Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2021, 08:42   #9
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Podróż przebiegała bez większych ekscesów, co Aelfric przyjął z zadowoleniem. Koń wolno stawiał krok za krokiem niosąc rosłego woja na plecach, a z faktu, iż chwilowo wjechali w las który nieco ocieniał trakt wojownik odziany w ciężki pancerz mógł być zadowolony nawet bardzo.

Zarządzony przez Borta popas był całkiem przyjemny. Temat jedzenia, który prawie poróżnił niziołka i półorczycę nie był dla wojownika ważniejszy niż kilka sążnistych łyków z bukłaka przytroczonego do jednego z wozów. Nie było to wino, tylko podróżna woda, zmieszana z odrobiną piwa by napitek nie przesiąknął zapachem i smakiem skórzanego worka. W każdym razie uparty niziołek postawił na swoim, i Aelfricowi nie pozostało nic innego, jak pomóc w przygotowaniu ogniska, przyniesieniu wody i innych, wymagających fizycznie zajęciach. Wojownik odtroczył więc swój dwuręczny topór i ruszył za bliźniakami w las, aby zaopatrzyć obozowisko w kilka solidnych porcji drewna.

Gulasz był bardzo dobry. W ogóle jedzenie w krainach południa Aelfric uważał za znacznie lepsze niż na północy. Co prawda brakowało mu nieco baraniny i jagnięciny, oraz dziczyzny, o którą łatwiej było w krainach za Koroną Świata, to jednak mięso przyrządzone przez niziołka i rudowłosą dziewczynę, która mu pomagała. Kiedy oboje krzątali się przy sprytnie urządzonej kuchni, cały obrazek wydawał się wręcz sielski, przypominając nostalgicznie te lepsze chwile w życiu wojownika. Dobrze było na to patrzeć.

Tymczasem jednak konie, w tym wierzchowiec Aelfrica spłoszyły się, chrapiąc i kwicząc głośno, wyczuwając najpewniej swoimi zwierzęcymi zmysłami jakiegoś leśnego drapieżcę. Aelfric obstawił jakiegoś misia, przywabionego zapachami gulaszu, lub może stadko dzików ryło gdzieś okolicę.
Szarych cieni i trójkątnych pysków się jednak nie spodziewał. Było lato, i wilki nie zwykły atakować dużych grup podróżnych, nie w biały dzień i nie przy zapalonym ogniu. Aelfric nie tracił jednak czasu na roztrząsanie tego dziwu natury. Zdjął tarczę z grzbietu wierzchowca, dobył długiego miecza z pochwy przy pasie i ruszył w stronę biegnącej na nich watahy.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline