chłopem za którym niejedna mogłaby się obejrzeć gdyby o siebie zadbał
- Nic się nie stało, przyjacielu - natychmiast rozpoczął deeskalację schylając się po miedziane kufle leżące teraz na ziemii - nie będziemy chyba robić awantury o tak nieistotny wypadek, prawda? Panie barman, napełnij je proszę jeszcze raz… i o jakiś ręcznik bym prosił, jeśli łaska. A wy panowie? - zwrócił się do zdezorientowanych mężczyzn którzy spodziewali się i byli emocjonalnie i intelektualnie gotowi na zupełnie inny obrót spraw - tak, do was z tyłu też mówię. Wyglądacie jakbyście kontentowali na kolejkę. Hmm? Pozwolicie sobie postawić? Endymion jestem, paladyn Regathiela - wyciągnął prawicę do pierwszego z nich z lekkim uśmiechem i twarzą ubraną w serdeczne wyczekiwanie
- Jona… j-jestm Jona… - odpowiedział półautomatycznie, jakby nie do końca świadomie mężczyzna - a to są Melrik, Sofiusz, Ziggi i Petro. Miło poznać - kontynuował.
Nim się obejrzeli cała szóstka stała w serdecznym kółku przy barze, każdy ze swoim piwem lub winem. Rozmawiali, śmiali się. Opowiadali o trudach na roli, ale też o tym, że sezon zapowiada się bardzo dobrze. O problemach rodzinnych i o tym jak je przezwyciężali, a Endymion… był Endymionem.
- Jesteś porządnym facetem Ziggi. Twoje rodzeństwo ma wielkie szczęście, że o nich tak dbasz. Niejeden by się dawno poddał i zajął tylko własnym życiem.
- Myślę Jona, że nie powinieneś pozwalać jej się tak wykorzystywać. Nie wydaje mi się aby twoja Jessa była złą osobą, ale z twojej opowieści by wynikało, że ona po prostu nie zna lepiej przez swoją matkę. Wszyscy mamy swoje demony i wszyscy niesiemy ból, a czasem sami nie potrafimy się z niego wyrwać i przez to przekazujemy go dalej. Ona tego nie widzi, ale potrzebuje pomocy. Rozmowy. Dużo, dużo trudnych rozmów aby zmusić ją do zrozumienia jak ty się czujesz z jej zachowaniem iii… też musisz się poważnie zastanowić czy sam też nie masz nic za uszami. Przepraszam cię, mówię to w dobrej wierze… może rzeczywiście jesteś czysty jak łza, ale ból powoduje ból, a pogarda rodzi więcej pogardy. To jest samozapętlający się cykl który potrafi porwać… - rozmowa trwała długo. Dopiero po dobrych dwóch-trzech kwadransach Endymion wreszcie uznał, że czas wracać do swoich
- W porządku panowie, bardzo się cieszę, że was poznałem, mam nadzieję, że przyjdzie mi jeszcze z wami wychylić jednego i, że usłyszę o waszych dalszych losach, szczególnie do Ciebie to mówię - puścił oczko do Jony - ale muszę wracać do towarzyszy. Trzymajcie się ciepło.
Pożegnał go mały męski chórek. Uścisnął każdemu dłoń, z połową z nich zwarł się na moment w niedźwiedzim uścisku. Gdy odchodził zatrzymał go jeszcze na moment Jona już dwa kroki od reszty
- Endymion, słuchaj… te kufle na początku... szturchnięcie…
Paladyn wyraźnie widział agonię i walkę ze słabościami kryjącą się w głowie farmera i z wielką radością widział, że to Jona tę walkę wygrywał
- Wiem. Nic się nie stało - przerwał mu aby ukrócić jego męki i poczucie winy - Wszyscy niesiemy nasz ból. Nie pozwól by twój cię dalej definiował. Jeden mały kroczek za kroczkiem. Wiesz co? Następnym razem opowiem ci historię mojego patrona Regathiela. Była dla mnie ona kiedyś inspiracją, myślę, że dla ciebie ona też była by dobra. A teraz naprawdę wybacz.
- Jasne, jasne… bywaj Endymion. Jesteś w porządku.


...kilka dni wcześniej
Endymion z drużyną stanęli naprzeciw gnollom. Nie było ich wiele. Trzykrotna przewaga liczebna nie miała tu znaczenia. Jakość nie zawsze mogła wygrać z ilością… ale Endymion był przekonany, że tutaj będzie prosto. U jego boku prężył muskuły Agamemnon… kaleki gryf pozbawiony skrzydeł i wieloma ranami i straszliwymi bliznami ukrywanymi pod sierścią i piórami jak tylko się dało. Zakuty był w lekką zbroję z akacjowych desek wzmacnianych stalą i okutych wołową skórą. Nie był to wieczny pancerz. Często elementy wymagały nie tyle naprawy co wymiany, ale każda jedna zdruzgotana płyta to była rana której nie otrzymał jego przyjaciel, więc nigdy nie żałował na to pieniędzy.
- Oskrzydlę ich - rzucił do drużyny albo będą musieli repozycjonować kilku na tyły i przerzedzą tym przedni szere albo ich łucznicy nie dadzą rady wystrzelić więcej niż dwóch salw nim się z nimi rozprawię.
Wielki miecz zafalował w ręce Endymiona… upłynnił się. Rękojeść wydłużyła, a ostrze skróciło i po chwili w jego ręku znajdowała się adamantowa włócznia o długim ostrzu
Włożył nogę w strzemię na pancerzu Agamemnona, chwycił lewą ręką uchwyt na jego grzbiecie. Nie dosiadł go, tylko pozostał na boku. Czasem sytuacja zmuszała go aby wykorzystać przyjaciela jako wierzchowca… ale raczej unikał tego.

Magia w bransoletach na kostkach gryfa zalśniła gdy rozpędzał się do niemożliwych prędkości Gnolle nie zdążyły się repozycjonować. Ich łucznicy padli nim się zorientowali, że nie mają już czasu.


- Trzeba to sprawdzić. Oczywiście musimy potwierdzić, że smoczyca rzeczywiście porzuciła leżę, ale okazja jest zbyt dobra aby ją przepuścić. Nawet jeśli przeniosła się ze swoim skarbem to resztki na pewno będą warte małą fortunę.
Instynkt Endymiona krzyczał, że jest to zbyt piękne aby było prawdziwe. Coś musiało być z tym wszystkim nie tak. Los nie wręcza śmiałkom ot tak smoczych skarbów... i ork jak najbardziej mu ufał, ale nie można było przepuścić takiej możliwości.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 12-09-2021 o 17:44.
Arvelus jest offline