Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2021, 20:16   #8
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Cool But I'm Gonna Try, For The Kinggom If I Can.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=skxi4NTqFlw&ab_channel=lovelyshoes94[/media]
Stojąc przez zrujnowaną ruderą, z których okiennic ledwie przedostawało się światło świec Irand zastanawiał się przez chwilę nad tatuażem swojego “modela”. Był niemal pewny, że Gildia Złodziei Cienia, nie działa w Mieście Wspaniałości, bo nigdy nie słyszał, ani nie spotkał nikogo, kto operował, by w Waterdeep. To drobne frasowanie, minęło, kiedy usłyszał dźwięk przesuwania zasów, pocięte ostrzami dębowe drzwi nieco się uchyliły dając charakterystyczny ciężki zapach opium.

-O proszę! Co za piękne damy, w takim miejscu, nieźle... - na twarzy niziołka w średnim wieku z łysiną na czubku głowy nagle pojawiło się potężne zaskoczenie.- Irand do kurwy nędzy czemu nosisz sukienkę?! I… co to za wspaniała dziewczyna?

Irand tylko przeczesał swoje miedziane włosy, w uwodzicielskim, celowo żartobliwym geście, a podpita Lorianna wepchnęła się prawie przez drzwi i schylając się podała dłoń Vinhacowi Fatsunowi. Otyły, pyzaty halfling zarumienił się i zaprosił do środka.

-Witamy w Czarnej Lilijce!- krzyknął jak wodzirej.

Na twarzy kobiety pojawiło się podniecenie. Widziała pierwszy raz zupełnie inny świat, i cała w swoim sercu dziękowała swojemu kochankowi, że jej to umożliwił. A otoczenie było doprawdy czarujące. Izba była oszczędna i zaniedbana. Gdzieniegdzie na ścianach powieszono płachty, cienkiego materiału w kolorze ciemnej róży, obrazy były tak małe, zużyte, że Irand namalował, by coś lepszego jako sześciolatek. Na poduszkach wypchanych wystającym sianem leżeli mizernie wyglądający mężczyźni i kobiety. Ich oczy świeciły szklaną pustką, leżeli na wznak, nieco poruszając odurzonymi głowami. Powietrze było pełne ciężkiego dymu, a w kącie jakiś elf z czarnymi podkrążonymi, wręcz czerwono-żółtymi cieniami grał smutną, bohemiańską melodię.

-Oj Irand, wyglądasz tak, że mógłbym Cię wychędożyć. A ta dziewczyna… och!- powiedział na prywatności Vinhacy, patrząc na pupę szlachcianki, która jak dziecko przyglądała się wychudzonej kobiecie, która co chwile budziła się i usypiała w makowym amoku.

Irand zignorował na chwilę właściciela przybytku każąc mu zbić dwie fajki, oszczędnej dla Lory i podszedł do ukochanej.

-Na pewno chcesz to robić? Masz dużo alkoholu we krwi. Mi nie zaszkodzi, ale Ty może nie powinnaś…

-Palić?! Do diabła szłam przez takie ulice, których w życiu nie widziałam siedząc w złotej klatce. Pokazaliśmy tej gnidzie, gdzie jego miejsce. Iruś to moje PRZEZNACZENIE!

Irand miał ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w czoło, ale się powstrzymał i uśmiechnął pobłażliwie. Usiedli pod ścianą w głębi. Nie wiedzieć czemu Irand, poczuł potrzebę pocałowania Lorianny. Chwycił jej włosy, powąchał ich głęboki, sycący zapach i wpił się w jej usta. Być może chciał wywołać zazdrość niziołka, reszta gości była zbyt odurzona i pewnie miała ich za lesbijki. Zasysał jej język, ssał dolną wargę, czując chuć.

-Oj kochanie, przestań.- rzuciła mu kokieteryjnie jego miłość. W tym samym momencie wrócił Fatsun. Wydawał się nieco mroczniejszy, chociaż światło w melinie było bardzo oszczędne, drgające i zostawiające nikłe cienie na ścianie, dawane przez kilka świec. Spod brudnego pikowanego kaftana z grubymi szyciami wystawał opasły brzuch. Sam halfling nie tykał swojego towaru, zamiast tego upijając się ukochanym piwem, i jedząc w nadmiarze. Jego, drobne głęboko położone jasnobrązowe oczy, wydawały się nieco uciekać od rzeczywistości, były nieco zamyślone i odległe. Vinhacy tak bardzo starał się unikać oparów opium, że zamykał się w swoim biurze, z tyłu, gdzie okna zawsze były otworzone na oścież, wpuszczając chłodne nocne powietrze, za grubych krat z czarnej stali.

Podał im dwie nabite fajki i uśmiechnął się blado.

-Miłej zabawy Damy.- powiedział jakby obrażony.

Irand był zbyt podpity, by długo się nad tym zastanawiać. Czuł narkotyczne podniecenie jeszcze zanim wpuścił mak do płuc. Uwielbiał tą gorączke emocji, po których nagle pojawiało się całkowite rozluźnienie, ulga i poczucie, że całe zło Ferunu zniknęło i za nic nie mogło dosięgnąć człowieka. Artysta wytłumaczył i zademonstrował jak ma zaciągać się jego partnerka. Ta tylko, zdając się doskonale rozumieć, wykonała prosty znak palcami i jej wskazujący lewy palec otoczył lekko tlący się ogień.

Lory najpierw rozpaliła Irandowi, ten złapał potężny buch w płuca, aż trzęsąc się od trzymanego dymu. Trzymał go tak z dziesięć sekund a potem wypuścił potężną białą chmurę. Jego powieki zamknęły się, ciało przeszła fala boskiego, erotycznego ciepła, w głowie pojawiło się pulsowanie fal całkowitej błogości. Rzucił się na poduszki i zaczął się śmiać w radości tak cudnej, że wręcz niebiańskiej.

-Religia to opium dla ludu. Jednostki myślące, wybierają ten raj dostępny za trzy srebrne monety.

-Co mówisz?- powiedziała zarówno przestraszona, jak i podekscytowana. Korzystając z magicznego ognia rozpaliła swoją fajkę. Próbowała zaciągać się tak jak kazał Leamer i sam zrobił to przed chwilą. Złapała dym w płuca i naglę, zaczęła dusić się i kaszleć tak intensywnie, że jeden z narkomanów na chwilę spojrzał w jej kierunku ospałą głową i realnie przez chwilę się nią zainteresował. Irand tylko obrócił lekko głowę, uśmiechając się jak przez mgłę. Różową, miękką puszystą mgłę, która otoczyła jego umysł i ciało.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 09-08-2021 o 20:51.
Pinn jest offline