Kaladin długo milczał.
Potwór zdał się mniej groźny niż kilka ghuli. Czyźby Walter nie chciał ich skrzywdzić? Czyżby był jedynie dzieckiem proszącym o pomoc, a oni go zabili? On go zabił?
Czarownik odrzucił swoją glewię, a ta rozpłynęła się w mroku zanim zdążyła uderzyć o taflę wody.
- Na bogów, cóż to za przeklęte miejsce? Powinniśmy ten dom spalić, tak by nie został tu kamień na kamieniu.
Powiedział zaciskając zęby.
Wrócił jeszcze po tarczę i włócznię leżące przy potłuczonym ołtarzu.
Tym razem Kaladin zamykał kondukt żałobny. Zasłużyli na to, żeby wyjść. Zniszczyli ołtarz... zabili Waltera. Zabili Durstów. Cały wszechświat powinien uznać, że już dość... że wystarczy... drzwi powinny stanąć otworem.
Ale czarownik miał złe przeczucie. Wszystko było zbyt łatwe. Dom pewnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa...