Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2021, 11:26   #5
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Anastasia była dziewczyną o przeciętnej urodzie. Miała średniej długości, brązowe włosy, ciemne tęczówki oraz okrągłe okulary. Nie była ani gruba, ani chuda. Nie wyróżniała się za specjalnie z tłumu i pewnie gdyby nie nazwisko, nikt nie zwracałby na nią uwagi. Nie było ani czym się zachwycać, ani czego piętnować; no, może poza tymi okularami, choć przyznać trzeba, że na pierwszy rzut oka dobrze wpasowywały się w kształt jej twarzy.

Osobowość dziewczyny również była nijaka. Zwykła, uprzejma nastolatka, z tendencją do omijania ludzi i ich kłopotów. Powie “dzień dobry” i “do widzenia”, w sposób powściągliwy czemuś zaprzeczy lub coś potwierdzi, wysłucha w milczeniu gdy ktoś koneicznie musi jej coś powiedzieć i odejdzie, gdy już będzie mogła. W ciszy i spokoju. Na zaczepki zwykła nie reagować, była nudna, jeśli ktoś lubił się zabawić poprzez gnębienie drugiej osoby. Prędzej zostawiała po sobie wrażenie żałosnej i wątpliwej zabawy niż satysfakcji ze zgnębienia okularnicy. Nikt jej dobrze nie znał, bo nikt poznać nie chciał, a tym, którzy próbowali, zapamiętali ją jako po prostu dobrą dziewczynę. Być może była lekko zakręcona lub po prostu oderwana od rzeczywistości, bujająca w obłokach, nieobecna w świecie realnym.


Ana nie znała Mary zbyt dobrze, jednakże śmierć kogokolwiek poruszyłaby ją niemal tak samo. Tego dnia nastolatka odczuwała ogromny, nieopisany lęk. Niepokój znęcał się nad nią odkąd tylko dowiedziała się o tym, co się stało, a dowiedziała się wcześnie. Niechcący podsłuchała ojca, tak naprawdę po prostu schodziła na dół na śniadanie, a oni akurat wymienili się paroma zdaniami. Już wtedy Ana poczuła, jak robi jej się niedobrze. Serce waliło nieznośnie, jakby chciało wyrwać się z klatki zbudowanej z kości żeber. Mimo okularów na nosie, jej wzrok jakby podupadł, zrobiło się mglisto. W uszach czuła ciśnienie, które zabiera jej zdolność poprawnego słyszenia i tylko stłumione słowa rodziców dochodziły do niej, jakby spod wody. Osunęła się bezpiecznie i usiadła na schodach, nie upadła. Czuła, że chyba zwymiotuje, ale nie wiedziała czy żołądkiem czy galopującym sercem.

Mama zaczynała mieć pretensje do ojca, ale Ana nie do końca zrozumiała, o co się teraz sprzeczają. Próbowała oddychać. Rodzice w końcu próbowali ją uspokoić. Tata przyniósł szklankę wody. W końcu przeszło.

Mimo to już reszta dnia zapowiadała się źle. Dziewczyna miała lęki i nie potrafiła ich już odgonić. Kiedy stała w szkole przy swojej szafce, przypomniała sobie mimowolnie jak poznała Mary. Bryan popchnął ją wtedy w szatni, po lekcji wychowania fizycznego, gdy się przebierała. Naśmiewał się z niej. Wtedy jeszcze nie wiedział, że gnębienie okularnicy będzie nudne i nie pobawi się, nie sprawi mu to satysfakcji, bo ona jest jak manekin. Pewnie już nawet nie pamięta, że kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce. Wtedy też pojawiła się Mary. Powiedziała po prostu, żeby dał jej spokój, przepędziła go i jego kumpli. Podała jej rękę.

- Cześć, jestem Mary. Mary Mc'Birdge - uśmiechnęła się ciepło.
- A-Ana. Anastasia. Bianco - odpowiedziała wtedy. Odruchowo poprawiła okulary, przyciskając je do nosa wskazującym palcem. Jej oczy jakby otworzyły się szerzej, ze zdziwienia, a Mary zaczęła z nią rozmawiać. Tak po prostu, jakby… Były koleżankami.

Co prawda później nie miały ze sobą większego kontaktu. Nie tylko dlatego, że Ana unikała ludzi, szczególnie tych ładnych, ale po prostu nie zdążyły. Niedługo zobaczą się po raz drugi; niestety już na pogrzebie.


Wspomnienia przerwało pojawienie się Pauliny. Anę sparaliżowało i sztywno przywarła do metalowych szafek. Patrzyła zza szkieł na to, jak dziewczyna mówi. Była ładna, zbyt ładna. Bianco nie chciałaby, aby więcej osób widziało tę sytuację, ale chyba jednak zachowanie cheerleaderki zwróciło uwagę mijających je osób. Córka dziennikarza nic nie mówiła. Nawet nie zdążyła pomyśleć o tym, aby się odezwać. Samo to, że od rana towarzyszył jej niepokój, skutecznie blokowało wszystkie odruchy. Może w normalnych okolicznościach coś by powiedziała, odezwałaby się, na przykład mogłaby powiedzieć “ok” - ale nie teraz. Paulina i jej paczka odeszły, a Bianco poczuła, że chyba znowu zbiera jej się na wymioty. Szybszym krokiem udała się do łazienki.


Nic z tego. Zwykły atak lęku, wszystko było w porządku. Gdy przemywała twarz, usłyszała szczekaczkę przypominającą o apelu, na którym zapewne będzie dużo osób. Chciała uciec.

Wchodząc na salę gimnastyczną zobaczyła siedzące już tłumy. Jedne z niewielu wolnych miejsc było obok tego dziwaka biegającego po lesie. Każdy w szkole szeptał, że to on zabił. Ana przyglądała mu się, gdy zbliżała się do siedzącego miejsca. Zastanawiała się, czy to możliwe. Czy naprawdę wyglądał na kogoś, kto mógłby to zrobić?

Tak.

Anastasia usiadła obok Darylla. Zbyt źle się czuła, aby stać lub wybrzydzać. Był blady. Czy on zarażał? Nie znała go, nie znała więc i odpowiedzi.

Apel był taki jak zawsze. Z tym, że tematyka nie przypadała zbytnio do gustu. Ana czuła, że nie da rady zostać dziś na lekcjach. Zastanawiała się, czy uciec czy może po prostu pójść do pielęgniarki, a potem zadzwonić do mamy? Wybrała opcję uczciwą, choć to ojciec zwolnił ją z reszty zajęć, niestety nie mógł po nią przyjechać, więc do domu wracała sama. Jak zwykle musiał być zajęty. Wsiadła więc na swój rower i mimo złego samopoczucia, pojechała do domu, w którym nikogo nie było.

Ana długo zastanawiała się nad tym, co powiedziała jej Paulina. Jeśli nie zjawi się na tym debilnym spotkaniu i nie powie czegokolwiek, będzie miała przejebane już do końca roku szkolnego, a tak… Może o niej zapomną. Ale czy ojciec miałby już tak szybko jakiekolwiek informacje? Szczerze w to wątpiła. Może lepiej było po prostu coś wymyślić?
Nastolatka stała chwilę przed drzwiami do biura ojca i myślała. Podgryzała lekko paznokieć, jej niepokój jedynie narastał. Postanowiła, że spróbuje pogrzebać w papierach, ale tak delikatnie, aby nie zostawić śladu. Gdy usłyszy samochód, albo zgrzyt zamka w drzwiach, od razu zawinie. Ojciec nie powinien się zorientować, jeśli zrobi to po cichu, sprawnie i bez bałaganienia. A przynajmniej miała taką nadzieję. Najgorsze jednak było to, że wcale nie miała ochoty dowiadywać się czegokolwiek na temat śmierci Mary. Lepiej jej było bez tej wiedzy.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline