Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2021, 22:51   #1
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację
Mo-Czary - "Atrofia Baydura”



“Deszcze torukowe, torturą dla dusz naszych”
przysłowie ludu Molsuli


Ulewy nieustanne i niepomiernie obfite od ponad tygodnia nawiedzały ziemię rejonu Olcheyo. Równina ta już z dawien dawna słynie z mnogich terenów, które na siedliska się nadają, a nawet by bydło na nich wypasać.Osad wiele tutaj pobudowano i choć skryte są pośród gęstego świerkowego lasu, który liczne grzęzawiska i mokradła posiada, to wszystkie połączone są doskonale utrzymaną siecią kładek i duktów pniami wyłożonymi.

W Rubieżanach rok ten źle się już zaczął, gdy wraz z nadejściem pierwszych ciepłych dni, Asfura, żona naczelnika wioski, zmarła w ciężkich bólach i agonii straszliwej. Ledwo jej ciało na żertwę dla Kaytula oddano, a już Nurbek, śniarz, co go każdy cenił i po porady doń chodził, rzekł po wieczornicy:
- Mrok i zimnica, co litości nie znają, ku nam bieżą.
Sam świadomości nie miał, że proroctwo najprawdziwsze tejże chwili wypowiedział.

W ony czasy, nikt do serca sobie tego nie wziął, a i prawdę mówiąc, to i mało kto słuchał. Wiadoma wszak rzecz, że śniarze pośród dwóch światów kroczą i nie raz, nie dwa pod nosem coś mruczą, po wielokroć bez ładu i składu. Za takie też mamrotanie, każdy te słowa miał. Dopiero, gdy wydarzyło się, to co się wydarzyć miało, ten i ów nurbekową wyrocznię sobie w skrytości ducha wspomniał. Próżno już jednak było, żeby naukę z tego brać i tylko dla potomnych nową przestrogą, to stać się mogło.

Gdy upalne dni przeminęły, a muzdak* w pełni swe oblicze ukazał. Wtedy to w niespełna dziesięć dni, sześć sztuk gymroków z kajtusowego stada padło. Zły to znak, naturalnie, ale stare to były sztuki, a dwie od maleńkości chorowite niczym elbeny. Choć żal cała gromada odczuwała, to nikt jeszcze tego za straszliwy omen nie uważał. Śmierć, co dzień i co noc pośród ludzi i zwierząt krąży, więc nic w tym dziwnego nie było, że gymroki padły. Szkoda bydlątek, ale co zrobić… taki los.

Dopiero, gdy małoletni Baydur rytuał wieczornicy splugawił, część rubieżan zaczęła dostrzegać oznaki zbliżającej się tragedii. Żaden z nich daru jasnowidzenia nie miał i przyszłości odczytać nie umiał. Stąd też tylko złorzeczyli i pod nosem przekleństwa ciskali, nie wiedząc z której strony licho przylezie. Nikt, więc na to co nadeszło, przygotować się nie mógł.



“Żałość Kaytula, strumieniami na nas spływa, byśmy się opamiętali, grzech nasz odrzucili, i pokutę odprawili krwawą”
antyfona na święto Oczyszczenia


Tak się nici losu plotły, że w dniach następnych ciemno i pochmurno się zrobiło. Wiatr srogi ze wschodu dąć zaczął i w dzień i w nocy okiennicami łomotał, jak wściekły. Od wieków, gdy w ten sposób Toruk** przychodzi, wiadomy to znak, że czas gnicia nie tylko będzie długi, ale i niezwykle ciężki.

W Rubieżanach wszystko już na nadchodzące trudne dni przygotowano. Zapasy turzycy w spichlerzu zgromadzono, a w wędzarniach klanowych, ślimaki nad dymem osmalano. Każdy kum wedle własnych potrzeb tundurmę składował, a do naczelnikowskiej chaty do komory specjalnej, wszystkie rody daninę dla Kaytula znosiły, by na przybycie Siewcy Pustki oczekiwała.

Tajemnicą nieodgadnioną, to pozostanie jak w czasie pluchy, gdy deszcz nieustannie od świtu, po zmierzch z nieba wielkimi strugami spadał, pożar w spichlerzu wybuchł. Rzeczą nawet dla najstarszych kumów nieprzeniknioną będzie, jak to się stało, że niezliczone litry deszczu, ognia nie ugasiły.
Trwoga i żal nieopisany całą gromadę zdjął i tylko dzięki Boorgowi i Doorgowi, zwergom mocarnym, co własnością klanu Żabielników byli, część zbiorów ocalić się udało. Niewolnicy bez żadnego rozkazu, ani bez bata, sami w ogromne płomienie wskoczyli i kilka worków turzycy wyciągnęli. Czynem tym zapewne wiele istnień od głodowej śmierci ocalili.

Nazajutrz, gdy cała gromada przy pogorzelisku się zebrała, nikt już wątpliwości nie miał, że licho je w osadzie i srogo sobie poczynia.
Naczelnik do zgliszczy się zbliżył, ukląkł i w dłoń wilgotnego popiołu nabrał. Po czym wstał i pięść zaciśniętą w górę uniósł.
- Dashath - co ponoć w Protosie znaczyło tyle, co “śmierć nad nami wisi, śmierć nam pisana” Słowo, to wypowiadali przed wiekami żołnierze Imperium, gdy do bitwy z dzikimi elbenami ruszali. W onym czasie, był to zaśpiew bitewny, co na duchu podnosił. Tera wszyscy ludzie, za straszliwe przekleństwo, to uważają.

Echo zziębnięte poniosło krzyk naczelnika hen daleko, w prastare i ostępy leśne, gdzie tylko najdziksze ayklesy*** bytują. Gdy głos przestał pośród wysokich drzew dudnić i od topieli się odbijać, cisza zaległa i smutek wypełnił serca wszystkich kumów w gromadzie.
Widmo śmierci w oczy im zajrzało i łypało na ich groźnie.

- Kumowie! Kumowie mili! - rzekł noktambulista Nurbek, przed gromadę wychodząc - Zły to czas, ale nadziei pogrzebać nam nie można. Wokół gromad mnogość. Z każdą w zgodzie żyjem i każda nam pomoc dać może. Gdyby nam nawet iściec zaciągnąć, to nic to, wszak zwarta z nas gromada i rychło go spłacimy.
- Ryj kurwiu! - wrzasnął ktoś z tyłu - To twego smarka wina.
- Dobrze godo! Smark licho ściągnął. - dodał inny.
- Tak żeś synalka wychował, że w dupie mo gromadę i obyczaj stary.

Iskra drobna, wnet pożar ludzkich serc wznieciła i skrywane dotąd urazy, lęki i pretensje na wierzch w jednej chwili wypłynęły. Kumowie jeden przez drugiego krzyczeć zaczęli, złorzecząc, a nawet jawnie grożąc noktambuliście.

- Pognać dziada! Z nim licho odejdzie! - padło na sam ostatek.
Po tych słowach naczelnik znowuż naprzód wystąpił i ręce z lepkiego popiołu otrzepując, po całej gromadzie wzrokiem potoczył.
- Cichajta kumowie! Licho je we wiosce, to pywne. Skąd i jak przylazło, to nie nam rozsądzać. Zmrok już blisko, wieczornica zara. Przy watrze spocznijmy i pociechę w ględzie erzahlera najdźmy. Nie ma co w gorączce działać. Jutro się naradzim, co z tą sprawą zrobić należy.
I posłuchali kumowie naczelnika swego, bo mądry był z niego człowiek i dobrze gromadą gospodarzył. Nikt wiedzieć jednak nie mógł, że noc co właśnie zapadała, krwią i posoką spłynie i nie będzie ona, o zgrozo, na ołtarzu Kaytula przelana.




“Zabij człowieka, tyś morderca. Milion zabij, a królewską koronę przywdziejesz.
Zabij wszystkich - Bogiem się staniesz.
Z dłoni krew kapie... Jeśli to sen, błagam obudź mnie.”
dumka “Blasfemia na ród ludzki” autor nieznany


Dojmujący krzyk kobiecej rozpaczy, tego poranka postawił wszystkich na równe nogi. Wrzask tak donośny się z wdowiej już gardzieli wydobył, że puchacze i yooki**** srebrzyste, przerażone poderwały się do lotu.
Mrok nocy, ledwo co zaczął ustępować, a już kolejna porcja niedoli spadła na mieszkańców osady.

Wszyscy przed swe chaty wybiegli, by sprawdzić, czyj to krzyk i co też znowuż za tragedia się wydarzyła.

Na środku placu, półnaga, cała we łzach klęczała, Ryoosa, żona erzahlera Baktygula. Choć ją baby otoczyły i zaczęły tulić i uspokajać, to krzyk niepojęty nieprzerwanie dobywał się z jej gardła.
- Zamordowali go! - wydusiła z siebie i oskarżycielsko wskazała palcem na chatę noktambulisty Nurbeka i jego małoletniego syna.

W mig się gromada na trzy grupy podzieliła. Jedni wściekli, z pianą ściekającą z ust ruszyli w stronę domu Nurbeka. Drudzy, wśród których większość bab i podlotków była, przy Ryoosie się zebrali. Trzecia grupa, pod wodzą naczelnika Drunga do chaty erzahlera się skierowało, by miejsce zbrodni obejrzeć i zbadać.



________
* Muzdak - jedna z trzech pór roku. Czas, gdy panuje chłód, deszcze obfite i wszystko wolno obumiera.
** Toruk - jedna z trzech pór roku. Mroźna i mroczna pora, kiedy deszcze padają nieustannie, świat roślin i zwierząt pogrąża się w letargu. Nazywany czasem śmierci i uznawany przez Kabalarzy za czas kary i pokuty za grzechy ludzkości. W tym czasie składa się największe i najbardziej krwawe ofiary, by przebłagać Kaytula i przyspieszyć zakończenie Toruka.
*** Ayklesy - gatunek kopytnych, charakteryzujących się rozłożystym porożem. Ich naturalnym środowiskiem są bagna i grzęzawiska. Świetnie nadają się na wierzchowce, ale bardzo trudno je schwytać i oswoić.
**** Yooki - niewielkie ptaki o srebrzysto szarym upierzeniu. Prowadzą nocny tryb życia i są często postrzegane, jako zwiastun niebezpieczeństwa.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 27-09-2021 o 00:30.
Ribaldo jest offline