WÄ…tek: Dziedzictwo [18+]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 21:42   #8
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Jeliana otworzyła drzwi i weszła do środka domu. Aby nikt nie pomyślał, że dom odwiedził ktoś obcy, krzyknęła:

- Już jestem! - czuła jakąś ulgę, że znalazła się w znajomym domu, w którym unosił się znany jej, trudny do określenia zapach. Nie zamierzała się spieszyć z przejściem głębiej w dom, ciekawa była, czy ktoś jest bardziej zainteresowany jej powrotem.

Moment po swoich słowach usłyszała dźwięk szurania stołka o drewnianą podłogę, a po nich ciche kroki. Od razu je rozpoznała, wiedziała kto kieruje się w jej stronę.

Drzwi po przeciwległej stronie otworzyły się cicho, a w nich pojawiła się jej matka Ermina z lampą w ręku, której światło wyglądało blado przy żarze buchającym z paleniska.

- Witaj córeczko - powiedziała kobieta półgłosem z uśmiechem na twarzy podchodząc do dziewczyny i obejmując ją. - Nie krzycz, ojciec i dzieciaki już śpią. Dobrze, że jesteś już w domu. Zaczynałam się martwić. Co ci się stało w policzek? - powiedziała kobieta z troską w głosie. Przybliżyła dłoń do rany dziewczyny, ale nie dotknęła jej, a jedynie musnęła ją po policzku wierzchem dłoni.

- Krzyknęłam, żeby tata znowu na mnie z nożem nie wylazł, bo myślał, że to ktoś obcy - odparła cicho Jeliana, po czym sięgnęła dłonią do policzka. - A to… drobny uraz. Ale pani Selena już go opatrzyła, bo zajrzałam do nich po drodze, mówiła, że nic groźnego. Zresztą, już mi zapłaciła za zebrane roślin…y. - Lekko się zawahała, bo powinna użyć liczby pojedynczej, ale nie chciała się przyznawać od razu do słabych wyników wyprawy. Sięgnęła do kieszeni po wszystkie otrzymane monety, by przekazać je od razu matce.

- To świetnie - odpowiedziała Ermina z wyraźnym zadowoleniem w głosie. - Będziemy mogli pozwolić sobie na zakup chociaż trochę mięsa - sięgnęła po monety na wyciągniętej dłoni córki, lecz zostawiając jej ich mała ilość. - Weź je, zasłużyłaś. Kup coś dla siebie - wzięte pieniądze schowała do pojemnika na szafce, które wpadając do niego zabrzęczały o metalowe dno. - Jak tam pogoda w górach?

- Zimno, przyszedł wcześniejszy przymrozek - Jelianę przeszedł zimny dreszcz na samo wspomnienie spotkanego chłodu podczas wyprawy. Chociaż nie było to najgorsze, co ją spotkało, ale na razie nie chciała się tym dzielić z matką. - Właśnie mamo, zostało coś do jedzenia? Zwłaszcza coś ciepłego… - spojrzała na Erminę błagalnym wzrokiem, aby ta się zlitowała i odgrzała jej coś, mimo późnej pory.

- Zostało trochę rybnej polewki, podgrzeje ci - kobieta zbliżyła się do kredensu, z którego wyciągnęła duży gliniany gar, który następnie zamocowała nad paleniskiem znajdującym się pośrodku pomieszczenia, w którym palił się ogień. - Ale jest chuda, więc nie spodziewaj się nic bardziej tłustego, chłopcy zjedli większość. Usiądź przy ogniu, ogrzej się trochę, bo cała się trzęsiesz - gdy Ermina zamieszała wielką chochlą w garnku w powietrzu zaczął unosić się zapach ryb, marchwi, kapusty oraz ziół. - Mroźnie mówisz? Jutro będziesz musiała pomóc Wendy w zbieraniu groszku i fasoli. Jak skończycie to pomożecie chłopcom przy kapuście i dyniach. Jak się z tym uporamy to mróz nie powinien nam zaszkodzić.

- Jejku, o tym zbieraniu mamo mogłaś mi już jutro rano powiedzieć… - powiedziała lekko rozczarowana Jeliana, której nie dane będzie długo odpocząć przed kolejną fizyczną pracą. - Będą wszyscy na śniadaniu rano, czy ktoś już ma jakieś inne plany? - Zapytała ogrzewając się w cieple, zastanawiając się, kiedy pokazać rodzinie swoje najcenniejsze znalezisko z wyprawy.

- Już nie narzekaj, każdy ma dużo pracy - podała dziewczynie talerz z gorącą zupą i pajdą ciemnego chleba. - Wszyscy są na śniadaniu, później wszyscy do pracy, ale nie martw się. Powiem, aby pozwolili ci dłużej pospać, chociaż do południa. Ostatnie noce na pewno musiałaś mieć ciężkie, szczególnie przy mrozie - Ermina zamyśliła się na chwilę, A Jeliana wykorzystała ten moment, aby coś powiedzieć.

- Właśnie chciałabym wam wszystkim przy śniadaniu coś pokazać. Więc chyba nici z dłuższego spania. - Niezadowolenie szybko przeszło, gdy poczuła ciepło zupy w buzi. Po kilku dniach skromnego jedzenia, nawet resztki smakowały nadzwyczaj dobrze.

- A co takiego? - powiedziała zaciekawiona matka. - Nie możesz pokazać mi tego teraz?

- Mamo, chcę zjeść, a później trzeba iść spać, skoro jutro czeka nas sporo pracy… - odezwała się z trudem odrywając się od talerza z zupą.

- Ech… - Ermina wzdychnęła kręcąc głową. - Jak uważasz dziecko… gdzie chcesz spać? Wendy się upiera i śpi dalej na poddaszu, ale znam ją. Na dniach zejdzie do wspólnej sypialni, na górze robi się powoli zimno, a w dużej sali możesz położyć się tuż przy palenisku.

- Chyba póki co też na górze - odparła Jeliana, zdając sobie sprawę, że po wyprawie nie zdążyła się jeszcze umyć, czy chociaż oczyścić. - Nie chcę wam przeszkadzać zapachem. A po kilku nocach w warunkach polowych, tak czy tak będzie dla mnie na poddaszu cieplutko. - Kończyła jeść zupę, kromką chleba wycierając talerz, by możliwie najbardziej się pożywić.

- Dobrze, w takim razie dokończ jeść i się kładź, ja też już idę się położyć, jutro dużo pracy - kobieta dorzuciła kilka drew do paleniska. Podeszła do córki, ucałowała ją w czoło. - Dobranoc - powiedziała i poszła w stronę spalni.

- Dobranoc mamo - odpowiedziała matce i dokończyła jeść. Talerz był wyczyszczony z jedzenia prawie do zera, a że nie chciała hałasować przy płukaniu go, odłożyła go do przepłukania na następny dzień. Zebrała swoje rzeczy na górę i ruszyła po schodach w stronę żeńskiej sypialni.

Zmęczonym krokiem szła na górę, próbując wnieść toboł z ciężkim kamieniem na poddasze. Starała się być cicho, by nie obudzić Wendy, jeśli ta spała. Właściwie na to liczyła, bo chciała jeszcze przed spaniem chwilę popatrzeć na swoje piękne znalezisko.

Spróbowała ostrożnie podnieść klapę, która cicho zaskrzypiała na zawiasach. Kiedy udało jej się wdrapać, zamknęła za sobą wejście na poddasze. W pomieszczeniu nie było żadnych okien, a więc po przebyciu z oświetlonej paleniskiem sieni, wzrok dziewczyny musiał się przyzwyczaić do ciemności.

Gdy powoli przyzwyczajała się do mroku mogła dostrzec dwa zydle, dwie małe skrzynie oraz dwa sienniki wypełnione słomą, które jedno z nich było zajęte. Wendy leżała pod grubą pierzyną i mamrotała coś niewyraźnie przez sen.

Zadowolona takim obrotem spraw, Jeliana rozpoczęła od otwarcia skrzyni i wyszukania w niej jakiejś koszuli nocnej do spania, na chwilę zapalając świecę. Cały czas nasłuchując dźwięków wydobywających się z siennika obok, gdyż delikatne światło sprawiło, że Wendy przekręcając się na drugi bok, stwierdziła swojej matce, że nie będzie skrobać ryb, bo później śmierdzą jej ręce, młodsza z sióstr zdjęła ubranie starając się zbadać, czy gdzieś nie ma jakiejś ukrytej rany, zadrapania. Okazało się, że żebra z prawej strony są całe posiniaczone, lecz o dziwo nie czuła wcześniej w tym miejscu bólu, ale po nieco mocniejszym naciśnięciu na nie, zacisnęła zęby, aby nie obudzić siostry, wydobywając z gardła jęku bólu. Po przebadaniu żeber mogła stwierdzić, że są całe, nie pęknięte. Na szczęście skończy się zapewne na kilkudniowych boleściach i wszystko wróci do normy. Poza wielkim siniakiem znalazła jeszcze kilka małych zadrapań na rękach oraz plecach, na które nie zwróciła większej uwagi.

Zauważyła, że w pokoju jest jeszcze wiadro z wodą, więc sięgnęła do skrzyni po szmatkę i najpierw powąchała ją, by sprawdzić orientacyjnie świeżość wody, która okazała się lodowata, ale raczej świeża. Nie dało wyczuć się w niej żadnych nieprzyjemnych zapachów, czuć było od niej rzekę. Ze względu na chłód wody delikatnie i powoli obmywała swoje ciało, co jakiś czas przepłukując szmatkę ponownie w wiadrze. Gdy już skończyła, odłożyła szmatkę na bok do wyschnięcia, po czym ubrała świeżą koszulę.

Lekko przemyta i w czystym ubraniu poczuła się znacznie lepiej, ale wiedziała, że nie wytrzyma, jeśli chociaż na chwilę nie spojrzy jeszcze na swój kamień. Wsunęła zawinięty w koc pakunek pod kołdrę, a następnie sama wsunęła się do środka. Starając się to robić tak, by nawet przebudzona Wendy nie zauważyła, co robi, postanowiła jeszcze chwilę popatrzeć w piękne, mieniące się na nim barwy, ostrożnie przystawiając z boku łóżka świecę. Ciepłe światło ponownie odbiło się od gładkiej powierzchni podłużnie okrągłej bryły. Szafirowa barwa zdawała się jak nieskazitelne lustro i jedynie biała, delikatna siateczka przekonywała, że jest inaczej. Jeliana chwilę napawała się tym widokiem, następnie zaczęła dotykać palcami i całą dłonią kamienia, próbując sprawdzić, czy prawdopodobnie jego magiczna powierzchnia w jakiś sposób reaguje na jej dotyk. Niestety poza zimnym dotykiem Jeliana nie doświadczyła nic nadzwyczajnego.

Oczy dziewczyny zrobiły się ciężkie. Trudny ostatnich dni właśnie mogły jej odejść, w ciepłej i puchowej pościeli, na miękkim sienniku, zamiast na zimnej i twardej skale poczuła, że może oddać się snu. Ostatkiem sił zmusiła się do zgaszenia i odłożenia na zydel świeczki. Wracając na łóżko natknęła się jeszcze na twardy kamień. Spojrzała na niego, lecz w ciemności nie prezentował swojej wspaniałości. Zawinęła go szybko w koc, po czym odłożyła za siennik. Nie chciała, by Wendy odkryła go sama, gdy ona będzie jeszcze twardo spać po tych całych przygodach. Dopiero po tym mogła poczuć spokój ducha pozwalający jej na błogi, choć pewnie krótki sen.
 
Jenny jest offline