Przed Irlandczykiem nie wiedzieć skąd pojawiła się pani bosman, pchnęła rapierem gdzieś za jego plecy. O'Duffy obejrzał sie przez ramie w samą porę by zobaczyc padającego Anglika... Dziękuje pani bosman! Odwdzięczę sie przy okazji!
Krótko i zwięźle podsumował sytuacje. Po czym wsunął wystrzeloną krócicę za pas, lewą ręka wyciągnął drugą a prawą dobył pałasza. Zaśmiał się gromko po czym rzucił się w kierunku Royala który najwyraźniej nie radził sobie z liczniejszym wrogiem. Huk wystrzału drugiej krócicy i widok głowy Angola wprost zdmuchniętej z ramion... Kanonier był w swoim żywiole, rąbał pałaszem a lewą ręką hojnie rozdzielał zamaszyste ciosy pięści. Widok tego wcieloną gniewu i szaleństwa rechoczącego dziko wśród krwi, krzyku i śmierci napawał strachem. A rudowłosy syn Irlandii śmiał sie na całe gardło a w końcu zaczął swoim donośnym czystym głosem śpiewać refren starej bitewnej szanty: No i znów bijatyka
No i znów bijatyka
Bijatyka cały dzień
I porąbany dzień
I porąbany łeb
Razem bracia aż po zmierzch!!!
I w kółko te same sześć wersów, czasem robiąc przerwę na wybuch śmiechu. On naprawdę był wariatem ale przecież każdy prawdziwy pirat musi mieć w sobie sporą dawkę szaleństwa.
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |