Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2021, 20:59   #4
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Jeliana przeliczyła się, mając nadzieję, że wilki zadowolą się sprezentowaną im sarenką. Dość szybko przegrane w walce wilki zwróciły się w jej stronę, wprawiając ją w przerażenie i osłupienie. Nie widziała żadnego rozwiązania obecnej sytuacji, zastanawiała się, czy nie odebrać sobie życia samej, by również uniknąć bycia brutalnie na żywca rozszarpaną przez watahę.

Uratowała ją eksplozja. Normalnie by narzekała, bo pewnie spowodowała u niej sporo ran, ale w obliczu większego zagrożenia i zastanawiania się co najwyżej nad sposobem utraty życia, były wręcz nieistotne. Wszelkie myśli na temat tego, skąd wziął się wybuch, przekraczały jej myślenie i wiedzę. Na początku przewidywała, że być może jakiś człowiek spowodował wybuch, by ją uratować. Tylko wtedy nie ujawniłby się, nie pomógł jej, nie sprawdził, czy jest cała? To po co miałby ją ratować? Wszelkie inne wytłumaczenia zdawały się jeszcze bardziej bez sensu.



Po większym oprzytomnieniu, rozejrzała się dookoła, obserwując skutki wybuchu. Ciało sarny zapewne już do niczego się nie nadawało, więc aż tak wielkie szczęście jej nie dopisało. Znów miała perspektywę powrotu z niczym, poza porwanym ubraniem i kilkoma ranami do wyleczenia. Ale… coś było po środku kręgu. Jeśli właśnie to wywołało wybuch, mogło być niebezpieczne. Wypadało jednak sprawdzić, być może to była jej ostatnia nadzieja na przyniesienie do domu czegoś przydatnego. Postanowiła ostrożnie przybliżyć się do obiektu, najpierw sprawdzając, czy wnętrze czarnego kręgu nie parzy jej nóg.

Ziemia była ciepła, lecz nie gorąca. Trawa wyglądała na spaloną oraz wygiętą w nienaturalny sposób. Każde źdźbło było skierowane ku zewnątrz okręgu, gdzie aż kładły się na ziemię.

Przy coraz bardziej doskwierającym wcześniej zimnie, poczuć na stopach ciepło było nawet dość przyjemnie. Jeliana wciąż obawiała się dziwnego wygięcia się trawy, postanowiła przykucnąć i bardzo delikatnie dotknąć trawę, by sprawdzić, czy cokolwiek w niej wyczuje.

Kiedy dziewczyna dotknęła trawy jej końcówki rozsypały się jak popiół, lecz nic poza tym się nie stało. Trawa zwyczajnie była spalona, a jej wygięcie wyglądało tak, jakby uformował to silny podmuch wiatru.

Wciąż niepewna tego, co w ogóle się wydarzyło i co ją uratowało z opresji, ale nieco uspokojona, że póki co nic złego jej się nie działo, Jeliana postanowiła podejść jeszcze bliżej obiektu na środku kręgu i się mu przyjrzeć.

Okrągłym obiektem na środku okazał się być kamień, a w zasadzie nie okrągłym, a owalnym. Był gładki z barwą ciemnego błękitu i długi na nie więcej jak dwie stopy. W jego okolicy trawa była tak wypalona, że bez problemu można było zobaczyć czarną ziemię.


Ciekawa obiektu, Jeliana postanowiła również jego dotknąć, stopniowo zbliżając dłoń. Obawiała się przede wszystkim, że kamień będzie gorący, ale z drugiej, zastanawiała się, jaką może on mieć wartość. Był jej ostatnią nadzieją na znalezienie czegoś wartościowego podczas obecnej wyprawy do Kośćca.

Kamień okazał się nie być gorący, a zimny i śliski niczym stwardniały jedwab. Natura nigdy nie zdołałaby do tego stopnia wygładzić kamienia. Jego nieskazitelną ciemnobłękitną powierzchnię przecinała delikatna siatka białych żyłek.

Widok dla dziewczyny zdawał się być równie niesamowity, co niepokojący. Nie wyglądało jednak na to, że okaz miał mieć jakiegoś swojego właściciela, więc skoro nie parzył jej w dłonie, postanowiła spróbować go podnieść, by sprawdzić, czy będzie w stanie zabrać go ze sobą z powrotem do wioski.

Jeliana bez problemu podniosła Kamień. Ważył on kilkanaście funtów, choć wydawał się lżejszy niż powinien. Przy poruszaniu się mieniło się w jego odbiciu światło księżycowe.

Dziewczyna uznała, że warto jej zabrać przedmiot ze sobą. Wiedziała też jednak, że lepiej nie pozostawać tu zbyt długo, bo ktoś może się zainteresować wybuchem, jeśli był on słyszalny dla osób przebywających w pobliżu. Wyciągnęła z torby koc i owinęła nim kamień. Nie chciała, by ewentualne napotkane osoby widziały niezwykłość jej znaleziska. Zanim jeszcze wyruszy, uznała, że przejrzy stan swojego ciała. W emocjach mogła nie zauważyć jakiejś rany, stłuczenia, które jakoś mogłaby spróbować sobie opatrzyć.

Poza lekkim oparzeniem na policzku, kilku siniakach i zadrapań nie znalazła żadnych poważniejszych ran na swoim ciele.

Czując, że z jej zdrowiem jest w miarę w porządku, udała się w stronę ścieżek prowadzących do starego dębu, który często służył jej jako schronienie. Kurczowo przyciskała do siebie kamień, zastanawiając się, czy uda jej się bezpiecznie go ze sobą zabrać do środka drzewa, a następnie go z niego wyciągnąć.
 
Jenny jest offline