Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2021, 11:04   #2
Bellatrix
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację


Życie w Dolinie Lodowego Wichru było nieustanną walką i wiedział to każdy, kto się tutaj urodził i dorastał. A kto był przyjezdny, szybko przekonywał się o tym na własnej skórze, często bardzo brutalnie. To jednak był dom Arlynn i choć nie rozpieszczał, to wiedziała, że nigdzie indziej nie czułaby się tak dopasowana, jak tutaj. Ostatnimi czasy jednak zima coraz mocniej dawała się wszystkim we znaki, jakby Auril czymś się rozzłościła i chciała jeszcze bardziej uprzykrzyć życie mieszkańcom Doliny. Tropicielka słyszała na ten temat wiele różnych plotek i sama nie wiedziała, w której tkwi choćby ziarno prawdy. Coś jednak z tegoroczną zimą było ewidentnie nie tak i wiedzieli to nawet najmłodsi mieszkańcy Dekapolis.

Do Termalaine dotarła wraz z karawaną kupiecką niziołka Bigby’ego Tallfoota do której najęła się w Bryn Shander. Kupiec szukał kogoś, kto pomoże mu dostać się do miasteczka w możliwie najszybszym czasie i bez zbędnych perypetii po drodze. Arlynn znała Doliny jak własną kieszeń, dlatego zgłosiła się i po krótkiej rozmowie dostała tę pracę. Zwłaszcza, że na obijanie się nie mogła sobie pozwolić, bo miała swoje zobowiązania a swoją pracę uwielbiała - w cichych, zaśnieżonych lasach i na bezkresnych, zimowych polanach czuła się wolna i na miejscu. Bogowie musieli nad nimi czuwać, gdyż podróż minęła spokojnie, choć kilku członków karawany zachorowało i dorobiło się odmrożeń. Niemniej zadanie zostało wykonane i po odebraniu zapłaty od niziołka, Arlynn od razu ruszyła do “Niebieskiej Małży” walcząc po drodze z podmuchami silnego wiatru. Nim odeszła, dostrzegła jeszcze blondwłosą Lottę, która podróżowała z nimi z Bryn Shander oraz krasnoluda Brana pomagającego przy karawanie Tallfoota. Skinęła im obojgu głową, gdy ich spojrzenia się spotkały, po czym ruszyła w głąb miasteczka.

Paskudna aura sprawiała, że przykryte kołdrą białego puchu ulice miasteczka były niemal wyludnione; co jakiś czas mijała jedynie lokalnych spieszących się do swoich zadań i osłaniających przed dmącym wichrem. Termalaine miało to do siebie, że wiatr praktycznie tutaj nie ustawał i trzeba było nauczyć się z tym żyć. Nawet tutejsi rybacy mieli ciężej, niż gdziekolwiek indziej. Gdy dotarła pod karczmę, siłą rzeczy wysłuchała ogłoszeń wykrzykiwanych przez młodego, zziębniętego chłopca. Do Targos na razie się nie wybierała, silna też nie była i na połowie się nie znała a o sprawie kopalni i tak dowie się w środku. Kto wie, może będzie okazja znowu zarobić.

Otworzyła drzwi, wpuszczając zimny wiatr zawiewający śnieg do środka ciepłej izby. Zamknęła je szybko za sobą i wypatrzyła wolny stolik w kącie sali, gdzie się udała, przechodząc między siedzącymi gośćmi. Każdy, kto na nią spojrzał, ujrzał młodą, rudowłosą kobietę średniego wzrostu. Nie była zbyt urodziwa, zatem łatwo było jej się wtopić w tłum, gdyż niewielu mężczyzn zwracało na nią uwagę. Zrzuciła kaptur na barki a bystre, orzechowe oczy zlustrowały główną salę, gdy siadała przy stoliku. Na krześle obok siebie położyła wypchany plecak, solidnie wykonany długi łuk oraz dwa kołczany strzał. Nawet gdy zdjęła ciężki, zimowy płaszcz, pod stertą ubrań ciężko było dostrzec jakiekolwiek kobiece kształty. Przy pasie wisiały jej dwa krótkie miecze i dokładając do tego łuk można było się łatwo domyślić, czym Ruda się zajmuje.

Gdy przy jej stoliku pojawiła się służka, zamówiła rybę z chlebem i kubek grzanego mleka, przysłuchując się burzliwej rozmowie dwóch mężczyzn. Kością niezgodny była kopalnia, o której już wcześniej słyszała od chłopca na zewnątrz. Skoro nawet straż odmówiła pomocy z załatwieniem sprawy, to ta musiała być dość poważna. Niedługo później doniesiono jej posiłek i jedząc, kobieta rozglądała się po sali, siłą rzeczy przysłuchując jednocześnie niektórym rozmowom.

Po zjedzeniu wciąż miała ochotę na kolejny kubek ciepłego mleka, dlatego też podeszła do szynku, tam, gdzie właściciel rozmawiał z mężczyzną proszącym o pomoc przy oczyszczaniu kopalni.
- Jeszcze raz grzane mleko - powiedziała, podając gospodarzowi kubek i spojrzała na zarządcę miasteczka. - Słyszałam pańską rozmowę z kapitanem straży. O co chodzi z tą kopalnią? Z czego trzeba ją oczyścić?

 

Ostatnio edytowane przez Bellatrix : 05-10-2021 o 16:52.
Bellatrix jest offline