Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2021, 22:34   #5
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Gdy Connor dobiegł do Soichiro, lokaj wychylił się zza progu, krzycząc: - Panie Connorze?! - odruchowo, Japończyk wypuścił kolejną strzałę, tym razem trafiając przerażonego lokaja w bark, gdy ten chował się po zauważeniu nieznanego mu osobnika na korytarzu. Nie spodziewając się, że cokolwiek zyskają z dalszego tu przesiadywania, zgromadzeni ruszyli biegiem z powrotem do holu.
Biorąc wypowiedzi lokaja na słowo, powinno było w nim być przejście prosto do biblioteki, które wychodziłoby na ogród. Tylko jedna trasa spełniała te warunki: wprost drzwiami naprzeciw wejścia do budynku. Będąc w holu, większość zbliżyła się do odpowiednich drzwi, gdy Japończyk pobiegł po swoje strategiczne krzesło, aby tym razem zablokować nim drzwi do lewego skrzydła.
Miho złapała za klamkę północnych drzwi parteru i kiwnęła na Connora, aby w razie czego był gotów ze swoją bronią, po czym popchnęła drzwi. Te ruszyły się zaledwie kilka centymetrów.
- Są otwarte, ale… coś je blokuje z drugiej strony. - wyjaśniła kobieta. - Ciężkiego, równie dobrze jakaś szafa. - skrzywiła się, próbując je przeforsować.
Connor mocno zapukał w drzwi, po czym zbliżył głowę do szpary w nich i podniósł lekko głos - Panie detektywie, jest pan tam? To my! - spróbował zawołać agenta.

Szum zaczął rozbrzmiewać z obroży Fritza. - P:15 - rozbrzmiała krótka komenda. Mops natychmiast odezwał się do zgromadzonych: - odsuńcie się od drzwi! - jego ton był ostry, ale głos stłumiony, mówił niemal szeptem. - W środku jest wampir. Na ten moment nieszkodliwy, ale nie chcemy go prowokować. - wyjaśnił pies.
Connor odsunął się od drzwi jak poparzony - Wampir?! Wiesz, gdzie jest twój partner? I czy jest cały? - zapytał mopsa, wyraźnie przejęty.
- Spokojnie, starajmy się nie robić tutaj hałasu. - poprosił. - Mój partner pewnie jest z nim w środku. P:15 to kod sytuacyjny oznaczający pasywnego wampira samotnie pogrążonego w jakimś zajęciu. - wyjaśnił. - Wampiry są nieśmiertelne, więc inaczej postrzegają czas. Jeżeli się czymś zajął, to mogą lata minąć, nim wpadnie na inny pomysł, tak długo, jak nikt mu nie będzie przeszkadzał. - obiecał. - z drugiej strony, jeśli go zeźlimy, to nie prędko się uspokoi.
- Czyli... nie chcemy go wyciągnąć? - wtrącił się Japończyk, również podchodząc do drzwi. - Z bara mógłbym pewnie kompletnie wyważyć te drzwi, ale zrobiłoby to sporo hałasu. Mogę, zamiast tego spróbować nacisnąć na nie całym ciałem, i zobaczyć czy uda mi się powoli odsunąć tę szafę. Z pomocą Connora powinniśmy mieć dość masy, żeby odsunąć nawet największy mebel. Czy nawet tego typu dźwięk mógłby zaalarmować tego wampira? - zakończył, zwracając się do Fritza. - Przy okazji, mógłbyś nam powiedzieć co w rzeczywistości działa na wampiry? Woda święcona? Kołek w serce? Ogień? Czy może chociaż latarka go oślepi?
- Kołek jest dobry, wbity w serce wyłącza krążenie krwi. Ogień to jedyne stałe rozwiązanie… nieważne. Nie dacie sobie rady z wampirem. Jest to fizycznie niemożliwe dla przeciętnego człowieka. - ostrzegł Fritz. - Mój partner miał ze mną kontakt. Gdyby chciał otwarcia tych drzwi, dałby nam taką wiadomość. Zamiast tego dał mi wyraźne ostrzeżenie: najlepiej wyjdziemy, zostawiając to miejsce w spokoju. Jeżeli wampir tam tymczasowo zamieszkał, nie chcesz wywarzać drzwi do jego domu. Niezależnie czy wszedł tu przypadkiem, czy z ciekawości, na ten moment nie jest częścią naszego problemu. - podsumował.
- Czekaj, czekaj. - wtrącił Connor. - Mówisz, że wampiry są nieśmiertelne, a ten się tutaj przypałętał. Czy to znaczy, że pochodzi on spoza tej domeny? - zapytał, zaniepokojony.
- Tak. - stwierdził Fritz. - Ta domena nie wygląda na miejsce stworzone przez wampiry, więc on musi tu być obcym.
- Dobra, w takim razie wracamy do planu A i idziemy otwierać wszystkie dostępne nam drzwi - podsumował Soi, od razu odwracając się na pięcie w stronę jadalni. - Powinniśmy się pospieszyć. Jeśli zaczną nas ścigać, to szybko zorientują się, że zablokowaliśmy drzwi. Wtedy albo spróbują się przez nie przebić, co zajmie im chwilę nawet z jakimś wielkim ogrodnikiem. Albo, jeśli we wschodnim skrzydle jest również wejście do ogrodu, to mogą pójść naokoło i nas okrążyć. Ale skoro będą nadrabiać drogi, to zdążymy dotrzeć tam przed nimi, jeśli się pospieszymy. Wtedy możemy zablokować również tamte drzwi i pójść na górę. Oczywiście zablokowane drzwi nie zatrzymają ich wiecznie. Ale nawet minuta, czy dwie, dadzą nam więcej czasu na eksplorację piętra i potencjalnie znalezienie wyjścia.
- Powinniśmy w takim razie zacząć od piętra. - wtrącił się Connor. - Jak tylko odkryją zwłoki kucharza i martwego pająka, to na pewno dokładnie przeszukają całą kuchnię i piwnicę. Za to w górnych pokojach można się ukryć i przeczekać zagrożenie. - wyjaśnił.
- Cóż, z tego, co wygląda, to największe zagrożenie jest na parterze. - przyznał Japończyk, kiwając głową. - Nie wiem, czy zagrożenie minie. W końcu nie mamy gdzie uciec, dopóki nie znajdziemy wyjścia, i przynajmniej host o tym wie. Ale być może na górze uda nam się znaleźć coś, co pomoże nam z nimi walczyć. W najgorszym wypadku możemy spróbować zrzucić kogoś ze schodów, i liczyć, że się połamie. Zakładałbym tylko, że pokoje tych profesorów są na piętrze, więc spodziewajcie się, że kogoś tam spotkamy.
To powiedziawszy machnął ręką na doktora, i zwrócił się w kierunku schodów na górę. Tych po lewej stronie, których nie rozwalił.


Soichiro ostrożnie otworzył drzwi do pierwszego z pokoi. Było to niewielkie pomieszczenie, w którym znajdowało się łóżko, szafa z lustrem, stół i krzesło. Wyglądało na to, że ktoś tu mieszkał: łóżko nie było pościelone. Na stole znajdowały się książki o czasie i historii, który Soichiro nie poznawał. W pomieszczeniu nikogo nie było.
Nie chcąc tracić za dużo czasu, Miho spróbowała otworzyć kolejne drzwi, te jednak były zamknięte.
- Nikogo tu nie ma. Wygląda na sypialnię. Rzucę tylko okiem, czy nie ma tu czegoś przydatnego, i zaraz wyjdę - rzucił za siebie delikwent. Po chwili zastanowienia dodał też sugestię dla Fritza. - Pan doktor może też tu zajrzeć i poniuchać, czy nie wyczuwa zapachu prochu palnego, albo innych nietypowych substancji. Może sam lokator też ma jakiś ciekawy zapach, który coś nam o nim powie.
Poszukiwania Japończyka szybko jednak zakończyły się, gdy ten dość gwałtownie podrzucił do góry materac, by zajrzeć pod niego, i strącił stojący na stoliku dzbanek. Nie chcąc robić hałasu, od razu zareagował i instynktownie spróbował go chwycić. Ten jednak rozbił się o ziemię, a otwarta dłoń studenta zacisnęła się na odłamkach, które lekko go pokaleczyły.
- Chikusho! - warknął Soi przez zaciśnięte zęby. Nim jednak krew zaczęła kapać na dywan, natychmiast sięgnął do kieszeni po scyzoryk, i odciął kawałek prześcieradła, którym owinął pociętą dłoń. Widocznie karma nie była dzisiaj po jego stronie.

Connor zajrzał z resztą drużyny przez pierwsze drzwi. Jako że w środku nie było nic specjalnego, a Soichiro z Fritzem już się zajęli inwestygacją, postanowił spróbować otworzyć trzecie drzwi.
Tymczasem Soi dał sobie spokój z przeszukiwaniem i postanowił wrócić do korytarza, by przyjrzeć się zamkniętym drzwiom.
- Wyczuwa pan doktor jakiś zapach spod drzwi? - zapytał mopsa, z zaciekawioną miną. - Możliwe, że jest tam jakiś lokator. Albo zamknęli drzwi, bo jest tam coś ważnego.

- Nic specjalnego. - stwierdził Fritz.
Connor otworzył trzecie drzwi, znajdując za nimi pokój, z którego wyniesiono meble… prawdopodobnie z powodu dziury w ścianie, która prowadziła do pokoju naprzeciw, również pustego.

Cytat:
Connor test umysłu = sukces
Był to moment, w którym grupa usłyszała ruch klamki na paterze.
- O jejku, jakoś zamknęli, mógłby pan wywarzyć? - usłyszał Connor.
- Lokaj i ogrodnik zaraz tu będą, musimy się ukryć i liczyć na to, że nie będą przeszukiwać piętra. - zdecydował Connor i od razu skierował się do pokoju z dziurą w ścianie.
- Ja pobiegnę schować się pod schodami - oświadczył Soi. - Jeśli pójdą na górę i was złapią, to mogę ich zaatakować z zaskoczenia. Wy możecie zrobić dla mnie to samo, jeśli sprawdzą parter. Chyba lepsze to, niż żeby odkryli nas wszystkich zamkniętych w jednym pokoju.
Nie był to bezpieczny plan, ale lepsze to niż nic. Ruszył więc, susem zeskakując po schodach.
- Jeśli usłyszycie hasło, to znaczy, że mam kłopoty, i biegnę do piwnicy! - rzucił jeszcze za siebie, mając nadzieję, że odgłosy wyważanych drzwi zagłuszą jego okrzyki i bieg po skrzypiących schodach.

Fritz i Miho pobiegli za Connorem, zamykając drzwi do pomieszczenia. Tymczasem Soichiro znalazł pod schodami niewielkie pomieszczenie wypełnione miotłami i płynami do sprzątania. Musiał to być składzik pokojówek. Zaledwie moment po tym, jak Soichiro zamknął za sobą drzwi, usłyszał trzask wyważanego wejścia. Łomot był przerażający, Japończyk nie dał się jednak rozproszyć. Po cichu uklęknął i wyjrzał przez dziurkę od klucza. Drzwi zostały uderzone z taką siłą, że wypadły z zawiasów i wleciały na środek holu.

Cytat:
Soichiro test motywacji = sukces
Soichiro test nasłuchiwania = sukces
Do pomieszczenia wszedł ponad dwumetrowy mężczyzna. Był otyły, ale posiadał również niesłychanie ogromne mięśnie ramion. Jego ciało pokryte było czyrakami oraz włosiem przypominający sierść, a zniekształcona twarz ledwie przypominała ludzką. Lokaj wszedł do pomieszczenia tuż za olbrzymem.
- Ah, już zwiali. - zauważył. - Sprawdzę przed domem, a pan niech się uda do jadalni i sprawdzi ten korytarz. Wcześniejszy rozrabiaka wyskoczył tamtym oknem, może pobiegli za nim. - poprosił lokaj. Ogrodnik posłuchał go bez słowa.
- Czy on zamierza wyjść na zewnątrz...? - stęknął do siebie stłumionym głosem Soichiro. Nie mógł zmarnować takiej okazji. Gdy tylko ogrodnik zniknął w jadalni, a lokaj skierował się do frontowych wrót, ten natychmiast uchylił drzwi schowka. Był gotowy wyskoczyć na zewnątrz i natychmiast popędzić za lokajem, jeśli faktycznie uda mu się otworzyć wyjście z tego wymiaru. Nie miał dużo czasu na reakcję, ale miał zamiar doskoczyć do wyjścia nim lokaj zdąży zamknąć za sobą drzwi. Kolczasta pała w jego dłoni była ściskana tak mocno, że kłykcie Japończyka zrobiły się śnieżnobiałe. To mogła być ich ostatnia okazja, by bezpiecznie się stąd wydostać. Nie okaże lokajowi litości. Miał zamiar z całej siły przywalić mu w skroń, gdy tylko dobiegnie do drzwi i zostanie zauważony. O ogrodnika mogli się martwić później. Nawet jeśli wielkolud zwróci na niego uwagę, zabezpieczenie wyjścia było ich głównym priorytetem.
Cytat:
Soichiro test ciała = sukces
Soichiro test cwaniactwa = porażka
Japończyk wystrzelił ze schowka, nie mając czasu do stracenia. Zarówno wyskakując, jak i biegnąc po starej, drewnianej podłodze wydawał dość dźwięku, aby otwierający drzwi lokaj go usłyszał, odwracając się zaskoczonym.
- POMOCY! - wrzasnął lokaj, gdy Soichiro z impetem walną go pałą w łeb, roztrzaskując czaszkę i rozgniatając mózg. Wiotkie ciało lokaja natychmiast opadło na ziemię, a za nim ukazało się otwarte przejście na zewnątrz.
Podwórze było mroczne, czarne. Im dalej od domostwa, tym ciemniejsza wydawała się przestrzeń, a wszystko spowijała gęsta, mleczna mgła. Japończyk widział motor Miho przy wyjściu, sylwetkę swojego samochodu w oddali, oraz garaż pod drzewem, który widzieli wcześniej. Nie był jednak w stanie rozpoznać ulicy, czy drzew, które powinny być za nią. Sama brama posiadłości była ledwo widoczna.
Connor gwałtownie odwrócił głowę w stronę Fritza. - Powinniśmy uciekać na podwórze? Czy w ten sposób wydostaniemy się z domeny? - zapytał zestresowany, łącząc słowa jedno z drugim.
Delikwent nie miał czasu na rozważanie, czy ucieczka przez główną bramę była możliwa. Z tego, co mówił Fritz, nawet on nie był pewien, jak ta domena funkcjonuje, ani gdzie jest wyjście. Więc tak czy siak, warto było sprawdzić. Soi na wszelki wypadek szybko chwycił klucze, które wciąż powinny znajdować się w dłoniach lokaja, bądź upuszczone obok niego. Po czym upewniwszy się, że ciało lokaja blokuje drzwi przed zamknięciem, rozrzucił przed nimi garść jagód. Wielkolud raczej nie był zbyt uważny. A w połączeniu z wypływającą krwią lokaja, szansa, że przewróci się goniąc go, była teraz dość wysoka.
- Frontowe drzwi otwarte! - krzyknął szybkie ostrzeżenie do grupy na górze, zakładając, że olbrzym i tak już został zaalarmowany wrzaskiem lokaja. - Sprawdzę, czy da się tędy uciec! Róbcie, jak uważacie, ale uważajcie na ogrodnika!
Nie chciał mieć na sumieniu Connora i Miho ani jeśli zdecydują się od razu za nim pobiec i ryzykować starcie z ogrodnikiem, ani jeśli będą czekać na górze i stracą przez to okazję do ucieczki. Zostawił więc im tę decyzję. Sam zaś ruszył biegiem w kierunku garażu, licząc, że jagody dadzą mu dostatecznie dużo czasu. Miał zamiar przebiec na drugą stronę garażu i wskoczyć na jego dach. Następnie położy się płasko i będzie czekał na rozwój wydarzeń. Dzięki kątowi widzenia powinien być poza zasięgiem wzroku olbrzyma, nawet jeśli ten obejdzie cały garaż naokoło.

- Musiałbym samemu to zobaczyć. - stwierdził Fritz. - Wejście jest zwykle najbardziej zabezpieczonym punktem domeny. Jeżeli jednak nie dało się ich otworzyć wcześniej, to mogło być wszystko. - stwierdził Mops.

Cytat:
Soichiro, test mądrości = sukces
Japończyk zniknął z wizji Connora, zabierając ze sobą pęk kluczy lokaja. Zaraz po tym ogrodnik wyłonił się z korytarza do prawego skrzydła. Widząc martwego lokaja, podszedł do niego i klęknął nad nim, podnosząc go w ramionach.

Cytat:
Soichiro, test siły = sukces
Soichiro mógł to obserwować z dachu garażu. Mgła i bezlitosny cień sprawiały jednak, że miał stąd jeszcze gorszą wizję na otoczenie, niż z ziemi.
-Cholera, ogrodnik już tu jest, a Soi pobiegł nie wiadomo gdzie. Nie mamy nawet jak do niego dołączyć, bo potwór zagradza nam drogę. Sprawdźmy przynajmniej przeciwne drzwi, żeby mieć jakąkolwiek drogę ucieczki. - zdecydował Connor. To powiedziawszy, ruszył w stronę końca pokoju, przelazł przez dziurę w ścianie i podszedł do drzwi. Przykucnął i wyjrzał przez dziurkę od klucza, cały czas nasłuchując czy zza drzwi nie dochodzą jakieś podejrzane dźwięki.
Za drzwiami znajdował się korytarz. Nie było słychać za nim żadnych dźwięków, a drzwi były otwarte.
- Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. - poinformowała Miho, wciąż wyglądając na hol. - odstawił tylko lokaja pod ścianę.
Connor kiwnął głową afirmatywnie. - Korytarz za drzwiami wydaje się być bezpieczny. Rozejrzę się trochę bardziej. - to powiedziawszy, uchylił lekko drzwi i wystawił przez nie głowę, rozglądając się w obie strony.
Wyglądało na to, że korytarz rozchodził się w obydwie strony i zawracał z powrotem do holu. Nie było słychać, aby ktokolwiek po nim chodził.
- Warto by sprawdzić resztę pokoi, póki zombie jeszcze tu nie łażą. - zdecydował Connor i skierował się do pokoju na prawo. Jednak zanim sprawdził, czy są otwarte, przystanął na chwilę i wyjrzał przez okno, chcąc sprawdzić, czy będzie stąd widać szklarnię.
Półokrągła kopuła szklarni dominowała krajobraz za oknem. Rozpalone wewnątrz budowli światło wyróżniało ją na czarnym i zamglonym podwórzu.
Podchodząc do drzwi na prawo, Connor zobaczył na nich zawieszkę “nie przeszkadzać”. Z wnętrza dobiegały dźwięki chrapania.
Miho i Fritz wyszli na korytarz za Connorem. Oni również wpierw postanowili wyjrzeć przez okno, choć pies potrzebował w tym celu pomocy koleżanki.
Connor przyłożył palec do ust i dał znak towarzyszom, żeby zachowywali się cicho. - Kolejny śpiący. Pewnie działa tak samo, jak ten z piwnicy. - wyszeptał. Zostawił w spokoju zamknięte drzwi i skierował się do tych znajdujących się na lewo od pokoju, z którego wyszli.
Kolejne drzwi były zamknięte. Dochodził zza nich szum, przypominający dźwięk radia.
Connor od razu skojarzył, że lokaj wspominał coś o radiu-wynalazku. To mógł być właśnie pokój profesora, który nad nim pracował. A biorąc pod uwagę wszystkie anomalie mające miejsce w posiadłości, to jest duża szansa, że samo radio też będzie, lekko mówiąc, niecodzienne. Chłopak starał się sobie przypomnieć dokładne słowa oprowadzającego go mężczyzny. Na pewno wspominał coś o interaktywności, jak i możliwości wyszukiwania transmisji. Jednak gdy tak o tym myślał, wróciła mu do głowy jeszcze jedna rzecz. Podczas ucieczki, lokaj zawołał go jego własnym imieniem. Student od razu zbladł i głośno przełknął ślinę. Czy to znaczyło, że wcale nie znaleźli się tu przypadkiem? A może wręcz stali się częścią domeny i nie ma już dla nich ratunku. Connor potrząsnął głową. Nie było sensu o tym teraz rozmyślać, chociaż zdecydowanie trzeba będzie to poruszyć z resztą drużyny. Jak na razie jednak starał się skupić na aktualnej sytuacji. Podszedł do ostatnich drzwi i spróbował je otworzyć.

Te również były zamknięte, co prawdopodobnie oznaczało, że pokój był przez kogoś zajęty. Tym razem nie dochodził z wnętrza żaden dźwięk, więc lokator mógł być nieobecny.
Connor zdecydował się wrócić do poprzednich drzwi i spróbować otworzyć je za pomocą scyzoryka szwajcarskiego.


Cytat:
Connor, test cwaniactwa = sukces
Nie da się otworzyć zamka nożem, przy drzwiach tak zaniedbanych, jak te, dało się jednak wcisnąć nóż między drzwi i cofnąć nim rygiel. Connor powoli otworzył drzwi z cichym skrzypem. Zobaczył jednak nie pokój pełen wynalazków, a jasnozieloną polanę wykonaną z prostokątnych kształtów. Widząc to Fritz szybko przepchnął się między nogami studenta prawa.
- To nie radio. Ten profesor musiał wpaść na to, jak zbudować coś w formie Wi-Fi. - wywnioskował pies. - Mamy dostęp do internetu.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline