Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2021, 19:38   #9
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Kiedyś
- Czerwie gomygów - westchnęła tęga kobieta pochylająca się nad chłopcem, o skórze szarej niczym starte nasiono piołunnika.

- Będzie żył? - dopytała druga piskliwym głosem patrząc jak z zaropiałej narośli przysłaniającej oko nieprzytomnego.

Grubaska wzruszyła ramionami.

- Kaytul jedyny raczy wiedzieć - odparła.


Teraz
Wyziew śmierci co go w Baktygulowej chacie Animur wdychał drażnił zmysły stracharza. Wstrętny szarpał nimi jak ribaldo struny swego instrumentu, wygrywając na nich melodię zupełnie obcą i ochydną. Rozsmakował się Animur tym parszywym zapachem. Roztarł jego smak lepki i kwaśny suchym językiem po podniebieniu. Kojarzył mu się z Topielą i bytami ją zamieszkującymi lecz z żadnym, które znał. Nieznane intrygowało, wzbudzało pożądanie, wulgarnie wypełniające spodnie. Starzec podszedł do łoża, znacząc swoją ścieżkę stopami odciśniętymi w nie skrzepniętej jeszcze krwi.
Ordynarna dziura w klatce piersiowej trupa straszyła ostrymi krawędziami połamanych żeber, krwawymi strzępami mięsa na zakrwawionej koszuli nocnej. Erzahler wyglądał tak jakby coś rozerwało go od środka, rozrywając klatkę żeber.

Animur nachylił się nad ciałem i głęboko wciągnął ohydną woń rozkładu. Oko, przez które przebiegała paskudna blizna momentalnie zaszło bielmem. Oko, przez które strachur zwany był Trójokim.

Trupia woń poprzez nozdrza wniknęła w płuca stracharza, a przez nie wraz z cząsteczkami tlenu wprost do jego krwi. Gdy ta obiegła całe ciało i rozlała się poprzez tętnice w mózgu, grobowy chłód przeszył wszystkie członki Animura. Koniuszki palców zdrętwiały mu, jakby trzymał je cały dzień w lodowatej wodzie lub wystawiał na mroźny wiatr.
Serce kołatało, jakby szarżujące na niego maszkarony ujrzał. Świat przed oczami mu zafalował i przez kilka długich chwil, Animur lewitował pośród nieprzeniknionej czerni.

Wzrok wolno wracał, jakby wiatr wschodni rozganiał gęste pasma mgły, które zawiązały wokół niego swe oślizgłe powrozy.


- Thoo ohonn? - wyrzekł chrapliwym głosem byt bezpowłokowy.
- Ohonnn - odparł mu drugi.


Oślizgłe glizdy wiły się w swoim gnieździe, które przy zgiętym w kabłąk sosnowym pniu się znajdowało. Trzy, tłuste qurboci rozprute od gardzieli, aż po samą kloakę leżały na samym szczycie robaczego kopca.
Oślizgłe larwy, ślepe i nieme, ożywiły się ledwo woń padliny poczuły. Instynktownie ku niej pełzać zaczęły, niemal walcząc o pierwszeństwo.

- Yeghyle, yeghyle, vin hashvin - wyszeptał ktoś w Protosie.


Kotary opadły i przesłoniły szczelnie Aeynechen, gdzie duchy i mary senne wędrują i oddzieliły Animura od szkaradnych czeluści Teynechen, gdzie byty nieżywe po swej śmierci się błąkają.

- Wynieść go stąd! - usłyszał za swymi plecami głos naczelnika Drunga - Chatę spalić, bo licho w niej się zagnieździło.

Zachwiał się stracharz, wsparł ciężko na kosturze, który tylko od upadku go powstrzymał. Nabrał gwałtownie powietrza jakby właśnie z głębokiej, zimnej toni wypłynął na powierzchnię. Zacharczał chcąc coś krzyknąć, zatrzymać odchodzących, lecz dziwna słabość go ścisnęła. Dopiero po chwili był w stanie na plac wyjść, gdzie ludzi kupa już otoczyła naczelnika Drunga z trupem. Ten laską celował w rozdarty zezwłok rycząc.

- Wszystko jasne, jako lico Oeyna, co od wieków na nas spoziera. Bękarta trza naleźć i krew z niego utoczyć, by z grzechu straszliwego jucha jego parszywa nas obmyła.
Nurbeka w dyby zakuć, coby nigdzie nie czmychnął. Chatę Baktygula i jego spalić wedle zwyczaju pradawnego, by licho z wioski wypędzić. Kiedy druga tercja wybije, na powrót na placu się zbierzem i otokę odprawimy, by łowczych Kaytul sam wybrał i naznaczył.

- Gówno wiecie! - ryknął nad głowami zebranych Animur, przepychając się już do przodu, a opieszale ustępującym mu miejsca nie żałując bolesnych szturchańców kosturem. - Dobry z was naczelnik Drungu, ale w kwestii śmierci erzahlera gówno wiecie - uściślił już gdy stanął w kręgu. - Wyziewy aytheru i istoty nie z tego świata wokół trupa Baktygula krążą! - Wywrócił oczami, przez co jego twarz zdała się jeszcze bardziej przerażającą. - Zaprawdę powiadam wam, tam - wskazał zezwłok kościstym palcem - można znaleźć odpowiedź i kto będzie się upierać przy spaleniu ciała bez zbadania jego istoty, ten przyłoży rękę do zatarcia śladów zbrodni! - Potoczył dzikim wzrokiem po zebranych, jakby chciał znaleźć winnego tego całego zamieszania. - Wiem, żeście podjęli decyzję w dobrej wierze - złagodził w końcu ton głosu, - z niewiedzy. Dajcie mi zbadać ranę, zerknąć do Ayenechen, posłuchać o czym szepczą istoty z Topieli, a później czyńcie, co uważacie za istotne.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline