Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2021, 15:09   #248
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dHqbuJOd7Y0[/MEDIA]

Środowy poranek, jak ostatnio było w zwyczaju, zaczął się wybitnie wcześnie, nim słońce nie do końca jeszcze przemyślało koncepcję pojawienia się na horyzoncie. Trzy kobiety mieszkające w starym magazynie przerobionym na studio fotograficzne ledwo otworzyły oczy a już były spóźnione. Powtarzał się scenariusz z zeszłego tygodnia z tą różnicą, że teraz o jedna więcej dusza skakała po mieszkaniu aby skompletować ekwipunek, spakować prowiant, wyszykować się i jeszcze pamiętać aby nakarmić kota. Minuty przeciekały im przez palce, ale udało się - wykonały poranny plan co do joty, wiec gdy wreszcie podjechały pod bramę numer jeden jednostki Wild Waters mogły z czystym sumieniem uścisnąć sobie łapki i czuć zadowolenie.
Przynajmniej teoretycznie nie zapomniały o niczym, choć przez większość trasy Mazzi raz po raz sprawdzała cz aby na pewno uszykowały wszystko i wszystko dopięły na ostatni guzik... przecież musiało być idealnie, jak zawsze. Powtarzała w głowie listę tematów do omówienia, głowiąc się jak przekazać prośby i informacje w sposób przystępny, skrótowy aby zostało im jak najwięcej czasu na cieszenie sobą.
Silnik zamruczał po raz ostatni, a do saper dotarło że za bardzo się spina i westchnęła ciężko. To nie była kolejna impreza do zorganizowania, ale rodzinne spotkanie.
Zwykłe rodzinne spotkanie przed weekendem, nic wielkiego. Skąd więc niepokój? Może chodziło o niewyspanie, może o lekkiego kaca zamaskowanego porannym klinem i tabletką od bólu głowy oraz podwójną warstwa tapety. Przecież była szczęśliwa z Willy i Eve u boku, do tego z perspektywą rychłego zobaczenia ich rycerza w kevlarowej zbroi.
A może to wszystko było o kant dupy potłuc, wygłupiała się i w dalszej perspektywie reszta wreszcie stwierdzi, że nie ma sensu bujać się z kaleką... a jeśli nigdy nie odzyska pamięci?
- Nie wariuj - upomniała się niemo, łapiąc za jedną z paczek prowiantowych. Trzymając na twarzy pogodny uśmiech grała swoją rolę nie umiejąc pozbyć się natrętnej myśli, że wszyscy pragną szczęścia i bardzo o nie zabiegają. Ale kiedy już przyjdzie, zaczynają rozglądać się trwożnie za rachunkiem, jaki przyjdzie za nie zapłacić.

Dalsze rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi i z boku byłej sierżant rozległy się radosne piski, ona zaś zamknęła na chwilę oczy, zbierając się w sobie i za pomocą mentalnego kija przegoniła smętnego basseta poza aktualną piaskownicę. Razem z nim eksmisję dostała beczka czarnego syfu zalegającego w jej głowie - nie potrzebowali ich, nie teraz. Smutku i stresu mieli przecież dość na co dzień.
Kiedy otworzyła oczy ponownie aż westchnęła, a pozostałe smutki uleciały w diabły jakby nigdy ich nie było.Wystarczyło że zwalisty kloc w wojskowym drelichu wyłonił się jak saper z okopu i nagle cały świat zyskał absolutny sens. Wystarczył jeden ciepły uśmiech.
- Tygrysek! - z opóźnieniem dołączyła do radośnie ćwierkającego chórku, truchtając na niebotycznie wysokich obcasach prosto do celu. Na szczęście stupor dało się zwalić na zaskoczenie, bo zwykle to one czekały na niego, a teraz?

- Już jesteś? Stęskniłeś się za nami?! Bo my za tobą bardzo! - śmiejąc się dopadła pod pozycję chłopaka i zastopowała na moment, aby odłożyć ciężkie pakunki. Dopiero z wolnymi rękami zapiszczała wesoło, rzucajac mu się na szyję.

- No cześć dziewczyny! - Steve roześmiał się biorąc Lamię w objęcia a nawet podniósł ją do góry jakby była małą dziewczynką. Potem opuścił i pocałował w usta bo już pozostała dwójka też się chciała przywitać.

- Ja też tak chcę! - zapiszczała rozbawiona Wilma jakby w ogóle zapomniała, że jest frontową weteranką, poważną panią podoficer na służbie i w ogóle kobietą po przejściach. I zapiszczała z radości tak samo jak Lamia gdy solidne męskie ręce objęły ją, uniosły w górę a potem znów objęły a usta pocałowały.

- No to chodź ty też Eve. - Mayer już sam przyzwał blondynkę do siebie aby z nią też dopełnić tych samych formalności powitalnych. A reporterka lokalnej gazety cieszyła się podobnie jak jej dziewczyny z tego powitania.

- A co tam macie tyle tych toreb? Pomóc wam? I co to za fura? Coś się z osobówką stało? - zapytał trzymając Lamię i Wilmę pod każdym bokiem a Eve wdzięcznie stanęła przed nim. Zapytał o te tajemnicze paczki co w pośpiechu położyły na ladę stróżówki i furgonetkę jaką widział pierwszy raz na oczy. Ale przede wszystkim widać i czuć było, że się cieszy wspólną bliskością tak samo jak one.

- Nic się nie stało z furą, kupiłyśmy z Willy drugą, aby mieć czym wozić sprzęt na plany filmowe i przecież musimy też czymś foczki przerzucać, prawda? Trzeba mieć własne cztery kółka - nadawała wesoło sierżant, wtulając się ile sił w większe, nabite ciało i oparła głowę o jego ramię, zadzierając kark aby móc patrzeć prosto w te łagodne, orzechowe oczy. Jednym ramieniem przyciskała się do jego boku, a wolną dłonią gładziła go po torsie, to twarzy i szyi, sprawdzając czy wszystko w porządku i czy nie jest to przypadkiem jedynie senna mara. Ciepła skóra pod palcami jak najbardziej dobitnie świadczyła, że oto tuż obok stoi jak najbardziej żywa i materialna osoba.
- Poooozaaa tym - zaczęła, a jej twarz przybrała niewinny grymas gdy wachlowała rzęsami - Musisz koniecznie zobaczyć wyposażenie na pace. Pomyślałyśmy że ci się spodoba - stanęła na palcach żeby pocałować mężczyznę w policzek, a potem przez długą chwilę zamknąć mu usta swoimi ustami i językiem. Dłoń też jakoś czystym przypadkiem weszła mu pod rozpięty polar.
- Ale... - wysapała gdy przerwali - ... ale najpierw śniadanie! Przywiozłyśmy ci coś dobrego kochanie i chłopakom z Karen też. I Cesowi. Dlatego tyle tego wyszło - rzuciła wyjaśniająco-przepraszajacym tonem - Na waszą trzynastkę jednak trochę tego potrzeba.
- Aha to to coś do jedzenia? - brwi komandosa uniosły się do góry gdy palcem wskazał na czekające torby. A widząc potwierdzające ruchy trzech, różnobarwnych główek roześmiał się wesoło.

- Dobra to skoro tak to rzućmy na to okiem. - powiedział biorąc swoje dwie dziewczyny i kierując się do pozostawionych torebek. A trzecia grzecznie podreptała razem z nimi. Puścił w końcu i Lamię i Wilmę ciekawie zaglądając do środka.
- O! Ale żarcia! Jesteście genialne no nas tu nieźle karmią, nie wypada narzekać no ale takich słodkości to nam nie serwują. - roześmiał się ucieszony tym odkryciem i wgryzł się w jakąś drożdżówkę słuchając szczebiotu uszczęśliwionej blondynki, że to od Mario bo on ma zawsze najlepsze rzeczy a sam zapukał do okienka i przekazał te paczki sierżantowi pod opiekę. Ten gładko przyjął to polecenie jakby od wieków brał od specjalsów albo przynajmniej tego specjalsa jakieś paczki na przechowanie.
- Dobra to chodźmy zobaczyć tą furę. - kapitan w wojskowej bluzie wskazał brodą na kanciasty kształt czekający na parkingu z jakiego dopiero co wysypała się trójka jego kobiet.
- A co tu masz? - zapytała Wilma widząc podejrzane zaczerwienienie na szyi. Wyglądało jak zadrapanie albo lekkie oparzenie.
- A nic takiego. Pokazywałem nowym co to jest zaufanie do partnera podczas strzelania. Kawałek tarczy mnie uderzył ale to drobiazg. - machnął ręką dając znać, że nie ma się czym przejmować. No ale chyba nie było bo wyglądało właśnie jak mówił, na drobiazg. A Wilson puściła go bo doszli do fury więc wyjęła kluczyki aby ją otworzyć.

Za to miejsce obserwacyjne pod ranną stroną zajęła Mazzi. Patrzyła na ubytek na Mayersie i wydęła usta w smutny dzióbek.
-Nie mów tylko że znowu Don coś spierdolił... ten to dostanie dwie żelazne kulki to jedną zgubi, drugą połamie i jeszcze wszystko zwali na koty - westchnęła teatralnie i dodała poważnym tonem - W takim razie zanim zjesz swoje śniadaniowe lody z lodziarni przy ratuszu i wypijesz kawę to trzeba cię obejrzeć. Mam przeszkolenie paramedyka, jesteś w dobrych rękach... - pokiwała główką, a jej ramię zjechało na tyle fragmenty poniżej pleców komandosa - Zaczniemy kompleksowo od dołu, a ty opowiesz co się dokładnie stało... i co jeszcze się działo. - łypnęła mu w twarz z uśmiechem, chociaż oczy miała zaniepokojone i czujne.
- Na pewno nic poważnego ci nie jest Tygrysku? - musiała zapytać.

- Na pewno skarbie. - Steve uśmiechnął się ciepło i uspokajająco pocałował ją w usta. A Wilma w tym czasie otworzyła boczne drzwi furgonetki i odsunęła się aby można było tam puścić żurawia.

- I nie, to nic z Donem. A w ogóle to z niego jest taki bajerant jak to o sobie mów. Dobrze, że jest z nami. O. Materac? - komandos z ciekawością zajrzał do środka i dojrzał pewną modyfikację na podłodze wozu. Odwrócił się i spojrzał pytająco na swoje dziewczyny. Ale wtedy te wepchnęły go do środka tak, że ten wleciał i upadł na ten materac.

- Wiesz Steve, właśnie nie mogłyśmy się z dziewczynami zdecydować czy ten materac jest odpowiednio miękki i w ogóle na nasze potrzeby. To pomyślałyśmy, że zapytamy eksperta o zdanie. - Wilma trzymała fason przejmując pałeczkę i wesoło uczepiła się krawędzi otwartych drzwi zaglądając do środka.

- Mhm. To mam wydać opinię? Na temat materaca. Tak? - zapytał układając się już całkiem wygodnie na samym środku owego materacu. Nieco na boku i podpierając się łokciem. Wilma z przekonaniem pokiwała swoją rudawą głową śmiejąc się do niego i swoich dziewczyn.

- Mhm. A to sam mam sprawdzać ten materac? Pod jakim kątem mam go sprawdzić? - Mayer też podjął tą grę zupełnie jakby już w weekend się umawiali właśnie na taki numer.

- Jesteś naszym bohaterem Tygrysku... wiesz że bardzo boimy się pająków - Mazzi dorzuciła swoje bękarcie dwa gamble stając obok Wilson i powoli objęła ją od tyłu w pasie i ponad jej ramieniem patrzyła ufnie na bruneta - Dlatego śpimy po parę... ale widzę że wszystkie już chyba uciekły. Widzisz? Znowu nam ratujesz dzień - domruczała, pocierając policzkiem o policzek rudzielca, jednocześnie rozplątując troczki jej płaszcza aby pokazała co ma pod spodem. Dała znać Eve aby zrobiła to samo.
- Wiesz... trzeba sprawdzić czy nie ma tam żadnych ziaren grochu... Księżniczki są bardzo delikatne... Kociaczki też. A Gwiazdki to już w ogóle kosmos… pomożesz nam, prawda? Bez ciebie zginiemy marnie - stanęła między swoimi dziewczynami i też zdjęła płaszcz pozwalajac by spłynął jej z ramion prosto na beton. Rozognionym wzrokiem wpatrywała się w rozwalonego po pańsku Mayersa i sama łapała się na tym, że przestępuje z nogi na nogę, pożerając go wzrokiem jakby to ona tu przyjechała na śniadanie, nie odwrotnie. Oddychała coraz ciężej, wodząc dłonią po przodzie krótkiego fartuszka pokojówki poprzez brzuch, aż doszła do gorsetowej bluzki i wślizgnęła palce pod materiał, ugniatając znajdujące się pod spodem ciało.
- Aha. Takie rzeczy. Mhm. - leżący na środku materacu brunet pokiwał głową z uznaniem gdy zobaczył najpierw co jedna jego dziewczyna skrywa pod płaszczem. A potem druga i trzecia. Pokiwał mądrze głową i zrobił mądrą minę jakby wyjaśnienia Lamii trafiały mu do przekonania i z tym materacem, pająkami i całą resztą. Zastanawiał się ale chyba raczej tak na pokaz aby przeciągnąć sytuację. Bo widać było, że aż oczka mu się śmieją jak zobaczył trójkę ślicznotek w seksownych wdziankach.
- No cóż, skoro tak stawiacie sprawę… No szkoda abyście potem jakieś niewyspane chodziły jak śnięte przez jakieś niedopasowane materace. - westchnął rozkładając dłonie na boki dając znać, że z powodu wyższej konieczności i w trosce o ich dobro i wygodę jest gotów przetestować ten materac. Z nimi. Bo nie podnosząc się z parteru wezwał je do siebie gestem palca i uśmiechem niepoprawnego urwisa.
Zaraz wyciągnęły się ku niemu trzy wdzięczne pary rąk, gdy dziewczyny po kolei wchodziły do środka, patrząc na niego jak najwspanialszy gwiazdkowy prezent. Szybko opadły mu po bokach, na wyścigi badając smak jego skóry ust i policzków swoimi ustami, dłonie synchronicznie rozpinały guziki i suwaki, wydobywając mężczyznę z ubrania.
-Kochamy cię Steve, wszystkie cię kochamy... - saper szeptała mu do ucha odrywając się na moment od pieszczenia boku jego szyi. Wreszcie pociągnęły go dosiadu, aby zdjąć wygodnie podkoszulkę, spodnie też poleciały gdzieś z boku pod ścianę.
-Ale my najbardziej - dodała, całując gorąco nim nie zamieniła się z Wilmą miejscami. Druga bękarcica klęknęła boltowi za plecami, obejmując go od tyłu aby mógł wygodnie się oprzeć, a w tym czasie pozostałe dwie kobiety zajęły miejsce z drugiej strony. Z radosnymi minami, złapały jego kolana, rozsuwając je na boki.
-Najbardziej na świecie... - pochyliła się, a obok niej to samo zrobiła Eve. Całowały skórę od piersi poprzez brzuch aż po podbrzusze. Tam się zakotwiczyły, biorąc się wspólnie do roboty podczas gdy od góry Wilson pomagała ich mężczyźnie rozluźnić barki masażem, mrucząc mu coś do ucha.

Obie dziewczyny Stev’a zamruczały coś na potwierdzenie słów Lamii. Ale raczej wspólnie pozwoliły aby to czyny przemawiały bardziej niż słowa. Sam bolt też poszedł z nimi na pełną współpracę. I dawał zdejmować z siebie kolejne warstwy ubrania. I bluzę, i koszulkę, i spodnie i buty które jakimś dziwnym trafem miał wojskowe patrolówki ale nie zawiązane więc dały się dość łatwo ściągnąć.

- Też was kocham. Was wszystkie. Jesteście wspaniałe! - mruczał Steve to pomagając coś zdjąć z siebie to całując się z jakimiś ustami, ciesząc oczy i dłonie piersiami w tak seksownych okryciach albo udami odzianymi w pończochy. Trochę wyglądał jakby od tego nadmiaru łakociu aż nie wiedział gdzie ma skierować swój wzrok i oczy. W końcu uspokoił się gdy niejako zaległ w objęciach Wilmy a czarnulka z blondynką zajęły się tym co wydobyły ze spodni i bokserek. Zamruczał od tej przyjemności pozwalając im działać. A one miały pole do popisu aby pokazać co potrafią.

- To tak, żeście się zabawiali zanim do was trafiłam? - zapytała gdzieś z wysoka Wilma opierając się o bark swojego mężczyzny. Ten coś skinął głową i odwrócił ją w bok aby móc się z nią całować. Było to trochę niewygodne więc Wilson przekręciła się bardziej ku jego bokowi i zaczęli się całować tak namiętnie, że Steve w końcu wylądował na wznak na tym testowanym materacu.

Trzy to jednak był tłok, ciężko z początku szło wyczuć siebie i zgrać w jakiejś formie niewywołującej zgrzytów. Należało się dzielić, choć najchętniej wzięłoby się i zgarnęło chłopaka tylko dla siebie, no ale... nie można było być chciwą i zaborczą. Wszak to jemu miało być najlepiej, aby umilić czas do piątku.

- Willy, spójrz na niego - Mazzi przerwała na chwilę zabawy z lizaniem boltowego lizaka wzdłuż trzonu i podniosła głowę. Zaraz jej miejsce zajęła Eve, łykając cały osprzęt z uczuciem i oddaniem, a bękarcica pomogła jej ręką, chwytając za włosy i dociskając do męskich bioder - Wygląda na głodnego, przyszedł na śniadanie, nie? Wypada aby dostał coś ciepłego do jedzenia - zaśmiała się krótko, nim nie wróciła do pochylania nad kroczem i zabawą kapitańska torbą. Splunęła na dłoń, rozprowadzając wilgoć wokół tylnego wyjścia i zaczęła powoli pieścić to miejsce czubkiem palca.

- Coś ciepłego mówisz? - rudzielec przerwała całowanie się z ich mężczyzną i spojrzała filuternie na Rybkę oraz pracującą ustami Eve. Blondynka na ile dała radę z pełną buzią uśmiechnęła się do niej i posłała jej swoje psotne, firmowe oczko. Wilson zaś pogłaskała stopą piersi do jakich dosięgła i pokiwała mądrze głową.

- No tak, coś ciepłego. Masz rację Rybka. Ten poranek to dość chłodny, w końcu październik za pasem. - zgodziła się z czarnowłosą jakby chodziło o podanie jakiegoś syropu pokasłującemu chłopcu. Pocałowała jeszcze raz Mayersa w usta po czym znów się podniosła i siadła mu okrakiem na twarzy. Mężczyzna złapał ją za boki mrucząc coś z zadowolenia i zabrał się za smakowanie tego ciepłego i wilgotnego miejsca. Ruda wytrzymała tak chwilę z miną satysfakcji na twarzy nim pochyliła się nad nim aby być bliżej swoich partnerek.

Mazzi zaśmiała się cicho, widząc że pierwsze danie wylądowało na stole i po reakcji dało się poznać zadowolenie i konsumenta i samego dania. Posłała rudzielcowi uśmiech, a potem nagle chwyciła blond włosy, odrywając ją od pracy.
- A ty co leniwa dziwko? - syknęła jej prosto w twarz, zlizując energicznym ruchem nitkę śliny z jej policzka i popatrzyła jej w oczy - Przydaj się do czegoś i zabierz się za zaplecze! - fuknęła ostro, puszczając uścisk i ruchem pospieszyła aby ta wślizgnęła się pod nią. Sama za to wróciła uwagą do stojącego drąga, pochłaniając go aż sztywny koniec zadrapał ją głęboko w gardle. Bawiła się kulami, ściskając je rytmicznie i od czasu do czasu odrywając dłoń aby zagłębić palce we wnętrzu blondynki.

Kufer wozu wypełnił się przyspieszonymi jękami i oddechami. Skrzypieniem materaca gdy ugniatała go czwórka dorosłych osób na raz. A te osoby kompletnie na to nie zwracały uwagi zajęte sobą. Oraz braniem i dawaniem sobie wzajemnej przyjemności. W tak różnych rolach i pozycjach tej zbiorowej kompozycji a wciąż zmierzające ku temu samemu celowi.

Gdy ktoś wyzywał przeciętną kobietę od leniwych dziwek to raczej nie brzmiało to przyjazne i było zarzewiem awantury. Ale tym razem i akurat z tą krótkowłosą blond kobietą było inaczej. Eve aż przygryzła wargę i oczka jej się zaśmiały jak Lamia się tak do niej zwróciła i potraktowała. Posłusznie też zajęła wyznaczoną jej rolę i pozycję wcześniej z ochotą odwdzięczając się swojej czarnowłosej partnerce za ten komplement. A potem zaległa na plecach niejako na waleta w stosunku do leżącego na wznak Krótkiego. Chwilę potem Lamia mogła poczuć na swoich udach i ich złączeniu te utalentowane rączki i usta pani fotograf która tak dobrze sprawdzała się w roli osobistej dziwki.

Sama Lamia miała przed sobą ten ponoć najważniejszy organ każdego mężczyzny. A na pewno najbardziej charakterystyczny. I w takiej pozycji miała go do swojej wyłącznej dyspozycji. A zajmując tą kluczową pozycję przy biodrach swojego mężczyzny i swojej blondynki była niejako w centrum uwagi. Mogła się częstować i jednym i drugim. A jeszcze była Wilma. A dokładniej jej usta.

- Chodź tu do mnie Rybka! - wysapała podniecona specjalistka jaka już została w samym pasie do pończoch i pończochach. Nachyliła się ponad torsem ich mężczyzny aby móc pocałować swoją Rybkę. I pomóc jej w obrabianiu ulubionego berła. Zaś sam właściciel tego berła dla Lamii był głównie słyszalny. Gdzieś tam spod ud Wilson. Ale wreszcie i on przejął inicjatywę.

- Dobra! Zmiana warty! - krzyknął wesoło trzaskając wypięty pośladek Wilmy aż ta pisnęła rozkosznie. A on ściągnął ją z siebie i podniósł się z powrotem do pozycji siedzącej. Spojrzał z góry na Lamię co właśnie obrabiała mu klejnoty i trochę przekrzywił głowę aby dojrzeć chociaż kawałek twarzy znajdującej się pod nią Eve. Ta zaciekawiona co się dzieje wyjrzała spod jej ud i pomachała mu rączką.

- Dobra to ty chodź. - komandos w negliżu jak ocenił sytuację co jest co to zdecydował się całkiem szybko. Złapał Lamię za nadgarstek, pocałował krótko po czym popchnął ją na ławeczkę. Chyba tą samą co wczoraj gościła ją i Jamie. Teraz wylądowała na niej rękami wypięta do niego tyłem. A on sam zajął pozycję za nią i wszedł w nią wydając pomruk zadowolenia. Z jednej strony Wilma a z drugiej Eve wciąż leżąca na materacu obserwowały z fascynacją tą zmianę w tej kompozycji.

- O taak... - z piersi saper wyrwało się rozedrgane westchnienie, gdy poczuła jak jednym ruchem nadział ją na siebie, dociskając biodrami do wypiętych wdzięcznie pośladków. Było głupio przyznać, że brakowało jej tego rozkosznego wypełnienia i uścisku mocnych dłoni na biodrach. Jedna z nich oderwała się łapiąc ją za włosy i szarpiąc do tyłu przez co wygięła z jękiem plecy, gdy zaczął rżnąć dziewczynę jakby miał zamiar rozerwać ją na pół, a ona jęczała pod nim coraz głośniej, mając w nosie kto spoza vana to usłyszy. Dla niej liczył się dotyk na i w ciele, mocne pieszczoty na granicy brutalności przez które coraz ciężej szło się skupić, a dodatkowo skaczący obraz utrudniał orientację. Wystarczyło parę chwil by zaczęła mieć kłopoty z oddychaniem, przez jej ciało przeszła pierwsza, a potem druga fala elektrycznych impulsów, zalewając widok przed oczami rozbłyskami jasnego światła i gorąca o zapachu po goleniu i tego charakterystycznego zapachu drugiego człowieka.
- Op... opt-ptyk... a - wyrzęziła, z oczami wywróconymi w głąb czaszki i szerokim uśmiechem nie schodzącym z twarzy.
- Aha. Optyka. - wysapał zdyszany mężczyzna i nieco zmienił zasady gry. Bez większych trudności złapał za mniejsze i gładsze ciało przenosząc je ponownie na materac. Przez co Lamia wylądowała tuż obok swojej blond dziewczyny. Na chwilę spotkały się spojrzeniami i Eve posłała jej rozbawiony uśmiech. Ale Mayers nie dał im za bardzo czasu na coś więcej. Znów się wepchał w Lamię. Ale tym razem od tyłu w to mniej standardowe wejście. Wepchał się, rozepchał po całości. I zaraz potem zaczął znów zabawę w tartak.

- Eve no nie leż tak jak jakaś leniwa dziwka. No weź się do roboty. No sama słyszałaś, że tu trzeba coś mieć ciepłego w buzi na taki chłodny poranek. - Wilma trochę przejęła z tego strofującego tonu Lamii poganiając blondynkę to czegoś więcej niż cieszenia oka zabawą głównej pary.

- Już, już! - obiecała naga pani reporter z miną kogoś dla kogo gwiazdka przyszła wcześniej w tym roku. Troszkę się gibnęła, troszkę się przesunęła i zaraz potem twarz Lamii znalazła się pomiędzy jej gościnnie rozchylonymi udami.

- O, Wilma a co ty robisz? - zapytała Eve bo okazało się, że ruda ma własne pomysły na dołączenie do tej zabawy. Jak zaczęła montować na sobie jedną z tych zabaweczek jakie tak bardzo uwielbiała ich ulubiona masażystka.

Saper widziała to kątem oka, wciskana pneumatycznym młotem w materac a świat jeszcze mocniej skakał jej przed oczami. Dostrzegła że rudzielec staje nad nią w rozkroku, pakując zabaweczkę fotograf do ust. Ona za to czuła że zaraz Mayers przebije się jej do żołądka, albo połamie miednice, jednak jedyna myśl jaka jej kołatała w głowie to ta, aby nie przestawał. Kończyny miała jak z waty, nogi trzęsły się w delirce. Po omacku odnalazła wilgotne ciepło praktycznie podstawione jej pod nos, zagłębiając się w nim zarówno palcami jak i językiem. Atakowała z równą zaciekłością, co gorący tłok wychodził z niej tylko po to, aby opaść z siłą owego młota. Resory skrzypiały, bękacica jęczała zatapiając się w Eve aby nie krzyczeć na głos, szczególnie od chwili gdy ręce blond fotograf złapały ją za pośladki rozchylając je na boki aby ułatwić penetrację ich wspólnemu mężczyźnie co go zmotywowało do jeszcze mocniejszej zabawy.

- Czekaj Steve. Bo ciebie jednego to ta Rybka zajeździ. - Wilma niczym starsza siostra i opiekunka rodziny zwróciła się do swojego partnera po tym gdy ostatecznie wyjęła ociekajacą wilgocią z ust blondynki. Ta aż momentami krztusiła się od tego naporu ale widocznie podobnie jak Lamia absolutnie nie życzyła sobie aby przerwać taką zabawę. Co akurat czarnowłosa saper miała dobitny dowód tuż przed sobą. Z tej strony Eve też była cała mokra i to niekoniecznie tylko od tego co jej kochanka tam robiła ustami. Ale jak się Wilma wtrąciła w ten ambaras to zwróciła na siebie uwagę Mayersa.

- A co? - wysapał nie do końca przytomnym tonem widząc, że Wilma coś knuje. Ta zaś nachyliła się aby pocałować blondynkę w usta w podziękowaniu za jej oralną gościnę po czym na kolanach podeszła do Steve’a jego też całując w usta.

- Odpocznij sobie chłopaku bo nam się zasapiesz no i szkoda by było. Sam widzisz ile tu jeszcze materiału do obrobienia. - nie wychodziła z tego troskliwego tonu od jakiego Eve się cicho zaśmiała z rozbawienia. A sama Wilson sprawiła, że zaciekawiony jej postępowaniem mężczyzna faktycznie wyszedł z tak gościnnego kuperka Lamii i czekał co ta ruda wykombinowała.

- A ty Rybka taka nie zagospodarowana jesteś no aż szkoda patrzeć. - Wilma pogłaskała czule policzek drugiej bękarcicy i ją też pocałowała w usta kończąc to turnee po ustach swoich partnerów i partnerek. Sama zaś położyła się na plecach z bojowo sterczącą zabawką którą Eve dopiero co tak solidnie nawilżyła. Po czym spokojnie ale zdecydowanie nasunęła na siebie Lamię. Ta zaś poczuła tą zabawkę w sobie a pod sobą widziała piersi i twarz rudzielca.

- Chodź teraz Steve! - Wilson trzasnęła nagi pośladek kochanki i zawołała zapraszająco ich mężczyznę do powrotu do tej galopady.

- Aa! Taka zamiana! Brzmi świetnie! - Steve roześmiał się widząc na co się zanosi i zaraz potem wrócił ponownie do wypiętego kuperka Mazzi. Znów się wepchał ale tym razem to robienie kanapki ćwiczył razem z Wilmą.

- Ale ślicznie razem wyglądacie! - Eve która jako jedyna znalazła się poza tą kompozycją jęknęła zachwycona bo z tej okazji miała najlepszy pogląd na całość. I musiało jej się podobać co widzi bo aż zaczęła szukać czegoś w torebce i po chwili wyjęła smartfon.

- Och Willy... - Mazzi zdążyła westchnąć z uśmiechem wdzięczności, aby już za chwilę dźwięki wydobywające się z jej krtani nie miały nic wspólnego z artykułowaną mową. Znowu zapomniała jak się oddycha, nie mogąc złapać tchu. Złapała mocno piersi drugiej bękarcicy, ściskając je mocno i gdzieś na granicy rejestracji ogarnęła że jej krtań ściska żelazna okowa odcinająca dopływ tlenu. W amoku jaki fundowała jej pozostała dwójka nie do końca łapała czym jest owa obręcz. Była ciepła i to zaciskała się, to rozluźniała aby kobieta do końca się nie udusiła, a przy uchu słyszała ciężki, chrapliwy oddech Steve'a. Po plecach szorował jej swoją mokrą od potu piersią, drążąc na spółkę z Wilson wspólną kochankę, aż półprzytomna zawisła między nimi. Skurcze kolejnego orgazmu przeszywały całe jej ciało, zmieniając je w rozdygotany worek wrzącej masy. Od strony Eve doszły jakieś jasne błyski, albo to wybuchy spełnienia wypalały jasne błyski nim oczy się nie wywróciły aby podziwiać wybuchy gwiazd wewnątrz czaszki.

Chwilę to trwało. Zanim Lamia zaczęła trzeźwiej rejestrować co tu się dzieje dookoła. Leżała sobie wygodnie na drugiej bękarcicy a ta czule głaskała jej po twarzy odgarniając czarne kosmyki i pozwalała jej leżeć na sobie. A najfajniej leżało się na jej przednich autach. Po tej galopadzie wszyscy chyba potrzebowali trochę odpoczynku dla złapania oddechu. Więc właściwie nic nie straciła. Akurat zbliżyła się do nich Eve aby się pocałować z jedną i drugą partnerką.

- Nagrałam wszystko! Ale będzie filmik! - ucieszyła się pokazując swój smartfon. Włączyła go i pokazała koleżankom dopiero co zakończoną akcję na tym małym ekranie.

- A ty Willy nie potrzebujesz czegoś? - gdzieś tam z tyłu i z góry odezwał się męski, zasapany głos. Wilson uniosła swoją rudą głowę aby ponad ramieniem Lamii spojrzeć na pytającego.

- Czego? - zapytała trochę zdziwiona nie bardzo wiedząc czego się spodziewać. Ale brunet nie trzymał jej zbyt długo w niepewności. Właściwie to wcale.

- A myślałem o czymś takim. - mruknął i co prawda Lamia tego osobiście nie widziała. Ale czuła ich oboje i widziała jak reagują. Ich mężczyzna powoli wsunął się w Wilmę wywołując jej mruczący jęk zadowolenia.

- Eve… Bądź tak dobrą dziwką i… - Wilma czując, że ta powolna zabawa zaczyna przyspieszać przywołała palcem do siebie blondynkę i coś jej szepnęła do ucha. Eve z początku zaintrygowana nachyliła się nad nią a jak usłyszała o co chodzi zaśmiała się cicho, pokiwała głową i pocałowała jeszcze raz jedną i drugą po czym zniknęła im z widoku. A zaraz potem usłyszały zaskoczony jęk Krótkiego. I znów nie widziały co ich blond dziewczyna tam porabia. Ale klęczała tuż za Stevem i łapała go za biodra jakby robiła mu laskę. Tylko, że tam z tyłu. To wszystko ponownie rozkręciło zabawę na pełne obroty. Lamia doszła do siebie na tyle aby wspomóc zabawę swojemu ukochanemu i ukochanej wsuwając jedną rączkę gdzieś tam w dół ku złączonym zabaweczką kobiecym podbrzuszom. A Wilma zaczynała zdradzać potęgującego się w niej podniecenia jak tak była stymulowana z tylu stron na raz.

Jej oczy robiły się coraz większe i coraz bardziej zamglone, cała konstrukcja poruszała się rytmicznie we wspólnym tempie zmierzającym do wspólnego celu.
Mazzi nachyliła się nad twarzą rudzielca, całując ją czule w rozchylone usta.
- Kocham cię - wyszeptała patrząc jej w te zielone ślepia i coraz szybciej pracując palcami między jej udami tuż nad tłokiem żołnierza drącym teraz drugą bękarcicę od środka na maleńkie kawałeczki. Wolną dłonią pogłaskała ją po twarzy, przejeżdżając wierzchem po policzku, po czym dała jej do ssania swój kciuk, schodząc ustami niżej, na piersi, gdzie język i wargi dołaczyły do zabawy sutkiem. Szeroko rozwarta dziura opuszczona przez Steva pulsowała tempo w rytm uspokajającego się oddechu. Saper w całej konstrukcji powoli zaczęła poruszać własnymi biodrami z wciąż tkwiącą głęboko zabawką.

- Też cię kocham Rybka! - wystękała Wilma atakowana z obu stron. I wyglądało na to, że wkrótce polegnie i ulegnie pod takim niezmordowanym, brutalnym naporem. Jej ciało wygięło się podnosząc też przy okazji leżącą na niej Lamię a z gardła rudej wyszedł długi jęk błogości. To na chwilę powstrzymało szturmana ale tylko na chwilę. Musiał też już być blisko swojego momentu szczęścia bo wyszedł z rudej bękarcicy i ponownie rozgościł się w czarnej. Znów w tylnym wejściu skoro to właściwe wciąż zajmowała zabaweczka Wilmy.

Lamia znów go w sobie poczuła jak ją dopełnia i wreszcie wypełnia. Przez jego ciało i gardło przeszedł skurcz gdy poczuła jak w niej eksploduje. Zacharczał coś łapiąc ją mocno za skórę na pośladkach. Aż poczuła jak to wspólnie dzielone szczęście wypływa z niej i po niej. A zasapany kochanek wreszcie odpuścił i ciężko zwalił się na materac opierając się o ławeczkę wozu.

- O! To teraz ja! Mogę? - Eve zwolniona ze swoich przyjemnych obowiązków ujrzała przed sobą dwie pary gościnnie rozchylonych ud swoich dziewczyn i ich najciekawsze miejsca właśnie opuszczone przez ich mężczyznę. Uklękła i opadła na czworaka a Lamia i Wilma mogły poczuć jak usta i paluszki pani fotograf doprowadzają tam sprawy do porządku.

Zapanował bezruch i moment szczęścia, gdy na twarzach całej rodziny wykwitły szczęśliwe uśmiechy, rwane przez ciężkie sapanie i dopiero uspokajające się piersi. Patrzyli po sobie, ocierając czoła z potu i chłonąc moment wspólnej radości, do tego przy złączonych biodrach bękarcic wdzięcznie pracowała Eve, czyszcząc co ich chłopak nabrudził. Cudownie było patrzeć na najbliższych mając w sobie i na sobie echo dopiero co skończonej zabawy.
- Chodź kochanie... jesteś brudny - Mazzi wyciągnęła rękę, chwytając dłoń dyszącego żołnierza i przyciągnęła go do siebie i rudzielca. Klęknął przy ich twarzach, a one wspólnie i sumiennie językami i ustami czyściły go tak jak blondynka czyściła je. Gdy skończyły, pchnęły bruneta na plecy, opadając na niego z każdej strony. Lamia przytuliła się do prawego boku, Wilma do lewego a najlżejsza i najmniejsza Ee ułożyła się mężczyźnie na piersi.

- Dziękujemy Tygrysku, jesteś dla nas taki dobry i kochany - mruczenie saper było ciche i leniwe, gdy drapała ukochanego po mokrych od potu włosach. Drugą ręką głaskała plecy i pośladki fotograf, aż nagle bez zapowiedzi wbiła palce w oba jej otworki, puszczając Stevowi oczko. Ręką dała znać Willy, aby pomogła jej z zabawką od Madi. Zostawała jedna z ich zestawu, aby było sprawiedliwie. Mogła się tym zająć póki ich chłopak odpoczywał i zbierał energię na właściwe śniadanie.

- Ojej Lamia jaka ty jesteś kochana! - zajęczała rozkosznie blondynka gdy poczuła jak się ładują w nią paluszki czarnowłosej kochanki. Oparła brodę o spoconą, męską pierś i ładnie się wypięła aby ułatwić swojej dziewczynie manewry na sobie i w sobie.

- Widzisz Lamia? Ona to tak tylko na ciebie leci a o nas to w ogóle nie dba. - Wilma pokręciła głową patrząc ironicznie na twarz blondynki i pokazując ją palcem. Fotograf skorzystała z okazji i zaczęła lizać jej te palce.

- Oj bo Lamia o mnie dba. Widzisz? - wolną ręką blondynka wskazała kciukiem za swoje nagie plecy i jeszcze niżej gdzie na dobre już buszowały palce czarnulki.

- No widzę, widzę. - ruda głowa pokiwała się jakoś w gruncie rzeczy raczej rozbawiona niż obrażona. Zdołała odpiąć swoją uprząż z zabawką i przejść nad blondynką jaką trzepnęła w wypięty tyłek na co ta pisnęła rozkosznie. A sama zaległa za plecami Lamii. I zaczęła zakładać na jej biodra uprząż jakiej do tej pory tak sprawnie używała. Eve obserwowała tą wymianę z wielkim zainteresowaniem i oddychała coraz szybciej w miarę jak palce w jej wnętrzu pobudzały ją coraz bardziej.

Saper podziękowała jej głębokim pocałunkiem i potarła czubkiem nosa jej nos.

- Odpocznij kochanie - wskazała wzrokiem wolny bok dogorywającego Mayersa, a sama ustawiła się tuż za blondynką, wodząc końcówką sztuczniaka po jej pośladkach i dolnych wargach, stukając w nie sztywnym czubkiem.
-Te leniwe dziwki są niereformowalne - mruknęła ponuro, strzelając klapsa w wypięty kuperek i weszła w niego od razu aż po jajka sprzętu. Od razu zaczęła pompowanie, zachowując tempo trenowane na niej parę chwil temu przez bruneta w zdekompletowanym mundurze.

- Dobrze... że cię... żaden sierżant musztry... nie widzi - zaśmiała się w sumie do wojskowej części rodziny, ale do fotograf też pasowało. Na jej czole pojawiły się krople potu, ale nie zwalniała chcąc dorżnąć ostatnią z ich trójki zanim Steve dojdzie do siebie na tyle by kontaktować z rzeczywistością.

Eve grzecznie i pokornie czekała zdradzając ekscytację i zniecierpliwienie jak się zapowiadało, że wreszcie ktoś z rodziny zajmie się jej potrzebami. Zamruczała z zadowolenia jak kotka z tych wstępnych zabaw. Ale nagłe i ostre wejście Lamii chyba ją zaskoczyło bo jęknęła przeciągle jakby ją zabolało. Jęk jednak płynnie przeszedł w oznakę przyjemności. I więcej nie protestowała gdy Lamia zaczęła jazdę na ostro ujeżdżając ją od tyłu jak rasową kobyłę. A ujeżdżana blondynka rewanżowała się kolejnymi jękami i regularnym sapaniem zdradzającym, że podoba jej się taka dzika jazda tak samo jak ujeżdżąjącej.

- To teraz was mam obie. - zaśmiała się Wilma biorąc do ręki porzucony przez fotograf smartfon i włączając nagrywanie. Miała widok wręcz pierwszorzędny na podskakującą twarz z charakterystycznym jasnym blond kędziorkiem i trochę dalej na podskakujące w tym samym rytmie piersi swojej drugiej dziewczyny. Odsunęła się nieco aby uchwycić całokształt z profilu. Po czym znów opadła na kolana i wystawiła dłoń przed twarz blondynki a ta bez zastanowienia zaczęła całować i lizać jej palce.

- Wiesz co Rybka? Będziemy musiały tak ją pojechać we dwie. Tylko nie mamy teraz drugiej zabaweczki. Ale będziemy musiały. - zamruczała Wilma nakręcona od samego patrzenia na to widowisko.

- O tak, bardzo tak! Bardzo chętnie! - wyjęczała rżnięta przez Lamię blondyna z miejsca zgłaszając swój akces do takiego projektu. Ale moment szczytowy jaki zaczął się do niej zbliżać skutecznie zalepił jej gardło. Podobnie jak usta Wilmy jej własne. Doszła trzymana w jej ramionach i wtulona w piersi rudzielca. I po seriii spazmów znów zrobiło się ciszej i spokojniej. A spocona i zdyszana Lamia opadła tuż obok swojego mężczyzny który zaczynał znów zdradzać oznaki powrotu świadomości.

- Oh Lamia, to było takie piękne! Takie cudowne! - Eve pocałowała z wdzięczności policzek czarnowłosej chociaż dopiero co ta pruła ją w niewłaściwą dziurkę jakby chciała się przebić na wylot. Ale coś panna Anderson wcale nie miała jej tego za złe. Wręcz przeciwnie chociaż była czerwona na twarzy i zziajana jak pies to wydawała się najszczęśliwszą blondynką na świecie.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline