Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2021, 11:17   #3
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
List od Kendry Lorrimor posłaniec przyniósł do głównej siedziby kościoła Pharasmy w Caliphasie, gdy Serafina odpoczywała po ostatnim zadaniu nadanym z ramienia kultu. Dwa tygodnie temu wraz z kilkoma innymi Akuszerkami Śmierci została wysłana do wioski Anactoria, by zbadać sprawę powstających z martwych zmarłych. Jak zwykle w takich przypadkach, po krótkim śledztwie okazało się, że w okolicy urzędował nekromanta, z którym ona i jej towarzyszki musiały sobie poradzić. Misja zakończyła się pełnym sukcesem i z dobrymi wiadomościami mogły powrócić do stolicy.

Informacja o śmierci Petrosa poruszyła pewną nieznaną jej do tej pory strunę w duszy, gdyż było to dla niej niemałe zaskoczenie, jednak nie odczuła jakiegoś przesadnego smutku. Głównie za sprawą tego, że wiedziała, iż trwanie profesora w wieczności dopiero się zaczyna a Pharasma na swym Sądzie wynagrodzi go za życie, jakie prowadził na ziemskim padole. Znała Petrosa od wielu lat, wiele się od niego nauczyła i biorąc pod uwagę, jakim był dziarskim mężczyzną, Serafinę zastanowiła ta nagła śmierć. Ustalav nie był bezpiecznym miejscem do życia, ale Lorrimor wielokrotnie udowadniał, że potrafi sobie poradzić z zagrożeniami. Kendra niestety nie napisała, co było przyczyną śmierci, ale tego dowie się na miejscu. Bo oczywiście zamierzała wyruszyć do Ravengro na jego pogrzeb.

Z uzyskaniem dyspensy od arcykapłanki Zafiry nie miała najmniejszego problemu, zatem spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, osiodłała swego wierzchowca Augustusa i zabrała się w podróż do hrabstwa Canterwall z jedną z karawan kupieckich zmierzających do Lozeri. Bitewni kapłani Pani Grobów byli wyszkoleni w walce wręcz i wiedzieli, jak o siebie zadbać, jednak nawet oni nie podróżowali gościńcami Ustalavu w pojedynkę.


Trzydniowa podróż minęła spokojnie i w pewnym momencie Serafina odłączyła się od karawany kupieckiej, ruszając do Ravengro na własną rękę. Z rozstaju dróg prowadzących dalej do Tamriveny daleko nie miała, toteż i nic nieprzyjemnego nie spotkało jej po drodze. A miasteczko, w którym mieszkał Petros nie zrobiło na niej większego wrażenia, gdyż takie mieściny odwiedzała w swoim życiu setki razy. Zabobonni, wycofani ludzie obserwujący podróżnych z wnętrz swoich domów byli czymś zupełnie naturalnym i normalnym. Kryjąc dłonią dołączoną do listu mapkę przed rzęsistym deszczem, kapłanka próbowała zorientować się w rozkładzie uliczek i wybrać najodpowiedniejszą drogę do domu profesora. Złapała się na tym, że mimo iż zwiedzili wspólnie trochę kraju, walczyli z nieumarłymi i innymi stworami, to Petros nigdy nie zaprosił jej do domu. Kto wie, być może próbował w ten sposób oddzielić pracę od obowiązków wobec córki.

W końcu Serafina dotarła pod duży, piętrowy dom posiadłości, zostawiając Augustusa przed werandą. Koń był na tyle dobrze wyszkolony, że nawet nie musiała go przywiązywać, gdyż bez wyraźnej komendy swojej pani nigdzie się nie ruszał. Gdy służąca w domu Lorrimorów otworzyła jej drzwi, Serafina dostrzegła w jej spojrzeniu niepokój zmieszany z szacunkiem i ciekawością. Ten sam, który widywała w swoim życiu wielokrotnie a który nie robił już na niej wrażenia. Kapłanka Pani Grobów nie była bowiem zwykłym człowiekiem i rzucało się to w oczy przy pierwszej okazji. Zrzuciła mokry kaptur czarnego płaszcza na ramiona, odkrywając długie, bardzo jasne włosy emanujące dziwną, ciepłą poświatą rozpraszającą przedpołudniową szarówkę. Na smukłej, ładnej twarzy z wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi znajdowały się nienaturalnie błękitne oczy, z których nie dało się wyczytać żadnych emocji. Usta były pełne, nosek nieco zadarty, a cera wręcz papierowo blada, co przydawało jej niezdrowy i niepokojący wygląd. Wyraz twarzy przypominał połączenie czegoś w rodzaju znużenia i nadmiernej powagi, przez co ktoś mógł uznać ją za przesadnie chłodną i zdystansowaną.


Była całkiem wysoką, zgrabną, choć szczupłą kobietą. W jej odzieniu dominowała czerń wyraźnie kontrastująca z jej bladą cerą i jasnymi włosami - miała na sobie barwiony pancerz skryty pod zimowym płaszczem, czarne, skórzane spodnie i solidne buty na płaskiej podeszwie. Nie odbiegała w tym wypadku od stylu, w jakim nosili się inni Pharasmini w Ustalavie, zwłaszcza ci z bojowego ramienia kultu. Na szyi znajdował się wisior z symbolem Pani Grobów i ta sama Spirala Światła znaczyła też jej tarczę, którą wraz z wypchanym po brzegi plecakiem i kuszą miała przewieszoną przez ramię. Przy pasie wisiał długi miecz i sztylet. Po wymianie uprzejmości z Aliną weszła do domu i zdjęła przemoczony płaszcz, oddając go służce.
- Proszę położyć to gdzieś przy ogniu, żeby się wysuszyło - powiedziała spokojnym tonem.

W salonie, do którego została zaprowadzona, siedziała już jakaś kobieta, zapewne również zaproszona na pogrzeb profesora. Kapłanka skinęła jej głową i przedstawiła się krótko.
- Serafina Dragunov, kapłanka Pani Grobów z Caliphasu.
Następnie podeszła do jasnej trumny ustawionej na stołach, położyła obie dłonie na jej wieku i cicho zmówiła modlitwę do Pharasmy, polecając duszę Petrosa jej względom. Zapach śmierci unoszący się w salonie był jej tak znany i naturalny, że praktycznie nie zwróciła na niego uwagi. Zajęła jeden z foteli nieopodal trumny, co jakiś tylko czas zerkając w stronę kobiety, która przedstawiła się jako Shelessara. Zaoferowanym przez Alinę poczęstunkiem nie była zainteresowana, gdyż śniadanie, które zjadła kilka godzin wcześniej wciąż było wystarczające.

Niebawem dołączyli do nich trzej mężczyźni, z którymi Serafina również wymieniła uprzejmości, nie angażując się jednak zbytnio w żadne rozmowy. W końcu zeszła do nich również Kendra, która całą sobą zdradzała, że śmierć ojca dotknęła ją do cna. Odejście bliskiej osoby ze świata materialnego zawsze było, jest i będzie ogromnym ciosem dla tych, których pozostawiał w trwaniu, jednak dla zmarłego śmierć była jedynie dokończeniem życia biologicznego, lecz nie przerwaniem życia osobowego, które miało trwać wiecznie, osądzone sprawiedliwie przez Pharasmę.
- Myślę, że nie minę się z prawdą, jeśli powiem za nas wszystkich, że nie mogliśmy nie przybyć na pogrzeb twego ojca, Kendro - powiedziała ciepłym głosem. - Dla mnie Petros znaczył bardzo wiele, dużo się od niego nauczyłam i nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie odprowadziła jego ziemskiej powłoki w ostatnią drogę.

Gdy Kendra wybuchła płaczem, Serafina podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu.
- Być może w żaden sposób nie ukoi to twego cierpienia, ale wiedz, że śmierć jest tylko zniszczeniem w człowieku jego ciała. Nie jest zniszczeniem duszy. Los duszy zależy od tego, co działo się w życiu a Petros był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Dlatego uwierz mi, Pharasma sprawiedliwie osądzi jego duszę i sprawi, że w jej Królestwie będzie żył w wiecznym szczęściu.
 
Umbree jest offline