Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2021, 22:23   #3
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zaproszenie na obiad u hrabiny, matki Kadetki uratowanej przez Ostatnich, było równie wielkim zaskoczeniem dla Detlefa, jak i zakłopotanie wywołane samym przyjęciem, obecnością wielmożów i mnóstwem zwyczajów oraz niuansów, o których krasnoludzki wojownik zupełnie nie miał pojęcia. Brodacz zwykł posiłki jadać przy ognisku na szlaku albo w gospodzie, czy podjadając kąski zakupione od ulicznych handlarzy - na przyjęciu wydanym przez możnowładców nie był nigdy i jak dotąd nie spodziewał się być. I jak tak o tym wszystkim myślał, to chyba nawet nie chciał tam być...

Galeb próbował podpowiadać, co powinien na taką okazję założyć i jak się zachować, ale prostolinijny dawi zupełnie nie potrafił się wczuć w rolę i zbliżające się wydarzenie coraz bardziej go irytowało. Mimo namów Runiarza nie widział powodu, by szukać wysublimowanych (a przy tym niemożebnie drogich!) fatałaszków, w których poczułby się bardziej jak niewiasta, niż mężczyzna z krwi i kości. Dlatego ograniczył się do wymiany znoszonych i dziurawych w wielu miejscach portek, koszuli, płaszcza z kapturem oraz butów - słowem wyrzucił łachmany w jakie zamieniło się jego ubranie w czasie ostatniej wyprawy, a ubrał porządne, ale zupełnie zwyczajnie wyglądające łachy, których główną zaletą poza wygodą było to, że były czyste.

Galvinson zasugerował, żeby nie zabierał całego arsenału, który zwykł targać ze sobą - pancerze i niemal cała broń miały zostać na kwaterze, a jedynym przedłużeniem ramienia miał być wysłużony nóż z nieco poszczerbionym ostrzem i wygładzonej podczas częstego używania drewnianej rękojeści. Narzędzie, a nie broń na paradę. Bez topora lub młota czuł się jak bez ręki, dlatego dołożył jeszcze do sakiewki parę napięściaków - w szynku często się przydawały, może u hrabiny też bijatyki przy alkoholu będą?

* * *

Podczas przyjęcia trzymał się blisko Runiarza, nie odzywał się niepytany i generalnie starał się go naśladować. Szybko pogubił się w zawiłościach stołowej etykiety, dlatego zamiast kolejnego kompletu sztućców do konsumpcji następnego dania używał pierwszego, który chwycił, ale jak już głód zaczął mu skręcać kiszki, to bez skrępowania zaczął rwać mięso rękoma i wpychać do ust. Swój nietakt (i tak nie znał znaczenia tego słowa) spostrzegł dopiero, gdy solidnie popijając pieczyste winem z nieco zbyt małego jak na jego gust kielicha zebrał się do donośnego beknięcia i dostrzegł wpatrzone w siebie kilka par oczu. Odbicie w ostatniej chwili stłumił, pozorowanym kaszlem wyrównując ciśnienie w układzie trawiennym, by sięgnąć z powrotem po leżące obok talerza utensylia w postaci noża i widelca. Po dłuższej chwili męczenia się z trzymanymi w obu dłoniach sztućcami wbił wreszcie widelec w środek porcji mięsa na jego talerzu i trzymając niczym prosię nabite na rożen zaczął je ogryzać wywołując żartobliwe (lub złośliwe) komentarze, a także gromiące spojrzenie Galeba.

Tak - zdecydowanie Detlef nie czuł się tutaj dobrze, dlatego z ulgą skorzystał z przerwy pomiędzy kolejnymi daniami, by podążyć na balkon rezydencji, na którym palący mężczyźni oddawali się swojemu nałogowi. Wkrótce wokół niego zrobiło się nieco luźniej, gdy fajka nabita świeżo kupionym zielem zaczęła kopcić rozściełając dookoła niego ciężki zapach niezbyt dobrze wysuszonego tytoniu.

Z dala od stołu czuł się dużo lepiej.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline