Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2021, 10:11   #4
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- To kurwa zajebiście, że wiesz. - wycedził Connor w stronę Fritza. - Bierzcie apteczkę, bo ja się tu zaraz wykrwawię! - krzyknął, starając się zatamować krwawienie rękoma.
Soi szybko pochwycił apteczkę Connora i wygrzebał z niej bandaż i gazę. Po chwili jego wzrok zatrzymał się na igle i nici, a następnie przeniósł na psa.
- Tak głęboką ranę chyba lepiej zszyć, co nie? Wygląda jak po dźgnieciu nożem, więc raczej sama się nie zasklepi, zwłaszcza jak będziemy dalej chodzić. Może mi pan doktor wytłumaczyć jak się to robi?

- Nie jestem takim doktorem. Zobaczę, co będę mógł. - Mops przysiadł przy Soichiro. Poinstruował Japończyka, aby najpierw wymyć ranę, a dopiero potem ją zszywać. Bez znieczulenia proces był bardzo bolesny. Gdy Miho była wolna przytuliła Connora i próbowała go uspokajać. Shimonone nie wiedział jednak, co robi. Nić poruszała się w nierównej linii, wywołując dużo bólu i nie w pełni tamując krwawienie. Najwięcej problemów Japończyk miał z tym, jak szew należy zakończyć. Soichiro był gotów zostawić igłę w ciele, Fritz zdążył mu to jednak w końcu wytłumaczyć. Po spartaczeniu sprawy w najmniej szkodliwy sposób, towarzysze obandażowali Connora, w miarę możliwości tamując krwotok.

Cytat:
Connor stres+1
Connor -krwawienie
- Szykuj się, że krwawienie może wrócić, jeżeli będziesz miał pecha w siłowych zmaganiach. - ostrzegł go Fritz.
[color="purple"]- Wybacz - westchnął przepraszająco Soichiro, ocierając zimny pot z czoła. Zdecydowanie był to pierwszy raz, gdy przeprowadzał taką operację. - Yaku… Yakuda, firma mojego ojca, ma własnych prywatnych lekarzy, którzy opatrują tego typu… wypadki przy pracy - uśmiechnął się niepewnie, po czym szybko wyciągnął z plecaka butelkę piwa, otworzył kapsel scyzorykiem, i podał Connorowi. - Łyknij sobie. Zasłużyłeś. Sorki, że nie mam czegoś mocniejszego.
Japończyk szybko odwrócił się plecami do reszty, podszedł do drzwi, nacisnął klamkę i uchylił je lekko, żeby sprawdzić, czy dym zdążył się rozejść.
- Może odpocznijcie tu chwilę, a ja sam pójdę uruchomić generator - zaproponował, nie odwracając się do towarzyszy. - Było tam kilka ciał, chyba wyssanych przez tego pająka. Lepiej, żebyście tego nie oglądali. Niebezpieczeństwo też zażegnane, a ja poradzę sobie z generatorem./COLOR]
Connor był już o włos od powiedzenia Fritz'owi paru niemiłych słów, jednak postawa Miho i Soichiro pomogły mu się trochę uspokoić. Mimo bólu i stresu młody student starał się racjonalnie zachować w aktualnej sytuacji. Przyjrzał się jeszcze raz swojej ranie. Szwy pozostawiały wiele do życzenia, mimo to wiedział, że kolega dał z siebie wszystko i za to był mu wdzięczny. - Weź ze sobą Fritz'a, on się w tym orientuję. Ja muszę jeszcze chwilę odpocząć - zwrócił się do Japończyka. Następnie ciężko odetchnął i wziął łyka piwa które od niego dostał.
- Dobrze, nie zaszkodzi mieć kogoś, kto będzie osłaniał mi plecy przy pracy - przytaknął Soichiro, odwracając się na moment. - Ustalmy tylko jakieś hasło i nie wpuszczajcie tutaj absolutnie nikogo, kto go nie poda. Może się też przydać później, gdy będziemy się podszywali pod gości, i chcieli się ze sobą komunikować. Na przykład “ziemniak”. Gdy ktoś zacznie mówić o ziemniakach, to znaczy, że ma coś do przekazania reszcie.
- Dobry pomysł. - przytaknął Connor. - To ja bym proponował "chusteczka". Można spytać, czy ktoś ma chusteczkę niezależnie od pomieszczenia w którym jesteśmy i nie będzie brzmiało to podejrzanie.
- Tak, niech będzie “chusteczka” - zgodził się Japończyk, po czym otworzył drzwi na ościeżoścież i rozejrzał się po korytarzu, nasłuchując przez chwilę, czy zapach dymu nie zwabił tu innych stworzeń z tego wymiaru.



Nie było widać żadnego zagrożenia, więc Soichiro udał się z Fritzem do generatora, po drodze mijając truchło spalonego pająka. Pokój z generatorem był największym w piwnicy, jaki do tej pory widzieli. Oprócz samej maszyny zasilającej najwidoczniej służył za magazyn. Soichiro zauważył liczne klatki wypełnione ludzkimi zwłokami, które to przechowywano.
- Niestety mamy podejrzenia, że ludzi sprowadzano tu jeszcze zanim powstała domena. - skomentował zasmuconym głosem Mops.
Generator wydawał się w dobrym stanie. Znajdowała się na nim niewielka dźwignia, wyraźnie odpowiadająca za zasilanie.
- Jak tak się przyjrzeć, to faktycznie dużo więcej ich niż się spodziewałem - Japończyk podszedł do klatek z dziwnym zaciekawieniem i szturchnął jedno z ciał drewnianym mieczem. - Swoją drogą, mam złe przeczucia. Mieszkańców tej domeny nie zaalarmowała ani spadająca Miho, ani strzał z pistoletu, ani nawet dym z piwnicy, który na pewno czuć też na górze. Mam wrażenie, że to już za dużo szczęścia po naszej stronie. Jeśli coś ich zaalarmuje, to na pewno uruchomienie generatora - prorokował, z niepewną miną. - Może, zanim go uruchomię, sprawdzę, jak ci ludzie zginęli, i czy być może nie ma tu kogoś żywego. W międzyczasie mógłby pan skoczyć do Connora i przynieść mi jego butelkę po piwie? Skoro miotacz ognia tak dobrze podziałał tym razem, to butelka mołotowa też pewnie ocali nam dupy, zanim się stąd wydostaniemy. Mam nawet wąż którym mogę przelać trochę benzyny z generatora.
To powiedziawszy, wyciągnął z plecaka drugie piwo, które odkapslował i wziął kilka solidnych łyków. Szkoda było marnować kalorie, a miał zamiar przygotować dwa wybuchowe koktajle.

