Sir Ladyn ruszył prosto do szynkwasu. - Witaj kumie, jest Bornedor? Służba prowadzi mnie poza miasto, nie wiem ile mi się zejdzie więc zwalniam pokój i chcę się rozliczyć. Spakuję się i będę leciał, więc racz dać znać szefowi, bo czas mnie goni. - Mówiąc to ruszył ku schodom na górę.
Jego pokój nie wyróżniał się zapewne spośród innych. No może był czystszy, bo Ladyn potrafił być marudny w temacie współlokatorów, wszelkiego rozmiaru. Baa, nawet dowodził, iż każdy współlokator winien płacić równą część zapłaty. Berenedor by nie wikłać się w prawnicze dysputy, pogonił swojego pomagiera by ten należycie zajął się lokatorami.
Sir Ladyn wszedł do pokoju i w mig pozbierał drobiazgi do plecaka. Nie miał tego wiele. Dopiął sprzączki zarzucił plecak na ramię i rozejrzał się po pokoju czy niczego nie zostawił.
Właśnie wychodził, gdy w drzwiach spotkał Bornedora. - To pan nas opuszcza?
- Taka służba, kumie, taka służba. Ale chętnie się tu zatrzymam ponownie. To ile się należy?
Krasnolud machnął ręką i zaśmiał się. - Toś wy panie lepiej ode mnie wiecie, wszak wszystko w kajecie spisaliście.
- Co racja to racja - przyznał Sir ladyn. Przewrócił w wyjętym za pazuchy notesie kilka kartek. - Rozliczyliśmy się w zeszłym tygodniu, jak było umówione. Czyli wychodzi, że do płacić mam tyle… - szybko pisał na kartce Ladyn, podsunął kajet pod nos krasnoluda - Zgadza się?
- Co się na nie zgadzać. Jak wrócicie panie to zapraszam. Odkąd tu zamieszkaliście jakoś mniej burd i goście kulturniejsi przychodzą.
- Cieszę się, że mój drobny wkład w kulturę spożycia alkoholu przełożył się na twój zysk. Od którego mam nadzieję odprowadzasz należne podatki.
- A jakże by inaczej - odparł krasnolud. Wiedział, że sir Ladyn może sprawdzić, więc płacił. I tak był do przodu, odkąd zastosował myk z odliczaniem amortyzacji beczek, podpowiedziany przez sir Ladyna.
Parę chwil później wyszedł z karczmy i skrzywił si, gdy owionął go cuchnący dym. Jak wrócą, będzie musiał wpaść do magistratu z petycją odnośnie obrotu sianem potocznie zwanym tytoniem. Toż, to nie dość, że straty dla miasta to do tego można by to podciągnąć pod nękanie, a nawet trucicielstwo.. .trzeba by to tylko zgrabnie podeprzeć paragrafami. - Tristan, kumie. Chyba mam pomysł jak pomóc ci z twoim nałogiem… - powiedział z przyjaznym uśmiechem. |