Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2007, 13:23   #116
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Bryg "El Vincejo" - wieczór 11 V między 21 - 23. Polecam przed czytaniem powiększyc obrazki.

Z wysokiego klifu schodziły pierwsze pasma mgły, by z z minuty na minutę tworzyć coraz większą, kłębiastą warstwę. Marynarze wyraznie przestraszeni patrzyli co raz to na zbliżającą się fregatę to na zanikające w zmierzchu i białej zasłonie wysokie ściany klifu.

Wyraznie pochłodniało, wkrótce też fregata pomimo że przecież ciągle się zbliżała zniknęła za białą ścianą. Usłyszeli armatni wystrzał, ale stłumiony, daleki jakby oddano go z wielkiej odległości. Lord popatrzył na Wilsona podnosząc w niemym pytaniu brew, kapitan jednak pokręcił tylko w zdumieniu głową patrząc z niedowierzaniem na otaczające ich zjawisko.

Zapadła nienaturalna cisza przerywana tylko zgrzytaniem desek i skrzypieniem lin.





Oni natomiast płynęli jakby w kokonie stworzonym z białej waty zawieszeni w biało-szarym niebycie. Niektórzy marynarze nie udawali teraz nawet że pracują. Jak urzeczeni wpatrywali w otaczającą ich ścianę mlecznej mgły, która rosła po bokach i z tyłu pozostawiając im tylko pustą czarno granatową przestrzeń z przodu, nierozświetloną jednak nawet najsłabszym blaskiem księżyca. Teraz już wszyscy przerwali swe zajęcia rozglądając się wokół w trwożliwym zdumieniu. Okręt stanął w dryfie.

Wkrótce jednak z przodu z owej pochłaniającej zda się wszystko ciemności wyłoniły się białe smugi. Z początku przypominały pajęcze sieci niesione wiatrem choć nikt nie poczuł nawet powiewu. Rosły, zdawały się pęcznieć zbliżając się do okrętu.





Wszyscy czuli jak ogarnia ich niemożliwy do opanowania letarg zamarli bez ruchu nie mogąc lub nie śmiąc drgnąć. Fitzpatrick chciał krzyknąć jednak z jego ust wydobył się tylko ledwo słyszalny szept. Matylda stężała z rękami opartymi o reling jak zahipnotyzowana wpatrując się w potężniejące sięgające już brygu smugi. Noiret zastygł z na wpół uniesioną ręką do znaku Krzyża, Daniłłowicz w koszmarnym zauroczeniu wpatrywał się w widok za bulajem, a Louise zamarła z wiadrem w ręku. Nawet majaczący Bailleu przestał rzucać się w gorączce.

Potężne teraz już, płużące się po powierzchni macki białego dymu objęły, otoczyły okręt w uścisku i ten drgnął, wyraznie drgnął ściągany w stronę potężnej siwej ściany podobnej do olbrzymiego, nadciągającego, utkanego z mgły lodowca.

"EL Vincejo" jednak bronił się.

Rację mają marynarze mówiący że każdy statek ma duszę i charakter. Wszyscy czuli jego opór, protest jęczących wręg wiążących kadłub, skrzypienie w daremnej obronie desek kadłuba, zgrzytania masztów. Bryg nie poddawał się, ale nieubłaganie pochłaniała go lepka biel. Niektórzy z załogi wypuścili z półomdlałych dłoni narzędzia a te bez najmniejszego stuku czy hałasu wylądowały niknąc w białym kobiercu jaki skrywał już pokład. Szare smugi osaczały tkwiących w bezruchu ludzi, wpełzając do ładowni , oplatając maszt i reje. Wkrótce też otoczyła ich mleczna zasłona.





Wokół nich zamknęło sie białe piekło, lecz załoga i pasażerowie odzyskali możliwość ruchu. Mogli brnąć po pas zanurzeni w lepkiej siwobiałej namacalnej teraz prawie gęstej brei jak ślepcy albowiem wyciągając rękę widzieli ją tylko do łokcia. Chcieli krzyczeć, z ich ust dobywał się jedynie szept lub rzężenie. Każdy ruch był powolny i ociężały, nie wiedzieli gdzie jest góra, gdzie dół tracili orientację, potykali się, padali na kolana, a tych pochłaniał biały całun. Niektórych ogarnęło szaleństwo, niektórych zwątpienie, nikt nie wiedział czy tkwią tu kwadrans czy wiek.

Wilson wychynął brnąc z ogromnym wysiłkiem przez zda się śnieżny puch choć przecież stał tuż obok Fitpatricka. Pot zamarzał na twarzy kapitana lecz dowlókł się do Lorda i zdołał wyszeptać mu do ucha - Noirmountier...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 08-07-2008 o 17:04.
Arango jest offline