- Dobry pomysł, choć diabli wiedzą, ile benzyny jest w tym generatorze. - ostrzegł Mops, szybko wybiegając z pomieszczenia.
Japończyk wziął głębokiego łyka, przyglądając się martwym ciałom. Doszło do niego, że właśnie delektuje się piwem w domu wariatów, po tym, jak o mało nie umarł, w towarzystwie bardzo okropnie wyglądających zwłok.

Cytat:
Soichiro test motywacji = sukces
Wzruszył jednak ramionami. To po prostu była ich nowa rzeczywistość. Muszą sobie jakoś z tym poradzić. Ciała wyraźnie były zagłodzone. Ci ludzie prawdopodobnie umarli, ponieważ nikt się nimi nie zajmował.
Fritz wrócił z pustą butelką. - Tylko bądź z nimi potem ostrożny. Teraz jesteśmy w piwnicy, ale posiadłość jest z drewna. - przypomniał.
- Jeśli mamy umrzeć tak jak ci tutaj, to ja już wolę spłonąć w pożarze - zauważył Soi, z grobową miną wskazując drewnianym mieczem na klatki. - Wygląda na to, że zdechli z głodu, paplając się we własnym gównie. No ale dopóki nie będziemy w kompletnej dupie, to będę uważał, żeby nas przypadkiem nie spalić.
To powiedziawszy szybko wziął się do roboty. Odkręcił zakrętkę do wlewu paliwa, wsadził do środka jeden koniec węża prysznicowego tak głęboko, żeby dotknął dna, po czym wyciągnął go z powrotem, żeby sprawdzić do jakiego poziomu napełniony był generator. Jeśli paliwa było niewiele, to zamierzał je zostawić i po prostu odpalić maszynę. Jeśli było go dostatecznie dużo, żeby starczyło przynajmniej do rana, to zassie drugą stronę węża i napełni dwie butelki po piwie.


Cytat:
Soichiro test precyzji = sukces
Soichiro spojrzał na wąż, po czym na zegarek. Była godzina 10:30 w nocy. Starając się nie być zbyt optymistycznym, nawet jeżeli weźmie pół litra na dwie butelki, powinno im starczyć zasilania do piątej. Tak długo, jak wydostaną się stąd przed kolejną nocą, nic im się nie stanie.
Biorąc to pod uwagę, Japończyk zassał benzynę przez wąż prysznicowy i napełnił dwie butelki do połowy, po czym zatkał je oderwanym kawałkiem koszuli. Tyle spokojnie wystarczy. Następnie uruchomił generator.
Maszyna wstała z donośnym dźwiękiem, zalepione pajęczyną światła zamrugały dwa razy, po czym rozpaliły się. Wraz z ich oświeceniem, pajęczyny znikły. Pokój stał się czysty, zadbany. Ludzie w klatkach ożyli, choć tylko częściowo. Dalej wyglądali na umierających, kołysali się jednak i próbowali otwierać zmęczone oczy.
- wygląda na to, że zamiast panikować nad zmianą otoczenia, domena dostosowała się do wspomnień z innych warunków. Powinniśmy być w stanie to kontrolować, włączając i wyłączając generator. - wyjaśnił Fritz, bacznie rozglądając się po pomieszczeniu.
- Say whaaaat…? - Soichiro zamrugał szybko i przetarł oczy. - To teraz jeszcze cofamy się w czasie? Dobra, trzeba to wyjaśnić reszcie. Tylko co robimy z tymi ludźmi w klatkach? Może lepiej nie mówić Connorowi i Miho, jeśli nie zamierzamy ich uwolnić. W większej grupie nie ma mowy o przekradaniu się. A w takim stanie nie pomogą nam w przebiciu się do wyjścia siłą. Jedyna opcja na uratowanie ich to wyłączenie tej domeny. Albo ewentualnie wrócić po nich jak już znajdziemy i zabezpieczymy wyjście. O ile da się je zabezpieczyć. Ale czy zabicie hosta, czy coś, sprawiłoby, że dom wróciłby do normalności?
- Sprawiłoby, ale zapomnij o tym. Prędzej czy później przyjdzie tu kolejna grupa, która się tym zajmie. Martw się o swoje przetrwanie. - Fritz zbliżył się do klatek i je obwąchał. - To nie są ludzie, to wspomnienia ludzi. Poza tą domeną będą to martwe zwłoki, jak te, które widzieliśmy wcześniej.
- To mi trochę ulżyło - przytaknął Japończyk. - No to wracajmy biegiem do reszty, bo mogą nie ogarniać, co się dzieje. Pozwoli pan, że wezmę go na ręce? Mam dużo dłuższe nogi do biegania - zaproponował, sięgając po mopsa. - W ogóle, aż zapomniałem zapytać, ale jak to się stało że jest pan w ciele psa? Taki się pan urodził, czy jest to sprawka jakichś demonów, czy jakiejś domeny?
Fritz wszedł Japończykowi na ręce, odpowiedział jednak: - Wybacz, ale aż tak się jeszcze nie kolegujemy.


***

Zaledwie dziesięć sekund później, Soichiro był w pomieszczeniu socjalnym razem z Fritzem. Czekający tam Connor nieco odpoczął w towarzystwie Miho. Dwójka była już świadoma, że coś się zmieniło. Ten pokój również wyglądał na bardziej zadbany.

Cytat:
Connor stres - 1
- Rozumiem, że się udało? - spytała Miho.
- Obudziliście chyba przy okazji jakąś duchową pokojówkę, bo coś tu się nagle czysto zrobiło. - powiedział Connor, przeciągając ręką po jeszcze do niedawna zakurzonej półce.
- Wygląda na to, że cofnęliśmy się w czasie, bo tamte zwłoki w klatkach też się obudziły - zaczął wyjaśniać Soichiro. - Pewnie wszystko wróci do poprzedniego stanu, jeśli wyłączymy generator. Możliwe też, że niektóre potwory zniknęły, ale inne się obudziły. Nie wiem, czy ostatecznie wpłynie to na naszą korzyść, no ale póki co przynajmniej mamy światło i to - zakończył, podając Connorowi butelkę z koktajlem mołotowa.
- Więc, przemyśleliście, gdzie chcecie dalej pójść? Ja chciałbym znaleźć sposób na otworzenie tej kraty. Ale w sumie od teraz nie ma znaczenia w jakiej kolejności będziemy sprawdzać dom.

- Jakie znowu zwłoki?! - zaniepokoił się Connor. - Mówisz, że jest tu jeszcze więcej cholerstwa podobnego do tego, co jest naprzeciwko? Mamy jakąś pewność, że nie wyjdą z tych klatek, żeby nas zaatakować? Może lepiej byłoby ich jakoś zneutralizować, zanim zaczniemy dalej przeszukiwać rezydencję. -
- Nie wyglądali na zdolnych do chodzenia, co dopiera otwarcia metalowej celi. - uspokoił Fritz. - Krata najwidoczniej nie otwiera się od tej strony, więc ja sugeruję wracać na górę. Póki nikt się jeszcze nie zainteresował naszymi przebojami w piwnicy.
- Dogorywali już, a jeśli cofnęliśmy się w czasie, to wiemy, że i tak zdechną tam z głodu - wzruszył ramionami Soi. - Nie ma co się nimi przejmować. Faktycznie chodźmy na górę i sprawdźmy wszystkie pokoje, zaczynając od parteru. Jeśli będziemy szli po kolei, to mniejsza szansa, że coś nas zaatakuje od tyłu. Chyba lepiej, jeśli ja i pan doktor znowu pójdziemy przodem, a wasza dwójka będzie się trzymać kilka kroków za nami. Da wam to moment na ucieczkę bądź przygotowanie się do walki, jeśli zauważymy coś niebezpiecznego. A ten moment może wam uratować życie z tymi rannymi nogami.

- Trochę mi w takim razie ulżyło. - powiedział Connor. Następnie powoli wstał z krzesła, testując swoją zranioną nogę. Był w stanie chodzić, jednak rana cały czas dawała o sobie znać, a większy wysiłek groził ponownym jej otwarciem. Będzie musiał bardzo uważać i polegać na pomocy przyjaciół, jeśli chce się stąd wydostać w jednym kawałku. - Dobrze mówisz. W moim aktualnym stanie ciężko mi będzie biegać, a tym bardziej walczyć, więc muszę się oszczędzać o ile to tylko możliwe. -

10:40

Mając już plan działania, grupa wróciła na górę schodami. Soichiro powoli otworzył drzwi do kuchni, rozglądając sie przez szparę.

Cytat:
Soichiro: test cwaniactwa = sukces
Przy stole kuchennym stał mężczyzna, którego już znali. Z dziurę między oczyma, zombie kucharz ciął duże kawałki mięsa tasakiem.
Japończyk wstrzymał oddech i powoli z powrotem przymknął drzwi, po czym zwrócił się do mopsa:
- Skoro twój partner już raz go ustrzelił, to chyba nie ma sensu z nim gadać, co nie? Spróbuję zrobić to samo - oświadczył, rozpinając po cichu przewieszony przez plecy futerał, z którego wyciągnął długi łuk sportowy, oraz mały kołczan z sześcioma strzałami. - Dystans jest niewielki, więc powinno udać mi się go trafić w gardło. Jeśli będzie zdezorientowany, to może zdążę strzelić drugi raz. A jak trafię, to nie będzie mógł krzyczeć, i wystarczy, że przytrzymamy drzwi, dopóki się nie udławi własną krwią - wyjaśnił szeptem swój plan, w trakcie naciągania cięciwy na łuk. Następnie przeniósł wzrok na pozostałą dwójkę z tyłu. - Connor? Chciałbym, żebyście mnie osłaniali, jeśli coś pójdzie nie tak. Tak czy siak, musimy go zabić, bo z piwnicy nie ma innego wyjścia. Jeśli dojdzie do walki wręcz, to spróbuję go rozbroić, i wtedy możemy rzucić się na niego we trójkę.


Connor skrzywił się na widok wskrzeszonego kucharza, jednak uważnie wysłuchał planu Soichiro i przytaknął, sygnalizując, że wszystko do niego dotarło. Ustawił się bokiem, tak żeby ranna noga znajdowała się z tyłu, przygotował swoją kolczastą pałkę i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.

Cytat:
Soichiro test precyzji = sukces
Japończyk zaciągnął cięciwę i puścił strzałę prosto w gardło zombiaka. Uderzenie pchnęło ciałem mężczyzny w bok. Kucharz nie krwawił. Dotknął się w szyję, chwytając strzałę. Zastygł na moment, po czym upadł na ziemię. Widząc to, Fritz wkradł się do kuchni i podszedł obwąchać ciało. Potwierdził zgon kucharza, jednak wyglądał na zaniepokojonego.
- On nie jest do końca martwy. Czy raczej, jest martwy, bo mając strzałę w szyi, powinien być. - stwierdził Fritz. - Jak ją wyrwiesz, to za jakiś czas może wstać. - ostrzegł.
- Można go zabić w inny sposób - stwierdził Soichiro i pokazał Connorowi uniesiony kciuk, po czym również podszedł do ciała, i wyciągnął z jego dłoni tasak. - To chyba nam nie potrzebne, skoro mamy scyzoryki, a maczugi mają lepszy zasięg i stopping power. Strzały bardziej się nam przydadzą - wyjaśnił, po czym spróbował wbić tasak w szyję kucharza, by przeciąć ją mniej więcej do połowy. Nie chciał odciąć głowy kompletnie, ale upewnić się, że jest to śmiertelna rana, i na tyle głęboka, że tasak się w niej mocno trzymał. Następnie miał zamiar wyciągnąć swoją strzałę. Mógł po prostu wbić tasak w głowę, ale nie chciał narażać Connora i Miho na widoki otwartej czaszki z wypływającym mózgiem. Sam też nie miał ochoty tego oglądać.

- Sensowne rozwiązanie - zgodził się Fritz, widząc jak Soichiro wyciąga strzałę. Miho odwróciła się od tego widowiska.
- Odetnij głowę w całości! - polecił Connor, wychylając się z tyłów grupy. - Wbijesz do połowy, a to gówno i tak potem wstanie. Tak to chociaż będziemy mieli większe zabezpieczenie. - dodał.
- Nie wiem czy się nie zrośnie, albo nie będziemy mieli chodzącego bezgłowego kucharza, czy coś - wyjaśnił Soi, niepewnie drapiąc się za głową. - Wydaje mi się, że skoro zignorował dziurę w głowie, to śmiertelne rany działają tylko dopóki jest w nie coś wbite. Ale jak chcesz, to próbuj. Nie zaszkodzi przetestować wszystkich opcji. A kucharz to pewnie najmniejsze zagrożenie jakie tu napotkamy. Ja w tym czasie chcę przygotować jeszcze jedną rzecz - zakończył, wskazując na drzwi do toalety. Miał zamiar zajrzeć do środka, i zabrać rolkę papieru toaletowego jeśli ją znajdzie. Chciał zatrzasnąć mały skrawek papieru drzwiami do piwnicy, żeby wiedzieć czy ktoś przez nie nie przechodził jeśli tutaj wrócą. Jeśli skrawek będzie na ziemi, to znaczy, że ktoś otworzył drzwi. Przy okazji mógł też wytrzeć papierem ubrudzoną wcześniej strzałę.
- Lepiej dmuchać na zimne. Czym większa szansa że to plugastwo już nie wstanie, tym lepiej. - zdecydował Connor. Podszedł bliżej i z obrzydzeniem spojrzał na zeschnięte ciało kucharza. W normalnych okolicznościach zawsze omijał szerokim łukiem wszelkie obrzydliwe rzeczy, jednak aktualna sytuacja wymagała od niego przełamania strefy komfortu. Zacisnął więc zęby, chwycił za tasak i zabrał się za odcinanie głowy zombiaka.

Connor zamachnął się i rąbnął tasakiem o ciało nieboszczyka. Tasak prędko się zaklinował w gardle, przez co prawnik zaczął się z nim siłować i szarpać go na boki. Przez myśl mu przechodziło na ile sposobów może to być nielegalne, a przynajmniej pewnie by nie było, gdyby mieli do czynienia z istniejącą osobą, a nie jak tłumaczył im Fritz, prawdopodobnie tylko czyimś wspomnieniem. Trzymanie tego faktu na uwadze pozwalało Connorowi zachować zimną krew, a przynajmniej powstrzymać się przed postradaniem zmysłów. Dzielnie szarpał i rąbał, usilnie wyrywał i wbijał ostrze w gardło zombiaka, nie zawsze trafiając w to samo miejsce. Z transu wybił go dźwięk chlupnięcia. Miho nie wytrzymała i zwymiotowała za nim na ziemię. Dziewczyna zgrywała twardą, była typem delikwenta, widok prawnika już ją jednak przerósł. Connor nie miał siły czy wiedzi jak zdekapitować zwłoki, w efekcie umazał się krwią i zmienił niespokojny obraz umarlaka w obraz sztuki atrakcynej z krwii, mięśni, śladów cięć i jakiegoś rodzaju ropy, jakakolwiek to maź skrywała się wewnątrz ciał zombie. Łeb w końcu jednak odpadł od głowy.

Cytat:
Connor test motywacji = sukces
Connor test siły = sukces
Connor test motywacji = sukces
Miho: stres +1
W tym samym czasie Soichiro zdołał znaleźć dwie rolki papieru w toalecie.
- Ooookej - Japończyk zamarł na moment z otwartymi ustami, gdy tylko powrócił do kuchni. Obrzydliwe odgłosy ostrzegły go żeby nie wychodzić z toalety dopóki prawnik nie skończy swojej roboty. Ale mimo to wyraźnie nie był przygotowany na taki widok. - To ja nie będę już mówił, “a nie mówiłem?”. Masz, chyba ci się przyda. Uważaj, żeby ta ropa nie wpadła ci do ust, albo oczu. - ostrzegł, rzucając rolkę papieru toaletowego Connorowi. Następnie zaś, tak jak wcześniej planował, przygotował czujkę na drzwiach do piwnicy, i rzuciwszy ostatnie zdegustowane spojrzenie na porąbanego kucharza, miał zamiar ruszyć korytarzem na północ od jadalni.
Głos japończyka i rzucona w jego stronę rolka papieru, którą złapał w ostatniej chwili, wyrwały Connora z transu. Szybko rozejrzał się po kuchni, dostrzegając zdziwionych i przestraszonych towarzyszy, po czym skierował swój z powrotem na swoje dzieło. Obrzydliwy widok zmasakrowanego ciała sprawił że momentalnie wypuścił z ręki trzymany tasak, który z brzdękiem upadł na podłogę, jeszcze bardziej rozbryzgując rozlaną krew. Młody student prawa zrobił lekki krok do tyłu, jednocześnie rozwijając papier toaletowy i energicznie próbując zetrzeć z siebie jak najwięcej wydzielin z ciała martwego kucharza. Parę chwil zajęło mu wrócenie do siebie, jednak gdy już się uspokoił, ogarnęła go dziwna satysfakcja. W końcu to on sam zgotował tej istocie los na który zasłużyła. Powinien być z siebie dumny. Z takim właśnie nastawieniem zrobił krok z powrotem w stronę zwłok, po czym z całej siły kopnął głowę zombiaka swoją nie zranioną nogą.
Głowa odbiła się od ściany i przeleciała na drugi koniec kuchni, bryzgając wszędzie krwią. Fritz szczeknął na Connora, choć pierwsza odezwała się do prawnika Miho.
- Connor? Wszystko w...Chcesz gdzieś pójść odpocząć? Ja wiem, że wszyscy się boimy, ale to już przesada. Stres chyba cię przytłacza. - zaniepokoiła się dziewczyna.
- Ci ludzie mogą nie być prawdziwi bądź dawno martwi, jest jednak spora szansa, że zostali wplątani w to wszystko równie przypadkowo, co wy. Traktujcie ich z odrobiną szacunku. - poprosił doktor.
Connor zaśmiał się drwiąco pod nosem. - Szkoda że nie byłeś taki wyrozumiały kiedy mało nie zginąłem podczas starcia z wielkim pająkiem. Chyba że faktycznie zależy ci bardziej na tych potworach, niż na prawdziwych ludziach. - odpyskował profesorowi, zirytowany tym że mops ma jeszcze czelność coś komentować. Starł pot z czoła i odetchnął ciężko, odwracając się w stronę Miho. - Myślę że to dobry pomysł, na pewno nie zaszkodzi trochę odsapnąć. - odpowiedział dziewczynie, starając się spuścić trochę z tonu.
Wydawałoby się, że Fritz chce wzruszyć ramionami. Jako pies nie mógł tego jednak zrobić, więc pozostał mu tylko obojętny wyraz twarzy. Miho rozejrzała się wokół siebie. - To może chodźmy pod drzwi wejściowe? Jakby się coś działo, stamtąd mamy najwięcej dróg. - zaproponowała.
Connor przytaknął głową. Powrót do przedpokoju brzmiał dobrze. Będzie tam można zarówno odpocząć od nieprzyjemnych widoków, jak i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

- No dobrze, skoro jesteś w takim stanie, to nic nie poradzimy - westchnął Soichiro, pierwszy zaglądając do jadalni, by sprawdzić czy nic niebezpiecznego się w niej nie pojawiło od kiedy uruchomili generator. Następnie miał zamiar poprowadzić drużynę z powrotem do po holu.
- Może schowajmy się chociaż pod schodami, żeby osoby schodzące z góry nie miały na nas widoku - zaproponował.

W jadalni było pusto. Sterta jedzenia na stole wyglądała na nienaruszoną. Drużyna miała za to mniej szczęścia idąc dalej. Przechodząc przez korytarz i wyglądając przez szparę w drzwiach do przedpokoju, zespół zobaczył, że na środku pomieszczenia stoi nieznany mężczyzna. Był ubrany jak lokaj. Jego ciało było nieco wyschnięte, wyraźnie było z nim coś nie tak. Wygladał jednak zdrowiej od poprzedniego zombie. Połyskującymi oczyma wpatrywał się w wejście do budynku, grzecznie na coś czekając.
Soi pokazał za siebie otwartą dłoń, na znak by reszta się nie zbliżała. Po czym cofnął się kilka kroków, i wyjaśnił im kogo zobaczył.
- Tylko ja nie jestem ranny i zestresowany, więc chciałbym spróbować sam z nim pogadać. Ten typ też nie wygląda na specjalnie niebezpiecznego, więc myślę że w razie czego pała w łeb powinna go położyć. Ale chciałbym wyciągnąć z niego trochę informacji zanim do tego dojdzie. Skoro mamy ku temu okazję, to dobrze byłoby dowiedzieć się czegoś konkretnego o tej domenie, jej hoście, jego celach, itd. - wyjaśnił reszcie swój plan. - Ktoś przeciw?

- To igranie z ogniem. - ostrzegł Fritz. - Nawet jak ci coś powie, nie ma po co im ufać.
- Przynajmniej to człowiek. - wtrąciła się Miho. - Od dwóch godzin słuchamy gadającego psa, nie wiedząc, czy postradaliśmy zmysły czy dopiero nam umykają. - skrytykowała Fritza, patrząc mu w oczy. - Najpierw nas tu zamknąłeś, teraz nagle chcesz nam niby pomóc wyjść, a po drodze tylko nam odwala. Idź Soi. Mogę wyjść z tobą. - zaoferowała się dziewczyna. Do tej pory Miho była pasywna i wyraźnie zaniepokojona sytuacją. Ostatni wybryk Connora popchnął ją w stronę akceptacji obecnej rzeczywistości i podjęcia decyzji, jak w niej operować. Bardzo wyraźnie nie podobało jej to, co się działo, więc tak jak wszystko w życiu do tej pory, postanowiła tą rzeczywistość skonfrontować wprost.
Connor skrzyżował ręce na piersi. - Miho ma rację. Dobrze wiedzieliście jak niebezpieczne są te domeny i jakie potwory mogą tu czyhać, mimo tego zamknęliście nas w środku. Do tego dałeś nam już do zrozumienia że nieszczególnie przejmujesz się naszym zdrowiem i życiem. Skąd mamy wiedzieć że nas po prostu nie wykorzystujesz?! - Connor podniósł lekko głos. Doktor z sekundy na sekundę wydawał się mu coraz bardziej podejrzany.
Japończyk również spojrzał podejrzliwie na doktora.
- Mówiłeś, że te domeny trzymają się zasad - wtrącił swoje trzy grosze. - Śpiący pracownik będzie spał. Kucharz będzie gotował. Więc lokaj też powinien po prostu przyjmować gości. Czemu nagle miałby robić coś innego, niż to do czego jest “zaprogramowany”? Wiemy już o klatkach w piwnicy, więc jeśli będzie chciał nas tam zaciągnąć, to w tym momencie mu przywalę. Ale przed tym powinien się nam przedstawić, i powiedzieć coś o właścicielu tej rezydencji. Może zrozumiemy też jaki jest ich cel, albo jak działają ci NPCe, żeby lepiej poradzić sobie z nimi w przyszłości.

- Zgadza się. Jeżeli jest typowym lokajem, będzie rozmawiał z tobą jak lokaj. Może nawet spróbuje zadzwonić na policję. Pewnie nie zdaje sobie sprawy, czym jest i gdzie się znajduje. Nie będzie z tego pożytku. - wyjaśnił swoje podejrzenia Fritz, próbując zignorować zarzuty Miho. Mając jednak na sobie jej wzrok jak i Connora, uległ. - Ja też nie wiem, czy mogę wam ufać. To miała być szybka misja, w tę i we w tę. Z protokołem powinniśmy was odstrzelić dla bezpieczeństwa, ale wyglądacie zbyt normalne. Jeżeli misja się nie udała, chcę chociaż was stąd wyciągnąć, w ramach przeprosin. - wyjaśnił się. - ...Ale jak się stąd wydostaniemy, będziecie musieli iść ze mną do jednostki. Na usuwanie wspomnień. Obudzicie się, gdzie sobie zażyczycie, przekonani, że mieliście wczoraj jakiś niemiły sen. - obiecał.
- Dobrze, więc czym była ta misja? - naciskał Soichiro, również nieświadomie podnosząc głos. Chyba jego natura jako szkolnego lidera delikwentów zaczynała dawać o sobie znać pod presją. - Skoro wszystko i tak się wam spieprzyło, to możesz tylko zaufać nam. Samemu chyba nie dasz rady walczyć z tymi stworami, a wygląda na to, że twój partner jest w niezłych tarapatach. Więc zaufaj nam, albo idź sam go ratować. Chyba już ci pokazaliśmy, że sobie poradzimy. Jak będzie trzeba, to po prostu stłukę mordy wszystkim w tej rezydencji, i znajdę to cholerne wyjście.

- Zniszczyć domenę. Tak po prostu. Metoda zależy zwykle od sytuacji, jedyne co zawsze działa, to wyeliminować hosta, który tworzy i utrzymuję tę sferę. - wyjaśnił Fritz. - To miejsce jest dość młode. Nie powinno być specjalnie groźne dla kogoś takiego jak mój partner. Najwidoczniej się przeliczyliśmy. - przyznał.
Connor zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową. Absurdalność tej sytuacji zaczynała przerastać wszelkie granice. - Czyli z tego co rozumiem, jesteście z jakiejś organizacji znajdującej się ponad prawem i możecie nas zabić jeśli coś wam nie będzie pasować? A jeśli jakimś cudem wyjdziemy z tego cało, to i tak nie będziemy nic pamiętać? Podsumowując, możecie z nami zrobić co tylko zechcecie bo i tak nie będziemy w stanie zgłosić tego na policję albo was pozwać. - przyszły prawnik wyliczał swoje wątpliwości. - Nie wiem jak ty, Miho, ale mnie taka sytuacja nie satysfakcjonuje.
- Tak, zacytuj mu jeszcze kilka paragrafów - westchnął ciężko Soi, przykładając dłoń do czoła. Chyba podejście prawnika niezbyt przypadło mu do gustu.
Pies przytaknął kiwnięciem głowy. - Mogę wam dać po prostu pójść, jeśli chcecie żyć jako świry z PTSD. Albo zaprowadzić was do HR na szkolenie, jeżeli chcecie, aby takie przygody były dla was normą. - zauważył. - Wszystkie te procedury są z myślą o was.
Miho stała zamyślona z palcem na ustach. - Szczerze, za dużo ma szczegółów w tej historii na zmyślanie. - stwierdziła. - Co nie znaczy, że mu ufam. Może to jakiś demon z przebrzydle przekomplikowanymi pomysłami. Albo jednak był w tej ruderze wyciek gazu i jesteśmy kompletnie na haju od conajmniej godziny. - Dla osoby odurzonej, czas mógł lecieć szybciej. - Myślę, że i tak powinniśmy pogadać z lokajem. Najwyżej wyślijmy Connora, żeby Soichiro mógł stać z łukiem. - zaproponowała.
- Co będzie potem chyba lepiej przemyśleć gdy się już stąd wydostaniemy - oznajmił Japończyk, chwytając za łuk. - Na razie postarajmy się współpracować najlepiej jak potrafimy. Myślę, że próba uratowania partnera pana Fritza zwiększy nasze szanse przetrwania. Mamy do wyboru tylko to, albo otwieranie wszystkich drzwi na randoma. Więc lepiej mieć jakiś cel. Ale póki co załatwmy tego lokaja, więc może niech Connor się wykaże. Faktycznie, tego typu gadki chyba lepiej na niego podziałają, niż to co ja bym mu powiedział.
Connor żachnął się, ale odpuścił sobie dalsze komentarze. Argument Fritza z PTSD wydawał się sensowny, jednak ani trochę nie zmieniało to faktu że Connor i jego przyjaciele są zdani na łaskę jakiejś tajemniczej organizacji. Mimo wszystko, napięta sytuacja zmuszała go do podjęcia działania i poleganiu na samym sobie, jeśli nie chciał skończyć na chodniku z odciętymi kończynami i wymazaną pamięcią. - Dobra, idę z nim porozmawiać, ale macie się stąd nie ruszać, a gdy tylko dam znak, przyjdziecie mi z pomocą. Jasne? - To powiedziawszy, upewnił się czy nie jest przesadnie wybrudzony, poprawił włosy i skierował się w stronę lokaja.
Słysząc nadchodzącego Connora, lokaj odwrócił się w jego stronę ze zmieszanym wyrazem twarzy. - Przepraszam najmocniej, nie zorientowałem się, że państwo są już w posiadłości. Musiał pan błądzić po domu szukając kogoś ze służby. - mężczyzna ukłonił się lekko. - Miło mi, jestem tutejszym lokajem. Widzieliśmy jak pan nadjeżdża pod posiadłość, pewnie szukając schroniska przed burzą? - spróbował zgadnąć. - Pani domu jeszcze nie śpi, poprosiła abym pana do niej zaprowadził. Wyjaśni pan jej swoją nagłą wizytę, a jeżeli jest potrzeba, ja w tym czasie przygotuję jakiś pokój i kolację? - zaproponował.
Connor kiwnął głową na powitanie, starając się zachować zimną krew. - Tak, tak, burza mnie zaskoczyła, dlatego postanowiłem schronić się w posiadłości. Dobrze że pan przyszedł, samemu trudno było mi się tu odnaleźć. - przekonywał. - Za kolację z góry podziękuję, niedawno jadłem, ale z pokoju z chęcią skorzystam. Nie chcę panu zajmować zbyt dużo czasu, więc jak pokieruje mnie pan do pokoju lub do pani domu to myślę że dalej już sobie poradzę. - obiecał.
- Oczywiście. Proszę za mną w takim razie. - mężczyzna kiwnął energicznie głową i skierował się w stronę drzwi do lewego skrzydła posiadłości.
Connor poczekał aż lokaj lekko się od niego oddali, po czym pokazał reszcie kciuka w górę. Następnie podążył za mężczyzną, cały czas utrzymując bezpieczną odległość. Jego prawa dłoń na wszelki wypadek powędrowała w stronę rewolweru.
Za drzwiami znajdował się podłużny korytarz, którego ściany zdobiły przeróżne portrety. Connor rozpoznał niektóre z twarzy jako znanych psychologów.
- Na pana szczęście ten budynek nie jest prywatny mieszkaniem, a zbiorowym miejscem wypoczynku wielu osób. Nazywamy go domem nauki. Jesteśmy przyzwyczajeni do niespodziewanych gości, choć rzadko są oni faktycznie kimś, kogo nie znamy. - poinformował lokaj, prowadząc do krańca korytarza. - Tędy. - poinstruował, wskazując, że muszą zakręcić w głąb posiadłości. Jeżeli Connor pójdzie za lokajem dalej, Soichiro straci wizję.
Dla drużyny było to oczywiste. Drapiąc się po szyi Miho spytała Soichiro - I co teraz? Strzelamy, czy skradamy się za nim?
-Prowadzone są tu jakieś badania albo konferencje naukowe? - zainteresował się chłopak, podchodząc trochę bliżej do lokaja. Miał jednak na uwadze to, że po skręceniu we wskazanym kierunku zniknie z oczu reszcie drużyny. Tak więc czekał tylko na moment, kiedy mężczyzna się odwróci, żeby dać reszcie znak ręką, aby za nim podążali.
- Konferencje odbywają się na pobliskim uniwersytecie, goście prowadzą za to wspólnie różne badania. Tę możliwość ma im właśnie zapewniać to miejsce. Jeżeli pani domu pozwoli, może będzie mógł pan zobaczyć część z nich. Jeden z naszych profesorów pracuje nawet nad interaktywnym radiem, w którym użytkownik mógłby wyszukiwać transmisji jak bibliotece. - zdradził z ekscytacją lokaj, skręcając w kolejny podłużny korytarz, tym razem posiadający wiele drzwi po obu stronach.
Soichiro kiwnął głową Miho.
- Trzymajcie się kilka kroków za mną. Jeśli mnie zauważy, to mogę udawać, że też się zgubiłem. Ale chcę mieć ich w zasięgu wzroku i słuchu - wyjaśnił po cichu, po czym upewnił się, że wyruszył gdy lokaj był odwrócony do nich plecami.

Lokaj spokojnie prowadził Connora przez korytarz. - Po naszej prawej są toalety, prysznice i sauna, gdyby potrzebował pan się umyć. - wyjaśnił. Po lewej z kolei Connor minął pomieszczenia o nazwie “Exhibit Room” oraz “Playroom”. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi, które lokaj otworzył, ukazując niewielki, ogrodzony plac zabaw w ogródku. - Biblioteka jest niestety nieczynna, więc prowadzę pana trochę na około. Pani domu jest obecnie w szklarni. - wyjaśnił, otwartą dłonią wskazując na ogromną szklaną kopułę znajdująca się na końcu ogrodu.
- Idą do szklarni spotkać się z “panią domu” - rzucił cicho za siebie Soichiro, do Miho oraz Fritza. - Wedle partnera doktora to tam miał być host domeny, więc wszystko się zgadza. Lokaj mówi, że biblioteka też jest “nieczynna” i poprowadził Connora naokoło, więc pan łowca duchów pewnie dalej tam jest. Dziwne tylko, że lokaj wie o nim, skoro się tam “ukrywał”. Możliwe, że jest “nieczynna” z innego powodu - wyjaśnił pokrótce sytuację reszcie. - Więc pytanie, czy chcemy tutaj odstrzelić lokaja, czy dać mu zaprowadzić Connora do szklarni? Są już przy ogrodzie, więc możliwe, że wyskoczy na nas ten “przerośnięty ogrodnik” który dał w mordę twojemu partnerowi. Możemy też się wrócić i poszukać biblioteki. Ale wtedy zostawiamy Connora na pastwę hosta i ogrodnika. Jeśli lokaj nie kłamie, i na razie zaprowadzą go do pokoju, albo wrzucą go do klatki w piwnicy, to możemy go później wyciągnąć. Ale jeśli zrobią mu coś gorszego, to będziemy mieć go na sumieniu - oznajmił z lekko bladą miną. Widocznie ciężko było mu podjąć taką decyzję samemu. Nie było tutaj żadnego bezpiecznego rozwiązania. A pomyłka mogła kosztować życia ich wszystkich, a w szczególności Connora.
Connor przystanął za lokajem - Nie wiem, czy mi tak wypada pytać, ale czym zajmuje się pani domu? Też jest jakimś naukowcem?
- Nie. Pani tylko dba o dom i jego rezydentów. Jest właścicielką. - wyjaśnił lokaj.
Tymczasem Fritz spoglądał na Soichiro z poważną miną. - Kontakt z hostem to bardzo niebezpieczny pomysł. Ten cały ogrodnik nie powinien atakować pod eskortą lokaja… ale nie wiem, z czym mamy tu do czynienia. Kto normalny siedzi w szklarni w środku nocy? - ostrzegł.
- Jeżeli jest pokojowy, to może faktycznie go potem odprowadzi. - stwierdziła Miho. - Jest to jednak ryzyko. Zdecyduj albo zostaw mu wybór. - dziewczyna nie była pewna, co ją bardziej interesuje.
- Tak, właśnie dlatego nie wiem, czy atakować. Nawet jak uda mi się zdjąć lokaja jednym strzałem, to Connor będzie najbliższym i jedynym widocznym celem ogrodnika. Więc może być w niezłych tarapatach - zastanawiał się Japończyk z poważną miną. W końcu wzruszył jednak ramionami. - Cóż, faktycznie zostawmy decyzję jemu. Jeśli da nam sygnał, to zaatakujemy. Jeśli pójdzie spotkać się z hostem, to zastanowimy się, czy czekać tutaj na niego, czy pójść w międzyczasie poszukać tej biblioteki. Skoro musieli iść “naokoło”, to znaczy, że również jest na parterze i raczej szybko ją znajdziemy.
Connor był wyraźnie niechętny do dalszej podróży w stronę hosta. - Muszę przyznać, że bardzo mnie pan zainteresował tym wszystkim. Byłaby może możliwość zajrzenia do Exhibit Roomu albo Playroomu? Z chęcią bym więcej pozwiedzał, a nie powinno nas to przecież znacznie opóźnić. - przekonywał. Chciał wyciągnąć jak najwięcej informacji z lokaja bez ryzykowania własnego bezpieczeństwa, także spotkanie z panią domu nie wchodziło nawet w grę.
- Obawiam się, że bez pozwolenia pani domu, nie mogę pokazywać panu żadnych z pomieszczeń. Jak najbardziej za to przepraszam. - ukłonił się lekko. - W ogrodzie przepływa wąska rzeka, więc proszę, aby trzymał się mnie pan blisko. Chodzenie tędy potrafi być niebezpieczne, gdy się nie zna drogi. Byłoby mi przykro, gdyby zniszczył pan sobie spodnie.
- No trudno, rozumiem. - Connor uznał, że to odpowiedni moment na wezwanie towarzyszy, lokaj na nic się już nie przyda. - Apsik! - udał kichanie. - Chyba mnie trochę przewiało podczas tej burzy, miałby pan może jakąś chusteczkę? - zapytał, cofając się o dwa kroki.
Być może lokaj miał chusteczkę dla Connora. Nie zaprowadziłby chyba obsmarkanego gościa na spotkanie z panią domu. Soichiro poczekał więc na reakcję staruszka, który powinien spuścić wzrok i zajrzeć do swoich kieszeni. Wtedy też miał zamiar wypuścić strzałę z naciągniętego łuku, z zamiarem trafienia w głowę lokaja.
Cytat:
Soichiro: test precyzji = 6, porażka
Gdy lokaj sięgnął do brustaszy po chusteczkę, wystrzelona z drugiego końca korytarza strzała przeleciała obok jego głowy. Przestraszony mężczyzna wskoczył za próg w ogrodzie, krzycząc: - Dobry boże, proszę wbiec do ogrodu, proszę pana! - Zamiast tego, Connor w tym czasie rzucił się do ucieczki w stronę Japończyka, przebywając połowę drogi do czasu, gdy lokaj kompletnie znikł im z wizji.
Soi zaś w tym czasie naciągał już następną strzałę, gotowy oddać drugi strzał, jeśli ktoś zacznie się do nich zbliżać korytarzem. Rzucił też Connorowi pytające spojrzenie.
- Sorki, spudłowałem. Chcesz tutaj bezpośrednio stawiać im opór, czy spieprzamy?

Connor przystanął, kiedy tylko dobiegł do drużyny. - Lokaj jest przerażony, wątpię, żeby chciał stawiać jakiś opór. Biegnijmy lepiej do biblioteki, zanim zawoła kogoś silniejszego. - zamierzał poczekać chwilę na reakcję reszty, miał jednak nadzieję, że zaraz będzie mógł kontynuować swoją ucieczkę.
- Dobrze - przytaknął delikwent z poważną miną. - Tym razem może wy biegnijcie pierwsi, a ja będę osłaniał tyły, i upewnię się, że nie goni nas żaden ogrodnik. Jeśli ktoś za nami pobiegnie, to będę miał dobrą linię strzału. Wydaje mi się, że drzwi za schodami na wprost od frontowego wejścia powinny prowadzić do biblioteki.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline