Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2021, 13:38   #8
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Zimno. Wilki jakieś. Kurwa mać!

I jeszcze ten patafian rozprawiający o jakichś wilczych, chaotycznych dzieciakach. Dzieci mu się zachciało, i to jeszcze wilczych kurwia jego mać.

- Pierdolisz jak potłuczony, świnko! Niechybnie wilcy cię ogryzą i może całkiem zgłupieją - żachnął się z drwiną w głosie, bo już od samego słuchania człowiek się tak dekoncentrował, że po chwili zdawał sobie sprawie, że te palce u nóg co to nimi ruszał, to już prawie całkiem ich nie czuć. Karl pomyślał, że to był naprawdę chujowy pomysł zostawiać konia we wiosce i iść za tym mordercą na piechotę. Wysokie buty jeździeckie może i wyglądały ładnie, może i chroniły przed błockiem i pyłem, ale brodzenie nimi w śniegu do najmądrzejszych nie należało. Wierzchowiec w tej chwili stał sobie wygodnie w stajni i wpierdalał sianko, a Karl się tu męczył w tych jeździeckich buciorach słuchając jakichś smutnych bajeczek kogóż to wydupczył Ulryk.

Morderca.

Co o nim było wiadomo? Że miał ładną żonę, która chętnie dawała skorzystać z pizdy. Co ciekawe, Karl spotykał takie piękne chętne właściwie w każdej wiosce i już po samym zachowaniu niektórych wioskowych było widać kim są. Pięknotka-dziwka dawała czasem za friko, a czasem trzeba było niestety wykosztować się na jakiś drobiazg. Z tego, co Karl rozumował, obnoszenie się z nie swoim złotem mogło dziewczynie narobić kłopotów nie tylko ze strony męża, bo lokalny szlachciura również mógłby mieć pretensje, że się pospólstwo złotem obwiesza. Karl żałował tylko tego, że wraz z Maurerem i Oliwią przybyli jedynie dzień wcześniej. W sakiewce Karla wciąż było nieco złota i w sumie z chęcią by jeszcze z niech skorzystał. Szkoda tej skórki, myślał sobie ocierając twarz z płatków zacinającego śniegu.
Wracając zaś do mordercy…

Zazdrosny mąż? Skoro dawała dupy regularnie, jak mawiano w okolicy, to Karl dziwił się nieco jego reakcji. No zatłukł kurwę i to normalna rzecz ale żeby tak zmasakrować? Tak oszelmowanego ciałka to Karl nie widział od...właściwie od Altdorfu, a to dla rzezimieszka niemalże zatarło się w pamięci. Sprawiedliwość ulicy szła jeszcze dalej, bo widział kmiotków rozczłonkowanych w podobnych sposób i jeszcze z przyszytymi częściami ciał innych zbirów, lub nawet zwierzaków, aby dodatkowo upodlić. Nie trupa, bo im chyba było wszystko jedno a ich mocodawców.
Tu jednak nic nie pasowało.

Chyba, że ten pierdolnięty kmiot nie żartował z tym chaosem i Karl mimowolnie wykonał dłonią znak świętego Sigmara.
- Panie mój, zbaw mnie od tych zidiociałych skurwysynów, tego pomiotu Ulryka i jego chuja, oby nam w dupę nie poszedł - wymruczał modlitwę i czekał, aż Maurer coś wykombinuje. Albo Oliwia, ale ona z kolei zaczęła o jakichś kwiatkach.
Mimo wszystko wolał te jej kwiatki, i trapera niż tych popieprzonych chłopów.
Inne pomysły rzeczonego chłopa, który najwyraźniej miał dziś pecha do Karla bo przykuł jego uwagę zamiarował uciekać. Rzezimieszek pomyślał, że co prawda dobrze byłoby zobaczyć owe Dzieci Ulryka jak szybko kończą z samotnym uciekinierem, ale to by oznaczało jeden miecz mniej w przyszłej walce, która jak przypuszczał rzezimieszek musiała nadejść. A jeden miecz mniej to mogła wyjść z tego całkiem niezła spierdolina.

- Ani kroku w tył. Jak zaczniesz uciekać, to zeżrą Ciebie pierwszego. W kupę! Zbić się ciaśniej! - miecznik wiedział jak atakują wilki. Nacierają szybko, niczym szare, skundlone błyskawice. Potem skaczą, tną zębami w przelocie, ale nie puszczają od razu, tylko ciągną ciężarem ciała aby ich ofiara upadła na ziemię. I zaraz nadchodzą kolejne, atakując tych, których obalić się dało. Pozostawało stanąć w ciasnej kupie, aby jeden miecz osłaniał inny, ciasno, aby wilki nie mogły wedrzeć się między walczących i rozdzielić je. W gruncie rzeczy, przeklęte czy nie, Karl wciąż uważał, że to tylko sfora dzikich zwierząt.
Uwagę Larsa o rozpalaniu ognia musiał chwilowo puścić mimo uszu. Nie miał trzeciej ręki, a ognia w zębach trzymać się nie dało. Szczęściem kilku kmiotów miało zapalone łuczywa, wiec jakby stanęli nieco ciaśniej i dali sobie szansę..

- Nuże leniwe Hultaje, zanim nas ogarną! W kupę! - Karl wyciągnął pałasz i groźnie machnął nim, ogólnie wskazując miejsce zbiórki. W drugiej ręce trzymał już swoją okrągłą rotellę.
Zastraszanie, aby przestali się waflować tylko stanęli w ciasny szyk! Szyk do wuja!

 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 03-09-2021 o 13:55.
Asmodian jest offline