Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2021, 22:42   #5
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Mervi mogła być zadowolona z nowej wiedzy, gdyby nie jeden, drobny detal. Ebook zawierający informacje o technikach manipulacji - w domyśle jak się przed nimi bronić - był kompletnie zglitchowany. Będzie musiała to zgłosić Bobowi…
Tymczasem po zajęciach powitał ją obiecany sympatyk. Powiedzieć, że był przystojny to było mało, co zresztą Mervi zaobserwowała widząc miny innych studentek. Wysoki, ciemnowłosy jegomość, o kręconych, lekko opadających za kark włosach przypominał swą urodą archetyp hiszpańskiego kochanka, a dziwny dryg, będący jednocześnie dość formalnym - co widziała po zapiętej pod szyję koszuli, teczce i części manier - mieszał się z dziwną swobodą i serdecznością.
Gej jak nic - pojawiła się jej w głowie myśl która tylko rozbrzmiała mocniej gdy Aleks przywitał się z nią lekko zniewieściałym głosem. Wyglądał na sympatycznego. Podał jej te dłoń.
- Uhm... Cześć? - Mervi przyjęła dłoń czując się dość niepewnie - Więc... Co teraz?
- Nie, nie tak - Aleks pokręcił nosem i ścisnął dłoń odrobinę mocniej - tak. Powinnaś mieć pewny uchwyt. Lekko podaje się do całowania, ale wtedy obracasz grzbietem - mężczyzna wyjaśnił i puszczając dłoń przyjrzał się włosom Mervi - do fryzjera też dziś poədziemy. Wskakuj - powiedział otwierając jej drzwi z samochodu w miejsce pasażera, z przodu.
- Do fryzjera? Czemu? I co to ma wspólnego z... no... sprawami... - finka spojrzała na drzwi do samochodu - Dziewczyna wchodząca do auta nieznajomego... To nie skończy się dobrze.
Ledwo Mervi zamknęła drzwi i zapięła pasy, a samochód ruszył.
- Jak to co, trzeba cię przyszykować. Jedziemy do centrum handlowego. Myślałaś już jaki telefon chcesz?
- Telefon? - zapytała trochę zbita z tropu - Znaczy... mój działa, więc nie myślałam, że będzie trzeba. Zobaczymy co będzie tanio, może na promocji. A przyszykować... Do czego w sumie? Żeby fryzjer był potrzebny?
- Musisz się odpowiednio prezentować, kopciuszku. Mamy styl, kodeks stroju, optymalne zasady które polepszają kwestie społeczne i fizyczne. Nie rzucę cię na głęboką wodę, spokojnie… a telefon - zakręcili w uliczkę - bo potrzeba ci czegoś nowoczesnego. Mam informacje, że trochę w komputerach siedzisz, to tym bardziej się przyda - stwierdził rzeczowo jakby była to rutyna jego pracy.
- Ale po co kupować komórkę, jak wydamy na komputer? I fryzjer... To może przebić...
- Ciiii - mężczyzna wtrącił się - ciii kopciuszku. Od finansów jestem tu ja, ty skup się na tym co naprawdę potrzebujesz, ok?
- Spróbuję... - spojrzała na swoje kolana - Jaki w sumie limit? I... To my - obco zabrzmiało jej to w ustach - mamy jakieś... zasady stylu...?
- Ja zajmuję się finansami - Aleks powiedział ciepło, powtarzając - nie przejmuj się cenami. Moim zadaniem jest, aby ceny były w porządku, nie za drogie, nie za tanie, ja ogarniam budżet. A co do stroju… tak, mamy - uśmiechnął się w sposób, który pomagał mu zapewne przyspieszać bicie serca innych dziewczyn.
- Po co jeden styl? - uniosła spojrzenie, nie będąc zniewolona aparycją Aleksa i kasą jaką trzymał - Myślałam, że Unia to tajemnica?
- Unifikacja procedur zwiększa drastycznie efektywność. Nie każdy musi się też znać na modzie, a odpowiedni strój zwiększa możliwości. Widziałaś naszych agentów, mogliby wyjąć legitymację dowolnych służb i większośc naprawdę by się nie zastanawiała czy do nich należą, tylko przyjęła to z marszu. Odpowiedni kobiecy strój dodaje autorytetu, powagi, aby inni, głupsi, słuchali co mówisz, aby nikt cię nie ignorował… Dłuuuga lista - wyjaśnił.
- Czyli.. - zmarszczyła brwi - Co jest nie tak w moim wyglądzie, hmm?
- Wszystko jest w porządku, trzeba tylko wzmocnić i polepszyć co w tobie najlepsze.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - spojrzenie Mervi jednak jasno mówiło, że nie wierzy w gładkie słowa mężczyzny.
- Gdyby coś było nie tak, przygotowalibyśmy operację - Aleks powiedział z dziwną szczerością - tu chodzi tylko aby ładniej się ubrać i przystroić.

***

Gdy dotarli do centrum handlowego, mężczyzna poprowadził Mervi od razu do zakrętu gdzie znajdowało się kilka sklepów z elektroniką. Przyglądał się im z zastanowieniem.
- Najpierw telefon czy laptop?
- Uhm... Laptop. - wybrala.
Aleks poprowadził ją do jednego ze sklepów, chyba na początek, i poprosił aby przejrzała asortyment. Sam również przeglądał ofertę i… był szybszy od Mervi. Zawołał ją aby pokazać jej dość potężną, Mervi powiedziałaby, że “wypasioną” (co zresztą obrazowo oddawało gabaryty latopa) jednostkę. Nie był to najdroższy sprzęt, estetyka była dyskusyjna, ale należał do jednych z najdroższych, za to parametry miał zestawione naprawdę rozsądnie do ceny. Czyżby Aleks się na tym znał?
-... wow. - Mervi szepnęła, gdy dotarło do niej, że to może być jej komputer - Serio? - zerknęła na cenę - Ten? Naprawdę?
- Dysk może wydawać się mały - Aleks się zastanowił - ale większego wariantu tu nie dostaniemy, zresztą, mały, może mniejszy od tych - wskazał na inne maszynki - ale reszta jest lepsza. Chyba, że coś ci nie pasuje lub masz na oku inny?
On nie rozumiał...
- Po prostu... Nie idzie mi pojąć, że ktoś mógłby, i jednocześnie chciałby, taką maszynę mi zafundować.
- Masz się rozwijać - Aleks stwierdził szczerze - jak dostaniesz prototypy to dopiero zzieleniejesz, widziałem kiedyś jednego - uśmiechnął się na to wspomnienie - ale nie o tym. Skup się, mam ci pomóc, a nie szczypać cię co chwilę, że to nie sen. Poza tym, umówmy się, źle by wyglądało gdybym cię podszczypywał - mrugnął.
- Znasz się na tym? - zapytała poważnie, może trochę zaciekawiona, nie precyzując.
- Możesz mi mówić szczypawka - Aleks zmienił temat z uśmiechem - a co do komputerów, tyle o ile. Sam potrzebuję mocnej maszyny do pracy. Modele matematyczne i analizy. Wiesz, to jakby… grafik też wie jakie komputery są mocne chociaż nie jest techniczny pod tym względem, bo ich potrzebuje. Tak jest ze mną.
Mervi z tłumioną ekscytacją patrzyła na laptopa.
- A co robisz w pracy?
- Analizy finansowe i modele spółek - wyjaśnił - to co, ten czy szukamy dalej?
Mervi uśmiechnęła się potwierdzająco.
- Ten.
- Dobra, to jeszcze akcesoria… - Aleks stwierdził.

Poszukiwania akcesoriów do nowego laptopa było dalszym ciągiem tej nierealności. Czy to naprawdę się działo? Mervi wciąż w pewnym stopniu czuła się zagubiona w tej sytuacji, jednak odczuwała także rosnące podekscytowanie i radość.
Przy kasie ogarnęło ją zawstydzenie, gdy nazwano ją dziewczyną Aleksa.

Przy wyborze telefonu Mervi już wiedziała czego się spodziewać, więc nie została wzięta z zaskoczenia, gdy ekspedient określił ich parą. Było to nowe doznanie, ale w sumie przyjemne. Być z kimś w związku.
Dziewczyna nigdy nie miała chłopaka, tylko widziała związki innych, a teraz sądzono, iż Aleks jest jej chłopakiem! To było... dziwne.
A jednak postanowiła wtulić się w pierś mężczyzny na potwierdzenie teorii ekspedienta, gdy ten opowiadał o asortymencie na stanie.

