Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2021, 13:54   #5
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Przy pomocy Murdocha wspiął się na śliski nasyp. Wokół widział tylko zalane deszczem tereny nadrzeczne - krzaki, pojedyncze drzewa, wysokie trzcinowiska i niższe łęgi. Gdzieś tam, kilkaset metrów dalej, widział podniesienie terenu i słupy trakcyjne pozbawione drutów. Nad nim, nad głową, kłębiły się czarne, burzowe chmury. Ciało przeszył mu dreszcz zimna.
Murdock spojrzał na niego. Na jego szpetnej gębie pojawił się krzywy półuśmiech.

- Zimno, no nie. W samochodzie mam suche ubranie. Nie sądziłem, że znajdziemy cię tutaj gołego, jak święty turecki.
Ruszył w stronę zejścia skarpy, na pełne kałuż błocko siekane zimnym deszczem. Sinclair podążył za nim mamrocząc jakieś gaelickie przekleństwo, nie do końca wiadomo czy w stronę aury, swojego wybawiciela, czy czegoś jeszcze innego co pojawiło się w jego głowie. A w głowie miał burdel. Kiedy Murdock mówił, pod czaszką Sinclaira mętnie błyskały jakieś nazwy, miejsca, imiona, instytucje, wydarzenia, zagubione emocje.. błyskały i znikały w ciemności nie łącząc się w żadną logiczną całość. Starał się wyłapać meritum. Nie szło najlepiej. W Szkocji była wojna, był Mur, w obronie Muru z jakiegoś powodu pomagał oddział w Londynie.. Bastion.. tylko, kurwa, co ma do tego ta pieprzona Tolkienowska kraina.. kim była ta kobieta o imieniu na L.. czuł że kimś ważnym.
W milczeniu podążał za wciąż trajkoczącym Murdockiem, na pytania zdawkowo odpowiadając mruknięciami i skinięciami głowy.

- Mocodzierżca.. mówi ci to coś? - w końcu wstrzelił się w chaotyczny monolog.

- Nie. Nie mówi. A powinno - Murdock podrapał się po bujnej, mokrej czuprynie. - Znam kolesia, na którego wołają Młotodzierżca, może to on? To taki Skandynaw. Jeden z tych emigrantów. Trzyma się blisko chłopaków od Terginsona. Kojarzysz? Chyba nie. Terginson pojawił się w Londynie kilka miesięcy po tym, jak ty zniknąłeś. Szczerze mówiąc, Szkocie, myślałem że wykorkowałeś gdzieś w jakimś zasrajdołku. A tu proszę. Ten Irol mówił, że będziesz nad rzeką i że będziesz potrzebował pomocy. No i jesteś i potrzebujesz. Lecimy?

- Też tak myślałem, lećmy. - Duncan wolał nie brnąć w temat, jedna z niewielu rzeczy jakie pamiętał dobrze, to że do statusu nieumarłego w Londynie lepiej się nie przyznawać. - Towarzystwo. Mówiłeś że dla nich pracujemy. Kto to?

- Sojusznicy. Ponoć kilkoro z nich znasz. Tak mówił ten sztywniak. Próbują, po mojemu, uporządkować burdel, jaki teraz panuje w Londynie. Wiesz, MR stał się dziwnym tworem. Polują już nie tylko na Fenomeny, ale również na byłych Łowców. Ogólnie, z tego co się przekonaliśmy, przejęły je demony. I układają się, skurwysyny, z fomorage. A na to, ni chuja, nie ma zgody. Nie na mojej warcie.

Doszli w końcu do samochodu zaparkowanego na grobli. Był to stary, poobijany, wysłużony ford transit. Tam Murdock dal Duncanowi torbę wyjętą z bagażnika.

- W środku będzie cieplej i sucho. No i mam tam whisky. Fajki. Kontrabandę z ziołem i amfą. Stare nawyki - wzruszył ramionami. - Kilka gnatów i mieczy.
Od strony kierowcy wysiadł chudy typ z imponującym wąsem. Miał na sobie ciemną kurtkę z kapturem.

- Jason Ficher - przedstawił się. - Dla kumpli, Jełop.

- Jełop, spadaj do szoferki. My z Duncanem jeszcze chwilę pogadamy, tylko facet się ogarnie.

- Było zgłoszenie, Murdock. Ponoć pilne. Chłopaki z Bastionu przysłali wiadomość przez Mózgotrzepkę.

- Zgłoszenie nie zając. Nie spierdoli, Jełopie. Najpierw Duncan. Widzisz, kurwa, czy nie widzisz, że facet musi się ogarnąć. I niech cię, Jełopie, nie zwiedzie jego wygląd. To jeden z najbardziej zawziętych skurwieli na całej wyspie. Ponoć.

- Daj mi strzał tej whisky o której mówiłeś i możemy jechać. - Głos z twardym szkockim akcentem przerwał dyskusję. Duncan wyłonił się zza samochodu z papierosem w zębach, miał już na sobie spodnie i był w trakcie naciągania na siebie czarnego t-shirta z którego straszyła nazwa jakiejś punkrockowej kapeli z dawnych lepszych czasów. - Wprowadzicie mnie w temat po drodze.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline