Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2021, 19:33   #2
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


[media]http://www.youtube.com/watch?v=Fuin8TW5vVM&ab_channel=G2Records%26Publish ing[/media]


Świece roznosiły cudowną, słodką woń egzotycznych olejków z Thetyru. Podobnie jak Lorianna miały tam swoje korzenie. Drobnymi pociągnięciami, delikatnymi jak pite drogie wino Irand nakładał na płótno nieskazitelne, nie tylko w jego oczach piękno ludzkiej kochanki. Jej jasno piwne tęczówki zostały uchwycone w sposób eteryczny, głęboki, z uwzględnieniem realnego kształtu, jak i tego niepisanego znaczenia, które potrafili przelać pędzlem tylko najbardziej uzdolnieni, utalentowani malarze. Leamer za takiego się uważał, jednak praca jako czeladnik przy tworzeniu zwykłych malunków iście rzemieślniczych, pozbawionych duszy i stylu wykańczała młodego mężczyznę.

Jakże chciał pokazać światu piękno i urodę Lorianny Thann. Jej śmiech, kiedy puszczała mu oko i opowiadała jakiś niepoprawny żart. Jej smutek, kiedy jej ojciec znów się upijał i znajdowała pocieszenie w jego wyżyłowanych, krzepkich ramionach, wilgoć jej ust, kiedy łączyły się, by potem wzajemnie pójść dalej ciągnąć podniecenie i pieszczoty do upojnego końca. Już pół roku malował zlecony portret. Gdyby chciał wykonał, by go w dwa tygodnie. Jednak Lord Thann nie znał się na sztucę i pracy portrecisty. Coś bardziej wyrafinowanego od pośladków wulgarnej dziwki i tego samego co teraz wina, pitego bez krzty szacunku, byle tylko napoić gardziel nie wchodziło to zakresu jego prostackiej świadomości. Dodatkowo zaliczka była naprawdę solidna.

Piękna Lorianna odchyliła nieco swój czerwony szlafrok odsłaniając kawałek prawej piersi. Jej śniada, fantazyjna cera i kawałek nieco ciemnego sutka, rozbudziły żądze w Irandzie. Poczuł jak twardnieje i momentalnie wena tworzenia sztuki przerodziła się w wenę działania w sferze fizyczności.

- Co chcesz robić Złotko? Kolejny akt? Czy może odrobinę dodamy do tego portretu? W końcu ojczulek może zacząć coś podejrzewać, jeżeli w portrecie, który tworzysz od kilku miesięcy będzie za mało postępów nie sądzisz? Chyba, że brakuję ci weny? Wtedy z pewnością znajdziemy jakieś sposób żeby temu zaradzić.- kobieta puściła do niego swoje piękne oko, podkreślone starannie czarną kredką i złotym cieniem idealnie pasującym do jej oczu, w których Irand potrafił gasić wszystkie swoje smutki, każdą niepewność i strach.

Mimo to nie odezwał się. Połączona pasja działała na niego najlepiej, wtedy osiągał pełnię swojego talentu. Czując motyle w brzuchu i krew w spodniach, uśmiechnął się figlarnie, jednak po chwili na jego twarzy pojawiło się pełne skupienie. Jedna linia tutaj, jedna tam; zmieszał nieco eksperymentując dwie farby tak, by uzyskać idealny kolor ciała Thann. Ta tylko uśmiechnęła się i z udawanym westchniem poprawiła swoje luźno rozpuszczone, czarne, długie falowane włosy. Leamer zawsze widział całość dzieła, a raczej odkrywał ją z wyprzedzeniem na każdym etapie pracy. Każdy “akt tworzenia aktu” doprowadzał go coraz bliżej do tego co chciał osiągnąć. To było coś co nie tylko działało, przy tworzeniu, niejako było to motto poł-elfa. Dążył do perfekcji, do czegoś co było ukryte za osnową rzeczywistości, jak duchy umarłych przenikające do tego świata. Przez dłuższą chwilę pracował intensywnie, Lorianna znała ten stan i nie przeszkadzała mu starając się przybrać jak najlepszą pozę. Była świetną modelką, najlepszą z jaką pracował Irand. Inspirowała go w każdym calu, jej pięknego krągłego, ale smukłego ciała. Pomieszczenie było ciemne, więc artysta wybrał mroczniejszą paletę a dodane świece i siedzisko z jedwabnych poduszek dawały tworzonemu dziełu nad wyraz intymny nastrój. W końcu kochanka nie wytrzymała i krzyknęła głośno…

-IRAND!

Ten jakby wybudził się z długiego snu, aż wstrząsnęło jego ciałem. Dama zaśmiała się zaraźliwym śmiechem i nastrój udzielił się również mu. Mężczyzna poprawił kołnierz swojej białej, poplamionej farbami płóciennej koszuli z grubymi szwami, powiedział “pieprzyć to” i niespiesznym pewnym siebie krokiem podszedł do ulubienicy.

Swoimi długim na poły elfimi palcami odchylił szlafrok łapiąc za odsłoniętą już uprzednio, dużą pierś i wpił się w usta Lorianny. Odwzajemniła mu jego wyważoną, ale mocną namiętność łapiąc za pośladek. Kobieta zaczęła szybko rozwiązywać węzły przy jego spodniach. Te zeszły bez żadnych problemów. Irand szybko chwycił swój podniecony członek i wszedł w nią, a zapach damskiej wilgoci i rosnący z tym szał namiętności przyćmił wszystkie dziesięć zapachowych świec i kadzideł. Zaskoczony swoim pożądaniem, wykonywał szybkie ruchy, dotykając bujnych piersi i co jakiś czas całując pośpiesznie i dziko kochankę. Spodobał jej się jego zapał, energia i oddanie. Zaczęła cicho mruczeć, z czasem przechodząc do coraz głośniejszych odgłosów. Leamer nie przestawał, chciał mieć ją całą, każdy cal jej cudownego ciała. Nie szedł na żadne kompromisy, a będąc już naprawdę blisko wyjął penisa i skończył na jej piersiach, by potem wtulić się w Lorianne, całując ją długo, czule. Przez chwilę leżeli złączeni w wspólnym spełnieniu, by potem zdającym się płynąc jak cała wieczność momencie odłączyć się od siebie i spojrzeć sobie w oczy. Siedzieli tak w milczeniu, Lory nie założyła szlafroka, tylko uśmiechnęła się głębokim, czułym uśmiechem a Irand pochwycił jej dłoń i zaczął ją gładzić, ciągle ubrany w swoją tanią koszulę, przesiąkniętą do cna potem.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 27-07-2021 o 16:32.
Pinn jest offline