Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2021, 12:11   #3
Reinhard
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
-Postawiłem twój horoskop. – odezwał się Patriarcha – jest bardzo… niejednoznaczny. Na pewno dokonasz czegoś wielkiego, ale jak to wpłynie na Kolegium? Porywasz się na bardzo ambitne zadanie. Nieregularne trajektorie… to, że można je obserwować najlepiej na północy, może być związane z Wiatrami Chaosu. Uważaj na siebie, chłopcze – wydawał się autentycznie zatroskany.

-W Loży Złotego Blasku są problemy z czeladzią i zbrojnymi. Miejscowi, nieprzyzwyczajeni do magii, nie chcą tam służyć. Dlatego popłyniesz razem z grupką ochotników, głównie służących i strażników. Wszystko jest już opłacone, na wszelki wypadek – przesunął w twoją stronę pękaty mieszek – i na dobry start, weź to. Niechaj pomyślne gwiazdy świecą nad twoją głową.

Karawela „Gwiazda Zaranna”, południe Morza Szponów

Podróż z Altdorfu do Marienburga przebiegała spokojnie. Rzeczni piraci woleli łatwiejsze zdobycze od wyposażonej w osiem armat zwrotnej jednostki. Marynarze, puszkarze i żołnierze okrętowi znali swoje miejsce, nie naprzykrzali się pasażerom. W ładowni znajdowało się zaopatrzenie dla Loży. Duży kufer z księgami został powierzony osobistej pieczy Faustusa, stał w jego kajucie i tylko czarodziej miał do niego klucz.

W Marienburgu doładowano jeszcze kilkanaście skrzyń i ruszono do Salkalten. Do tej pory nic się nie działo, ale atmosfera wśród załogi gęstniała w miarę zbliżania się do Morza Szponów. Coraz częściej występowały kłótnie i drobne kradzieże, a bat bosmana spadał na plecy załogantów.

Zbrojni Kolegiów zachowywali spokój. Na czas podróży dowodził nimi siwowłosy wiarus, sierżant Rupert Steinmayer. Podobnie uczniowie i czeladź byli trzymani krótko przez swego zwierzchnika, Arnolda Graubera, wiecznego ucznia. Obaj spotykali się z Faustusem codziennie na krótkiej odprawie.

W ten szczególny dzień trwał łagodny szkwał. Mocno kołysało statkiem; pierwszego dnia na morzu Faustus w takich warunkach karmiłby ryby, teraz tylko stanął w szerszym rozkroku, by neutralizować przechyły. Przepływali koło kilku skalistych wysepek, kapitan starał się trzymać z daleka, by nie nadziać się na podwodne skały.

Coś było nie tak, czuł to wyraźnie. Wtedy usłyszał:
-Ludzie za burtą!
Widoczna z oddali kupiecka koga osiadłą widać na jednej z podwodnych skał. Drobne sylwetki wymachiwały jakimiś tkaninami nad głowami. Szczegółów nie było widać z oddali.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 19-08-2021 o 14:38.
Reinhard jest offline