Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2021, 18:15   #6
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Poprzedniego dnia, kiedy pożoga trawiła spichlerz, młody elben stanął z tyłu zbiegowiska. Aaron przybył do wioski jakiś czas temu, lecz znał swoje miejsce. Gdy w ludziach buzowała krew, to dla zielonoskórych dziwadeł mądrzej było trzymać się z daleka.
Rubieżanie nie widzieli zatem z jakim przejęciem ribaldo doglądał całe zajście. Jego złote oczy pilnie śledziły żywą gestykulację i nerwowe gesty zgromadzonych. Jednocześnie po smukłej twarzy Aarona przebiegało całe spektrum stale zmieniających się grymasów, jakby ten co najmniej słabował na umyśle.
Zgodnie ze swoim zwyczajem tłum począł szukać winnego i szybko odnalazł go w latorośli śniarza. Bard dobrze wiedział o co się rozchodziło. Był w izbie tego wieczoru, gdy młodzian przerwał opowieść erzahlera. Sam zwykł grywać wieczorami na swoim instrumencie, który zwał vandelem, by choć w ten sposób odwdzięczyć się za gościnę. Wtedy jednak nie pozwolił ani jednej nucie wlać się między kwieciste opisy gawędziarza. Wiedział jaką wagę ma opowieść i że nic nie może jej zaburzyć. A jednak malec, który bodaj Baydur się nazywał, przerwał perorę, przez co teraz tłum złowrogo wymachiwał w kierunku jego ojca. Aaron, choć z fascynacją to wszystko obserwujący, zdawał się być kontent, że naczelnik odegnał widmo samosądu. Ostatecznie przecież sprawcą zamieszania był zwykły smarkacz. Gdyby los faktycznie chciał karcić każdy wybryk młodości, na świecie ostaliby się tylko bezzębni starcy.
Następny dzień przyniósł jednak wydarzenia, których nie mogło już załagodzić kilka rozsądnych słów. Jak każdego poranka Aaron obudził się w odrapanej izbie, która po wielu wędrówkach była dla niego zbytkiem luksusu. Otrzymał lokum w chacie samego Drunga, który dbał o to, aby rasowe uprzedzenia nie stanęły ponad zwyczaj azylu. Przynajmniej do czasu.
Gdy elbena doszedł tumult, zerwał się niczym owad na chitynowych nóżkach i szybko zmierzył bezpośrednio na plac. Wszystkie żyłki i naczynka, które były widoczne pod jego cienką skórą, pulsowały teraz jak pełzające po deszczu robaki. Młodzian ledwo ukrywał podniecenie i cokolwiek się właśnie działo, to nie chciał nic stracić z całego zajścia.
Na miejscu szybko pojął sytuację. Baktygul był martwy, zaś mieszkańcy zdali się wydać wyrok, nim z opuchniętej twarzy wdowy spłynęły pierwsze łzy. Rubieżanie zbili się w kilka grup, z których najbardziej rozedrgana zmierzała do chaty Nurbeka. Sam Aaron zawahał się na krótką chwilę. Dobrze wiedział, że ludzie na ogół nim wzgardzali, a gdy jego pieśni milkły, rozmarzone myśli na powrót hartowały się, zaś dłonie zaciskały w pięści. Był gościem i nie brakowało mu strawy oraz ciepła, lecz nikt nie miał tu słuchać podrzędnego elbena, szczególnie gdy sprawiedliwość zdawała się być wyciągnięcie ręki.
Przerwał swe rozmyślania, które zresztą niejednokrotnie wprawiały go w stan bliski letargu. Postanowił podejść pierw do wdowy oraz reszty niewiast. Z tego co zdążył zaobserwować, ludzkie kobiety na ogół wykazywały się większą rezerwą od znacznie mniej powściągliwych mężczyzn. Ryoosa była w stanie głębokiego wzburzenia i nie liczył na oratorskie cuda, ale coś musiał zrobić.
Delikatnie wsunął się między płaczki, odnajdując lukę w ich ciasnym kordonie. Nachylił się do wdowy, chcąc przemówić do niej możliwie uspokajającym głosem, jakby wręcz nucąc do jej uszu. Zaczął możliwie najprościej:
- Co się stało? Spróbuj nam opowiedzieć.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 16-11-2021 o 17:33.
Caleb jest offline