Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2021, 18:14   #2
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Che Wayne mógł zdziwić się, gdy został zaprowadzony przez jednego z ludzi Briggsa – porucznika Wella, do dużego namiotu szpitala polowego zamiast do koszar. Wskazywał na to zapach medykamentów oraz przemykające od czasu do czasu przez podwórze kobiety, odziane w jednakowe, lniane suknie z brązowymi naszywkami. Czyżby najlepszy zwiadowca pułkownika był ranny? W takim razie raczej nie zda się na wiele…

Well jednak, krocząc na swoich długich, pałąkowatych nogach przed gościem, odbił w bok wielkiego namiotu, kierując się do pobliskiej szopy, gdzie medyczki składowały różne narzędzia, gdzie trzymano środki czystości, i gdzie… ktoś najwyraźniej mieszkał. Kiedy porucznik otworzył bez pukania drzwi do środka, nozdrza Che zaatakowała symfonia ziołowych zapachów tak różnych i intensywnych, że niemal zakręciło mu się w głowie. Well miał chyba podobnie, bo zamiast wejść do środka, złapał się witryny i warknął:
- Żmija, jesteś tu? Jest robota dla ciebie.

Po chwili spomiędzy wiązek suszących się traw i przytwierdzonych do sufitu sieci wygramoliła się nieduża postać w prostych, zgrzebnych spodniach i spranej koszuli. Początkowo wydawało się, że to młodzieniec, jednak kiedy postać stanęła w świetle dziennym, Che rozpoznał kobietę o egzotycznych rysach twarzy i dziwnej, krótkiej fryzurze. Nie przypominała ona ani mieszkańców Królestwa, ani Szaraków, toteż ciężko było ocenić w jakim jest wieku. Mogła mieć i 18 lat, i 40... Jej oblicze było po prostu… inne, obce. Wayne złapał się na tym, że intensywnie wpatruje się w twarz nieznajomej. Ta jednak wydawała się jednak do tego przyzwyczajona. Stała spokojnie, choć wyćwiczone oko byłego żołnierza widziało jak napięte jest jej ciało. W razie gdyby ktoś ją zaatakował… nie byłaby zaskoczona i z pewnością by zareagowała. Pytanie jak?
- Żmija jest jedynym zwiadowcą, który był za rzeką dwa razy i wrócił – mówił porucznik, kiedy nagle jedną rękę wyciągnął w stronę kobiety, by chwycić ją za nadgarstek. Ta wywinęła się sprytnie, nawet nie odsuwając się znacząco. Well roześmiał się rubasznie, ale i z dumą? Najwyraźniej spodziewał się takiej reakcji. – Pułkownik przywiózł ją z jakiejś kolonialnej wysepki. Podobno jest córką jednego z naszych i lokalnej dupeczki. Nie wiem za wiele, ale jej starzy padli, a że Briggs ich znał, to przygarnął dzieciaka, którego lokalsi chcieli wrzucić do wulkanu. Taka polityka prospołeczna hue hue. Nie trzeba kasy wykładać na sierocińce.

Żmija patrzyła spode łba na porucznika, jednak nie odezwała się ani słowem. Jej usta były zaciśnięte w wąską kreskę.

- A dlaczego żmija? – zapytał Wayne.
- Bo gryzie i truje. I syczy zamiast gadać. – Zachichotał Well, jakby to był świetny żart. – Właściwie to nie jest zwiadowcą, tylko zapewnia zaopatrzenie szpitalowi. Wiesz, ziółka, srółka, sadło z borsuka na chropowacice… Trzeba przyznać, że niezła w tym jest. No i czasem ją też wysyłamy na zwiady, gdy nasi… no, są za głośni albo teren jest bardzo trudny. Ta żmijka potrafi wleźć wszędzie. Jak to mówią, gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Nie, mała?
Znów spróbował ją chwycić za rękę i znów kobieta wywinęła się zręcznym ruchem.
- Nie musisz się martwić, nie jest wierząca. Przynajmniej nie po naszemu. Jak będziesz dla niej miły, to może ci da. Chociaż jak to baba, nigdy nie wiadomo. No ale chyba dawno chłopa nie miałaś nie? A pan rewolwerowiec całkiem, całkiem…

Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Well padłby trupem. Jednak poza wzrokiem Żmija w żaden sposób nie dała się sprowokować. Porucznik spojrzał na nią, cmoknął obleśnie w palce, po czym dodał.
- Tylko nie radzę próbować na siłę. Te jej trucizny paskudne rzeczy potrafią robić z człowiekiem. Jednemu do dziś nie staje, a to już 2 lata będą… - westchnął w nagłym przypływie empatii dla poszkodowanego kolegi. - No w każdym razie, Żmija, masz zaprowadzić pana za rzekę i go słuchać jak pies, czaisz? Rozkaz porucznika. Jak się spiszesz, to może na własny dom zasłużysz. Widziałaś, że się buduje ten mały na wzgórzu, nie?
Kobieta przełknęła ślinę i skinęła głową. W jej oczach pojawiło się pragnienie.
- Jeszcze nie ma właściciela, więc może ci Briggs go sprezentuje, jak wykonasz to zadanie. No i wrócisz, rzecz jasna. – Mężczyzna zaśmiał się gardłowo, po czym odwrócił na pięcie, by zostawić Żmiję i Wayne’a samych.



 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 23-06-2021 o 18:35.
Mira jest offline