Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2021, 18:35   #3
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację

Trumna.
Parna. Duszna…
Trumna.
Pachnąca…


Jej wzrok przeniósł się na wiszące z przodu samochodu odświeżacze o świerkowym zapachu.

Pachnąca świerkowym drewnem.
Łódź Charona powinna mieć taką samą woń.
Woń zapomnienia i tego wszystkiego co można było osiągnąć,
A co zostanie zapomniane.


Pisała tekst nie mogąc znaleźć ujścia dla własnych emocji. Lepsze było to niż patrzenie w szybę i obserwowanie kolejnych mijanych drzew. Po pewnym czasie zaczęło ją mdlić i musiała zmienić punkt zainteresowania. Wyciągnęła więc swój ‘Bazgrolnik’ i zaczęła spisywać myśli.

Midnight spał spokojnie w swoim transporterze pod jej nogami. Cieszyło ją, że przebrała się na lotnisku w coś dużo lżejszego, w skórzanych spodniach nie zniosłaby tej temperatury. Teraz krótkie do pół uda wyszargane jeansowe shirty dobrze komponowały się z koszulką ACDC, którą miała na sobie. Na głowie miała jadowicie żółte duże okulary. Chroniły jej wzrok przed słońcem i choć trochę zniekształcały obraz, który widziała… Nadawały mu surrealistycznego, nieprawdopodobnego koloru i dzięki temu mogła sobie po prostu wmówić, że był to pieprzony, bardzo zły sen…
A jak było powszechnie wiadomo, sny miały to do siebie, że kiedyś się kończyły.

- Pieprzona śpiączka - szepnęła sama do siebie, podsumowując wszystko co miało miejsce wokół niej. Upewniła się, że nikt tego nie dosłyszał. Celowo usiadła na samym końcu tego potwornego auta. Nie byłaby w stanie zdzierżyć siedzenia bliżej ze swoim ojcem…

Jej uwaga spoczęła na wezgłowiu siedzenia kierowcy. Gdyby miała wzrok Supermana, wypaliłaby mu teraz dwie dziury w czaszce. Niestety… Nie miała.
Spuściła oczy na swój notatnik i znów zaczęła pisać…


Zanotowała rzeczy do zrobienia na dziś, po czym zamknęła zeszyt i schowała do swojej torby.

”Minnesota. Stan leżący w środkowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Posi…”

Ojciec włączył jakieś rzewne gówno, które miało wszystkich wprawić w ten wspaniały nastrój.
Sprzedawał je wszystkim wraz z lodami od kilku ładnych tygodni. Większość już połknęła. Jej to stanęło w gardle. Miała wrażenie, że zaraz się udusi. Konwulsyjnie wyciągnęła z torby walkmana i założyła słuchawki na uszy. Przewinęła kasetę do początku i puściła sobie składankę ‘Fuck U vol.1’. Kiedy jedni rozważali jak wspaniale będzie im nad jeziorami, ona zaopatrywała się w szwadron sprayów na owady i nagrywała swoje ulubione kawałki na kasety. Na sytuacje takie jak ta.

‘Iron Maiden - Run To The Hills’ podkręcone na odrobinę zbyt głośno, by zupełnie zbojkotować nagranie ojca, wypełniło jej głowę. Oparła się ponownie rozluźniona. Spojrzała na sufit samochodu. Poruszały się na nim cienie i wzory igrających świateł i odbłysków.

”To niefortunny obrót spraw dla wschodzącego zespołu MESS. Gitarzystka, założycielka i twórczyni tekstów rezygnuje ze współpracy i opuszcza nasze kochane Chicago. Plotki mówią, że miało to związek z jej burzliwą relacją z perkusistą Markiem i jego romansem z wokalistką Susan…”

Niechciane wspomnienie radiowej audycji wkradło się w jej głowę niczym paskudny karaluch. Ugryzło ją boleśnie i nim zdąrzyła je zatłuc, uciekło w mrok jej świadomości, zapewne, by czekać na kolejną okazję do ataku. Edith wzdrygnęła się.
Jej ojciec i jego kancelaria zadbali o to, by jej menager miała związane ręce i nie mogła przedstawić prawdziwej historii jej współpracy z grupą.
Edith rządała. Prosiła. Próbowała przekupstw. Wszystkiego, ale jej ojciec nie ustępował. Rozważała nawet ucieczkę z domu, ale on jakby czytał jej w głowie. Przewidywał jej ruchy zanim sama na nie wpadała. Był cholernie niesprawiedliwy…

"- Jeszcze mi za to będziesz dziękować."

Takimi słowy podsumowywał każdą kłótnię do której doprowadził jego samolubny, egoistyczny pomysł. Miała zaoszczędzone pieniądze i mogła sobie radzić bez jego pomocy. Kilka miesięcy sama by przeżyła, a potem coś by wymyśliła. Zawsze miała plan B i plan C. Obecnie jej wszystkie plany zamykały się w tym, że gdy dojadą na miejsce najchętniej postawiłaby wszystko w płomieniach i napisała o tym następny utwór. Nazwała go jakoś chwytliwie… ‘Beltane’, albo coś podobnego.

Gdzieś pomiędzy utworami dosłyszała, że jej ojciec coś gadał. Przechyliła głowę i oparła skroń o szybę. Wibracje samochodu sprawiały, że lekko obijała się o nią co kilka chwil, ale była w stanie znieść taki dyskomfort.
Czym była ta odrobina niewygody, przy tym morzu cierpienia, w którym brodziła?!

Ponoć jej ojciec miał wielkie serce. Ona uważała, że miał tak wielkie serce i tak cholernie dużą rodzinę, że jak już je wszystkim porozdawał, to o niej zapomniał…
Albo się mścił. Wiedziała, że sam kiedyś lubił muzykę. To on kupił jej pierwszą gitarę. Może zrobił to wszystko z zemsty? Była prawie pełnoletnia na tyle by móc pić hektolitry alkoholu. Jeszcze jeden rok i mogłaby imprezować do woli. Zwiedzić całe Stany.
Nie.
On miał dla niej lepszy scenariusz. Z rodziną i z nim. Na pogromie komarów, brodząc na rozmiękłym pokaleczonym jeziorami terenie. Jak nie zasklepione rany na skórze, liczne jeziora Minnesoty czyniły krajobraz za oknami pięknym i zarazem monotonnym. Nie zwróciła zbytniej uwagi na miasteczko, które mijali. Zapomniane przez Bogów i Demony miejsce z najdenniejszych seriali familijnych…

Nie usłyszała wesoło zadanego przez ojca pytania. Żadnych zakazów, ani żadnych historyjek, o których wspominał.
Zapewne nawet gdyby je usłyszała, miałaby to wszystko gdzieś.
Chciała zapalić. To był ten dzień.

Otworzyła transporter. Podrapała Midnighta za uchem. Kot zamruczał chwilę, przeciągnął się i znów ułożył wygodnie. Chociaż jemu jednemu wszystko było tak błogo obojętne.

Nie miała nic do nikogo… Tylko do swojego ojca. To wszystko była jego wina. Edith była już zmęczona tą podróżą. A nie wiedziała nawet, czy będzie miała swój własny pokój. Może i o tym Ethan Price zapomniał, kiedy już i tak nie miał dla niej litości. Może będzie spała w szopie, albo w budzie z Charliem… Skrzywiła się i wróciła do oglądania krajobrazu.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 18-06-2021 o 18:38.
Vesca jest offline