Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta coraz więcej resztek leciało w ich stronę. Oliwy do ognia dolały szczególnie słowa kwestionujące honor krasnoludów. W całej sali rozlegały się okrzyki oburzenia i wymieszane krasnoludzko- ludzkie przekleństwa. - Grzeczniem prosilim, ale widać, iż jednak to elfia zdradziecka hołota, będziemy musieli… - wypowiedź prowodyra podkasującego rękawy przerwał potężny ryk. Zanim ktokolwiek zdołał zareagować pomiędzy bohaterów a krasnoludy wskoczył zabójca trolli.
Na sali zaległa cisza wszyscy wpatrywali się w stojącego pośrodku krasnoluda, a było, na co patrzyć był to z pewnością najpotężniejszy krasnolud, jakiego mieli okazję widzieć w swoim życiu. - Ty Gerd czy jak ci tam zamknij jadaczkę – olbrzymia pięść pogroziła prowodyrowi zajścia.
Potem spojrzał na Chloe i Celahira. - Możecie iść wraz tym rannym elfem droga wolna. Puszczam cię, bo widzę po stroju żeś medyczka, a i o tym elfie słyszałem nazywa się Celahir czy coś takiego i rzeczywiście ratował ludzi z murów. Twoje słowa o wynoszeniu rannych krasoludów kładę na karb twoich ran, bo widocznie coś ci się pomyliło żaden wojownik krasoludzki nie pozwoli, aby jego towarzysza wynosił z pola elf czy ktokolwiek inny, może on być transportowany przez krasnoludy, zresztą do tego jest zawsze w oddziale kilku wyznaczonych. W innym wypadku musiałbym uznać, że łżesz a to by się dla ciebie źle skończyło – po tych słowach uśmiechną się paskudnie ukazując zepsute pieńki zębów. Chloe widząc to rozpoznała, iż jest to efekt długoletniego żucia halucygonnego ziela Der zostawia on właśnie takie charakterystyczne pieńki. - Ty tam, co wyglądasz na najemnika, masz trochę racji. – spojrzał z niechęcią na Otta. – W obozie wojskowym, w oblężonym mieście wszczynanie burd kończy się strykiem, ale ni teraz i w zwykłej karczmie. Straż nie zwraca na takie rzeczy nawet uwagi. Szczególnie, gdy mają miejsce w krasnoludzkiej gospodzie. – po tych słowach roześmiał się szalonym śmiechem i przez dłuższy czas nie mógł się uspokoić. - Myślę, że najlepiej zrobicie to, o co się was grzecznie prosi i to dokładnie jak było powiedziane, kicając – powiedział w krótkich przerwach pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu. -Jednak, kto broni użyje w burdzie zginie z mojej ręki. - to mówiąc oddalił się do swojego stolika.
Cisza po odejściu zabójcy trwała jeszcze chwilę. - No więc słyszeliście już co macie zrobić – trochę spokojniejszym głosem powiedział odezwał się prowodyr, w oczach jego widać było chęć zemsty.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |