Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2021, 21:34   #9
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tryb przeprowadzania szkoleń, jakie musiała zaliczyć młoda technokratka, nie zapowiadały niczego złego. Było wręcz odwrotnie. Większość czasu związanego ze sprawami Unii, spędzała pod opieką Alana, chociaż głównie zdalną. Alan okazał się być dość zajętym człowiekiem, lecz zawsze był przy telefonie i pojawiał się przed szkoleniami Mervi, wprowadzając ją na miejsce, kilka razy nawet podwożąc.
Szkolenie nie wyglądały tak okazale, jak Mervi by się spodziewała. Kilka cykli treningów były prowadzone przez maszyne, które obejmowały podstawy obsługi części oprogramowania, pierwszej pomocy, dostępu do baz danych, kursów do samodzielnego przyswojenia, obejmujących przydziały kursów oświeconej nauki, klasyfikacji dewiantów rzeczywistości czy udostępnione w celach dydaktycznych archiwa przeprowadzonych operacji. To były jedyne szkolenia, które Mervi odbyła na terenie konstruktu.
Pozostałe mogła skompletować z domu, łącząc się do archiwum. Kilka odbyła w zaprzyjaźnionych think tankach, gdzie Mervi głównie posłuchała wykładów futurologicznych z zakresu modernistycznego humanizmu, teorii Klausa Schwaba, szkoły szkoła frankfurckiej czy krytyki liberalnej demokracji w kontekście rosnącego znaczenia wielkiego kapitału.
Mervi naprawdę odpoczęła w tym czasie, i to w najlepszy sposób – przez aktywny wypoczynek. Zaczęły się pierwsze zajęcia uniwersyteckie, które Mervi zmuszona była łączyć z pierwszymi szkoleniami. Na samym początku szło jej to całkiem sprawnie, tym bardziej, iż mogła liczyć na wpływy pewnego sympatyka NWO i dużo bardziej indywidualny rozkląd zajęć. Co prawda, poza jednym przypadkiem, nie korzystała z tego, to skala wpływów Unii była nie tylko pomocna, ale po głębszym przemyśleniu, przerażająca.
Ci ludzie byli wszędzie. Wszystko wiedzieli, wszystko widzieli i mogli zrobić… wszystko.
Nie wiedzieli tylko, że nadciąga katastrofa.

***

Katastrofa była bombą o sekwencyjnej inicjalizacji Pierwszy ładunek odpalił się natychmiast, natomiast drugi wyposażono w opóźniacz czasowy.
Bomba nie posiadała fizycznego kształtu, za to jawiła się jako zmienna tabela godzin, lokalizacji i miejsc, podawana z wyprzedzeniem i reagująca na zmianę położenia, wyświetlana na ekranie telefonu Mervi.
Katastrofa nazywała się harmonogramem. Na podstawie dotychczasowego rytmu dobowego życia Mervi, ustalono jej dokładny spis obowiązków, ich godziny, przerwy obiadowe czy czas na zakupy. Wcześniej dziewczyna mogła zadawać sobie pytanie jak Unia pogodzi jej studia z pracą na rzecz mas.
Teraz już wiedziała. Zimna kalkulacja wraz z optymalizacją czasową.
Gdy pierwszy raz zobaczyła harmonogram, na szczęście w tymczasowym mieszkaniu, nastąpił wybuch pierwszego ładunku.
Z jednej strony czuła się zaskoczona, lecz wierzyła, iż jeśli pozwoli jej to działać skuteczniej, jest to prawidłowa droga dążąca do bycia najlepszą wersją siebie.
Lecz jej wewnętrzna świadomość miała zupełnie inne odczucie. Czuła wprost, jakby ktoś rzucił na nią klatkę, z góry, zamknął w klaustrofobicznym pomieszczeniu bez wyjścia, w którym człowiek dusi się z uścisku.
Przed oczami błyszczały jej piksele. A na ścianie błyszczał neonowy, przekreślony napis:

Mane
Tekel
Fares

Cały dzień spędziła z nudnościami i biegunką, nie wypełniając harmonogramu. Był to wyraz znanych każdemu problemów żołądkowych wynikłych ze strasu. Młoda technokratka nie potrafiła jednak zidentyfikować źródlą stresu. Wiedziała, że ona czuje się z harmonogramem dobrze.
Nie to co jej eidolon.

***

Pierwszy tydzień działania wedle harmonogramu był… dziwny. Z jednej strony kompletnie zwalniał Mervi z decyzji na temat tego, co dziś robić. Mogła się w pełni skupić na dalszych działaniach, zajęciach, szkoleniach, zakupach, prawie jazdy, lekturach ze studiów. Z drugiej, prędko zauważyła, iż wiele dynamicznie generowanych ram czasowych jest wyraźnie zbyt dużo, pozostawiając jej od pięciu minut, do nawet czasem pół godziny czasu wolnego czasu.
Świadomy umysł mówił, że to niedoskonałość oprogramowania. Wewnętrzna świadomość śmiała się jadowicie, że to tylko sztuczka, aby jej nie zamęczyć.
Każdy kolejny dzień stawał się walką samej z sobą. Z jednej strony podobało się to jej. Grafik generował się na bieżąco, na wszystko miała czas, po prostu wykonywała kolejne punkty dnia najlepiej jak powinna.
Z drugiej pęknięte piksele na skraju pola widzenia zasłaniały coraz większe pole widzenia przebudzonej, a niepokój wzbierał w jej umyśle niczym wielokolorowy cień zaburzający myśli.
Śniła o klatkach. O nieskończonych rzędach ludzi pracujących w nich, o ludziach zespolonych z maszynami, na nieskończonej linii produkcyjnej.
Głupi sny – mówił rozum.
Głupi rozum – mówiła świadomość przerażona wizjami.
Pod koniec drugiego tygodnia Mervi była ledwo trzymającym się strzępkiem nerwów. Piksele pojawiała się coraz częściej, ją ogarniał irracjonalny strach, ale też i gniew. Co gorsza, traciła nad sobą panowanie. Prawie popłakała się z nerwów gdy obaczyła wyraz twarzy agenta po tym, jak odcięła się mu ostro gdy prowadził ją do kolejnego pokoju.
I co gorsza, była z tego dumna.
Za dwa dni miała mieć spotkanie ze swoim zespołem i wdrożenie do pracy operacyjnej. Nie mogła pojawić się tam w takim stanie, trzeba było działać.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem