Kate przyglądała sie z zaciekawieniem całej sytuacji, lecz nie w włączała się w dialog jej przyszłych towarzyszy w wyprawie zwołanej przez Albrehta, jednak w końcu zniecierpliwiona odezwała sie po raz pierwszy. - No to kiedy w końcu ruszamy, bo w takim tępię zima nas zastanie w tej chatce - Powiedziała po czym powolnym krokiem zaczęła zmierzać ku starym, drewnianym drzwiom.
Ręką nacisnęła na mosiężną klamkę i wyszła na zewnątrz. Pół- elfka świetnie czuła sie na otwartych przestrzeniach, dlatego możliwie najmniej czasu spędzała w jakich kol wiek budynkach. szczególnie tych zadymionych i przesiąkniętych piwem.
Dopiero teraz jej oczom ukazało się sześć odżywionych, zadbanych i przygotowanych do dalekiej wyprawy koni. Kate podeszła do jednego z nich i pogładziła go po pysku, po czym skierowała swój wzrok na kruka siedzącego na gałęzi drzewa znajdującego się najbliżej chaty. |