***

Po zakupie pierwszej, najpotężniejszej elektroniki, a jednocześnie zakupach najbardziej emocjonujących z punktu widzenia Mervi, Aleks zarządził przerwę w kawiarni celem dopełniania formalności, dyskusji i… konsumpcji. Widząc, że Mervi czuje się dość nieswojo, nie zapytał jej co chce, tylko do kawy zamówił obojgu po ciastku.
- To przytulanie - podjął temat szukając papierów w aktówce - nie jest potrzebne. Czasem nie ma co przesadzać z pozorami, a poza tym, o ile dobrze się orientuję, jesteś jeszcze objęta pełną ochroną wywiadowczą - zamyślił się - chyba, że coś się zmieniło.
- Jaką ochroną? - zdziwiła się i spojrzała na ciastko - I wybacz, nie wiedziałam, że nie chcesz. Miałam nadzieję, iż spodoba ci się.
- Monitoring i takie tam, nie jestem w tym aspekcie ekspertem - Aleks powiedział szczerze - nie musisz robić rzeczy, które mi się spodobają. Jestem tutaj w pracy…. A skoro tak, tutaj mamy trochę formalności - podał dziewczynie plik dokumentów, w sumie kilka spiętych zszywaczem kompletów - podpisz na każdej stronie - podsunął długopis - nie śpiesz się też, jedzenie też jest ważne - mężczyzna mrugnął samemu próbując pierwszy kawałek deseru.

Mervi spojrzała na dokumenty, których było za dużo.
- Co to za cyrograf? Oddanie duszy? - również zajęła się pałaszowaniem.
- Głównie pierdoły, potwierdzenie otrzymania stypendium z fundacji i wzięcia udziału w programie dla uzdolnionych, numery kont, zgody na przetwarzanie danych osobowych i takie tam. Z mniej jasnych rzeczy, są to źródła finansowania. To dość skomplikowane - westchnął - gdybym umiał tylko dobrze wyjaśniać to bym został na uniwerku. Otwarcie kilku rachunków na twoje nazwisko, pozyskanie akcji zero day, kontrakty terminowe plus masa prawniczego bełkotu aby wszystko było zgodne z literą prawa i nikt nie przyczepił się. Widzisz, twoje finansowanie nie ma być poszlaką z kim współpracujesz i kim jesteś, stąd dywersyfikacja i utopienie tego w meandrach światowego systemu bankowego.
- To robi... - zamyśliła się - jak oni byli... Syndykat, nie? -zaczęła powoli przeglądać papierologię.
- Tak, dokładnie - mężczyzna przytaknął.
Tymczasem Mervi przekonała się, iż w dokumentach znajdowało się dokładnie to, o czym mówił Aleks, opisane również w sposób, w jaki zapowiadał, czyniąc część finansową kompletnie zagmatwaną i niezbyt jasną. Dość klarowne były “pokłady” pod fundację-krzak oraz napisana jasnym językiem informacja, iż będzie otrzymywać co miesiąc tysiąc dwieście osiemdziesiąt cztery euro oraz dwadzieścia jeden eurocentów stypendium naukowego. Nie wzbudziło to zaniepokojenia Mervi w tej chwili (chociaż po przemyśleniu - powinno) - widać adrenalina spełniała swoją ogłupiającą rolę.
Z rzeczy, które przykuły jej wzrok, były fragmenty o emisji papierów dłużnych, chociaż dociec kto emituje, dlaczego, jak wygląda ich skup i tak dalej dziewczyna nie mogła, To jest, oczywiście, że to było w papierach, lecz po prostu gubiła się w plątanine zapowiedzianych operacji finansowych.
- Ehm, o co chodzi z tymi "papierami dłużnymi"? - zapytała skonfundowana.
- Światowa gospodarka opiera się na procedurze emisji długu - Aleks wyjaśnił - kupują długi przedsiębiorstw, czy obligacje, będące de facto formą pożyczki, otrzymujemy zadowalającą stopę zwrotu.
- To będę musiała zapłacić później? Czym? - zapytała niepewnie.
- Nieeeeee - Aleks powiedział z uśmiechem - nie płacisz. Wygląda to tak, że twoje stypendium jest trochę wyższe niż to co masz dostawać na konto, ale jego część jest inwestowana w akcje i inne operacje finansowe spółek od nas zależnych. Skomplikowane - westchnął.

Mervi przeglądała dalej, szukając w tym bełkocie czegoś odnośnie warunków, jakie musi spełniać oraz jakie są konsekwencje za ich niedopełnienie, jednak nie znalazła ani jednego zapisu tego typu. W zasadzie nie było to niezwykłe, skoro przybierało to stypendium naukowego, było przyznawane na dany okres (w tym przypadku - trochę ponad rok) bez bezpośredniego rozliczania się, aż do kolejnej decyzji.
Miała nadzieję, że jest dobrze...
- A masz wiedzę o tym, z czym finansowo pozostawi się mojego ojca? - zapytała niepewnie.
- Mam za zadanie przygotować dla niego plany - Aleks przyznał - ale przyznam, że jeszcze nie przeglądałem kartoteki. Bob mówiła coś o leczeniu, więc chyba to najpierw, ale jak mówię, jeszcze tego tematu nie dotykałem.
- Mhm... - Mervi obracała w palcach długopis - Od jak dawna jesteś w Unii? - zapytała, zmieniając nagle temat.
- Trzy i pół roku - Aleks powiedział kończąc ciastko.
- Jak się tu znalazłeś? - zapytała z wyraźną ciekawością biorąc ostatni kęs - Też cię... no... Geniusz przetaszczył przez... traumę?
Aleks zaśmiał się.
- Ja jestem sympatykiem - użył terminu, który Mervi widziała już w dokumentach. Człowiek wspierający lub bezpośrednio pracujący dla Unii, lecz bez geniusza. Była tam też mniej pochlebna notka “ich praca zwykle wymaga nadzoru, przeznaczeni są do mniej wymagających zadań”.
- Ale z castingu cię nie wzięli. - wyraźnie chciała wiedzieć, skąd tacy się biorą w Unii.
- Trochę z castingu - powiedział z uśmiechem - podobno wpadłem w oko gdy dorabiałem na studiach w agencji modeli. Potem profilowanie, noty, uzdolnienia no i jestem. Właśnie - Aleks zamrugał - masz prawo jazdy?
- Nie, nie miałam samochodu, więc na nic mi. - wzruszyła ramionami.
- Zrobisz w stanach najpewniej, o ile wiem taki jest plan na potem - wtrącił - to co, teraz część stylizacji?
Sympatyk zapytał Mervi nie pośpieszając.
Mervi trochę zmalała na to.
- To serio konieczne? - zapytała ciszej.
- Możemy to przesunąć w czasie - powiedział po zastanowieniu - ale procedury mówią aby cię wdrożyć. Wiesz… to nie chodzi, aby wymagać od ciebie munduru. Po prostu masz tutaj, do końca pierwszego roku studiów czas swobodniej zaaklimatyzować do naszych regulacji, zamiast być rzucona na głęboką wodę.
- Nie chodzi, że czas mi nie leży, tylko... no... cała afera w robienie z siebie nie wiadomo czego. - westchnęła - I co do zaaklimatyzowania się ma ta stylizacja?
- Dress code, rozmawialiśmy o tym w samochodzie. Pamiętasz przykład agentów? Musisz się w tym czuć naturalnie.
- Ale do dress code'u nie trzeba fryzjera chyba.
- Jeśli nie chcesz fryzjera, to nie - wzruszył ramionami - chociaż zastanów się czy to, że go nie chcesz, nie świadczy o tym, że jednak go potrzebujesz?
- Co? - spojrzała zaskoczona - A to skąd ci się wzięło?
- Zrobimy tak, dziś zaryzykujesz, jak odrosną po staremu to zadecydujesz jak było lepiej i będę ci dłużny dobry obiad gdy będzie źle, ok?
- Ok... Tylko po tym chcę pójść i tak zjeść. - delikatny uśmieszek zawędrował na kącik ust dziewczyny.
- Moja strata - Aleks odpowiedział również z uśmiechem.

Mervi spodziewała się, że będzie absolutnie tragicznie, a prócz pewnego braku komfortu działania wyboru spośród jakiś odgórnie przedstawionych schematów... nie było aż tak źle. Tysiąc euro miesięcznie było warte tego poświęcenia.
Dziewczyna wyszła od fryzjera z nowym uczesaniem i ostrzyżeniem. Długie włosy zostały zaczesane w kok, a krótkie wpięte w leżące już idealnie na , zaczesane do tyłu. Niestety, część kosmyków nie chciała działać wedle reguł i niesfornie wyplatała się z tych więzów, wisząc na czole lub z boku twarzy.
- Pasuje? - odezwała się do Aleksa, gdy znaleźli się poza miejscem tortur dla włosów.
- Bellissimo - mężczyzna skomentował z podziwem.
Następnie zabrał ją do makijażystki, gdzie zrobiono Mervi prosty, oszczęðny, ale bardzo “biznesowy” makijaż, a sam Aleks od razu kupił dla niej kurs makijażu, cztery zajęcia w dowolnym terminie, nie pytają nawet czy potrzebuje i nie za bardzo dając pole do protestu. Był to dość szybki mijający epizod, po którym przeszli do rzeczy zdawało się ważniejszych - garderoby.
Trzeba było przyznać, że Aleks nie tylko i tutaj znał się na rzeczy, ale i miał dobre podejście do ludzi. Zamiast od razu zaatakować Mervi poradami na temat doboru koszul, spodni, garsonek i spódnic, zaczął od zakupu aktówki omawiają z dziewczyną jak profesjonalnie ją nosi, iż twarde rogi są lepsze, aby w kogoś nią wymachiwać zamiast torbą z laptopem, jak nosić i co ważniejsze - jak eksponować. Przypominało to trochę przyspieszony kurs z mowy ciała i prezencji w biznesie.
- To ja będę w biznesie czy coś...? - zapytała zaskoczona Mervi.
- Kto wie czego będziesz potrzebować - Aleks stwierdził - masz robić na ludziach dobre wrażenie.
Następne były już sklepy z ubraniami. Tutaj Aleks posługiwał się tabletem - chyba miał jakieś standardy stroju - i kazał Mervi mierzyć stroje. Często dziewczyna nawet nie musiała mówić, że w czymś nie czuje się zbyt komfortowo, aby sympatyk Unii to od razu zrozumiał. Tym sposobem co prawda nie obeszło się bez zakupu eleganckiej garsonki czy czarnej spódnicy, to oficjalny “proponowany schemat stroju” nosił kodową nazwę B-12 i opierał się na wariacjach spodni oraz koszu. Trzeba było przyznać, iż Unia miała to dość dobrze pomyślane, grupują wiele wariacji w ramach schematu, najbardziej oficjalny wariant składał się ze spodni w kant, koszuli oraz damskiego krawata, z bazowymi barwami czarno-białymi i opcjonalnymi schematami kolorów, zakładał nawet w razie potrzeby zmianę spodni na spódnicę, a mniej oficjalne dopuszczały po prostu ciemne dżinsy i odpowiedni krój koszuli (oraz znowu opcjonalny krawat, chyba temat przewodni). Dostała pięknego pdfa o nazwie b-12.pdf na telefon, aby potem zgrać na komputer. Szybkie spojrzenie na zawartość potwierdziło, iż to nim się Aleks kierował, wybierając z kilkunastu, może kilkudziesięciu innych schematów - do których Mervi nie dał wglądu. Była też mu wdzięczna, iż sekcję bielizny nie poruszał z nią, zostawiając w milczeniu, tylko gdy przechodzili od jednego sklepu do drugiego - w poszukiwaniu pasującego zegarka i okularów (oczywiście lustrzanek, nie był ich w schemacie stroju ale to chyba “firmowy” fetysz) - iż będzie musiała postem sama kupić rajstopy i resztę, ale tematu nie zagłębiał.
- Czemu wszyscy noszą lustrzanki? - zapytała w końcu - Faceci w Czerni za bardzo się spodobali?
- Ja nie noszę - Aleks odpowiedział - podobno większośc ma w nich wyświetlaze danych.
- To czy jest sens kupować takie zwykłe? - zaskoczenie malowało się na twarzy dziewczyny - To przecież nie ma nic wbudowanego, trzeba innych... - zastanowiła się.
- Podobno są też inne powody, z mojej działki, to łatwiej ukryć emocje, trudniej rozpoznać twarz w tego typu okularach czy zeskanować siatkówkę. A tak szczerze, to też sądzę, że to po prostu taki znak firmowy…
- Uhm... Jeszcze pocisnę temat z Bob. - zamyśliła się - W sumie, to ty tak sympatykujesz... z całością nas?
- Tak, ale pracuję dla Syndykatu - Aleks przyznał - każdy ma inną działkę do roboty.
- Czyli ty serio masz masę kasy. - Mervi uśmiechnęła się nadsłodko.
- Stosunkowo mało gotówki. Głównie też siedzę na budżetach - przyznał.
- Ile dla ciebie to zarabianie "mało"? - zainteresowała się.
- Dojdziesz dalej to sobie sprawisz - odciął jej z uśmiechem.
- Dupek. - prychnęła, biorąc w rękę zapakowane zakupy, a drugą dłonią złapała ramię Aleksa - Chodźmy coś zjeść!
- Zgodnie z życzeniem - mężczyzna kiwnął głową.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem