Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2007, 16:20   #1
Sumar
 
Sumar's Avatar
 
Reputacja: 1 Sumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputacjęSumar ma wspaniałą reputację
[Autorski] Podróż po więcej.

Albreht von Werestein, młody mężczyzna, siedział w niepozornej chatce w małej wsi Myther. Wygrał tą chatkę w karty z jednym takim wieśniakiem, którego poniósł honor. Nie było tu luksusów, ale było to dobre miejsce, żeby się razem zebrać. Do tego była w miarę blisko większych miast. Właśnie wyczekiwał swoich przyjaciół, a w szczególności Bruna, z którym dzieliło go już sporo przygód. Wysłał wczoraj parę gońców z listami. „Dzisiaj powinni już tu wszyscy być” – myślał biorąc jeszcze raz w rękę kartkę, na której było napisane to, co od razu przyciągnęło jego oczy.
- Ciekawe, kto przybędzie pierwszy? – zapytał siebie zakładając nogi na stół i poluźniając pas z dwoma pistoletami po czym włożył jeszcze do ust długą fajkę.

Bruno Osterwald wychodząc na pagórek, przy rzece dojrzał znaną mu już wioskę. Właśnie tam spotykał się czasami z Albrehtem. Wczoraj dostał list od gońca, w którym Albreht pisał o nowej wyprawie. Jakiś jegomość, ponoć, w Krasnoludzkiej Twierdzy za parę przysług daje nagrody. Bruno wiedział jak jego przyjaciel lubi takie przygody, a zwłaszcza z nagrodami w roli głównej. Tak się przecież poznali. Albreht był bardzo dobrym hazardzistą, a tą chatkę, do której właśnie zmierzał, Albreht wygrał w karty na jego oczach.
„Ciekawe, kto jeszcze tam będzie?” – zastanawiał się Bruno. Poznali jakiś czas temu też elfa - czarodzieja, oraz Vintiego – półelfa także związanego z magią. Ale miał być ktoś jeszcze.

Vintillian sa Linor właśnie był w połowie drogi między Benger, a wioską Myther, do którego dążył. Albreht wysłał do niego krótki liścik o treści: „Vin, przyjeżdżaj. Chcę tę nagrodę od tego w krasnoludzkiej twierdzy.”. Vein wiedział, o kogo i o co chodzi. Znał też, pobudki Albrehta, którego już trochę znał. Vintilian wiedział też, że oprócz niego będą brały w wyprawie i inne osoby. Tylko ciągle odczuwał jakieś dziwne wrażenie z tym związane, którego nie potrafił zdefiniować.

Aranel Telrunya wykonał , co miał wykonać i odpoczywał. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Po otwarciu drzwi jakiś niesforny goniec potknął się upadając prosto na jego nogi. W ręku trzymał list. Aranel pomógł mu wstać, po czym wziął od niego list. Zamknął drzwi za gońcem i wygodnie usiadł na krześle, otwierając kopertę sztyletem do tego przeznaczonym. Albreht! – od razu elf rozpoznał właściciela listu po piśmie. Napisane było w nim coś o człowieku od dziwnej nagrody. „A tak, tak. Słyszałem coś.” – pomyślał.
- O, Bruno też będzie? – powiedział powoli do siebie czytając ostatnie zdanie. Po przeczytaniu wstał, rozejrzał się i zabierając parę drobiazgów, wyruszył do Myther. Był wcale niedaleko, a i po drodze miał coś do załatwienia.

Kate dostała wiadomość od Albrehta, którego poznała jakiś czas temu. „Do dziś nie wie, że gwizdnęłam mu kilka monet” – przypomniała sobie półelfka uśmiechając się. Albreht poprosił ją, żeby przyszła do niego. Ma tam być też ten Bruno, którego widziała tylko raz, oraz jeszcze parę innych osób. Jak zwykle chodziło o nagrody. Nie przeszkadzało jej to. Idąc półelfka uśmiechnęła się do mężczyzny , który mimowolnie gapił się w jej biust. Przy okazji, pozbawiła go ona sakiewki.

Vanessa sa Linor szła spokojnie. Niedawno poznała Albrehta, człowieka, który teraz czegoś od niej chciał. Vanessa poprawiając płaszcz weszła do wioski. Tutaj była chatka, tego Albrehta. Ale półelfka nie poszła od razu do chatki, chciała coś jeszcze tutaj zrobić.

Albreht wyjrzał przez okno. „Już powinni przychodzić” - pomyślał. Za chwilę dojrzał młodego mężczyznę ubranego w przetarte już ubrania.

Albreht od razu otworzył skrzypiące drzwi i pomachał do tego mężczyzny.
- Bruno! – wykrzyknął
- Albreht! Miło cię widzieć – odpowiedział Bruno, gdy się zbliżył.
Posiedzieli tak chwilę i pogawędzili sobie. Za chwilę zaczęli się schodzić pozostali.
Większość się nawzajem znała, ale nie wszyscy.
- To teraz pragnę oficjalnie was przywitać – powiedział Albreht.
- Nie wszyscy się znacie, ale wszyscy znacie mnie, więc pozwólcie, że was przedstawię.
- To jest mój przyjaciel Bruno Osterwald, traper – powiedział wskazując mężczyznę z brodą i wąsami przeciętnego wzrostu. Miał ze sobą łuk i inny przydatny w lesie ekwipunek.

- To, jest Aranel Telrunya, czarodziej wędrowny – wskazał elfa o białych włosach i zwiewnej czerwono–złotej szacie.

- Dalej, Vintilian sa Linor – mówił wskazując półelfa w białej szacie. Był z was najwyższy i najstarszy.

- Kate, moja przyjaciółka, którą niedawno poznałem
– była to pólelfka o niesamowitej wręcz urodzie. Miała jasne blond włosy, piękną sylwetkę i była bardzo młoda.

- I jeszcze…
- tutaj urwał rozglądając się po pomieszczeniu szukając jeszcze jednej osoby.
- Myślałem, że również jest z nami. – dodał powoli. Gdy tylko skończył, drzwi jakby na rozkaz się otworzyły ukazując półelfkę z bardzo długimi, rudymi włosami i z rapierem na plecach.
- I jeszcze Vanessa – dokończył Albreht, stwierdzając, że wszyscy są już w komplecie.

Za chwilę Albreht przeczytał wam liścik z informacjami na temat wyprawy, którą planował. Było tam napisane, że w krasnoludzkiej twierdzy Ker’deren mieszka mężczyzna o imieniu Sandriel, który za kilka przysług rozdaje wielkie nagrody.
- Ponoć, są to nagrody cenniejsze od złota – dodał spokojnie Vintillian.
- W każdym razie w tej wiosce niczego więcej się nie dowiemy. To, jak? Kto się wybiera? – zapytał wszystkich Albreht - Konie mam na zewnątrz.
 
__________________
Question everything.
Sumar jest offline