Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2007, 18:52   #33
Chrapek
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
Filonek z niepokojem ściskał w spotniałej dłoni karabin który pojawił się w jego dłoni po tym, jak Księżna steleportowała go do świata realnego.
- To chyba Twierdza Betanek - szepnął do Klexa. Ten pokiwał tylko ponuro głową:
- Od czasu upadku Mordoru nikt nie wie co tu się dzieje... Lepiej bądźmy gotowi na wszystko - przeładował swoją broń, po czym zrobił krok do przodu. Echo odbiło się ponurym dźwiękiem po korytarzu obficie pokrytym niezidentyfikowanym śluzem. Ściany zaś całe zamalowane były przedziwnymi malowidłami, przy których "Krzyk" Muncha był niewinną polucją różowej nastolatki...
- Nikogo nie bierzemy żywcem - mruknął Filonek i ruszył do przodu.
Gdzieś w tle rozległ się mrożący krew w żyłach ponury rechot.

Sala tronowa zajmowała większą część Twierdzy. Wnętrze pozostawało słabo oświetlone, za to powietrze było niezwykle wilgotne. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka weszła jedna z Betanek. Była młoda o czym świadczyły nie do końca wyrośnięte skrzydełka i świeże, niespłowiałe żółto-czarne paski na habicie. Betanka podeszła i padła przed matką przełożoną na kolana.
- Królowo-matko mamy problem!..
Królowa podniosła ciekawie czułki i poruszyła niemrawo ogromnym odwłokiem.
- Jakiż to problem? - zachrypiała.
- Do Twierdzy dostało się trzech intruzów... Zbiegli od Ojca Szefa.
- Hmmm - królowa poruszyła w zamyśleniu głowotułowiem - Nie mogą się tutaj dostać. Wkrótce zacznę składać jaja.
- Tak, królowo - Betanka pochyliła głowę.
- Ruszcie trutni, niech się wreszcie do czegoś przydadzą - rzekła Królowa, po czym powróciła do swoich tajemnych machinacji.

- Dalej, dalej skur[czybyki]! - Ojciec Szef podróżował w lektyce na Jasną Górę, i żywił pretensję co do prędkości z jaką nieśli go jego murzyni-niewolnicy.
- Misiu, gdzie jedziemy? - zaciekawił się Chrystus, który szybko zrozumiał, że żeby żyć w zgodzie z Ojcaszkiem należy grać podług jego zasad.
- Na kur[tyzany]! - zarechotał Szef - No a jak myślisz złotko? Na Jasną Górę, briefing moich słodkich berecików muszę zrobić!
Jezus zdębiał... Zaczęło mu się coś przypominać...


- Osz kuuur... - zaczął Jezus, którego poczęła boleć główka. Dopiero po chwili
zauważył że jeden z Szaraków dłubie mu w uchu - Co do ch[olery] wyprawiasz?!
- Nic się nie martw Proroku. Ścieżki Allaha nie zawsze są proste - Szarak pogłaskał go po główce.
- No dobrze, ku chwale Allaha. Ładujemy sondę analną klasy drugiej. Hassanie, ustaw zapalnik na pięć tysięcy osób. Widzisz Proroku, kiedy znajdziesz się w pobliżu co najmniej pięciu tysięcy osób, Twoja sonda wyczuje je i eksploduje posyłając wszystkich mugoli w czeluście piekielne!


Jezus błyskawicznie zrozumiał, że jego debet w banku może się załamać, jeśli jeszcze raz będzie go trzeba sklonować i wysłać na Ziemię.
- Kochany, muszę siusiu - powiedział całując Ojca Szefa w nieogolony ryjek. Lektyka stanęła a Jezus wypieprzył w krzaki. Kiedy już zaczął podejrzewać, że udało mu się zbiec, niezidentyfikowana postać zastąpiła mu drogę.
- A ty gdzie, łobuzie?! - to Bartłomiej celował do niego z kałacha w bereciku
założonym na łysym łbie. Antenka na niezwykłym nakryciu główki połyskiwała
tajemniczo w świetle słonecznym.
- Bartłomiej, jeżeli tam pojadę wszyscy zginiemy! - krzyknął do niego Jezus.
- Pan jest moim pasterzem, nie boję się niczego!.. - zafałszował Bartłomiej, po czym przeładował kałacha.
- Mam sondę analną! - wykrzyknął ze łzami w oczach Jezus, gdy Bartłomiej prowadził go za ramię do lektyki.
- A bo wy się pedały ciągle rżniecie - sarknął Chomik - I dopiero jak jejdsa złapiecie to się dowiadujecie do czego naprawdę służy zadek!
Jezus zaszlochał, gdy Ojciec Szef przytulił go do włochatej piersi.

Filonek stawiał powolne kroki przez korytarz. Nagle koło jego ucha świsnęło zatrute żądło. Zza korytarza wypadło stado kolesi w kamizelkach kuloodporonych i czarno-żółtych kominiarkach. Z tyłków wystawały im żądła o które bezustannie się potykali klnąc pod niebiosa.
- Idą - syknął Filonek - Trzeba położyć zaporę ogniową!
Klex zrobił bączka na ziemi i rzucił granat.
- Du Düngemittel! - usłyszeli wściekłe bzyknięcie - Gebt sie auf!
- O, to chyba skierowane do nas... - mruknął Kotecek.
- Na szczęście Księżna to przewidziała - rzekł Filonek i wyciągnął zza pazuchy "Pif-paf" w spraju. Wyciągnął zapalniczkę i podpalił strumień po czym wypadł zza winkla biegnąc na niczego nie spodziewających się trutniów.
- Banzaii! - krzyknął Filonek, po czym nastała cisza.
Klex wyjrzał ciekawie zza winkla. Dwóch trutniów trzymało właśnie Filonka za odnóża, a pozostałych dwóch zerkało podejrzliwie w jego kierunku.
- Was mit jener? - usłyszeli wymianę zdań.
- Später. Wir zuerst das werden bringen in die Königin hin - drugi truteń zetknął się czułkami z pierwszym po czym wszyscy się oddalili.
- Musimy ratować Filonka! - wyrwał się Kotecek. Klex sprzedał mu bombę prosto w brzuch.
- On nie żyje! - krzyknął - Rozumiesz?! Najważniejsza jest misja! Filonek już nie żyje! - w oczach Klexa błysnęły niebezpieczne ogniki świadczące o doświadczeniu w wielu krwawych wojnach. Wyraźnie rysował się w tych oczach niemal cały przebieg wojny trojańskiej. Uważny obserwator dojrzałby także Hektora myjącego się pod prysznicem, ale to już była inna bajka.
- Musimy ruszać dalej - warknął Klex i postawił Kotecka za szmaty.

Jezus ponuro patrzył w ogień przed nim. Była noc i Ojciec Szef nakazał rozbić obóz pośrodku trasy. Co prawda blokowali całą autostradę paląc kiełbaski na samym jej środku, ale ojciec szef stwierdził, że: "niech się skur[czybyki], mugole, smażą w piekle". Jezus więc w ciszy kontemplował marność swojego istnienia. Zza pazuchy wyciągnął flaszkę na czarną godzinę i pociągnął spory łyk. Nagle usłyszał szelest za swoimi plecami. Obrócił się gwałtownie.
- Tu cię mam, obywatelu! - to był Robomerlin. Jezusowi ze stresu zatrzęsła się ręka i większość flaszki wylała się na nagłego gościa.
Robomerlin zatrząsł się, sypnął iskrami, z jego wnętrza Chór Aleksandrowa zaśpiewał "Warszawiankę", po czym wszystko ucichło.
- Kur[de] co ja tu robię?! - rzekł nagle - Gdzie ja jestem?!
Jezusowi zajęło chwilę wyjaśnienie historii Robomerlinowi, ale obaj doszli do zgody, że trzeba stąd wypier[niczać], a w wolnej chwili wpier[dzielić] temu staremu pedofilowi. Jezus jednak pamiętał o swoim druchu.
Bartłomiej spał snem sprawiedliwego koło jednego z hummerów przydanych Ojcu Szefowi za eskortę. Robomerlin podał jezusowi kij bejzbolowy.
- Istnieje tylko 3,38% szans na unieruchomienie dresa, przy wykonaniu ciosu
krytycznego w głowę - rzekł - Rekomendowane jest uderzenie w jaja.
Jak powiedział, tak Jezus uczynił. Bartłomiej pozieleniał, spocił się, wypuścił z
nosa pąk białej róży, po czym zemdlał. Robomerlin wrzucił go do środka jak worek pyrów, po czym odjechali z piskiem opon.

- Mów, kim jesteś - Królowa Matka poruszyła groźnie szczękoczułkami w stronę Filonka.
- Nic Ci nie powiem, cholerny pingwinie!
- Agresywny... - Betanka przeżuwała przez chwilę odpowiedź Filonka - A co, jeśli zginą Twoi przyjaciele?
- Pójdą prosto do Valhalli, na wieczną ucztę z Odynem! - ochoczo krzyknął Filonek.
- Hmm... - Matka patrzyła na Filonka badawczo - Nic się od niego nie dowiemy, a czas składania jaj się zbliża... Zapakujcie go do kokonu, będzie miłą strawą dla larw...
- Ja tu jeszcze wrócę, urwę Ci łeb i na[pluję] do środka! - wył Filonek gdy dwie betanki-robotnice wyciągały go z sali tronowej.
Królowa Matka zrobiła zaś głęboki wdech, zapuściła nową składankę "Smooth Jazz", założyła złote okulary, po czym powróciła do czytania "poradnika ciążowego".
Gdzieś z dala rozległ się upiorny krzyk, a zaraz potem ponura seria z kałacha...
 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline