Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2021, 09:32   #8
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Przejście trapem było jak podróż w czasie.

Początkowo nie rozumiała tego uczucia spokoju i bezpieczeństwa, które ją ogarnęło na pokładzie „Batorego”. Barbara rozglądała się dookoła, zaciekawiona, ale też spokojna i zrelaksowana. Tłum przestał jej przeszkadzać. Ludzie zdawali się poruszać wolniej niż pamiętała, też spokojni, z relaksowani, uśmiechnięci. Uprzejmi i otwarci na innych. Chętni do rozmowy. Świat zwolnił swój pęd.

Początkowo nie rozumiała – czyżby zaraziła się tym spokojem od innych? Nie, to nie było to. Dzieci wrzeszczały, jak to dzieci, gdzieś jakaś para kłóciła, się, mężczyzna burczał na żonę. Ale z jakiegoś powodu nie poruszało jej to tak, jak zwykle. Wszyscy byli lepiej ubrani, niż pamiętała. Odświętnie?
Dopiero widok krzątających się wokół ludzi w mundurach – uniformach otworzył wrota pamięci. „Serdecznie witamy” „W czym mogę być pomocny?” „Jestem do usług” dobiegało do niej zewsząd. Wypowiadane z szacunkiem, bez uniżoności.

Znała ich. Concierge. Recepcjoniści. Dyrektorzy.

Poczuła, jak czas nagle się cofa, jak lata wojny zacierają się jej w pamięcią a ona znów jest beztroską nastolatką, która spędza czas z rodzicami w kolejnych, i kolejnych luksusowych hotelach. Rzym. Paryż. Londyn. Moskwa. Sopot.

MS Batory był po prostu takim pływającym hotelem. A nawet więcej – był pływającym, przedwojennym miastem. Niewielkim, ale miastem. Mieścił wszystko, czego eleganccy, bogaci ludzi potrzebowali do życia. Restauracje, baseny, hole z miękkimi fotelami, sale do tańca.

Basia mogłaby tu zamieszkać na stałe. Oczywiście, takiej opcji nie było, ale przyjemnie było poudawać, że ostatnie dziesięć lat się nie wydarzyło. I po prostu to zrobiła – potrafiła zakładać różne maski, zmieniała je, jak przed wojną sukienki. Teraz przebrała się za inteligentną, oczytaną, obeznaną w świecie nastolatkę, jaką była kiedyś. Nieco zbyt dojrzałą jak na swój wiek. Ale z dużym urokiem.

Flirtowała z eleganckimi mężczyznami. Wiodła uprzejme rozmowy o przedwojennych spektaklach ze starszymi damami. Śmiała się z nieśmiesznych żartów zażywnych jegomościów. W basenowej szatni wypożyczyła kostium i od razu wskoczyła do wody. Pływała, a potem grała w piłkę. A na koniec popołudnia rozciągnięta na leżaku, spod półprzymkniętych powiek przyglądała się ludziom.

- A pani, co zamierza robić w Ameryce? - zapytał Stefan, jak wynikało z dotychczasowej wymiany zdań, syn prominentnego działacza PZPR, który dzięki koligacjom ojca załatwił znajomym wyjazd na Zachód z którego nie zamierzali już wracać.

Barbara ubrana w swoją nową - jeszcze wczoraj obcą zupełnie, a teraz tak pasującą jej - jedwabną sukienkę uśmiechnęła się do mężczyzny, nie przejmując się zupełnie jego narzeczoną. Do niej zresztą też się uśmiechała, podobnie jak do wszystkich na statku.
- Podpisałam kontrakt – powiedziała. – Z amerykańską wytwórnią filmową. Na razie jeden film, ale jeśli się spodobam… to kto wie. Oczywiście, rola nie jest wielka, ale znacząca. Uciekinierka z Europy poznaje amerykańskiego żołnierza. Dlatego ważny jest wschodni akcent, rozumieją państwo. Oczywiście, wszystko objęte jest klauzura poufności, nie powinnam wcale o tym wspominać… Ale czuje z wami taką bliskość. Jesteśmy w podobnym wieku.. może po prostu przejdziemy na ty?
- Oczywiście! – Stefan strzelił palcami na kelnera. – Wódeczkę poprosimy!
- Służę.

Po zwyczajowym bruderszafcie, kolejnych opowieściach o wymarzonym życiu za oceanem, deserze , winie, oraz tańcach Barbara wymknęła się w końcu z objęć swoich nowych przyjaciół („Nie Marysiu, nie ma potrzeby, wytłumacz narzeczonemu, przecież to nie jest Praga nocą, tylko elegancki statek.”). Umówieni już byli na śniadanie, potem na wspólne gry i relaks na pokładzie słonecznym. Oraz – oczywiście – tańce i koncert wieczorem.

Szła korytarzem, otulając się cisza, a gwar rozmów i muzyki milkł powoli, oddzielony od niej stalowymi grodzami. W końcu stanęła przed drzwiami swojej kajuty. Nie wyróżniały się niczym na tle dziesiątek takich samych drzwi. Teraz jednak Basia dostrzegła różnicę. Drzwi były niedomknięte.
Zatrzymała się w pół gestu, ujęta nagłym niepokojem. Oczywiście, była lekko pijana, mocno zmęczona emocjami, słońcem i tańcem, a przede wszystkim odgrywaniem postaci, którą nie była. Ale zakodowane głęboko w komórkach jej ciała mechanizmy nie zawodziły. Przeżyła ostatnie lata tylko dlatego, ze nauczyła się wtapiać w tłum, ufać intuicji i minimalizować ryzyko.
Dlatego teraz cofnęła dłoń i szybkim krokiem wróciła psutym korytarzem.
Nie musiała iść daleko, stewarda znalazła tuż przy wejściu na schody, prowadzących na wyższy pokład.
- Przepraszam – odezwała się. – Mam problem.
- W czym mogę pomóc? – ciemnowłosy, przystojny mężczyzna, podszedł do niej – Mam na imię Witek. Nie może pani znaleźć kajuty? – zapytał, odnosząc się najwyraźniej do swoich wcześniejszych doświadczeń z pasażerami.
- To nie to – pokręciła głową, a na twarzy mężczyzny pojawił się zaciekawienie. – Drzwi nie są zamknięte… może pan towarzyszyć mi? Nie chcę tam wchodzić sama.
- Oczywiście - zaciekawianie zniknęło, zastąpione lekko dostrzegalnym napięciem. – Jaki numer?
- 330.
Mężczyzna skinął głową. – Pójdę przodem – powiedział.

Po chwili stanęli ponownie przed drzwiami.
- Pozwoli pani? – zapytał, a kiedy skinęła głową wszedł pierwszy do środka. – Proszę poczekać.
Po minucie wyszedł. – Nikogo nie ma. Jest pani pewna, ze zamknęła pani drzwi? – zapytał, nieco protekcjonalnie, co zaowocowało gniewnym ściągnięciem brwi u Barbary.
Zauważył to.
- Przepraszam, musiałem zapytać, taka procedura – tłumaczył się,
Basia weszła do środka. Jej rzeczy leżały w nieładzie. Ewidentnie ktoś je przed chwilą przeglądał, jakby czegoś szukał i nie zdążył schować na miejsce. Nie wyglądało to jak miejsce po przeszukaniu, ale panował nieład. Na pierwszy rzut oka miejsce nie wzbudzało podejrzeń, wyglądało tak jakby Basia sama rozrzuciła rzeczy przed wyjściem na kolację, i nie zdążyła ich poskładać.

Ale kobieta pamiętała, że wszystko było starannie poukładane.
- Wszystko poskładałam przed wyjściem – tłumaczyła stającemu ciągle w drzwiach kajuty stewardowi. – Wygląda, jakby ktoś tu wszedł i przeglądał moje rzeczy… Jak to możliwe, na takim eleganckim statku?! – zaatakowała.
- Proszę się uspokoić. Czy coś zginęło?
- Nie… - pokręciła głową. – Wszystko jest, nawet biżuteria.
- Oczywiście zgłoszę tą sytuację. – zapewnił ja steward. – Dołożymy wszelkich starań, żeby wyjaśnić , co się stało.
- A jeśli ta osoba wróci? Ma klucz! – denerwowała się Basia.
- Nie wejdzie, jeśli zasunie pani zasuwkę – wskazał mechanizm na drzwiach. – Mam dyżur całą noc, będę zwracał szczególną uwagę na pani kajutę. A gdyby coś… - sięgnął do kieszeni bluzy i wręczył jej mały, metalowy przedmiot. – To gwiazdek sygnalizacyjny. Proszę go użyć, jeżeli coś panią zaniepokoi. Dobiegniecie tutaj zajmie mi około 45 sekund. – wyjaśnił.
- Dziękuję – kobieta wyciągnęła dłoń.
- Dobrej nocy – powiedział steward i wyszedł, zamykając delikatnie drzwi.
Basia zasunęła zasuwkę.

Wbrew swoim obawom zasnęła natychmiast po tym, jak ułożyła się w pachnącej czystością pościeli.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 16-06-2021 o 09:35.
kanna jest offline