Rudolf obracał w dłoniach otrzymane zaproszenie czytając je dokładnie po raz kolejny. W końcu westchnął i odłożył ja na biurko, po czym odchylił się w hotelu. Zabębnił palcami po oparciu. Czegoś takiego się nie spodziewał. Owszem, pracował długo i ciężko na dobicie się do elit Nuln, ale zaproszenie było całkowicie niespodziewane. Najwyższa śmietanka towarzyska. Wielkie możliwości, ale też wielkie ryzyko. Będzie musiał dać z siebie wszystko. Trzeba będzie bardzo starannie się przygotować. Na pewno odwiedzi swojego niziołkowego balwierza. I będzie musiał pomyśleć o jakimś odpowiednim prezencie. Nie będzie to tanie, ale spróbuje z tej inwestycji wycisnąć ile się da.
Zerknął jeszcze raz na zaproszenie.
Ranald uśmiechnął się do niego, wysłuchawszy modlitw. Oczywiście zrobił to po swojemu. Zaproszenie mogło okazać się zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Dar boga musiał być odpowiednio wykorzystany. Głupiec narobi sobie kłopotów, natomiast Rudolf... Rudolf głupcem nie był. To, że był tu, posiadał własny dom w dzielnicy kupieckiej, zamiast tłoczyć się z rodzicami, siostrą, bratem i jego rodziną w Kreutzhofen... to świadczyło, że potrafił sobie radzić i wykorzystywał sposobności zsyłane mu przez niebiosa. Nawet mimo tego, że los często obracał się przeciw niemu, a nawet raz przypłacił to życiem...
Na obiad zostało zaproszone niewiele osób. Kaufmann widział, że jest to wyjątkowe wyróżnienie dla niego. Z drugiej strony dużo trudniej było wtopić się w tłum, a każdy nietakt i potknięcie zostanie zauważone. Dlatego też jego przybycie nie mogło zostać niezauważone. Zresztą, jego masywna postać była łatwa do zauważenia. I mimo, iż ostatnie lata wymagały od niego większej aktywności i że stracił trochę kilogramów, to nadal mógł się pochwalić imponującym wyglądem. Widać było, iż mu się powodzi i głodem nie przymiera. Powstrzymał się od przeczesania niedawno ułożonej fryzury. Cały jej kunszt polegał na tym, że była poprawna. Nie ekstrawagancka, ani zaniedbana. Po prostu poprawna. Wspólnie z fryzjerem uznali, że przy jego pozycji społecznej będzie to najlepsze wyjście. Podobnie postąpił z ubiorem. Dobrał strój wysokiej jakości, głęboko barwiony. Niezbyt nachalna ilość biżuterii miała pokazać wszystkim, że jest człowiekiem zamożnym. Szczególnie, że założył to, co miał najcenniejszego. Jego ubiór miał jednak też okazać szlachcicom, iż jednak różni się od nich. Miał im pokazać, że jest od nich gorszy. Ale że potrafi się odpowiednio ubrać.
W towarzystwie starał się więcej słuchać niż mówić. Mimo, że na codzień żył z obrotności swego języka, to jednak dużo bardziej cenił sobie swoją spostrzegawczość i umiejętność wyciągania wniosków. Na twarzy gościł mu niewielki uśmiech, który miał budować przyjazny wizerunek, ale nie sprawiać wrażenia głupkowatości czy wywyższania się.
Przyglądając się gościom tylko przelotnym spojrzeniem zaszczycił
kobietę, która odsunęła się w dalszą część pokoju. Na swoje szczęście, główną atrakcją przyjęcia było
dwóch krasnoludów, którzy skutecznie odwracali uwagę wszystkich od kupca. Sam natomiast starał się dyskretnie zasłyszeć lub ostatecznie dopytać o imiona, rody i źródła dochodów. Oczywiście nie wprost!
Jednym z gości przyjęcia okazała się być Adelajda von Einstenstad, której ojciec był gorącym poplecznikiem von Liebovitzów. Kolejny chichot losu, ze strony jego boga,
Ranalda. Niech dziewczyna zobaczy, jak wysoko cenią sobie Rudolfa! Z drugiej strony mogła niewłaściwym słowem zbyt wiele powiedzieć pozostałym, o jego przeszłości. Chyba po raz pierwszy mógł w duchu dziękować, że hrabianka zdaje się nie zwracać na niego zbytniej uwagi.
Więcej śmiałości miał w rozmowach z khazadami. Mniejsze szanse, na popełnienie gafy. Chyba. Zbliżył się do
zbrojmistrza i przedstawił.
- Zajmuje się pan ciekawą profesją, herr Galvinson. Miałem przyjemność oglądać wybitny okaz, który wyszedł spod rąk waszego mistrza. Otóż dorfrichter Kippel w Kreutzhofen ma wyjątkową pawęż - Rudolf starał się sobie teraz przypomnieć wszystko, czego miał okazję dowiedzieć się na ten temat od ojca Rozamundy.
- Należy ona od lat do jego rodziny. Rzeczywiście bardzo stara i solidna robota, jeżeli mogę wyrazić swoje mało fachowe zdanie. Do tego posiadająca na sobie aż trzy runy! Według legendy rodzinnej, to dar wdzięczności za uratowanie życia jej twórcy, mistrzowi... hm... nie pomnę jego imienia. Gdy zaczęliście tak ciekawie opowiadać, przypomniała mi się ona. Bo wiadomo, legendy z czasem obrastają mitami, ale może słyszeliście coś na temat tej historii i możecie rzucić na nią nieco światła?
Rudolf zwilżył gardło odrobiną wina.
- Przypomniałem sobie jeszcze, że dorfrichter bardzo sobie chwalił strzały z runą lodu. Podobno to również rzadko spotykana rzecz, a wykonana była za młodu przez tego samego mistrza. Słyszałem, że to trudna do wykonania runa i ci, którzy potrafią ją wykonać, nie tracą czasu na nakładanie ich na strzały. Zapewne więc strzały te były swego rodzaju wprawką, nauką ich tworzenia.
W kontakcie z krasnoludami Rudolf wydawał się być osobą sympatyczną i elegancką, przy czym w żaden sposób nie sprawiał wrażenia, że dostrzega nietaktowane zachowanie
Detlefa. Miał nadzieję też dowiedzieć się jak najwięcej na temat Karak Hirn. Przy obecnie mocno schłodzonych relacjach między ludźmi a krasnoludami pewien przedsiębiorczy kupiec, niezbyt jawnie pośredniczący w relacjach handlowych, mógłby tutaj sporo zarobić, hm...
Zarówno od khazadów jak i od innych osób starał się jak najwięcej dowiedzieć o śmierci Leosa von Liebwitza i Etelki von Toppenheimer. Oraz jak to wpłynie na krainę. To mogły być cenne informacje, które dało się przerobić na zyski. Nadstawiał też ucha na informacje o Olafie Sektliebe i jego rodzeństwie. Dobrze by było trafnie obstawić zwycięstwo w walce o schedę. Wsparcie takiej osoby mogłoby zaowocować zyskami w przyszłości.
I starał się znaleźć informacje, najlepiej z pierwszej ręki, o aktualnym stanie wojny. Czy już się skończyła? W zależności od sytuacji, inne towary powinny drożeć, a inne tanieć. Czy inwestować w broń, czy może w surowce? Czy walczymy, czy odbudowujemy krainę? Czy planowana jest jakaś akcja odwetowa? Czy ktoś wspomina coś o brakach w zaopatrzeniu, wyjątkowo wysokich cenach? Rudolf pilnie nadstawiał ucha.