| Ten dzień z pewnością nie należał do udanych, a przynajmniej nie dla panny Jade Meadows, która ostatnimi czasy miała nawał pracy na głowie.
Szósta rano, wstrętny budzik nie oszczędził biednej dziewczyny i tym razem – zaczął głośno ‘pipczeć’, na co ona zareagowała jednym ruchem ręki, zrzucając przedmiot z nocnego stolika kupionego na wyprzedaży za dolara.
Odrzuciła z siebie lekką, cieniutką kołdrę, która szeleszcząc opadła na podłogę. Nagie stopy włożyła delikatnie w ciepłe, ‘króliczkowe’ kapcie i wzdychając ciężko, wstała i jeszcze lekko sennym krokiem ruszyła w stronę łazienki.
Ósma rano, kolejny nudny wykład na temat historii fotografii – kto by mógł pomyśleć, że studia fotograficzne mogą być tak beznadziejnie nużące? Jade siedziała po na krześle i udając, że zawzięcie notuje najważniejsze informacje, rysowała krzyżyki, kółeczka i inne wzorki w notatniku.
Tuż po zajęciach na uczelni, zrezygnowana musiała udać się do jednego z nowojorskich pubów, gdzie pracowała jako kelnerka – czasami udawało jej się zasiąść za barem, gdzie żaden pijak nie klepał jej po tyłku.
Dzisiejsza zmiana była dla niej wyjątkowo miła. Niewiele klientów, niewiele wysiłku, a na dodatek pan Gibbs miał niezwykle dobry humor, gdyż tym razem nie skomentował wyczynów żadnej z kelnerek.
W końcu pracy nadszedł kres, więc Jade ściągnęła ten wstrętny fartuszek, odwiesiła go na wieszak i zawieszając na ramieniu torbę, w której trzymała wiele przydatnych rzeczy, pożegnała się z koleżankami i wyszła z pubu, wcale za nim nie tęskniąc – w końcu już następnego dnia też miała tu przyjść, niestety...
Idąc jedną z nowojorskich ulic, wcale nie zwracała uwagi na to, co się wokół niej dzieje. Była kompletnie pogrążona w myślach, nucąc piosenkę o zacnym tytule ‘Summer wine’.
Myśl o gorącej kąpieli w dużej wannie, otoczonej zewsząd świeczkami, przyprawiała ją o przyjemne dreszcze, lecz fakt, iż posiadała w wynajmowanej kawalerce jedynie prysznic sprawiał, że powracała do rzeczywistości.
Nagle wszystko zamarło, na co Jade nie zwróciłaby uwagi, gdyby nie nagła cisza, która towarzyszyła temu zdarzeniu. Stanęła w miejscu, przestając nucić pod nosem. Rozejrzała się dookoła – wszystko się zatrzymało, jakby ktoś nacisnął pauzę.
Do głowy napłynęły jej wspomnienia z tej pamiętnej nocy, gdy odkryła swoją inność. Sama nie wiedziała, dlaczego akurat teraz, ale... Czyżby to ona sprawiła, że wszystko zamarło?
W pewnym momencie natrafiła wzrokiem na jakiegoś mężczyznę, Japończyka ubranego w dziwny strój, który kojarzył się dziewczynie z wojownikami ninja. Zlustrowała go swoimi brązowymi oczami i stwierdziła, że on także się porusza – jako jedyny, nie licząc jej samej.
-Witaj Jade. Jestem Hiro Nakamura. Przybyłem z przyszłości. Wiem o twojej zdolności regeneracji. Ja też mam moc tak jak Ty. Za trzy tygodnie Nowy York zostanie zmieciony z powierzchni ziemi przez wybuch bomby atomowej. Potrzebuję Twojej pomocy aby powstrzymać eksplozję i ocalić świat.
Spojrzała na niego tępym wzrokiem, po czym podniosła jedną brew i spojrzała mu prosto w oczy, jakby doszukując się tam czegoś.
- To jakiś żart? Jak to się stało, że wszystko przestało się poruszać? I skąd wiesz jak mam na imię, panie ninja – zwróciła się do niego, krzyżując ręce na piersiach.
Była ubrana w białą bluzkę na ramiączkach, długie, jeansowe spodnie i równie jeansową kurtkę. Jej jasne, brązowe włosy opadały jej na ramiona, jak i na plecy, a kilka kosmyków łaskotało delikatnie jej policzki.
__________________ Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska. |