Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2021, 16:12   #4
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację

Ojciec stanął przed drzwiami do pokoju Mervi nim ta zdążyła go wyminąć.
- Nie unikaj mnie znowu. - odezwał się jako pierwszy, tym razem nie mając zamiaru odpuszczać.
Mervi patrzyła na niego nic nie mówiąc, jakby chciała przeczekać jego opór.
- Wczoraj nic nie chciałaś mówić, nie naciskałem, ale dziś to samo? Mervi, co ty znowu zrobiłaś...
- Czemu od razu zakładasz, że coś zrobiłam! - maska obojętności pękła bez ostrzeżenia - Czemu szukacie zawsze we mnie winy?! - mimo wyraźnej złości, przebijał się wewnętrzny ból dziewczyny.
Ojciec patrzył uważnie na rozbitą córkę. Wiedział, że nie jest w stanie utrzymać długo srogiej postawy wobec dziewczyny... Cholera z tym!
- Czemu dziś zainteresowało się tobą Suojelupoliisi?
- Zaszła pomyłka w papierach... - mruknęła, patrząc w podłogę, obejmując się rękoma.
- Pomyłka w papierach? - mężczyzna wyraźnie nie wierzył w to, co słyszy - Mervi! Wywlekli cię z domu jak groźnego przestępcę!
- Isä... Dajmy temu spokój....
- A ty chcesz to tak zostawić? - ojciec westchnął - I ten agent w okularkach. Przecież można to zaskarżyć, szczególnie skoro cię uderzył! - wspomniał słowa córki, które wymamrotała przyciśnięta.
- Nie przesadzaj, to takie nic było... Gdybym nie miała skutych rąk to bym...
- To nie była bijatyka na boisku szkolnym! - przetarł oczy i bez oczekiwania na reakcję przytulił córkę do siebie - Opowiedz mi wszystko.
Mervi w milczeniu uniosła wzrok na ojca.


Nie zrozumiałby wszystkiego, a nawet większości.
Mógłby cierpieć przez niezrozumiałą rzeczywistość, której i Mervi nie umiała wciąż ogarnąć.
Więc zataiła, co wiedzieć nie powinien.

- Byłam świadkiem nieudanego zamachu.

Podnosiła zza łóżka ostatnią kartę ze szkicem na zajęcia, aby móc ją ułożyć wraz z innymi w ustalonym porządku tuż obok szafeczki z drewnianymi przegródkami na teczki z notatkami, jakie jeszcze w czasach podstawówki ojciec zrobił jej, jak prosiła.
Wszystko trafiło na swoje miejsce.

- Spanikowałam, uciekłam... Musieli mnie zobaczyć na zapisie z kamery.

Położyła ręce na blacie biurka nagle czując się osłabiona, jakby ostatnie wydarzenia pozostawiły wciąż jątrzącą się ranę.

- Musieli mnie wziąć za kogoś innego przez to...

Na linii wzroku znalazły się trzy książki ułożone na sobie, a najwyższa z nich nie leżała w równym porządku, minimalnie wystawała w bok. Położyła dłoń na niesfornej i zawahała się.

- Wszystko jest już dobrze, wyjaśniono zajście...

Patrzyła dłuższą chwilę na swoją dłoń, na książkę, po czym przesunęła ją tak, aby leżała na innych na skos.

- Nie, nie podali mi więcej informacji o zajściu.

Równie szybko, jak zaburzyła porządek, przywróciła go z irytacją na ten bezsensowny bałagan, który zrobiła, pewnie z rozbicia... wszystkim.

- Jest już dobrze. Dobrze. Nie martw się.


Południem, tak jak Mervi się spodziewała, do jej drzwi zapukała zapowiedziana osoba, w postaci niskiej brunetki w okularach, o sympatycznym, rumianym, pełnym obliczu, i równie pełnych, niemal rubensowskich kształtach. Udała niezmiernie zdziwioną, że Mervi nie uprzedziła ojca o wizycie przedstawiciela ministerialnego programu stypendialnego.
Mervi za to udała, że przez wszystko, co ostatnio się działo, ten fakt pominęła w natłoku innych spraw. Sama czuła się zagubiona w tej sytuacji, próbując jednak zakryć swoją niepewność przed ojcem, by znowu go nie umęczyć. Szybko znaleźli się w pokoju Mervi, a jej ojciec dostał rządową ulotkę informującą o programie.
- Gdzie mogę usiąść?
Kobieta zapytała Mervi rozglądając się po jej pokoju.
- Już, już. - speszona dziewczyna odsunęła krzesło komputerowe od biurka - proszę tutaj. - Sama usiadła na łóżku, jako że innego miejsca nie było.
Kobieta siadła, układając na ziemi, po stronie swej prawej nogi, ciężką torbę. Uśmiechnęła się lekko.

- Możesz mi mówić Bob - powiedziała serdecznie - jak się trzymasz?
- Niezbyt... - próbowała stan ująć w słowa - ...pewnie? I moje imię na pewno znasz, nie mam... Żadnych dodatkowych…
- Uszy do góry - Bob wyszczerzyła się ukazując rząd nienaturalnie symetrycznych zębów - będzie dobrze - mrugnęła - mam dla ciebie na początek kilka rzeczy, potem omówimy plan twej integracji.
Wyjęła z torby… książki. Głównie książki. Po kolei rzuciła je Mervi na biurko.
- To na początek, podstawy psychologii - rzuciła małą książką - a potem to - kolejna pozycja z zakresu kulturoznawstwa i psychologii miała chyba ponad tysiąc stron - a potem trochę o futurologii - podała jej trzy mniejsze książki będące przeglądami myśli futurologicznej - oraz filozofii i nauk o społeczeństwie - rzuciła kolejną, dużą książką będącą kolejnym zestawem prac naukowych, chyba bardziej naukowym przeglądem, może monografią niż czym popularnonaukowym.
Bob zaśmiała się lekko do dziewczyny zasłaniając usta.
- Najlepiej czytać w tej kolejności co ci podałam. Pierwsze musisz koniecznie przerobić, w dalszych to co będzie cię interesować. No i jeszcze to, gdzie ja to posiałam…
Po chwili wygrzebała z bocznej, wewnętrznej kieszeni torby zapakowany czytnik ebooków.
- Tak naprawdę już go otwierałam, ale ludzie lubią dostawać pudełka - przyznała się Mervi z lekką ironią - pamięci starzy też na twoje rzeczy, ale wgrałam tam również nasze wewnętrzne publikacje, ściśle tajne - mrugnęła nie tracąc humoru - większośc jest zaszyfrowana. Nic nie stanie się jeśli je rozkodujesz, ale sądzę, że stracisz na to tyle samo czasu, a nawet więcej niż aby dostać hasła. Po prostu najpierw zapoznaj się z tym co nie ma szyfru, potem dostaniesz dostęp do kolejnych. Są to ideowe opisy kilku wynalazków, trochę matematyki, informatyki, genetyki, jeszcze więcej o psychologii, ale pisane prostym językiem, ale z twardymi faktami. Możesz do tego zaglądać w międzyczasie jak będziesz czytać papierowe książki.
Podała jej pudełko z czytnikiem wyciągając dłoń.

Mervi przyjęła czytnik z miną kogoś, kto czuje się absolutnie nie na miejscu w tej sytuacji.
- Dziękuję...? - finka nie była przyzwyczajona do takich prezentów - Znaczy... Jak rozumiem znajomość tej literatury zostanie sprawdzona? - zaparzyła się w czytnik - Kiedy? I jak długo będę miała ten sprzęt?
- Nie, nie nie - Bob cmoknęła w usta i pokręciła palcem przecząc. Mervi zdążyła zauważyć, iż gruba kobieta dość dużo gestykulowała.
- Ma ci to pomóc zrozumieć co się stało wokół ciebie i z tobą - kobieta powiedziała z uśmiechem - to jest dla ciebie, nie dla nas. Acz między nami powiem ci, że jak kompletnie to zignorujesz, to po prostu kilku naszych specjalistów z którymi będziesz potem rozmawiać będzie miało więcej pracy, a ty mniej z tych rozmów wyniesiesz, zamiast rozmawiać o konkretach, mając pewną bazę podstaw, będą ci tłumaczyli podstawy. Tylko tyle, nie ma przymusu, nie ma terminów, nie ma wymogów. Sprzęt masz na zawsze, zresztą - spojrzała na komputer - to początek. Ale o tym może za chwile, mamy jeszcze do omówienia rzeczy związane z tym rozwojem, prawda?
- Nie martw się, nie mam zamiaru tego olać... Chcę wiedzieć, znać przyczyny, czemu to się dzieje... - objęła się rękoma - Bo to sobie nie pójdzie, prawda? Nie mogę po prostu zapomnieć i żyć dalej jakby nic się nie stało?
Mimo pytania, wątpliwe było jakoby Mervi naprawdę sądziła, że to jest takie łatwe.
- Nie można tego... cofnąć?

- Nie, nie można - kobieta przyznała - wypieranie tego jest prostą drogą na oddział zamknięty. Wiesz, jak każde wyparcie jakiejś części rzeczywistości.
Dziewczyna westchnęła.
- Patrząc na wszystko, co się działo ostatni czas... Te dziwne zdarzenia... - spojrzała na podłogę - To... Tak sobie wyobrażam jak ktoś szalony widzi świat... Ale te wydarzenia... - pokręciła głową - Inni też widzieli, że ten cholerny automat z piciem przy mnie umiera! Zawsze przy mnie i tylko!
- Echo percepcji - Bob wyjaśniła - tak naprawdę… - szukała słów - widziałaś kiedyś takie obrazki, na których dzieci widzą tylko zwyczajne treści, a dorośli poza nimi również akty? To działa na podobnej zasadzie, dostrzegasz więcej szczegółów i powiązań niż reszta ludzi.
- Ale jaki to ma związek z działaniem automatu? To przecież nie moja percepcja, tylko jego... sposób funkcjonowania przy mnie? To było bardzo... irytujące... jak działanie przypadku, który zdarza się zawsze.
- W jednym z dokumentów wszystko powinno być opisane, to jest mechanizm skupienia percepcji. Widzisz, ludzie tego nie dostrzegają, a ty tylko w jednym przypadku, podczas gdy w rzeczywistości takich powiązań są miliony - Bob powiedziała rzeczowo - rachunek prawdopodobieństwa, który zna współczesna matematyka, ma kilka naszych korekcji.

Mervi ponownie spojrzała na podłogę.
- Wtedy... W parku... - zaczęła powoli - Jak profesor i złomiaki zaczęli robić... rzeczy... - niepewność w jej głosie była aż namacalna - Nie wiem... Zupełnie jakbym dostała udaru, bo ciężko mi to nazwać zwykłą utratą przytomności... A później... - zamknęła oczy - Chyba śniłam... o... różnych istotach…
- To normalne - kobieta powiedziała poważnie - gdy mnie dotknęło przebudzenie, spotkałam jamnika. Do tej pory mi towarzyszy, w snach. To jest moja psychika, myśli których inaczej bym nie wyraziła, może się ich bała, a może były zbyt mądre na mnie, wyczekują się głównie w snach. W części książek masz to opisane, ja mogę mówić tylko tyle, że przeżyłam podobne rzeczy co ty - uśmiechnęła się lekko.
- Ta istota... To była jakby... sylwetka z neonu, ale w tle inne też były. - spojrzała na kobietą - Pytanie: czy wyprowadzasz jamnika na spacer?
Bob zaśmiała się.
- Zawsze gdy o tym opowiadam dostaję podobne pytania. Najlepsze było gdy stwierdzono, że skoro jestem mała i grupa to mój geniusz jest też mały ale długi - powiedziała z uśmiechem - nie, na spacer nie, nie lubię spacerować, wolę auto. Inne postacie to też typowy widok. Symbol związku z całym kontekstem kulturowym oraz genetycznym. Nikt nie urodził się na samotnej wyspie.

Kobieta na moment zamilkła.
- Kiedy wracasz na studia?
Humor Mervi podupadł.
- To jest... Problem. - przyznała - Na samą myśl, że miałabym tam wrócić, chodzić na zajęcia z historii jakby nic się nie stało, słuchać rewelacji innych o śmierci profesora... Niedobrze mi się robi.
- Moim zdaniem, powinnaś wrócić. Jeśli tylko zajęcia z historii są problemem, możemy coś zaradzić. Docelowo chcielibyśmy… oferowalibyśmy abyś pierwszy rok skończyła tutaj, ogarnęła swoją nową sytuację, natomiast na drugi czekałby cię wyjazd na stypendium. Gdzie to temat otwarty. Przy okazji, poza zwykłymi studiami, poznałabyś więcej naprawdę ważnych i ciekawych rzeczy. Nie wszędzie mamy placówki i laboratoria, nie wszystkie z nich są też odpowiednio wyposażone, stąd sugestia tymczasowej relokacji związanej ze studiami. Wiesz, super technologia, poczujesz się jak w filmie SF!
- Uwierzę, jak zobaczę. - Mervi zmusiła się do uśmiechu - W to SF. Alienów nie będzie?
- Mamy kosmicznych marines, aby bronili nas przed obcymi - Bob powiedziała z błyskiem w oku - informacje o tym odblokujesz w trzecim progu zaszyfrowanych książek, wybacz spoiler - mruknęła i zaczęła szukać czegoś w torbie.
- Trzecim progu? Znaczy, tam jest więcej tego? Tak dużo więcej?
- Dwanaście, pierwszy nie jest zaszyfrowany - powiedziała wyjmując z torby notatnik - przeczytasz pierwszy, piszesz do mnie email, podaję hasło do kolejnej partii, czytasz drugi, i tak dalej, i tak dalej, dopóki jesteś ciekawa. Przy okazji, bym zapomniała - kobieta podała Mervi oszczędną wizytówkę, a w zasadzie dwie, oficjalną z fundacji, oraz zawierającą jedynie “Bob”, email, telefon i dwa rzędy nic nie mówiących jej cyfr i liter - tutaj masz dane kontaktowe do mnie.

Mervi przyjrzała się rzędom cyfr i liter.
- A... to co? - zapytała zaciekawiona.
- Identyfikatory wewnętrzne, jeden jest też skrótem klucza publicznego. Wewnętrzne systemy, też takie dostaniesz za jakiś czas. Skoro przy kluczach jesteśmy, mam tutaj - zajrzała do notatek - trochę o tobie. Czemu nie studiujesz informatyki? Z tego co widzę, jesteś w tym bardzo dobra, oraz trochę mniej, ale dalej ze smykałka do matematyki.
- Skąd to zainteresowanie? - Mervi nie spodziewała się tego pytania - Matematyka też w architekturze istotna, a informatyka... raczej to zainteresowanie. Nie mam kasy, aby na sprzęt mocniej wydawać. Architektura pochodzi z chęci stworzenia czegoś dla pożytku innych, co nie zawiedzie, zwalając im się na głowy. O katastrofach z winy architektów czy złego finansowania słyszy się zbyt często, niż się powinno.
- Musimy opracować ramowy plan twojego rozwoju. Moją pierwszą myślą było, abyś skończyła obecne studia, chociaż do pierwszego stopnia. Jednocześnie zapewnimy ci wewnętrzne kursy związane z komputerami i otaczającą technologią. Taka informatyka na sterydach. Masz jakieś uwagi, potencjalne modyfikacje planu?
- Uhm, a masz jakieś zamysły, w których wiedza informatyczna by się przydała? Bo to.. w sumie wygląda jak obieranie innego kierunku.
- Masz potencjał aby być wszechstronna… Chociaz jednym z nich jest między innymi, tak zwana Pajęczyna. Ale czym jest to ci nie powiem - Bob ze śmiechem, trochę po kumplowsku pokazała Mervi… język - też na trzecim progu o tym przeczytasz.

- Wygląda, że ten trzeci próg zawiera naprawdę kuszące informacje. - nie mogła ukryć ciekawości.
- Mój ulubiony to piątka i siódemka - Bob przyznała - więcej praktyki. Na piątce zaczynają się schematy prostych instrumentów oraz kod. Na siódemce trochę podobnych, bardziej subtelnych rzeczy, zakres nauk humanistycznych. Jest wyżej bo trudniej to na początek pojąć. Ale właśnie - spojrzała na komputer Mervi - ciężko się na tym pracuje?
- Z NASA tatek tego nie kupił po znajomości. - uśmiechnęła się - To stara sztuka z jakiejś aukcji internetowej. Wolne, czasem przycina.
- Nie przelewa się u was - technokratka stwierdziła ze smutkiem w głosie - ale na to znajdziemy rozwiązanie. Wszak jesteś stypendystką. Masz jutro zajęcia do której?
- Do szóstej... A braki finansowe wiążą się ze zmniejszaniem możliwości ojca do częstej pracy. Da się przywyknąć. - wzruszyła ramionami.
- O pracy i zdrowiu twojego taty jeszcze pomyślimy. Do szóstej… - Bob się zamyśliła - dobrze, to pod uczelnie przyślę do ciebie sympatyka zajmującego się sprawami finansowymi, pójdziecie na zakupy i omówicie kilka kwestii. Z tego co wiem, jak to się odbywa, dostaniesz kartę i konto, zwykle jest to tysiąc dolarów miesięcznie, czasem bywa więcej, czasem mniej. Na pierwszym spotkaniu asystent też pomoże ci kupić i wybrać rzeczy których potrzebujesz na teraz, komputer, telefon i takie tam. Ludzie ze służb często wybierają prywatne gnaty - Bob zaśmiała się - pewnie też omówicie prawo jazdy, jeśli za rok masz wylecieć na inną uczelnię, to będzie potrzebne, może kursy językowe, ale z tego co mam w notatkach, radzisz sobie dobrze na tyle, iż to jest do pominięcia.

Mervi spojrzała z podejrzliwością.
- Skąd masz te wszystkie informacje o mnie? Nie używałam social networku, mały kontakt z innymi mam.
- Social network jest dla lamusów, kochana - Bob cmoknęła - big data. Samomodyfikujące się algorytmy zapytań. Nawet jeśli dane nie są podłączone do dużych baz danych, algorytm sam opracowuje metodę ich pozyskania, składa wnioski, używa kluczy kuratorów oświaty. Potem porównanie z resztą klasy, sieci neuronowe uczą się rozpoznawać poziom szkół, oszacowanie ogólnego poziomu, oceny są tylko początkiem. Mogłabyś pracować przy podobnych rozwiązaniach…
Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną i dość zdezorientowaną.
- Do tego trzeba więcej niż mocnego kompa... Serwery...
- Tak - Bob zaśmiała się - trzeba geniuszu. Czy może Geniusza - mruknęła.
- Musiałabym się nad tym zastanowić...
- Na początek masz literaturę, w przeciągu najbliższych miesięcy odbędziesz kilka spotkań z eskspertami. Zobaczę ile uda się zorganizować.
- Wytłumacz mi, jaki macie end-goal tego ze mną?
- Pomóc ci przystosować się do tego kim jesteś i wdrożyć w organizację. To jakiej pracy się podejmiesz zależy wyłącznie od ciebie. Mamy zespoły pracujące nad lekami, agentów polowych, ludzi wdrażających wynalazki w miękki sposób dla reszty mniej uzdolnionej ze społeczeństwa, dyplomantów, negocjatorów i szpiegów zapobiegających trzeciej wojnie światowej. No i oczywiście kosmicznych marines - dodała to w sposób żartobliwy.

