Trzeba było być idiotą by zakładać że w planie nic się nie zjebie, a znając życie to miało się zjebać co najmniej kilka rzeczy. Niemniej nie szło też przewidzieć wszystkiego czy na wszytsko się przygotować. Warto było jednak poruszyć najsłabsze ogniwa „prostego planu”
- W sumie to dobrze… - powiedział po chwili pociągając łyka , puszczając dalej w kolejkę coraz chudszy bukłak i odprowadzając wzrokiem odchodzącego Thomasa.
- Tak czy inaczej skończy się polowanie na kury, szczury i nietoperze – dodał z uśmiechem a widząc nieco zdziwione spojrzenia niektórych domyślał się, że pojęcia nie mieli co tam czasem halfling dorzucał do kociołka żeby wzbogacić jego zawartość – nic nie mówiąc o pochodzeniu mięska co by nie obrzydzić nikomu posiłku.
Wciąż był pełen podziwu dla Gudrun że udało jej się w tym mieście znaleźć żywą kurę, ktoś pewnie trzymał ją dla jajek – niemniej Tupik i tak zdziwił się że zdołał ją ukryć tak długo przez konfiskatą – czy też przed szabrem…
- Najgorzej jeśli żołnierze nie przebiją się wcale przez wyłom, bo zostaniemy sami jako kontrewolucjoniści i ani drogi w jedną ani w druga stronę. Niemniej jeśli tak się stanie to i tak lepiej będzie nam zginąć w walce niż poddać się Prokuratorowi. To pewne. – Tupik zasępił się na myśl o potencjalnych torturach – nie tak chciał odejść z tego świata. W zasadzie to w ogóle nie chciał odchodzić, ale na pewne rzeczy wpływu nie miał… jeszcze…
- No dobra tak czy inaczej musimy się trzymać zwartą grupą, osłaniać jeden drugiego. Jeśli się nadarzy okazja w tym całym zamieszaniu i ataku wojska warto by iść z armią w kierunku Głosiciela – raz żeby upewnić się że już nic nie będzie głosił a dwa żeby odebrać mu co nieco… Nie będę ukrywał ze za szmal który zrabował będzie nam dużo łatwiej wydostać się z tego miasta chociażby przekupując wojskowe straże. Zresztą na wydostanie się w tą zimę jest jeszcze zbyt wcześnie a kasa przyda się do przetrwania ile trzeba zwłaszcza jak szlachta przywróci rządy prawa i sprawiedliwości – zachichotał – to znaczy prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie – dodał z uśmiechem, dobrze wiedząc że sprawiedliwym będzie jak za cały ten trud i znój pracy na rzecz odnowicieli dostanie im się należna działka z skarbu Głosiciela. Przecież nie mógł dopuścić myśli że wpakował się do tego miasta i w całą tą kabałę na darmo – co to to nie…
- I jasne Gudrun jeśli będzie trzeba wybierać między życiem a złotem to wybór jest prosty, niemniej jeśli nadarzy się ku temu okazja to warto zatroszczyć się o złoto by właśnie zachować życie. Z biedakami nikt się nie liczy ani w tym mieście ani gdziekolwiek. – Dodał , kończąc wywód i wyciągając fajkę z cybuchem stylizowanym na głowę smoka, jedną z niewielu pamiątek z zamierzchłych czasów. Resztki zachomikowanego tytoniu nabił do cybucha dobrze wiedząc że jeśli jutro coś nie wypali i zakończy żywot to na ch… mu będzie oszczędzać teraz tytoń. Wolał nacieszyć się aromatem fajki i dymem w płucach póki miał ku temu jeszcze okazję i zdecydowanie wolał dym z tytoniu niż z przypalanego stosu na którym Prokurator chętnie by posadowił całą ich zgraje gdyby tylko wiedział co zamierzają.