Podróż motorówką spędził głównie przy burcie, wpatrując się w dal, gdy wiatr omiatał jego twarz, mierzwiąc mu włosy, które ten odruchowo co jakiś czas próbował doprowadzić do porządku, przeczesując palcami. Swoją postawą sprawiał wrażenie, że jest mu bardzo wszystko jedno, a z oczu biła obojętność. Ale spojrzeniem pilnował czy jego gadatliwy brat już zaskarbił sobie na tyle sympatii by oberwać po mordzie i trzeba było interweniować. Wyciągnął z torby okulary przeciwsłoneczne - żółte lustrzane pilotki i założył je, by nie wiało mu w oczy.
Chris dużo rzeczy wątpliwie mądrych robił w swoim życiu, ale ostatni pomysł Gabe'a w jego opinii przebijał to wszystko. To był debilny pomysł i Chris powiedział mu gdy Gabe podzielił się nim. ale niezależnie od tego jak porąbana to miała być akcja to i tak mógł liczyć na niego. Szczególnie teraz kiedy młodszemu z braci McBride pasowało wybyć gdzieś w pizdu daleko.
Po dobiciu do brzegu, gdy ponaglił go brat, wziął do ręki walizkę, w której miał swoją bezcenną broń. Nie było opcji, żeby zdał ją gdziekolwiek, bo była ona dla strzelca wyborowego cenna prawie niczym ręka, którą pociągał za spust.
- Nie schlebiajcie tak sobie, drogie panie. Atrakcją jest dostawa towaru - rzucił wtrącając się do rozmowy między kobietami. Zdjął okulary i uczepił je przy pasie.
Byłby uznawany za wysokiego, gdyby nie to, że odrobinę się przygarbiał. Miał zimne spojrzenie i mimikę pokerzysty. Ciało miał szczupłe i umięśnione, a jego krok sprężysty jak u devilcata.
Przewrócił oczami, gdy uwiesił się na nim Gabe. I skrzywił gdy ten wspomniał o swataniu go.
- Spasuję, stary - odparł mu na to, z urazą w głosie jaką ma się do alkoholu o poranku po całonocnym chlaniu, gdy ma się już powyżej 30 lat na karku.