-... przeskoczyłyśmy kilka etapów... - dziewczyna otworzyła szerzej oczy - To... Ja mam być w tej organizacji? Kiedy to się pojawiło?
- Nie być - Bob doprecyzowała - a tworzyć. Siłą rzeczy, nawet gdybyś zrezygnowała, a możesz w każdej chwili, dalej jesteś z nami. Po prostu jesteś wybrana, więc siłą rzeczy zaprosilibyśmy cię do rozmowy, a i jestem pewna, że ani jedna rzecz której podjęłabyś się prywatnie, nie byłaby zwyczajna. Tak po prostu jest.
Kobieta westchnęła.
- Rozumiem, że możesz czuć się przytłoczona. Gdy ja przez to przechodziłam, czułam się jak Alicja zmierzająca do króliczej nory, tylko zamiast królika goniłam psa…
- Ma sens. Jamniki polują na króliki. - mimo żartobliwych słów, wyglądała na zaniepokojoną - Kim jesteście "wy", skoro jestem z wami?
- Już pierwsze dokumenty na czytniku zawierają dobrą historię. Nazywamy się Unia Technokratyczna - Bob powiedziała luźno - i oczywiście ta nazwa jest poufna. Tak samo jak nazwy konwencji zjednoczonych w Unii. Ja należę do NWO… tak, to ten sam skrót który może znasz z wielu głupich teorii spiskowych. Dość dobrze maskuje prawdziwą naturę rzeczy, skoro w NWO wierzą wariaci, nikt rozsądny nie może przyznać, że jednak istniejemy. Ale nie jesteśmy ogólnoświatowym spiskiem, a raczej jego zbawcami i pasterzami. Zaczynaliśmy w ramach Kościoła… chyba już zaczynasz rozumieć ten mindset, etos opieki nad słabszymi.
- Brzmi... naprawdę ciekawie, jeżeli ten światowy spisek jest spiskiem dla pomocy słabszym. - uśmiechnęła się lekko - Sama mogłam bić bullies, ale nie każdy mógł... - przechyliła głowę - Zajmujecie się też wyplenianiem kryminalnego elementu jak morderców, zabójców, grup hackerskich czy kręgów pedofilskich?
- I tak, i nie. To skomplikowane. Widzisz, ogólnym celem jest naprawianie społeczeństwa. Nikt u nas nie ślini się na myśl o tym, że zamknie lub zastrzeli seryjnego zabójcę. Chcemy doprowadzać do sytuacji zmniejszania się współczynnika przestępstw poprzez lepszą edukację, wpływ na czynniki społeczne powodujące powstawanie slumsów, poprawienie sytuacji ekonomicznej grup źródłowych. W drugiej kolejności staramy się globalnie, systemowo wspierać organy ścigania, tak jest najefektywniej, poza tym pozostawiamy potomnym dobrze nastrojony zegarek. Własnoręczne ściganie jest zarezerwowane dla naprawdę szczególnych przypadków, często agent po prostu wspomaga śledztwo lub używa big data - mrugnęła okiem - i podsyła policji wyniki. Są jednak pewne kategorie niebezpieczeństw które wymagają naszej interwencji. Obcy, ukryte potwory czy terroryści dysponujący technologii podobną do naszej.

- Temu... chcieliście zabić profesora Skaldespillara?
- Nie - Bob powiedziała dziwnie twardo - nie zabić. Zatrzymać jak przestępcę i najpewniej, po uczciwym, wewnętrznym procesie, uwięzić z możliwością reedukacji. Oczywiście nikt nie łudził się, że zatrzymanie przebiegnie łatwo… Wiesz, jeden z agentów który umarł, był człowiekiem. Ulepszonym, ale człowiekiem, i to naprawdę dobrym, miałam z nim częsty kontakt.
- Mnie chyba też chcieli... zatrzymać? - westchnęła - Ale kim w takim razie był profesor? Nie był od was, a mówił, że są osoby, które by się mną zainteresowały... chyba że o was mówił?
- Jeśli dobrze zrozumiałam akta, bo nie jestem w sprawie na bieżąco, to nawet pomimo twego stanu, najpewniej pod jego skrzydłami czekałaby cię burdel. Przepraszam… - Bob speszyła się - za dosadność. Ale Skaldespillar też miał geniusza. W każdym gronie trafią się ludzie niegodni, mordercy, oszuści, gwałciiele, pedofile i terroryści. Siłą rzeczy nie wspominałam o tej alternatywie, bo hej - Bob powiedziała luźno - jakby to brzmiało. Mervi, możesz być wynalazcą albo mordercą? No właśnie… - Bob machnęła ręką - wiem, że to całe wydarzenie było dla ciebie szokiem. Jedna z książek na czytniku zawiera informacje o technikach manipulacji i jak się przed nimi bronić aby takie wilki w owczej skórze były ci niegroźne.

- Czyli jest dużo więcej takich osób z Geniuszem? - zapytała zaskoczona - Organizacje jak wasza?
- Nie, osobiście uważam, że moralność pochodzi z intelektu, zatem mało kto z nas ma skrzywienie aby zostać przestępcą. Właśnie - pstryknęła palcami - grupy przestępcze to lepszy termin. Rozdrobnione, czasem współpracujące, częściej ze sobą walczące.
- To czemu ktokolwiek by wybrał taką grupę przestępczą na początku? Ilu ich jest?
- A dlaczego ludzie zostają przestępcami? Powody są takie same. Nie znam dokładnej liczebności, promil naszych zasobów.
Mervi spochmurniała.
- Czyli... Są zagrożeniem dla zwykłych ludzi.
- W większości, tak. Czasem niektóre wybitne jednostki przejmują kartele narkotykowe lub tworzą grupy terrorystyczne. Pamiętasz 11 września? Z Osamą współpracowało czterech, byli mózgami operacji. I tak dobrze, że udało się nam zminimalizować szkody - Bob westchnęła - możesz popytać naszych analityków jaki był to cud.
Finka utkwiła wzrok w swoich dłoniach.
- Wybacz, ale... - zaczęła - ...wiesz... Mam problem z uwierzeniem, że to wszystko mi dajecie ot tak, za darmo, całkiem charytatywnie. Świat nauczył mnie, że tak słodko życie nie wygląda i nie pojawi się nagle wróżka, aby zabrać cię do Nibylandii, bo jesteś Chosen One.
- Ale dlaczego charytatywnie - Bob uśmiechnęła się - pomagamy sobie podobnym. W gruncie rzeczy jest to takie same działanie jak inwestowanie w edukację sportowców. Nie dajemy ci super drogiego samochodu czy innych zbytków, zapewniamy tylko dostęp do rzeczy, które mają ci pomóc komfortowo zrozumieć twój potencjał.
- Z założeniem, że ten potencjał później zostanie wykorzystany dla dobra Unii, tak? To w końcu jak pracodawca płaci za szkolenie pracownika, co?
- Myśl o tym raczej jako o spółdzielni pracy, nie ma jednego, wysokiego szefa - Bob stwierdziła pogodnie.
- Korporacja? - uśmiechnęła się słodko.
- Spółdzielnia pracy - Bob powtórzyła - nie znasz tego konceptu?
- Znam, ale... Ciężko sobie wyobrazić, że to nie posiada hierarchii...
- Spółdzielnie pracy posiadają hierarchię - Bob wyjaśniła - przepraszam - zaśmiała się - pytając o znajomość konceptu nie chodziło mi o intuicyjne zrozumienie, tylko faktyczne prace, badania, przykłady organizacji i tak dalej. Widzisz, w Unii musisz przyzwyczajać się do dyskusji co do działania społeczeństwa w sposób bardziej fachowy - mrugnęła.
- Ale chyba zwykły łepek nie będzie tak wysłuchany jak ktoś ze stażem i doświadczeniem, nie?
- Mieszasz dwie rzeczy. Ktoś, kto ma większą wiedzę nie musi tyle argumentować, ale nie promujemy tak zwanych dupolat - Bob zaśmiała się - chyba cię nie uraziłam tym określeniem. Nie ważne jest ile ktoś przesiedział na tyłku w danej rzeczy, tylko to, co sobą reprezentuje. Ludzie genialni siłą rzeczy mają różne tempo rozwoju. Dodatkowo… Twój geniusz aktywował się teraz, ale czasem może być to w późniejszym wieku. Jeśli będziesz działać u nas, to za trzy lata ty będziesz bardziej doświadczona czy pięćdziesięciolatek który odkrył swój potencjał dwa dni temu?

Mervi wyglądała na zagubioną w tym.
- Muszę... Zobaczyć to, aby odczuć jak działa.
- Masz czas, na razie zacznij od książek i dokumentów. Jest tam też opis procedur organizacyjnych - Bob dodała - jeśli masz pytania z zakresu administracyjnego, dzwoń czy pisz do mnie.
- Czy to będzie - zamyśliła się nad określeniem - jak stała praca dla mnie? I mówiłaś o rezygnacji... To często się zdarza?
- Bardziej hobby które pozwala ci naprawdę dobrze żyć - Bob stwierdziła z pewnym przekonaniem - mniej niż - szukała w pamięci - może pół procenta? Musiałabym poszukać.
- Za mała pensja, zbyt krótki urlop?
- Konflikty personalne, w małym stopniu też ludzie o… preferencjach których nie można tolerować. Niestety - westchnęła - kiedy kolega zza biurka po nocach morduje kobiety to ujęcie tego jako odejście jest bardzo delikatne.
Dziewczyna zamilkła chwilowo.
- Powiedz mi, co dla ciebie jest największą bolączką w byciu w Unii?
Bob wyglądała na gotową na to pytanie. Pokręciła ręka powietrzu w jednym z wielu gestów jakie wykonywała.
- Odpowiedzialność. Jak nawalę, to mam świadomość, że nikt tego za mnie nie zrobi, bo ludzi gotowych podjąć trud nie ma tak wielu. Oczywiście, to jest tylko moja wewnętrzna motywacja, nikt tej odpowiedzialności na mnie nie narzuca poza faktem, że jestem tym kim jestem, że przeżyłam to co ty. Rozumiesz, prawda? Gdy jedyna masz broń zdolną obronić ludzi możesz iść dalej, nikt nie wydaje ci rozkazu “broń!” ale wiesz, że tylko ty możesz to robić i całe masy wokół ciebie są bezbronne.
Mervi w sumie podobało się to, co powiedziała Bob, ale...
- Nie jestem najlepsza w bronieniu siebie, nie
mówiąc o innych... - westchnęła z bólem - Nie tak, że unikam walki, ale... jeszcze żadnej
bijatyki nigdy nie wygrałam. Co najwyżej mogę być bardziej irytująca dla agresora, by atakował mnie, drugiego zostawił... - wyjaśniła wyraźnie zirytowana - I tak bym tego agenta nakopała... - mruknęła.
- Miałam na myśli mniej oczywistą obronę - Bob przyznała - na przykład zwalczanie chorób.
- Och, to też. - zamyśliła się - A czy jakieś konsekwencje Unia wyciąga, jak nagana w pracy? Bo chyba nie zwalniacie dyscyplinarnie...
- Nie znam takich przypadków aby ktokolwiek czuł potrzebę formalnego karania kogokolwiek - kobieta zaśmiała się - jak coś schrzanisz to krzywo spojrzają się na ciebie przy kawie.
- Pluszowo. - stwierdziła zaskoczona - I w sumie... Czy te wszystkie informacje o mnie zebraliście w kilkanaście godzin?
- Mniej - Bob przyznała - kilka godzin to zajęło mi przygotowanie ram twego wdrożenia i kontakt z resztą. Jesteś młoda, dużo o tobie być nie może, zatem nawet nie prosiłam analityków, sama poprosiłam centrale obliczeniową o raport, komputer pewnie procesował to kilka sekund jeśli nie mniej.
- Sekund? - otworzyła szerzej oczy - Przez IBM to przeszło?
- Ich superkomputery są słabe - Bob stwierdziła szczerze.
- ...co?
Mervi wyraźnie była zdziwiona słowami Bob.
- Mamy własne farmy obliczeniowe. Wysyłamy program, zapytanie, zadanie, zależnie od zastosowania i to działa. Nie będę ci już więcej o cudach nauki opowiadała bo nie zaśniesz - zaśmiała się.


Mervi siedziała na porannych zajęciach w ostatnim rzędzie sali wykładowej, pierwszy raz w swoim życiu nie przysłuchując się temu co mówi prowadzący. Od dziecka wsłuchiwała się w każde słowo, oddawała całość swej uwagi i poświęcała pracę tylko na to, czego od niej wymagano... a jednak teraz robiła właśnie tak, jak niezainteresowana nauką dzieciarnia.
No, prócz tego, że tym razem pod zeszytami z notatkami nie ukrywała komórki, a uśpiony ebook jaki wczoraj podrzuciliła jej Bob, ale także książkę z zakresu kulturoznawstwa i psychologii.
Więcej książek od gościa z Unii miała w plecaku. Po prostu nie mogła sobie odmówić poznania ofiarowanej jej wiedzy. To tylko noc... i zajęcia... Najwyżej będzie musiała sama kuć do egzaminu. Mała strata.
Ważniejsze było, aby Bob nie zwlekała z odpowiedzią na maila i wysłała kod do następnej zaszyfrowanej zawartości urządzenia.

Oraz żeby ten "sympatyk od spraw finansowych" (korposzczur z banku pewnie) nie zwlekał i pojawił się o omówionym czasie. Na pewno nie wcześniej oraz kategorycznie nie później.


 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem