Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2021, 02:01   #6
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Jeliana wolałaby dotrzeć do Carvahall wcześniej, aby mieć większą część dnia na odpoczynek i obowiązki. To, że zdążyło się ściemnić, miało jednak ten plus, że sąsiedzi musieliby mocniej się jej przypatrzeć, by dostrzec jej zadrapania, popażenia i ogólnie słaby stan, w jakim była po podróży. A tak, mogła przemknąć przez znajomych, jedynie kiwając głową na przywitanie, czy rzucić pojedynczym słówkiem. Była mocno zmęczona po podróży i niesieniu przez całą trasę swojego niesamowitego znaleziska, ale wiedziała, że nie był to czas na natychmiastowy odpoczynek w domu. Przede wszystkim chciała wiedzieć, co z chorującą Dorą. Żałowała, że nie było jej z nią, wtedy na pewno zbiory roślin poszłyby lepiej. Przed Seleną będzie musiała świecić oczami, po tym jak słabo jej poszło, ale liczyła, że widząc jej słaby stan, zielarka odpuści sobie nieco gorzkich uwag. Po dłuższej wędrówce przez wioskę dotarła do drzwi swojej przyjaciółki i zapukała delikatnie, ale szybko, naprzemiennie uderzając dwoma palcami. Czyli sposobem, dzięki któremu zarówno Dora, jak i jej matka, mogły zidentyfikować, kto pojawił się przed drzwiami.

Minęło kilka chwil nim Jeliana mogła usłyszeć zbliżające się kroki, a następnie po nich szczęk przekręcanego zamka, po czym skrzyp otwierających się drzwi. W futrynie stanęła kobieta w średnim wieku o czarnych włosach sięgających karku. Była tylko trochę wyższa od Jeliany, lecz obecnie wyglądała na niższa. Kobieta opierała się na kuli, co powodowało, że ubywało jej kilka cali. Twarz miała zmęczoną, jakby rozbudzoną. Ubrana była w koszule nocną, co mogło świadczyć, że kobieta wstała z łóżka.

- Witaj Jeliano - powiedziała kobieta silnym, lecz nieco zaspanym głosem. - Wejdź do środka. - machnęła zachęcająco ręką. - Długo cię nie było, spodzie… - nagle przerwała przyglądając się dokładniej dziewczynie. - Co ci się stało, skąd to poparzenie? Czemu twoje ubranie tak wygląda? - mówiła nerwowo zaniepokojona odgarniając włosy dziewczyny.

- Długa historia… - powiedziała, robiąc smutną minę na myśl o tym, że za chwilę będzie musiała przekazać informację o niezbyt udanej wyprawie. - Wolałabym ją powiedzieć od razu też Dorze. Wszystko z nią w porządku?

- Jest lepiej, gorączka już zeszła, ale właśnie śpi. Wolałam jej nie budzić, ostatnie dni były dla niej ciężkie. Jeżeli chcesz mogę jej przekazać jak się obudzi lub jak wolisz sama jej powiesz jak się z nią spotkasz.

Kobieta zaprowadziła dziewczynę wskazując jej, żeby usiadła na niskim drewnianym taborecie znajdującym się koło, niewielkiego dębowego stołu, który zajmował środkowa część kuchni. W powietrzu unosił się zapach palonego drewna wydobywającego się z kominka, który oświetlał większą część pomieszczenia. Drwa świszczały i pękały pod wpływem temperatury. Ciepło wydobywające się z niego było przyjemne. Po ostatnich mroźnych nocach była to miła odmiana dla Jeliany.

- Opowiedz co się stało, ja w tym czasie opatrzę ci policzek, jak masz jakieś inne rany to też je pokaż.

Selena odwróciła się i skierowała do regału znajdującego się koło blatu. Jeliana doskonale znała dom swojej przyjaciółki. Poza kuchnią, która oprócz stołu, kominka i regału, w którym zielarska składowała swoje mikstury, maści oraz inne lecznicze specyfiki, posiadała także długi blat, a pod nim rząd szafek. W przeciwnym rogu od kominka znajdowały się małe drzwiczki w podłodze prowadzące do domowej piwniczki. Dom miał jeszcze dwie małe izby, jedna należała do Dory, druga do jej matki. Poza łóżkami i kuframi nie posiadały w nich żadnych mebli. Kominek był usytuowany w taki sposób, że znajdował się pośrodku budynku między trzema pomieszczeniami. Pozwalało to zaoszczędzić opału, gdyż jedno ognisko ogrzewało wszystkie pomieszczenia. Kiedy ogień się nie palił, bez problemu w pozycji pochyłej można było przedostać się z jednego pomieszczenia do drugiego. W dzieciństwie dziewczyn było to jedno z ich ulubionych miejsc do zabawy, ku niezadowoleniu Seleny, która musiała później męczyć się z szorowaniem sadzy z dziewcząt oraz ich ubrań.

- Ogólnie szło mi słabo ze zbieraniem ziół - postanowiła rozpocząć od tego, po co ją wysłała na wyprawę Selena. Wyciągnęła z torby na zioła jedynie znaleziony Dziurawiec. - Zanim wydarzyło się to, co spowodowało, że wyglądam, jak wyglądam, znalazłam tylko to. - Lekko zawstydzona swoją słabą pracą, podała kobiecie roślinę, tylko przez ciekawość jej reakcji zmuszając się do patrzenia jej w oczy.

- Dziecko… - kobieta z troską w głosie tylko przez chwilę zawiesiła wzrok na podanych roślinach. - W obecnej chwili jest to mniej istotne. Teraz powiedz mi co się wydarzyło.

Czekając na opowieść dziewczyny, Selena szmatką nasączoną w czymś co miało zapach alkoholu zaczęła przemywać policzek Jeliany, która poczuła zimno, a rana zaczęła mocno piec.

- Ał! - syknęła Jeliana. - Już opowiadam. Nie szło mi ze zbiorem roślin. Napatoczyła mi się taka ranna sarenka i uznałam, że to szansa, żeby chociaż przynieść trochę mięsa i futra… Ale krew wyczuły wilki i nie dość, że dobrały się do sarenki, to zwęszyły i mnie. Jak już myślałam, że to koniec… - na chwilę urwał jej się głos na wspomnienie tamtej chwili. - To nagle coś wybuchło. Odrzuciło i mnie i wilki. Uciekły, ja przez jakiś czas byłam półprzytomna. Jak wróciło mi jakieś czucie, to na środku leja po wybuchu znalazłam dość ciekawy kamień. Mam go ze sobą. Chce pani zobaczyć? - Zapytała, nie będąc pewna, czy kobietę w ogóle będzie to interesowało.

- Niepotrzebnie puściłam cię tam sama - Selena kiwała głowa. - Kościec to niebezpieczne miejsce jak się go nie zna. Zaraz mi pokażesz swoje znalezisko, tylko posmaruje ci ranę maścią. Jak to dobrze, że to tylko tak się skończyło… - powiedziała nieco głośniej kobieta. Otworzyła metalową, okrągłą puszkę. Zapach zawartości nie należał do najprzyjemniejszych, przypominał trochę odór topionego tłuszczu w połączeniu z wonią knura, lecz jej kontakt ze skórą dawał przyjemny, chłodzący efekt.

- No gotowe, pokaż ten swój kamień - powiedziała kobieta zamykając puszkę i odkładając ją na swoje miejsce na regale.

- Dziękuję - uśmiechnęła się lekko Jeliana, będąc wdzięczna zarówno za wyrozumiałość, jak i pomoc na rany, która znając umiejętności Seleny, szybko pozwoli pozbyć się wszelkich złych efektów. - Już pokazuję. - Sięgnęła do swojego zawiniętego w koc niezwykłego kamienia, umieściła go na swoich kolanach i powoli odsłoniła. Sama znów się lekko nim zachwyciła, ale czekała przede wszystkim na reakcję matki Dory.

Zielarka z daleka obserwowała jak dziewczyna odwija materiał. Kiedy w końcu odsłoniła kamień, kobieta otworzyła szerzej oczy. Był śliczny, a płomienie wydobywające się z kominka pięknie się w nim mieniły. Kobieta zrobiła krok w przód, aby przyjrzeć się bliżej tajemniczemu znalezisku Jeliany, ale w tym momencie otworzyły się drzwi do izby obok, a w nich stała młoda dziewczyna, ubrana jedynie w piżamę sięgająca poniżej kolan. Jej roztrzepane kręcone, czarne włosy leżały na ramionach. Przecierała ona sennie oczy dłonią.

- Mamo z kim rozmawiasz? - spytała Dora ziewając z ciągle jeszcze na wpół zamkniętymi oczami.

- Ze mną - odpowiedziała krótko Jeliana, zadowolona z tego, że w pokoju pojawiła się jej przyjaciółka, ale chcąca sprawdzić, czy rozpozna ją po głosie.

Matka z córką odezwały się jednocześnie.

- Jeliana, wróciłaś! - wykrzyczała Dora otwierając szeroko oczy i uśmiechając się.

- Wracaj do łóżka! - powiedziała surowo Selena. Słowa matki skutecznie powstrzymały dziewczynę, która już kierowała się w stronę przyjaciółki, którą chciała objąć. - Dobrze wiesz, że nie powinnaś wstawać. Gorączka dopiero co cię opuściła.

- Nic mi nie będzie mamo - odburknęła dziewczyna, lecz nie ruszyła się z miejsca. Jeliana biernie uczestniczyła w tej małej kłótni. Zależało jej na tym, by chociaż chwilę porozmawiać też z Dorą, ale teraz tym bardziej nie chciała zachodzić za skórę Selenie.

- Idź się położyć - skwitowała szybko zielarka. - Jeżeli Jeliana będzie chciała, to później do ciebie zajdzie, ale na pewno jest zmęczona, a jest późno, więc pewnie spieszy się do domu.

Dora jednak stała dalej jakby nieobecna, nie słuchając tego co mówi jej mama. Utkwiła wzrok w przedmiocie, który Jeliana trzymała na kolanach.

- Ale śliczne - zachwyciła się dziewczyna. - Co to jest?

- Coś, co mnie na raz pokiereszowało i uratowało… - odpowiedziała Jeliana przyjaciółce, po chwili kierując wzrok na Selenę, której już nie zamierzała pozwolić na wykorzystywanie jej sytuacji do poganiania córki do łóżka. - A zmęczona jestem, ale chciałabym chwilę posiedzieć, zanim ruszę do domu. Mam za sobą długą trasę.

- A może chciałabyś zostać u nas na noc? - zapytała podekscytowana dziewczyna kierując się w stronę przyjaciółki. - Mamo, zgadzasz się prawda? Jest późno, a przed nią jeszcze długa trasa. Co ty na to? - ostatnie zdanie skierowała do przyjacilki nie czekając na odpowiedź matki, jednocześnie próbowała dotknąć kamienia. - Naprawdę ładny.

- Nie dotykaj tego - krzyknęła kobieta. - Nie wiadomo co to jest i skąd to pochodzi, a podejrzewam, że może być w to zamieszana magia. Innego wytłumaczenia nie widzę. Ty także - pokazała palcem na Jeliane - nieroztropnie postąpiłaś biorąc to ze sobą. Kamień wygląda na drogi, ktoś może go szukać, a w dodatku z magią nie powinno się bratać, ale cóż… skoro już go masz pokaż go rodzicom. Może będą mieli na niego pomysł. Co do noclegu - spojrzała lekko krzywo na córkę, że postawiła ją przed faktem dokonanym - oczywiście możesz zostać jeżeli masz taką ochotę. Coś do jedzenia dla ciebie także się znajdzie.

- Nie, nie trzeba - odezwała się lekko naburmuszona Jeliana, chowając z powrotem w koc swój kamień. Jakoś ubodła ją gorzka uwaga Seleny i ponownie zepsuła jej humor. - Nie będę was narażać. Właściwie już odpoczęłam i się będę zbierać. - Powiedziała, podnosząc się z taboretu i zbierając swoje rzeczy do torby. - Wypoczywaj, Dora. - Mimo gorzkiego humoru, uśmiechnęła się do przyjaciółki.

- Nie zostaniesz nawet na chwilę? - powiedziała smutna Dora widać, że stęskniona za przyjaciółką.

W tym czasie Selena wzięła z regału mały pojemniczek, który zabrzęczał. Wyjęła z niego kilka monet, które wręczyła Jelianie.

- Proszę, oto zapłata za zioła - powiedziała tym razem cieplejszym tonem kobieta.

Na pierwszy rzut oka Jeliana mogła stwierdzić, że dane jej pieniądze to dużo za wiele za to co przyniosła z gór.

- Przecież to za dużo, przyniosłam tylko jedną roślinę - odparła trzymając w otwartej dłoni monety, umożliwiając Selenie zabranie ich z niej. - Niech pani mi da tyle, na ile rzeczywiście zasługuję za swoją pracę. - Patrzyła z niezadowoloną miną na kobietę.

- Weź je - powiedziała kobieta zamykając dziewczynie dłoń. - Doskonale wiem, że jakby były zioła to byś je zebrała. Jest taka pora, że pewnie przyszedł wcześniejszy mróz i zniszczył rośliny, nie mylę się? - nie oczekując odpowiedzi ciągnęła dalej. - W górach to normalne. Zapracowałaś, w dodatku o mało co nie zginęłaś.

- Jak to zginęłaś?! - krzyknęła zaniepokojona Dora.

- Dopóki ten kamień mnie nie zabije, to jeszcze żyję - odpowiedziała obu kobietom ciągle zła Jeliana. - Jak już będziesz w pełni zdrowa Dora, to ci opowiem. A teraz idę, póki nie ma kompletnych ciemności. Dziękuję i do widzenia pani Seleno. - Skinęła jej lekko głową, po czym przeniosła wzrok na przyjaciółkę. - Pa, Dora. - Po czym już powoli kierowała się do wyjścia.

Zanim Jeliana zbliżyła się do drzwi, została złapana od tyłu i obięta.

- Pa Jeliana, cieszę się, że już wróciłaś. - powiedziała Dora przytulając ją. - Wkrótce się zobaczymy. Musisz mi wszystko opowiedzieć - puściła przyjaciółkę, a w jej ostatnich słowach było słychać smutek.

- Do widzenia, ja także dziękuję - powiedziała kobieta nie reagując już na to, że córka jej nie słucha. - Odwiedź nas za kilka dni, zobaczę jak rana się goi. Jak ci się poszczęści to nie zostanie żadna blizna. Nie wygląda to poważnie.

Dziewczyna skinęła starszej kobiecie głową i zmusiła się do uśmiechu. Następnie rzuciła znacznie szczerszy uśmiech w stronę Dory, po czym wyszła z ich domu.

Na zewnątrz Jeliana napotkała półmrok, w którym miała nadzieję zdążyć dojść do swojego domu. Jej zmęczone nogi nie zdążyły odpocząć u Seleny i Dory, za to nieco się zastały. Przez to kolejne kroki stawały się dość nieprzyjemne, a nawet bolesne. Zdawała sobie sprawę, że to minie, gdy nieco ponownie je rozchodzi. Poza tym złość nieco ułatwiała spacer. Wiedziała, że zielarka dbała o nią, opatrzyła jej rany i ogólnie martwiła się o nią prawie jakby była jej drugą córką. Jednak mimo wyczekiwania na moment ponownego znalezienia się wśród ludzi po trzech dniach w odludnym Kośćcu, ciągłe narzekania starszej kobiety zgasiły jej zapał. Również ten dotyczący samego kamienia, który z wyczekiwaniem chciała pokazać im w pierwszej kolejności. A doczekała się jedynie gorzkich uwag, że w ogóle nie powinna go zabierać ze sobą, ba, że nawet na wyprawę nie powinna w ogóle była iść. Na koniec jeszcze zapłata za wyprawę zostawiła w niej mieszane uczucia, bo poczuła się jakoś dziwnie protekcjonalnie. A przecież sama Selena potrzebowała pieniędzy przed zimą. Ostatecznie nie miała też okazji porozmawiać dłużej z Dorą, przy której miała wrażenie, że krótka rozmowa pomogłaby w nabraniu przez nią lepszego humoru i większej motywacji do zdrowienia. Jednak jej matka wierzyła widocznie tylko w swoje maści i lekarstwa, zamiast zawierzyć też w pozostałe czynniki.
 
Jenny jest offline