Wolfgang zaczął wyzywać krasnoludy, co zdecydowanie nie pocieszało Chloe. Jednakże Lilawander najwyraźniej miał coś w zanadrzu nakazując im się szykować. Medyczka skinęła głową. Cóż, ostatnio mag pokazał co potrafi więc Chloe miała nadzieje, że i teraz ich nie zawiedzie. I faktycznie, tak też się stało. Karczmę zaczęła wypełniać niepokojąca ciemność, ta sama, która ostatnia tak przestraszyła Chloe. Jej towarzysze wycofywali się, znikając w mroku. Również i Chloe zaczęła się wycofywac z nimi. Ciemność faktycznie nie była pocieszna, jednak teraz młoda studentka czuła się bezpieczna niczym owinięta kocem. Tak bezpieczna, że wychodząc z karczmy skusiła się i krzyknęła głośno w kierunku izby i krasnoludów to, co zamierzała wcześniej, czyli to co normalnie by zrobiła. -Naskoczcie mi kurduple! - zawyła głośno w kierunku adresatów. Dobrze, że nie widzieli, że jednocześnie trzęsą jej się ręcę i twarz ma co najmniej blada, a uśmiech nerwowy, zestresowany. A nuż by pomysleli, że się boi.. a wcale tak nie jest!... prawda?
__________________ "Bretonnia to kraj spokojny i sprawiedliwy, w którym kazdy człowiek wie, gdzie jego miejsce. Twoje jest na stryczku"
Za Panią Jeziora! |