Aranel podniósł się z krzesła i dotknął twarzy Vina, który spodziewał się gwałtownego skoku napięcia pomiędzy twarzą, a ręką Elfa. Ze zdziwieniem odkrył, że nic nie poczuł, ale po chwili uświadomił sobie, że już się na to uodpornił i jego ciało nie zwróciło na to najmniejszej uwagi. Co innego tyczyło się Aranela, który zacisnął dłoń z lekkim trudem, ale i tak nie była już to ta sama paraliżująca moc, którą była w Szkole Magii, podczas spotkania z Magiem w bieli, jak go nazywał. Wspomniał jego oraz swoją niemożność poruszania całą ręką, przez chwilę, ale jednak. Przypomniał sobie również wir elektryczny. Już nigdy nie użyję tego zaklęcia-pomyślał ze złością i przerażeniem, ale szybko to opanował, przywracając spokój. Mimo wszystko nie dał po sobie poznać, że te uczucia zagościły w nim choć na chwilę. Jego twarz dalej promieniowała spokojem.
-Niezmiernie cieszy mnie to, że wyładowania osłabły. Może już za sto lat całkiem zniknie-rzekł z delikatnym uśmiechem, po czym stuknął laską w podłogę.
-Komu w drogę, temu czas!-rzekł, po czym ponownie nasunął kaptur na głowę, by skryć twarz, ale lekki uśmiech dalej trwał ustach Półelfa. |