Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2021, 16:21   #946
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Opisałeś czego oczekujesz. Mag zastanowił się krótko i zaczął swoje czary mary.
- I CHOOSE YOU GO E.T KATY PERRY!
Rzeczywistość:
https://external-preview.redd.it/uC1...=webp&b6e090aa
- Hm…
https://nerdyninjaplatypus.files.wor...-thumbnail.jpg
- …
https://nerdist.com/wp-content/uploa...er-920x518.jpg
...Dobrze, że nie musisz za to płacić…
Mag wyczarował coś na kształt Xenomorphusa. W efekcie część Bestii zatrzymała się lub wydały wściekłe, zdziwione dźwięki. Efekt zaskoczenia zdecydowanie się udał, jednak Bestie szybko zdały sobie sprawę, że z tym czymś na ich drodze, czy bez tego czegoś, nadal mają przewagę liczebną. Pozostałe Bestie, za plecami których zmaterializował się czar, nie zauważyły akcji i olały sprawę. Plan był ambitny. Uderzenie ogonem zraniło i odpędziło pikującą latającą Bestię. Następnie część Bestii rzuciła się do ataku na nowy cel.
- DOMESTOS KILLS ALL!!!
I czar, postać Xenomorphusa, faktycznie zgodnie z wolą maga zamienił się w chmurę żrącego kwasu. Bestie w zasięgu udało się owym kwasem obryzgać i właśnie skrzeczały, otrzepywały się, skakały i rzucały się we wszystkie strony. Niestety kwas nie zdołał dosięgnąć wszystkich nacierających Bestii i jedna z nich, ledwo zroszona kwasem, w dzikiej szarży zdążyła dobiec do drzwi.
https://www.deviantart.com/artofcaro...vern-255789398
Zajęty czarowaniem mag stał jej na drodze i odskoczył w ostatniej chwili. Wtedy jednak kolejna z bestii zdołała go dosięgnąć i chlasnęła go szponami w bok – w całym zamieszaniu ciężko było nawet określić, co się stało.
Uskoczyłeś przed rogami szarżującymi byka, ale nie spodziewałeś się dziarskiego, wysokiego kopniaka wymierzonego bardzo, bardzo wysoko, w samą czachę. Gwiazdki wyskoczyły ci przed oczami.
Widziałeś, jak Bestia Kiti rzuca się bykowi do gardła, wiesza się na nim zębami i powala go na ziemię jednym ciosem. Elficki mag, trzymając się za ranny bok, z jękiem upadł na ziemię. Tymczasem, jak to w życiu bywa, jeden mały skarabeusz potrafi zatrzymać całą egipską armię, lub też jeden mały dołek potrafi zatrzymać boundera Timewalkera. Czy jakoś tak mówią… Czasem po prostu jeden mały szczegół niweczy lata pracy i starań. Czasem jedno małe dziadostwo niszczy marzenia i plany. Czasem jeden mały komar nie pozwala spać całą noc. Tak się po prostu zdarza. W ferworze walki i zamieszania, Dirith próbował odzyskać równowagę, z której mógłby w miarę spokojnie rozeznać co do diabła się właściwie dzieje i jak najlepiej zadać kolejny cios. Niestety, trafił się na jego drodze właśnie skarabeusz, komar, dołek. A dokładniej, zdradziecki dołek w ziemi, z którym w niezbyt elegancki i miły sposób przywitała się prawa stopa Diritha. Jeden zwyczajny krok. Krok, jakich stawiamy miliony w życiu. Czasem ten jeden jedyny ma znaczenie. Stopa Diritha najzwyczajniej w świecie źle oceniła sytuację [MG zerka na swoje dzieło i stwierdza, że nie będzie tego poprawiał]. Mówiąc krótko i zwięźle, Dirith trafił stopą w zdradliwy dołek, przez co zamiast jakąkolwiek równowagę odzyskać, stracił resztki tej, co miał. Wykonawszy kilka epicko zabawnych figur tańca nowoczesnego, bounder Timewalkera runął jak długi w poprzek zamykających się drzwi z kamiennej płyty [gdzieś w innym Wymiarze; ku zdumieniu Veriona, Timewalker wzdycha i robi facepalm]. Nie jest to fajne uczucie, leżeć ze skręconą kostką w poprzek zamykających się drzwi z masywnej, kamiennej płyty. Twarzą do ziemi, i nie wiedzieć, co się tam wyrabia. Nie jest to fajne. Szalejące Bestie i ogólny bałagan, szum w głowie no i te kilka ton kamiennej płyty, zbliżające się nieubłaganie. Elficki mag miał zdaje się własne, też fajne, problemy w tej chwili. Rozwrzeszczane wściekle Bestie mogły mieć z tym coś wspólnego… Są takie momenty, kiedy szlag jasny cię bierze i krew nagła zalewa. To te momenty, kiedy po całej nocy spędzonej na próbach schwytania komara, musisz wstać i iść na ważny egzamin, lub rozmowę o pracę. To te momenty, kiedy leżysz oszołomiony, ze skręconą kostką, miedzy zasuwającymi się kamiennymi płytami, i zastanawiasz się, dlaczego właściwie nie zostałeś hodowcą jedwabników.

I tak sobie leżałeś, próbując się pozbierać z tym całym mętlikiem w głowie, przekonany, że kamienne płyty są jeszcze hen hen daleko, kiedy nagle poczułeś, że ktoś cię obejmuje w talii. A raczej coś. I raczej nie obejmuje, tylko owija się wokół twojej talii. Wąż. Jakiś cholernie gruby wąż. Ciężko było ci ocenić w tym stanie, czy wąż owijający się wokół twojej talii był czymś dziwnym, przy tym wszystkim, co akurat się działo kilka metrów obok. Wąż tymczasem oplótł się całkiem konkretnie po czym bez trudu podniósł cię do góry. O, jaki miły wąż. Bardzo miły wąż. Usłyszałeś za sobą głuchy trzask masywnej kamiennej płyty. Wrota zamknęły się, a wokół zapanowały ciemności. Ale nawet w najgłębszych ciemnościach Mgieł Chaosu rozpoznałbyś tę gębę. Uroczą, wyszczerzoną w uśmiechu gębę swojej Bestii, która, uczepiona sufitu do góry nogami, podniosła cię ogonem i wesoło śliniła się do ciebie, jak zadowolony pies. A Może By Tak…? Xenomorphus ostrożnie posadził cię na ziemi. Syknąłeś, gdy ból odezwał się w skręconej kostce. Obejrzałeś się za Kiti. Ani widu, ani słychu, poleciała gdzieś w głąb tunelu. Obejrzałeś się na drzwi. Wrzawa i dźwięki wydawane przez Bestie ustawały i w końcu ucichły. Elfickiego maga ani widu, ani słychu. Cudownie. Xenomorphus wesoło falował ogonem na boki, wielce rad, że cię widzi. Bestia Kiti, która również została po tej stronie drzwi, machała ogonem do Xenomorphusa. Ale jak…? Kiedy już ochłonąłeś zdałeś sobie sprawę, że te drzwi to nie są zwykłe drzwi (duh…). Skoro Xenomorphus powrócił, te drzwi musiały stanowić przejście pomiędzy dwoma różnymi Miejscami. Interesujące… Świetnie ,tylko co dalej? A Może By Tak…?
***
Mężczyzna poczęstował kolegę krótkim ciosem.
- Mówiłem trzymać się planu!!!
- Ogarnij się, to był wypadek… Ledwo go drasnął!...
- Panuj nad swoją Bestią, do cholery! Teraz musimy go znaleźć!!!
- A co z tamtymi?
- No co co?! Czego tak sterczycie, trzeba otworzyć te drzwi!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline